środa, 30 listopada 2016

Jak zarobić na nieruchomościach?

Jak zarobić na nieruchomościach?


Autor: kubarefer


Zarabianie na nieruchomościach stało się popularne w Polsce po ogromnych sukcesach zachodnich deweloperów. Dziś nie tylko firmy, ale także młode małżeństwa starają się zarabiać na remontowaniu i odsprzedaży mieszkań i zrujnowanych domów. Wbrew pozorom, taki rodzaj działalności nie jest bardzo trudny.


Jak zacząć zarabiać na nieruchomościach?

Zarabianie na nieruchomościach to dosyć łatwa sprawa, jeśli ściśle trzymamy się harmonogramu, wyznaczonego na samym początku naszej przygody z tym rynkiem.

Po pierwsze, powinniśmy rozejrzeć się nad co najmniej dziesięcioma nieruchomościami w naszej okolicy, które według nas są niedoszacowane. Nie muszą być to wcale najtańsze nieruchomości, jakie uda nam się znaleźć. Jeśli jednak dopiero zaczynamy przygodę z zarabianiem na nieruchomościach, powinniśmy znaleźć w miarę tanie mieszkanie lub dom, by w przypadku niepowodzenia ewentualna strata była proporcjonalnie mała.

Jeśli znajdziemy już odpowiednie nieruchomości, powinniśmy zaczerpnąć porady u znajomych i rodziny. W ten sposób zyskamy świeże spojrzenie na sytuację i będzie nam łatwiej samodzielnie zadecydować, jaką nieruchomość powinniśmy zakupić, by potem z zyskiem ją odsprzedać.

Decyzja i zaciągnięcie kredytu.

Gdy podejmiemy decyzję o zakupie konkretnej nieruchomości, podpisujemy umowę przedwstępną z właścicielem i jak najszybciej staramy się o udzielenie kredytu hipotecznego. Z punktu widzenia zarabiania na nieruchomościach ważne dla nas jest, by wybrać możliwie najtańszy kredyt hipoteczny i uniknąć opłat od wcześniejszej spłaty kredytu. Przecież nieruchomość będziemy chcieli odsprzedać jak najszybciej, więc i kredyt spłacimy bardzo szybko (najlepiej w ciągu kilku miesięcy).

Sprzedaż jeszcze przed remontem.

Nieruchomość kupujemy oczywiście z myślą o zysku. Dlatego powinniśmy dodać jej trochę wartości. Dlatego nieruchomość remontujemy by potem sprzedać ją z zyskiem. Pamiętajmy zatem o wszystkich stratach ponoszonych po drodze. Są nimi: nasz czas, odsetki od kredytu hipotecznego, koszty remontu i koszty kupna/sprzedaży nieruchomości. Te wszystkie koszty powinniśmy wliczać do naszego zestawienia zysków i strat.

Aby maksymalnie ograniczyć koszty i dać sobie większą szansę na szybkie odzyskanie zainwestowanych w dom lub mieszkanie pieniędzy, powinniśmy już pierwszego dnia po zakupie nieruchomość wystawić na sprzedaż. Wykonajmy zatem serię profesjonalnych zdjęć, wysprzątajmy nieruchomość i opublikujmy serię ogłoszeń w internecie i prasie. Może w czasie remontu lub nawet przed jego rozpoczęciem znajdzie się ktoś, kto zechce nieruchomość od nas zakupić. W ten sposób oszczędzimy sobie czasu i zarobimy wyłącznie na samej transakcji. Będzie to oczywiście mniejszy zysk, ale straty czasu i nakładu sił zostaną ograniczone do minimum.

Podatki i opłaty.

Pamiętajmy, że zarabianie na nieruchomościach wiąże się z różnego rodzaju opłatami. Są to opłaty nie tylko od samych transakcji i różnego rodzaju prowizje, ale także opłaty skarbowe i podatki (między innymi wyższy podatek dochodowy na koniec roku. Zysk z nieruchomości bowiem będzie się wliczał do naszego rocznego przychodu. Może czasem warto zatem zasięgnąć opinii prawnika lub chociaż doradcy finansowego, który ma już doświadczenie w takiej kwestii. Życzymy powodzenia.


Artykuł we współpracy z portalem TWOJPORTFEL.INFO

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Inwestowanie w srebro

Inwestowanie w srebro


Autor: na czym można zarobić


Czy opłaca się teraz inwestować w srebro? W jaki sposób to zrobić? Ile będzie można zarobić? Odpowiedzi na te pytania w naszym artykule. Zapraszamy do zapoznania się z nim.


Bez wątpienia inwestycja w srebro stanie się jedną z najlepszych inwestycji w historii. Zgodnie z informacjami podawanym przez CPM Group dostępnego srebra jest ok. 300 milionów uncji. Jeszcze 60 lat temu dostępnego srebra było ponad 10 bilionów uncji. Dostępnego złota natomiast jeszcze 50 lat temu było ok. 1 biliona uncji.

Współcześnie dostępnych jest 7 bilionów uncji. Więc tylko pomyśl, jaki to oznacza potencjał wzrostu dla srebra. Dlaczego srebra z biegiem czasu ubyło, a złota przybyło? Otóż dlatego, że srebro jest w ogromnych ilościach wykorzystywane i zużywane w przemyśle. Dostępnego złota w ciągu ostatnich 50 lat przybyło o 700%, podczas gdy ilość dostępnego srebra zmalała o 97%.

Dziś mamy tylko 22 kopalnie zajmujące się wydobywaniem srebra, podczas gdy jego zużycie jest na rekordowych poziomach. Jeżeli natomiast spojrzeć na przyszłe zapotrzebowanie na srebro, to jest ono najrzadszym metalem na ziemi. I na dodatek jak na razie nie ma innego tak dobrego i tak taniego za razem metalu, którym można by srebro zastąpić.

Srebra używa się do produkcji TV, CD, DVD, iPodów, piekarników, baterii, aparatury medycznej, leków, pojazdów, komputerów, telefonów komórkowych, sprzętu AGD, jego użycie jest także kluczowe przy produkcji plastiku. Srebro znajduje także coraz więcej zastosowań na rynku alternatywnych energii. Spośród wszystkich metali srebro jest najlepszym przewodnikiem elektryczności.

W dodatku za wzrostem cen srebra przemawia coraz szybszy rozwój krajów takich jak Indie czy Chiny. Co z pewnością zwiększy zapotrzebowanie na srebro. Oliwy do ognia doleje także fakt, że inwestowanie w srebro w tych krajach jest bardzo popularne. Rosnący globalny popyt na elektronikę i całą resztę rzeczy, do produkcji których używa się srebra, spowoduje zapewne eksplozję jego ceny.

Po przyjrzeniu się wszystkim tym czynnikom przemawiającym za wzrostem cen srebra, jest ono z pewnością czymś, co każdy inwestor powinien posiadać w swoim „portfelu”. Najlepiej nabyć srebro w jego fizycznej postać: srebrne monety, srebrne sztabki, monety bulionowe. Nabywać tylko takie monety i sztabki, które są z czystego srebra, czyli próby 0,999. Nie nabywać tych próby 0,925. Oprócz tego na każdej monecie czy sztabce powinno pisać, że jest to srebro i że jest ono próby 0,999. Polecamy także nie nabywać monet i sztabek lżejszych niż 1 uncja. Dobrze jest także przeznaczyć pewną kwotę na inwestycje w srebro i kupować je regularnie, np. co 2-3 miesiące.


jak zarobić przez internet

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Historia Adama Todda

Historia Adama Todda


Autor: Tomasz C.


Niesamowita historia jednego z pierwszych profesjonalnych traderów sportowych, który zarobił ponad 100k pierwszego roku handlu na Betfair, a później założyciela popularnego programu Bettrader.


Ta historia Adama to bardzo dobry wstęp do Betfair Tradingu

Adam Todd, założyciel popularnego oprogramowania BetTrader służącego do profesjonalnego handlowania na tym rynku, dowiódł samemu, że jest możliwe systematyczne zarabianie wyłącznie przez krótkoterminowe handlowanie fluktuacjami w cenie zakładu na faworyta zanim rozpocznie się wyścig. Na początku swojej przygody z Betfair, zanim stworzył oprogramowanie w ciągu 3 lat pomnożył 200 funtów do 100 tysięcy funtów.

Adam Todd, założyciel popularnego oprogramowania BetTrader służącego do profesjonalnego handlowania na tym rynku, dowiódł samemu, że jest możliwe systematyczne zarabianie wyłącznie przez krótkoterminowe handlowanie fluktuacjami w cenie zakładu na faworyta zanim rozpocznie się wyścig. Na początku swojej przygody z Betfair, zanim stworzył oprogramowanie w ciągu 3 lat pomnożył 200 funtów do 100 tysięcy funtów.

Betfair Trading - Rok 2003

Rok 2003 był moim pierwszym pełnym rokiem handlu na Betfair. Rozpocząłem w listopadzie 2002 roku z sumą 200 funtów, aby na początku 2003 roku dobić do 300 funtów. Poczynając od 2 stycznia miałem ciąg wygranych 70 dni pod rząd bez żadnego dnia straty. To przekonało mnie, że rozpracowałem ten rynek.

Na części z moich wygranych dni w rzeczywistości wyszedłem na zero, ale fakt, że nawet w gorszych dniach nie straciłem pieniędzy było bardzo obiecujące. Moim ulubionym powiedzeniem zapożyczonym od Abrahama Lincolna jest „Może idę bardzo wolno, ale za to nigdy się nie cofam!” . To dokładnie tyczy się moich wyników. Mimo, że w niektórych dniach nic nie zarobiłem, to że nic nie straciłem, spowodowało, że zacząłem powiększać swoje konto bardzo szybko, pomimo tak małego kapitału początkowego.

Pozytywną rzeczą dotyczącą tradingu jest to, że przez cały czas w kółko możesz używać swoich środków i generować zyski z zakładów o dużo większej wartości niż byś mógł w klasycznych zakładach. Przy użyciu tej samej sumy pieniędzy w wielu krótkoterminowych zakładach o niskich wygranych, wypracowywałem najniższą marżę, ale robiąc obrót pieniędzmi wystarczająco duży, żeby stało się to opłacalne.

Jak możesz zauważyć, mój całkowity obrót zakładami w ciągu roku używając początkowego kapitału 300 funtów był 17.5 miliona funtów, co wygenerowało mi zysk przed odprowadzeniem prowizji 42 tysiące funtów. Moja marża wyniosła więc tylko 0.24% od obrotu. Ćwierć procenta może wydawać się dość mało, ale zarobione od prawie 20 milionów funtów staje się warte poświecenia temu czasu. Nie prosiłem o wiele, a konsekwentna strategia przyniosła stabilną stopę wzrostu praktycznie bez obsunięć kapitału.

Kolejną korzyścią tych stałych zysków jest to, że utrzymują prowizję na najniższym możliwym poziomie. Jeśli uprawiasz hazard na Betfair i masz duże wahania swoich rezultatów płacisz dużo większy procent w prowizji niż gdybyś tylko wygrywał i nie miał takich wahań. Dla przykładu załóżmy, że obstawiasz każdy wyścig. Jeśli wygrasz 200 funtów na wyścigu, następnie przegrasz 180 funtów, potem znowu wygrasz 200 funtów i na następnym wyścigu przegrywasz 180 funtów, wypracowałeś całkowity zysk 40 funtów z 4 wyścigów. Po zapłaceniu 5% prowizji od wygranej Twoich dwóch wyścigów, czyli 20 funtów, pozostaje Ci 20 funtów wygranej. Pomimo tego, że prowizja to tylko 5% Betfair pobrało 50% Twoich zysków.

Teraz, gdybyś spekulował na tych samych 4 wyścigach I wypracował średnio 10 funtów na każdym z nich, nie tylko wypracowałbyś ten sam zysk bez dużych strat w 2 wyścigach, ale także zapłaciłbyś dużo mniejszą prowizję. Prowizja 5% od każdych zarobionych przez Ciebie 10 funtów to 50 pensów, także po jej odjęciu zostanie tobie 38 funtów z 40 funtów. W tym przykładzie prowizja w rzeczywiści wynosi 5% ponieważ nie ma strat.

Jak możesz zauważyć całkowita prowizja za rok wyniosła 2,336 funtów co równa się tylko 5.54% moich całkowitych wygranych. Wygrywałem średnio na 9 z 10. Handel zakładami sportowymi jest bezsprzecznie najbardziej opłacalnym i stałym sposobem zarabiania na Betfair.

Mała ilość strat oznacza, że nie potrzebujesz posiadać dużo gotówki, aby przeczekać ciąg strat, który zdarza sie podczas hazardu. Przy grach o równych szansach wygranej i przegranej zdarzają się straty ponad 8 razy pod rząd. Jeśli obstawiasz wygraną danego konia przy szansach 3.0 lub 4.0 możesz oczekiwać 20, 30 strat pod rząd. Moja szansa wygrania miała średnio prawdopodobieństwo 90% tak więc w moim przypadku możliwość straty 3 – 4 razy pod rząd była bardzo mała. Nie potrzebowałem wiec dużego konta jaki potrzebuje hazardzista.

Do końca marca powiększyłem swoje konto do 3000 funtów I zdecydowałem się zacząć wycofywać zarobione pieniądze. W tym czasie byłem dosyć pewny tego, że znajduję się na właściwej drodze. Miałem już dość bycia ‘spłukanym’ i mieszkania z rodzicami. Oprócz tego moja stawka, którą obstawiałem osiągnęła maksimum, które rynek mógł bez problemu wchłonąć. Pierwszą, rzeczą którą zrobiłem, to ucałowałem moich rodziców na pożegnanie, dziękując im, że utrzymywali mnie przez ten czas, gdy ja każdego dnia handlowałem wyścigami konnymi. Przeprowadziłem się do Londynu, gdzie wynająłem pokój w domu na Fulham, który wynajmowali Australijczycy.

Każdego dnia wstawałem koło południa, brałem godzinną kąpiel I wychodziłem do pracy. Moje życie całkowicie się odmieniło! Miałem 3 dni straty w marcu. Myślę, że spowodowane to było dostosowaniem się do zmiany warunków pracy, ponieważ od teraz prawie codziennie miałem kaca. Oprócz tych kilku potknięć rzeczywistość stawała się coraz lepsza, ponieważ nie miałem żadnego stratnego dnia w kwietniu i maju, a moje tygodniowe zyski średnio stanowiły magiczny tysiąc funtów, czyli sumę, która była moim celem.

Londyn był wspaniały I bawiłem się bardzo dobrze, ale nie mogę usiedzieć w jednym miejscu na dłużej. Zdecydowałem się na sprawdzenie, czy mógłbym osiągnąć mój cel ostateczny, czyli przenieść sie za granicę i wciąż zarabiać. Wyjechałem do Barcelony i wynająłem ładny apartament blisko plaży i pracowałem w kafejce internetowej na końcu La Ramblas, tej z najlepszymi komputerami. To było lato, pracowałem około 7 godzin codziennie od popołudnia, a każdego wieczora imprezowałem. Po kilku miesiącach znowu znudziło mi się to i pod koniec sierpnia zabrałem swoją przygodę z Betfair do Rio de Janeiro. Plan, żeby pracować tutaj nie za bardzo się sprawdził ponieważ połączenie z internetem nie było zbyt dobre w żadnej w kafejek internetowych, tak więc po kilku tygodniach tutaj skierowałem się do USA, żeby tam spróbować.

San Fransisco to był mój pierwszy przystanek, ponieważ słyszałem o nim trochę dobrych rzeczy. Problemem było jednak zachodnia strefa czasowa. Wyścigi konne rozpoczynały sie o 6 rano i jeśli pozostałbym tutaj przez zimę wstawałbym o 4 rano, aby zaczynać, żeby zaczynać handel. Po trzech wczesnych startach zdecydowałem się zagościć w bardziej cywilizowanej strefie czasowej Wschodniego Wybrzeża. Miami, nadchodzę!

Pokochałem Miami od pierwszego dnia jak się tutaj znalazłem. Zdążyłem nawet zarobić jeszcze niezłą sumkę siedząc przy komputerze przez 3 godziny jeszcze tego samego dnia, aby później wynająć apartament na 14 pietrze z widokiem na morze w South Beach. Zabrało trochę czasu, aby podłączono mi internet, także każdego ranka w międzyczasie zabierałem mojego nowego laptopa do kawiarni Starbuck na Ocean Drive i stąd handlowałem. Po południu opuszczałem kawiarnię po kolejnym dobrym dniu i udawałem sie na plażę lub gdziekolwiek, gdzie tylko chciałem. Nigdy w życiu nie czułem się tak wolny.

To był mój pierwszy rok handlu na Betfair ...

Rok 2004 - całkiem niezły start w Betfair tradingu.

Nie miałem dnia straty aż do czerwca. Był to rok kiedy przyszła idea założenia strony i tak powstało RacingTraders. Początkową ideą było aby nagrać video jak handluję na wyścigach konnych i sprzedawać te video, ale nie skończyło się to jak myślałem. Później był pomysł organizowania kursów i to już miało większe zainteresowanie. Magazyn Edge wydrukował mój artykuł, gdzie napisałem o nowym fenomenie, czyli handlu zakładami sportowymi i tym sposobem zacząłem sprzedawać swoje kursy.

Sprzedaż kursów sport tradingu.

Pierwszy kurs odbył sie w lipcu w Londynie w pięcio-gwiazdkowym Waldorf Hilton. Kurs przebiegł bardzo dobrze i po zakończeniu z spora grupką kursantów poszliśmy do pabu, gdzie upiliśmy się niemiłosiernie. Drugi kurs był tydzień później w Menchesterze w kolejnym 5 gwiazdkowym hotelu i ten także był udany. Miejsca były sprzedawane po 295 funtów i myślę, że mógłbym całkiem nieźle zarabiać na tych kursach, ale to nie było to co chciałbym robić. Wolałem samemu siedzieć przy komputerze i zarabiać zamiast prowadzić zajęcia z ludźmi.

Video kursy tradingu.

Po tym wszystkim wydało mi się, że zaniedbałem moją stronę, ponieważ video nie było wielkim sukcesem. Ponieważ nie chciałem dalej robić kursów, wróciłem do handlowania. Wiedziałem, że chciałem znaleźć inną metodę zarabiania, abym nie był zależny od codziennego handlowania. Wtedy Betfair udostępnił swoje API (interfejs programowanie aplikacji) pozwalając deweloperom budować ich własne oprogramowanie zintegrowane z Betfair. Wpadłem na pomysł aby stworzyć unikalne oprogramowanie, które pozwoliłoby mi składanie zleceń za pomocą jednego kliknięcia. Zaraz po kursach miałem zapalenie ścięgna i w agonii klikałem na przycisk odświeżenia na stronie Betfair. Cały proces zatwierdzania zlecenia był po prostu za wolnym, niewygodny i powodował moje błędy. Nie podobało mi się, że musiałem klikać tak wiele razy i poruszać się myszką po całym ekranie aby złożyć zlecenie zakładu, więc zdecydowałem zbudować mój własny interfejs do handlu.

BatTrader - początek aplikacji do tradingu.

Chcieć zbudować własną aplikację, a budować własny software to dwie dość różne rzeczy. Wkrótce okazało się, że nie miałem zielonego pojęcia jak się do tego zabrać i zmarnowałem resztę 2004 roku z dwoma różnymi ludźmi, którzy mówili, że mogą mi z tym pomóc ale okazali się zwykłymi gnojami. Wiedziałem jaki wygląd aplikacji będzie mnie zadowalał, był to interfejs ‘ladder’ (celowo tego nie tłumaczyłem, ponieważ myślę, że to określenie się przyjmie w języku polskim, a tzw. interfejs drabinowy nie brzmi zbyt dobrze). Ja byłem tylko prostym człowiekiem, który zarabiał na życie spekulując na wyścigach konnych, i który ledwo obsługiwał e-maila. Poza Betfair i Yahoo świat komputerów pozostawał dla mnie tajemnicą i nie wiedziałem jak zacząć. Do końca roku zdołałem naszkicować interfejs ‘ladder’ w Photoshopie. Miałem później spotkanie z programistą, który po usłyszeniu tego co chcę osiągnąć, powiedział, że mógłby to zrobić.

Betfair Trading - Rok 2005

Rok 2005 był dla mnie bardzo dziwny. Rzuciłem zupełnie picie, ponieważ stwierdziłem, że już mi nie służy. Dziewczyna, którą później poślubiłem wprowadziła się do mojego apartamentu jako współlokator. Rozproszyło to bardzo moją uwagę, gdy starałem sie pracować nad softwarem. Programiście szybko znudziła się praca i pozostawił mnie z niedokończoną aplikacją. Mnóstwo czasu musi być poświęcone na testowanie aplikacji na aktywnych rynkach wyścigów konnych co oznaczało, że nie mogłem s koncentrować się na handlowaniu, więc efekty widoczne są w moich wynikach. Wciąż zarabiałem na życie, ale nic więcej, i po 3 latach robienia tej samej rzeczy trochę zaczęło mnie to męczyć.

Praca nad autorskim oprogramowaniem do tradingu.

Pierwsza wersja BetTradera to był żart w porównaniu czym jest teraz. Był bardzo podstawowy, zbudowany we flashu z jakiś dziwnych względów i działał niestabilnie. Ale zatwierdzał zakłady jednym kliknięciem na interfejsie ‘ladder’ i pokazywał aktualne ceny co sekundę odświeżane, co było lepsze niż używanie strony Betfair.

Miałem kłopoty, żeby skłonić kogokolwiek do używania aplikacji, ponieważ miała dużo defektów i trzeba było wiedzieć jak z niej korzystać. Była jak stary samochód w którym musisz wiedzieć jak go odpalić i jak zmieniać w nim biegi. Tak długo jak wiedziałeś jak się z aplikacją obchodzić działała poprawnie! To co posunęło sprawy do przodu, to kilka nagrań video, gdzie handlowałem na każdym wyścigu dwa dni z rzędu przez 3 godziny bez ich edytowania. Myślę, że nagrania te zostały zrobione 5-go – 6-go sierpnia. Wyrażałem swoje opinie dość głośno podczas grania, gdy tylko straciłem ‘piątaka’, tak, że większość ludzi była zdumiona, ale głównym zadaniem było pokazanie ludziom, grać na każdych wyścigach, a aplikacja nie zawieszała się. Po opublikowaniu tych nagrań ludzie zaczęli ją wypróbowywać.

Po tym stawała się dość popularna i od teraz nie byłem zależny całkowicie od gry na wyścigach. Dzięki temu, że byłem w stanie pokazać rynek na którym działała moja aplikacja pomogło przekonać niektórych przyjaciół i mojego brata, że pożyczyć mi trochę pieniędzy, żebym mógł na nowo zacząć budować profesjonalną aplikację z wieloma nowymi funkcjami z nowym programistą. W grudniu 2005 roku zaczęliśmy rozwijać istniejąca aplikację w .NET framework napisaną w C sharp z dwoma bardzo utalentowanymi programistami i od tego czasu robię to z nimi na pełen etat. Odkryłem, że niemożliwy był skuteczny handel z równoczesnym testowaniem i rozwijaniem oprogramowania na tych samych rynkach. To po prostu nie sprawdzało sie, więc zamiast źle wykonywać obydwie rzeczy, wziąłem przerwę w grze na wyścigach.


MoneyIDEA.net
Pomysły na biznes w domu, przez internet i nie tylko.

Więcej o Betfair Tradingu, ebooki i systemy i strategie znajdziesz na www.carry-trading.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Inwestuj w Wino

Inwestuj w Wino


Autor: Krzysztof Zbiciński


Ucieczka przed Belką wciąż możliwa
Od lipca zapłacimy podatek Belki od środków zgromadzonych na lokatach z kapitalizacją dzienną. Pomimo, że lokaty w bankach ledwo dają zarobić tyle, aby zneutralizować inflację to od lipca trzymanie pieniędzy na lokatach bankowych będzie coraz mniej opłacalne.


Co zrobić z pieniędzmi, które trzymamy na rachunkach bankowych, tak aby nie stracić, a jeszcze trochę zarobić?.

Dobrym rozwiązaniem wydają się być poliso-lokaty, od których nie zapłacimy podatku belki ze względu na ich konstrukcję (lokata uzupełniona polisą od których nie płaci się podatku). Dla osób, które chciałyby zamrozić pieniądze na dłuższy czas proponowałbym Polisy typu unit-link, gdzie 100% wpłaconych pieniędzy jest inwestowane w wybrane Fundusze inwestycyjne. Ta inwestycja dostosowana jest zarówno dla osób akceptujących jakieś ryzyko, a także tych, którzy wolą inwestycje bardziej bezpieczne (fundusze pieniężne lub obligacyjne).

Dla osób, które chciałyby swoje pieniądze zainwestować inaczej niż inni, a przy okazji zarobić znacznie więcej w krótszym czasie proponuje inwestycje w Wino.

W ramach oferty inwestycyjnej ruszają zapisy na bordoskie wina wyprodukowane w 2010 roku. W kampanii En Primeur 2010 Klienci nie kupują instrumentów finansowych, ale konkretne wina. Trunki, mimo że wciąż leżakują w beczkach w Bordeaux, sprzedawane są w postaci najczęściej 12-butelkowych skrzynek. Popyt na wina dopiero debiutujące na rynku jest ogromny, a podaż ograniczona. Propozycja inwestycyjna En Primeur 2010 dostępna jest już od 2500 funtów brytyjskich (ok. 12 000 zł).

Bieżąca subskrypcja potrwa do 27 marca 2011 roku.

Można inwestować w Fundusze Inwestycyjne, nieruchomości, złoto, to dlaczego nie w wino.

Zapytaj o szczegóły


Finanse Osobiste - Doradca Finansowy

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Iluzja bogactwa

Iluzja bogactwa


Autor: Tobiasz Maliński


Każdego roku Forbes publikuje listę najbogatszych ludzi świata, a nasz krajowy odpowiednik publikuje listę najbogatszych Polaków. Z roku na rok następuje rotacja w tym rankingu - majątek pewnych osób ulega zwiększeniu, a innych zmniejszeniu.


O tym, czy dana osoba utrzyma się w czołówce najbogatszych świadczy przede wszystkim wartość majątku, obliczana na podstawie wyceny rynkowej aktywów finansowej elity. Jeśli na światowych rynkach finansowych w momencie tworzenia rankingu panuje dobra koniunktura, majątek najbogatszych się zwiększa, a i nowi gracze pojawiają się w gronie stałych bywalców. W przypadku, gdy swoją głowę wychyla bessa, majątki najbogatszych się kurczą, a bywają też przypadki, że w skutek niższej wyceny rynkowej dotychczasowi bogacze zostają usuwani z rankingu. Przyglądając się takim rankingom, nie sposób nie zadać sobie pytania, czy rzeczywiście najbogatsi stają się jeszcze bogatsi gdy wartość ich majątku rośnie oraz czy biednieją, gdy ona spada?


Czytałem ostatnio jeden z listów Warren Buffetta do akcjonariuszy Berkshire Hathaway, z którego wynika, że wycena rynkowa aktywów finansowych jest odpowiedzialna za istnienie iluzji bogactwa wśród inwestorów. Buffett stwierdza, że przyrost wartości posiadanych inwestycji nie koniecznie musi oznaczać, że inwestor jest w stanie zjeść w skutek tego więcej hamburgerów. Z kolei spadek wartości aktywów nie koniecznie musi oznaczać, że inwestor może zjeść mniej hamburgerów. Można sobie wyobrazić skrajny przypadek iluzorycznego bogactwa i realnej biedy na trochę innym przykładzie. Wyobraźmy sobie, że pewien człowiek odziedziczył nagle duży majątek po zmarłym wuju. Wuj ten posiadał sporą kolekcję obrazów, które zyskały na wartości przez ostatnie dziesięciolecia. Ów spadkobierca dziedziczy kolekcję obrazów, wartych sporo pieniędzy i nie sposób nie odgadnąć, że czuje się niezmiernie bogatym. Dziwnym trafem, kilka tygodni później traci pracę. Pozbawiony bieżących środków do życia, nie ma czego włożyć do garnka i jest zmuszony sprzedać część kolekcji, aby pokryć bieżące koszty życia. Okres bezrobocia dla tego człowieka wydłuża się, a on sprzedaje odziedziczone obrazy, aby po prostu żyć. Ostatecznie nie zostaje mu ani jeden obraz, a pracy nadal nie znajduje. Czar prysnął - zniknęło jego iluzoryczne bogactwo, gdyż musiał zamienić je na realne dobra zapewniające przetrwanie. Czy człowiek ten miał prawo rzeczywiście czuć się bogaty? Oczywiście, że nie. Dopóki nie sprzedał swojej kolekcji, dopóty nie osiągnął z jej posiadania żadnych korzyści. Posługując się Buffettowską przenośnią, widać że wzrost wartości obrazów nie spowodował, że ów spadkobierca mógł zjeść większą ilość hamburgerów.

Współczesny świat finansowy kładzie bardzo duży nacisk na wzrost wartości mierzony wyceną rynkową. Nie przykłada natomiast oficjalnie wagi do realnych przepływów pieniężnych pochodzących z inwestycji. To właśnie przepływy pieniężne sprawiają, że inwestor jest w stanie zjeść więcej hamburgerów i to one czynią go bogatszym rzeczywiście, a nie tylko iluzorycznie. Napisałem, że świat finansjery zdaje się oficjalnie nie przykładać wagi do przepływów pieniężnych, usilnie namawiając inwestorów do osiągania coraz wyższych zysków kapitałowych. W rzeczywistości finansiści doskonale zdają sobie sprawę z wagi przepływów pieniężnych, z których tak naprawdę czerpią prawdziwe korzyści. Żaden biznes nie jest w stanie przetrwać wykazując tylko papierowe zyski, nie odnotowując jednocześnie wpływu "twardej" gotówki do kasy.

Waga przepływów pieniężnych jest niesamowita. Inwestor indywidualny rozpoczynający swoją przygodę powinien skupić się przede wszystkim na kupowaniu aktywów generujących przepływy pieniężne, gdyż to one będą stanowić o jego przyszłym fundamencie finansowym. Zyski osiągane z wykorzystaniem przepływów pieniężnych nie są jednak ani w połowie tak wysokie jak te, osiągane ze wzrostu wartości kapitału, lecz są o wiele stabilniejsze i sprawiają, że ostatecznie można zjeść "większą ilość hamburgerów" i posiadać większą ilość realnej, a nie tylko "papierowej", gotówki.


Informacja finansowa wyprzedzająca rynkowe trendy www.tobiaszmalinski.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zarabianie na Forex bez doświadczenia

Zarabianie na Forex bez doświadczenia.


Autor: Radek R


Opis alternatywnej inwestycji na forex dla osób bez dużego kapitału i doświadczenia w postaci bardzo funkcjonalnej platformy umożliwiającej zawieranie transakcji z profesjonalnymi traderami.


W ostatnich czasach bardzo modne stały się tzw. Inwestycje Alternatywne. Jeżeli ktoś wpisze te hasło w którejkolwiek wyszukiwarce otrzyma całą masę stron, na których można wybrać wiele przeróżnych produktów. Oferują one stopy zwroty z inwestycji znacznie lepsze niż klasyczne instrumenty takie jak lokaty czy nawet fundusze. Najczęściej opierają się na inwestycjach w kontrakty oparte na indeksach największych giełd światowych, akcjach największych spółek, funduszach akcji, obligacji, hedge czy też surowcach naturalnych. Są to zapewne dobre instrumenty i narzędzia. Posiadają jednak dwie ważne wady, które mogą mocno zniechęcić. Otóż wymagają najczęściej sporego kapitału (standard to min. 10 tyś PLN) oraz blokują środki pieniężne przez czas trwania inwestycji.

Biorąc to pod uwagę można jednak wspomnieć narzędzie, które pozwoli osiągać bardzo duże stopy zwrotu z inwestycji (powyżej kilkunastu/kilkudziesięciu procent rocznie) oraz da pełną kontrole nad zainwestowanymi pieniędzmi. Chodzi o inwestycje na rynku Forex. W Polsce ciągle prawie nieznane, na krajach lepiej rozwiniętych trochę lepiej ale też nie nie powszechnie. Ogólnie polega to na inwestycji w waluty na rynku międzybankowym (zainteresowani w wyszukiwarkach znajdą tony informacji co to jest Forex). W tym wypadku największym wyzwaniem jest zawieranie zyskownych transakcji kupna/sprzedaży (inwestycja należy do grupy najbardziej ryzykownych, daje jednak możliwości zysku nawet kilkaset procent rocznie). Narzędziem/instrumentem spełniającym te wymogi jest platforma łącząca małych (ale i dużych) inwestorów (bez doświadczenia i kapitałem początkowym około 1 tyś zł - więcej, nie ma ograniczeń :) z osobami/traderami którzy zawierają takie transakcje na swoich kontach a platforma zawiera identyczne na koncie inwestora. Oczywiście to inwestor wybiera sobie (spośród tysięcy) tych traderów, których system gry i wyniki chce mieć na swoim koncie. System jest pomyślany tak, by zabezpieczać fundusze inwestora. Każdy, kto chce zacząć może założyć konto u niezależnych (najbardziej znani na rynku międzynarodowym) Brokerów (w wolnym tłumaczeniu Domów Maklerskich) i powiązać te konto ze swoim kontem założonym we wspomnianym serwisie. Powiązanie to polega na tym, że jeśli inwestor ustawi odpowiednie parametry to z poziomu konta platformy można zawierać transakcje (samodzielnie lub poprzez sygnały od odpowiedniego tradera) jednak nie można zarządzać wpłaconymi środkami (wpłacać/wypłacać). To może tylko inwestor po zalogowaniu się na swoje konto maklerskie.

Przesyłanie pieniędzy odbywa się na kilka sposobów, jednak najbardziej popularne to przelew bankowy (w USD lub EUR) lub za pomocą karty kredytowej. Z ciekawszych brokerów warto zapewne wspomnieć AAAFX zlokalizowany w Grecji i ściśle współpracujący z platformą. Bardzo interesującą opcją jest możliwość otwarcia zupełnie darmowego konta DEMO, (ze wszystkimi funkcjami) umożliwiającymi przez 30 dni testowanie systemu (potem zawsze można otworzyć następne :). Aby to zrobić wystarczy mieć przygotowany adres mail (np. założony na tę potrzebę na google gmail) oraz nr tel.( niekoniecznie prawdziwy na początku). Dopiero przy decyzji o poważnym inwestowaniu informacje te są niezbędne.

Podsumowując, żeby zacząć inwestować i zarabiać po kilka/kilkanaście procent miesięcznie (trzeba pamiętać, że obarczone jest to sporym ryzykiem) potrzeba na wstępie e-mail i nr tel do sprawdzenia darmowego DEMO.

Przy przejściu do prawdziwego inwestowania i zarabiania niezbędne będą:

- dowód osobisty - do założenia konta

- nr tel (może być komórkowy) - do założenia konta

- skan dowodu i drugiego dokumentu np. paszportu lub prawa jazdy, ewentualnie skan rachunku (np. za prąd) z adresem zameldowania takim jak w dowodzie - do potwierdzenia

- min. 300$ - do inwestowania :)

- trochę odwagi - żeby przełamać stereotypy i zrobić rzecz dla większości niewyobrażalną

Więcej info.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Najważniejsza jest decyzja

Najważniejsza jest decyzja.


Autor: Richart Grel


Inwestowanie to pasmo decyzji, które trzeba podjąć. Sukces odniesiony na giełdzie, w nieruchomościach, biznesie czy choćby samodoskonaleniu jest bezapelacyjnie tym wznioślejszy im decyzja, której był finalnym efektem okazała się trafniejsza, dojrzalsza, bardziej zdeterminowana.


Proces podejmowania decyzji inwestycyjnych jest szczególną uniejętnością. Często graniczy z talentem, lecz z reguły bardziej związany jest z inwestowaniem w samego siebie, swoją więdzę i osobowość.

Codziennie podejmujemy dziesiątki decyzji. Mają one bezpośredni wpływ na nasze życie. Najważniejszym jest jednak to, że wszystkie są najlepszymi, jakie mogliśmy podjąć w danej sytuacji. Tak jesteśmy egocentrycznie skonstruowani, że zawsze chcemy dla siebie dobrze. Decyzja jest procesem, który charakteryzuje się wieloma czynnikami. Na kierunek wyboru wpływ mają zarówno wskaźniki długotrwałe, czyli nabyte w czasie oraz krótko trwałe - tak zwane impulsy. Te pierwsze często wynikają z naszego wykształcenia, światopoglądu lub wychowania. Są więc one typowo introspektywne. Impulsy zaś, biorą się z oddziaływania świata zewnętrznego czyli wrażeń, odczuć, złudzeń.

Każda decyzja, wiąże się z ryzykiem. Wszystko co robimy świadomie lub nieświadomie zawiera w sobie porcję hazardu.

Oddychając - ryzykujesz, bo: gaz, spaliny, ołów, wirusy ....

Jedząc - ryzykujesz, bo: bakterie, pestycydy cholesterol, toksyny ...

Wychodząc z domu - ryzykujesz, bo: krzywy chodnik, samochody, napady, cegła w drewnianym kościele...

Śpisz - ryzykujesz, bo: złodziej, bezdech senny, ... ...

O ile łatwiej, gdy nie ma wyboru, bo musisz oddychać, jeść, spać. Trudniej gdy można wybrać. Ciężar decyzji to podstawowy problem wielu osób. Dylemat w prawo czy w lewo, do przodu czy do tyłu, doprowadzić może do schizofremii, a pozostawienie decyzji na później do nerwicy.

Gdy próbowałem swych sił w marketingu sieciowym często po prezentacji słyszałem: daj mi trochę czasu, muszę się zastanowić. Choć delikwent był zainteresowany, widział swoją szansę odłożenie decyzji zawsze skutkowało jej definitywnym brakiem lub rezygnacją. Zawsze z pełnym szacunkiem i podziwem odnosiłem się do zdecydowanego "nie". W twarzy takiej osoby widziałem wybór zgodny z wytyczoną drogą życia i własnymi zasadami. Podwójnie szanuję tego, kto swą decyzję podejmuje z pełną stanowczością i zdecydowaniem. Biada jednak tym, którzy nie podejmują decyzji. Oni albo wolą tkwić przed otwartymi drzwiami wyobrażając sobie co jest za nimi, albo czekają na rozkaz, decyzję kogoś innego. Kogo?

Osobiście wolę sam wyznaczać ścieżkę swego życia niż być popychadłem.

Pracując zawodowo zauważyłem, że awansują nie ci, którzy dobrze pracują, lecz ci, którzy potrafią podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Łatwość podejmowania decyzji tkwi w świadomości. To konieczność jej podjęcia przymusza do dokonania wyboru. Dobry menadżer podejmuje decyzję bo wie, że nikt inny jej za niego nie powinien podejmować. Mniej ważnym jest czy okaże się ona w dłuższej perspektywie dobra czy zła, bo każda decyzja jest najlepszą w chwili jej podjęcia. Podparcie wyboru wiedzą i doświadczeniem to dopiero potęga. Gdzie podziewa się wtedy ryzyko?

Gdy inwestowanie stanie się jak oddychanie, jedzenie, spanie; gdy przejdzie się fazę pieluch i raczkowania; gdy z potknięć przedszkolaka zacznie wyciągać się wnioski, a każdy upadek, otarty łokieć czy kolano nauczy nowego doświadczenia i wiedzy o zasadach poruszania się wtedy nawet nie zauważymy, że to co było ryzykowne jest proste i łatwe. Trafne decyzje wynikać będą z doświadczenia i wiedzy. Ich podejmowanie stanie się natychmiastowe, prawie bez zastanowienia, intuicyjne.

Bo wolność finansowa jest jak oddychanie świeżym powietrzem.


Ruszaj z trendem. Richart

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

niedziela, 27 listopada 2016

10 mitów o funduszach inwestycyjnych

10 mitów o funduszach inwestycyjnych


Autor: Wiesław Zajiczek


Zgodnie z prospektami reklamowymi funduszy inwestycyjnych, są one stworzone po to, aby człowiek bez wiedzy inwestycyjnej mógł łatwo inwestować na różnych rynkach, wybierając akceptowalny dla siebie poziom ryzyka. Czy na pewno tak to działa? Sprawdź, jakie są największe mity i nieporozumienia związane z funduszami.


Mit 1. Fundusze są stworzone po to, aby każdy mógł inwestować, nie mając wiedzy inwestycyjnej

Fundusze są stworzone po to, aby osoby nimi zarządzające, mogły zgromadzić spory kapitał od osób nieświadomych realiów inwestycyjnych. Osoby zarządzające funduszami, pobierają prowizje zwykle niezależne od wypracowanych zysków tylko od wielkości wpłaconych środków. Zatem podstawowym celem funduszu inwestycyjnego jest zgromadzenie jak największych środków w jednostkach funduszu. Warto zwrócić uwagę na niektóre artykuły medialne. Część z nich koncentruje się na tym, ile środków pozyskały TFI, a nie ile wypracowały zysku. W niektórych funduszach zarządzający dostają premie roczne za wyniki funduszu, ale są one jedynie dodatkiem do zysków z podstawowej działalności. Każdy może kupić jednostki funduszu inwestycyjnego, ale takie kupno niekoniecznie musi być inwestowaniem.

Mit 2. Każdy może wybrać akceptowalny poziom ryzyka

Człowiek bez jakiejkolwiek wiedzy inwestycyjnej nie jest w stanie ocenić co jest ryzykowne a co nie. Jest wymóg prawa, aby przed zakupem jednostek funduszów, wypełniona została ankieta obrazująca tolerancję klienta na ryzyko. Przeciętny człowiek nie wie, że największe ryzyko w funduszach stanowi on sam - gdy cena jednostki spadnie gwałtownie, strach każe mu sprzedać jednostki w najbardziej niekorzystnym momencie. Gdy ceny jednostek idą w górę, zyski często parzą i ludzie zbyt szybko wychodzą z funduszu, aby już pochwalić się znajomym, ile to zarobili. Największym ryzykiem związanym z funduszami nie jest skala wahań cen jednostek, ale zachowanie niedoświadczonego inwestora.

Mit 3. Fundusze akcji są niebezpieczne a fundusze obligacji i pieniężne - bezpieczne

Zarządzający mierzą ryzyko inwestycyjne związane z funduszami tzw. odchyleniem standardowym stopy zwrotu, czyli miarą wahań stopy zwrotu z funduszu wokół pewnej wartości średniej, bądź pokrewnymi wskaźnikami zmienności. Wskazują, iż fundusze akcyjne zwykle mają większe wahania niż fundusze obligacji. Rzadko podkreśla się, że średnie stopy zwrotu są tzw. średnimi kroczącymi, tzn. sama wartość średniej stopy zwrotu zmienia się w czasie i zależy silnie od okresu, dla którego była liczona. Fundusz o mniejszej skali wahań (odchylenia standardowego) może być bardziej ryzykowny niż fundusz akcji, gdyż może mieć opadającą w długim terminie średnią kroczącą stopę zwrotu. Aby to zobrazować, porównajmy dwa rysunki (źródło - bankier.pl):

niska_zmiennosc-300x292
Fundusz obligacji - niższa zmienność

wyzsza_zmiennosc-300x296
Fundusz akcji - wyższa zmienność

Pierwszy z nich przedstawia zmiany ceny jednostki funduszu obligacji oraz wskaźnik zmienności cen (VLT - volatility ratio), drugi - analogiczne dane dla funduszu akcji. Jak widzimy, w wybranych okresach fundusz obligacji był na trendzie spadkowym (średnia cena jednostki opada), zaś fundusz akcji - na trendzie wzrostowym. Pierwszy fundusz charakteryzował się mniejszą zmiennością względną niż drugi. Mimo tego, oczywiście, kupując na początku wybranych okresów i sprzedając jednostki na końcu inwestor zyskałby na funduszu akcji - o większej zmienności. Straciłby zaś na funduszu o zmienności mniejszej. Zatem to nie zmienność, lecz analiza trendów, informacji gospodarczych i zachowanie inwestora mają wpływ na to, czy jego inwestowanie jest bezpieczne. Oczywiście przykłady podane powyżej zostały wybrane arbitralnie i oczywiście można by znaleźć przeciwne - pokazać, że inwestor może też stracić na funduszach akcji. Wszystko zależy od jego działania i zarządzania ryzykiem.

Mit 4. ,,W czasie hossy trzymaj znaczną część środków w funduszach akcji, a w czasie bessy - w funduszach obligacji"

Rada ta w różnych serwisach dla ludzi inwestujących w fundusze pojawia się najczęściej w kontekście programów systematycznego oszczędzania (PSO) czy innych długoterminowych form tzw. inwestowania. Mogłaby mieć nawet jakiś sens, gdyby przeciętny człowiek umiał kontrolować ryzyko i trafnie przewidywać moment zakończenia trendu wzrostowego (hossy) i nadejście trendu spadkowego (bessy). Tak jednak nie jest. Gdzie leży podstawowe niebezpieczeństwo dla przeciętnego człowieka? W korektach, czyli krótkich (w porównaniu z czasem trwania trendu wzrostowego) okresach, w których ceny akcji spadają. Człowiek ten widząc, że wartości jednostek funduszu akcji spadają kieruje się strachem, i dokonuje konwersji jednostek na fundusz obligacji. Tymczasem często krótkoterminowe korekty na rynku akcji pokrywają się z korektami na rynku obligacji! Kapitał zagraniczny odpływając z naszego rynku akcji odpływa często także z rynku obligacji. Strachliwy człowiek po tej konwersji irytuje się, bo dał środki do funduszu obligacji na przetrzymanie, a ich wartość spada. Korekty na obligacjach nie są tak głębokie jak na akcjach, ale bywa, że dłużej trwają. Inwestor czeka więc, aż ceny obligacji wzrosną, a w tym czasie na akcjach kontynuowany jest trend wzrostowy. Poirytowany wraca więc na rynek akcji w złym momencie, kiedy zbliża się następna korekta. To jedno z niebezpieczeństw tzw. aktywnego zarządzania portfelem funduszy. Zarządzający funduszami wpadli więc na ,,genialny" pomysł, jak temu zaradzić. Stworzono tzw. fundusze aktywnego zarządzania, różne strategie dynamicznego wzrostu i inne chwytliwe hasła. Polecam zobaczyć wykres dowolnego funduszu aktywnej alokacji od lipca 2007 r., aby przekonać się, jakie są efekty takiego zarządzania. Najczęściej nie ma żadnego zarządzania, są tylko chwytliwe hasła, byle zdobyć klienta, a prowizja i tak będzie od ilości zgromadzonych środków. Czy celem artykułu jest całkowita krytyka funduszy, jako złego narzędzia inwestycyjnego? NIE! Celem jest pokazanie, że aby inwestować, trzeba zdobyć wiedzę i umiejętności. Fundusze akcji mogą być dobrym narzędziem inwestycyjnym np. w takim czasie jak styczeń, luty 2009 roku, głęboka faza tzw. kryzysu. Wtedy gdy tłum sprzedaje akcje, doświadczony inwestor zapakuje je do pełna. Ale doświadczony inwestor wie, jak zarządzać ryzykiem i nie trzyma całości środków w funduszach akcji, kiedy wszyscy już trąbią jakie to daje zyski - np. w obecnym okresie.

Mit 5. ,,Dywersyfikuj"

Aby stworzyć pozory bezpieczeństwa, pseudo-doradcy finansowi (czyli sprzedawcy funduszy inwestycyjnych) - zalecają dywersyfikację. ,,Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego kosza'' - brzmi rozsądnie prawda? Znany inwestor, Warren Buffett mówi, że ,,dywersyfikacja jest dla ludzi, którzy nie wiedzą, co czynią''. Dywersyfikacja jest pomyślana jako ochrona przed ignorancją. Jest prawdą, że jeśli stworzy się portfel z nieskorelowanych (lub lekko ujemnie skorelowanych) walorów, to całkowita zmienność takiego portfela będzie mniejsza niż zmienność elementów składowych. Zatem prawidłowa dywersyfikacja zmniejsza wahania wartości portfela. Ale jak to się ma do celów inwestycyjnych ? Nijak. Stopa zwrotu to osobna sprawa. Z klasycznym modelem inwestowania propagowanym przez sprzedawców funduszy inwestycyjnych jest ten problem, że polecają oni dywersyfikację w ramach aktywów, które są dodatnio skorelowane. Jest to pozorna dywersyfikacja, bo proponuje się, aby niedoświadczony inwestor trzymał wszystkie walory w jednym koszyku - koszyku z funduszami inwestycyjnymi. Prawdziwa dywersyfikacja, to nabywanie różnego rodzaju inwestycji: nieruchomości, akcji, obligacji, surowców, udziałów w biznesach itd. ze szczególnym naciskiem na inwestycje dające regularne przepływy pieniężne.

Mit 6. Im większe ryzyko, tym większa potencjalna stopa zwrotu

Pisałem już o tym w części dotyczącej porównania funduszy akcji i obligacji. Ryzyko to nie zmienność cen walorów. Kupując nieruchomość pod wynajem, nie musisz martwić się wahaniami jej późniejszej ceny rynkowej. Troszczysz się o regularne pobieranie czynszu. Kupując akcje dywidendowe jest podobnie. Ich późniejsza cena nie ma znaczenia po kupnie. Aby kontrolować inwestycję, musisz kontrolować związane z nią zestawienia finansowe (np. zestawienia spółki dywidendowej). Fundusze inwestycyjne nie dają Ci możliwości wglądu w stan Twoich inwestycji. Nie dają kontroli nad inwestycją, a ona jest najważniejsza. Dobrze kontrolowana inwestycja może przynosić wysokie stopy zwrotu przy małym ryzyku. Ryzyko to brak kontroli i ubezpieczenia inwestycji. Doświadczeni inwestorzy giełdowi stosują na rynku akcji różne zlecenia zabezpieczające (np. stop-loss). Inwestowanie w fundusze nie daje takiej możliwości. Albo sam o nią zadbasz - nauczysz się analizy technicznej i fundamentalnej rynku i ustalisz sztywne progi wyjścia z inwestycji albo będziesz ryzykownym inwestorem, wybór należy do Ciebie.

Mit 7. Fundusze inwestycyjne programem systematycznego oszczędzania

Temat PSO jest szeroki, poświęcę mu w przyszłości osobny artykuł. Aby zapewnić sobie regularne wpływy, sprzedawcy funduszów wymyślili PSO obiecując kolejną ochronę klienta przed ignorancją - regularne wpłaty. Prawdą jest, że na trendzie wzrostowym, aby uniknąć wpłaty przez niedoświadczoną osobę na tzw. górce, czyli lokalnym szczycie, można wpłatę podzielić na mniejsze rozłożone w czasie. Zmniejsza to ryzyko górki, ale też zmniejsza całkowitą stopę zwrotu, gdyż kolejne wpłaty uczestniczą w mniejszych wzrostach. Na trendzie wzrostowym osoba wpłacająca na PSO może osiągnąć większą lub mniejszą, ale dodatnią stopę zwrotu. Oczywiste (choć nie dla wszystkich) jest to, że na rynku akcji są też trendy spadkowe i żaden rozkład regularnych wpłat podczas całego trendu spadkowego nie da dodatniej stopy zwrotu na końcu trendu. Trendy spadkowe mogą utrzymywać się na giełdach przez dziesiątki lat. Najlepszym przykładem jest japoński indeks Nikkei http://stooq.pl/q/?s=nikkei&c=30y&t=c&a=lg&b=1. Od początku lat 90-tych trwa tam trend spadkowy i długoterminowi ,,oszczędzający'' w funduszach akcji na pewno nie są zbyt zadowoleni. Inna sprawa - PSO, zwykle nie są też dobre dlatego, że często jest to oszczędzanie na cele związane z przepływem pieniężnym, np. na edukację dziecka. Edukacja dziecka wymaga regularnych przepływów pieniężnych, a fundusze inwestycyjne ich nie dostarczają. Podobnie z funduszami emerytalnymi.

Mit 8. Im dłuższy czas inwestycji tym mniejsze ryzyko

Myślę, że po wcześniejszych uwagach i przykładzie Nikkei, komentarz nie jest konieczny. Dodam tylko, że wielu doradców finansowych radzi inwestować w akcje na co najmniej 5 lat , a w obligacje na krócej - tak jakby w dłuższym terminie ceny akcji zawsze rosły co oczywiście nie jest prawdą.

Mit 9. Możesz zawsze przeczekać bessę

O ile trzymając akcje na rachunku maklerskim, możesz przeczekać bessę, to w przypadku funduszu istnieje realna groźba jego likwidacji w najgorszym momencie. Poczytaj prospekty informacyjne funduszy. Często jest tam zapis, że jeśli aktywa funduszu spadną poniżej pewnej kwoty, to fundusz może zostać zlikwidowany. I nieraz już tak się zdarzało. Zarządzającym puściły nerwy, ludzie zaczęli masowo wycofywać środki z funduszu i został zlikwidowany. Dlatego lepiej kupować akcje na własny rachunek i nie poddawać się przymusowo presji tłumu.

Mit 10. Fundusze chronią przed podatkiem Belki i kumulują zyski

Stworzone zostały fundusze parasolowe, w ramach których można konwertować jednostki np. subfunduszu akcji na subfundusz obligacji nie płacąc podatku od zysków kapitałowych. Jest to prawdą, ale... Często podkreśla się, że działa tu magia procentu składanego. Jeśli porównujemy to z lokatą to wszystko jest OK, rzeczywiście konwersje opóźniają naliczenie podatku. Ale niektórzy doradcy poszli dalej - aby zachęcić ludzi do inwestowania w fundusze, pokazują ludziom wykresy wzrostu cen oparte o procent składany. Kupisz fundusz akcji na kilka lat, to przy założeniu średniej stopy zwrotu 8 % rocznie procent składany tak będzie działał - i tu zwykle pojawia się krzywa pokazująca eksponencjalny wzrost. Tymczasem procent składany nie działa w przypadku funduszy, gdy nie mamy reinwestycji ! Niby oczywiste, a jednak wiele osób na to się łapie. Nawet gdyby była reinwestycja to tylko dodatnie stopy zwrotu w kolejnych latach gwarantowałyby kumulowanie się zysków. Tymczasem wykresy funduszów są silnie nieliniowe i trudno tam mówić o z góry określonych stopach zwrotu. Często, gdy w prospektach informacyjnych sprzedawcy chcą pokazać, że ich fundusz jest lepszy, to wybierają jeden moment zrównania cen i jeden okres i pokazują, że krzywa ich funduszu jest najwyżej. W przypadku funduszów akcji o silnie nieliniowych wykresach, można - wybierając odpowiednio początek wykresu - jeden fundusz zrobić najlepszym jak i najgorszym. Jako przykład podaję wykresy, które zrobiłem, korzystając z narzędzi mBanku:

porownanie1-300x118
Skarbiec vs Unikorona - dane z mBanku - okres pierwszy

porownanie2-300x112
Skarbiec vs Unikorona - dane z mBanku - inny okres

W pierwszym z podanych okresów fundusz akcyjny Unikorony zachowywał się lepiej, zaś w drugim - fundusz akcyjny Skarbca. Aby wybrać pomiędzy tymi funduszami konieczna jest więc analiza większej liczby okresów dopasowanych do własnego horyzontu inwestycyjnego i dopiero na tej podstawie - podejmowanie decyzji.


Artykuł pochodzi z serwisu przeplywypieniezne.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Lokaty - zalety bankowych depozytów

Lokaty - zalety bankowych depozytów.


Autor: Robert Malanowski


W poniższym artykule chciałbym przedstawić najważniejszy zalety i wady lokat bankowych. Są to niezwykle charakterystyczne instrumenty finansowe, które w ostatnich latach zyskały w Polsce ogromną popularność. Przyjrzę się nim zatem dokładniej i opiszę ich najistotniejsze cechy.


Jak napisałem na wstępie lokaty bankowe cieszą się dużym zainteresowaniem wśród Polaków. W 2010 roku założyli oni około 230 000 depozytów o łącznej wartości prawie 600 mln złotych! W tych statystykach zdecydowanie wyprzedzają inne podobne produkty takie jak np. obligacje skarbowe czy konta oszczędnościowe. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej charakterystycznym cechom tych produktów.

Lokaty - najistotniejsze zalety lokat.

Pełne bezpieczeństwo - zakładając lokaty w banku mamy całkowitą pewność otrzymania z powrotem naszych środków. Bankowy Fundusz Gwarancyjny - to rządowa instytucja, która zapewnia nam gwarancję wypłaty naszych środków, np. w sytuacji bankructwa banku, w którym założyliśmy depozyt.

Stosunkowo wysokie oprocentowanie - obecnie najlepsze oferty banków opiewają średnio na 6,5% w skali roku. Biorąc pod uwagę praktyczny brak ryzyka takiej inwestycji jest to przyzwoita stopa zwrotu. Szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, że np. obligacje państwowe oprocentowane są średnio 1.5 - 2 punkty procentowe niżej.

Brak potrzeby fachowych umiejętności - inwestowanie w lokaty nie wymaga od klienta specjalistycznej wiedzy na temat finansów. To odróżnia te produkty np. od inwestowania na rynku kapitałowym czy zakupów udziałów w funduszach inwestycyjnych czy instrumentów pochodnych.

Precyzyjnie określona stopa zwrotu z inwestycji - w umowie, którą podpisujemy z bankiem mamy dokładnie określone oprocentowanie tego depozytu. W zależności od lokaty mamy oprocentowanie stałe (obowiązujące przez cały okres umowy) lub oprocentowanie zmienne (zależny od parametrów rynkowych jak np. wysokość stóp procentowych czy stawek lokat międzybankowych WIBOR).

Niezwykle podobnym produktem bankowym do lokaty jest konto oszczędnościowe. Posiada ono wszystkie opisane wyżej charakterystyki. Podstawową różnicą jest jednak możliwość wypłacania środków w dowolnym momencie. Konsekwencją tej zalety jest niższe oprocentowanie tych instrumentów.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ile wart jest mój diament inwestycyjny?

Ile wart jest mój diament inwestycyjny?


Autor: Rafal Szybiak


Czy moja inwestycja w diament będzie opłacalna? Czy proponowana przez pośrednika cena jest odpowiednia? Czy nie przepłacam za diament? Te, jak również inne, pokrewne pytania zadaje sobie każda osoba mająca kontakt z inwestycją w diamenty.


Ceny diamentów inwestycyjnych nie są transparentne. Można mówić wręcz o pewnej zmowie milczenia handlowców, którzy niechętnie patrzą na jakiekolwiek próby standaryzacji cen tych klejnotów. Każdy inwestor zdaje sobie sprawy z faktu, że kiedyś będzie chciał swoją inwestycję spieniężyć z obiecywanym zyskiem. Chce więc on wiedzieć, czy cena, jaką zapłacił za diament jest adekwatna do jego rzeczywistej wartości, jak również jaką kwotę może otrzymać za sprzedawany diament w perspektywie czasu.

Obecnie istnieją dwa niezależne źródła, publikujące w stałych odstępach czasu cenniki cen diamentów inwestycyjnych. Cenniki te odzwierciedlają zainteresowanie kupujących poszczególnym grupami kamieni sklasyfikowanych względem parametrów "4C". Pierwszym najbardziej poważanym źródłem informacji jest cennik Rapaport. W chwili obecnej powstaje on głównie w oparciu o ceny "ask" (ceny, w jakich handlowcy wystawiają na sprzedaż dany diament) internetowej platformy transakcyjnej RapNet. Należy zwrócić uwagę na fakt, że ceny te mogą różnić się (i rzeczywiście różnią się) od rzeczywistych cen transakcyjnych. Rapaport Diamond Report stał się głównym źródłem aktualnej wiedzy o cenach diamentów zarówno handlowców, jak i diamentowych inwestorów.

Martin Rapaport ma jednak konkurencję w swojej dziedzinie. IDEX – International Diamond Exchange jest analogiczną do Rapaportu instytucją monitorującą zmiany cen diamentów na światowym rynku w oparciu o analogiczną platformę transakcyjną. IDEX stwierdza, że na ich bazę danych składają się diamenty stanowiące ok. 75% światowego handlu. IDEX zdefiniował pojęcie „indeksu diamentowego” - współczynnika punktowego, obrazującego światowy trend w handlu tym drogocennym minerałem. Na „indeks diamentowy” składa się 15 najważniejszych grup kamieni (tzw. drivers), stanowiących ok. 45% światowego handlu. Każda z 15 grup jest z kolei średnią ważoną wyselekcjonowanych 300 profili diamentów najbardziej wartościowych i najczęściej występujących w obrocie.

Aby mieć wgląd do cenników którejkolwiek z tych instytucji, należy zapisać się na płatną subskrypcję. Koszt subskrypcji to od 180 dolarów amerykańskich rocznie (Rapaport). Nie jest to więc suma, którą każdy inwestor jest skłonny wydać, aby być na bieżąco z cenami diamentów inwestycyjnych.


Rafał Szybiak
http://www.PartnerFirm.pl
http://www.iDiamenty.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Niecodzienna inwestycja dla wytrwałych

Niecodzienna inwestycja dla wytrwałych


Autor: Robert Wiliński


Akcje, obligacje, jednostki funduszy inwestycyjnych… Złoto, srebro, diamenty… Mieszkania, biznesy i wiele więcej… Jedne bardziej dochodowe, inne mniej… Istnieje jednak inwestycja, której nie da się zmierzyć, a stopa jej zwrotu jest niekiedy ogromna… Jest nią własny wizerunek!


Każdy specjalista od PR’u powie Ci, że jesteś tym za kogo jesteś uważany. Albo idąc tropem znanego przysłowia „Jak Cię widzą, tak Cię piszą”.

Nie ma żadnej wątpliwości, że odpowiednie dbanie o własny wizerunek jest bardzo ważnym aspektem. Czy prawnik, ubrany w dres byłby wiarygodny? Czy lekarz w krótkich spodenkach i czapce z daszkiem wzbudzałby zaufanie?

Jednak nie o takim wizerunku będzie ten artykuł. Traktował on będzie o własnym wizerunku w internecie, a dokładniej o tym jak korzystnie na Twoje życie może wpłynąć zainwestowanie kilka godzin tygodniowo w kreowanie własnego wizerunku w sieci.

Ekspert

Na początek warto zastanowić się kim w ogóle jest ekspert.

Według mojej osobistej definicji ekspertem jest osoba, której wiedza na dany temat jest znacznie szersza niż przeciętnego Kowalskiego. Wiedza ta jednak nie powinna być suchą teorią. Ekspertem nazwać powinniśmy raczej praktyków danej dziedziny niż profesorów, którzy poza książkami i publikacjami naukowymi nie mieli z danym zagadnieniem większego kontaktu. Ekspert, powinien (przynajmniej w pewnym zakresie) dzielić się swoją wiedzą z innymi i udzielać się na forum publicznym.

Dlaczego warto być ekspertem?

Ekspercki wizerunek może pomóc nam w wielu kategoriach życia. Należą do nich między innymi:

- Promowanie własnych produktów wiedzowych (np. ebooki, książki, szkolenia). Dużo łatwiej jest zarobić ogromne pieniądze na własnych produktach, gdy jesteśmy osobą powszechnie szanowaną i uznawaną za eksperta w danej dziedzinie. Wtedy nasze produkty zyskują na wiarygodności, a sprzedaż rośnie w oczach.

- Praca zawodowa. Jeśli marzysz o jakimś stanowisku, które wymaga wysokich kwalifikacji, wiedzy i doświadczenia, to zapewne marka eksperta, będzie bardzo pomocna przy realizacji tego celu.

- Rozmowy rekrutacyjne. Jeśli starasz się o jakąś posadę, to na pewno zyskasz kilka dodatkowych punktów w oczach pracodawcy, jeśli Twój serwis będzie cieszył się sporą oglądalnością, a Ty sam staniesz osobą uważaną za eksperta w danej dziedzinie

Jak stać się ekspertem?

Ekspertem nie można stać się z dnia na dzień. Nie zrażaj się, jeśli po kilku tygodniach działania nie osiągniesz oczekiwanych rezultatów. Wizerunek ekspercki buduje się przez całe miesiące, a bardzo często nawet lata. Poniżej znajdziesz listę elementów, które są niezbędne, aby zostać szanowanym ekspertem.

1. Wiedza. Bez tego nie da się być ekspertem, dlatego w początkowej fazie swojego działania, zdobywanie wiedzy i „bycie na bieżąco” powinno być Twoim priorytetem.

2. Daj się zauważyć. Jeśli nikt Cię nie odnajdzie, nie dowie się, że jesteś ekspertem i masz wiele wartościowych rzeczy do powiedzenia. Możesz prowadzić swój blog, założyć portal tematyczny lub po prostu regularnie i merytorycznie wypowiadać się na forach branżowych - po prostu bądź obecny, tam gdzie uważasz to za stosowne.

Choć cały proces wydaje się być mało skomplikowany, to wymaga wiele czasu i cierpliwości. Jest to niewątpliwie inwestycja tylko dla osób wytrwałych, które mają mocno określone cele, których realizacji nie porzucą po napotkaniu pierwszej lepszej małej przeciwności.


Robert Wiliński - zainwestuj w profesjonalną wiedzę,
zapisz się na DARMOWY newsletter SEKRETY LISTY ADRESOWEJ

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Inwestowanie w praktyce

Inwestowanie w praktyce


Autor: Jarosław Bąk


Aby efektywnie pomnażać pieniądze, nawet bez angażowania dużych kwot, trzeba przestrzegać kilku zasad. Dwie najważniejsze mówią o doborze instrumentów do akceptowanego poziomu ryzyka oraz dywersyfikacji tego ostatniego, czyli rozłożeniu środków na różne inwestycje. O czym jeszcze pamiętać? Przeczytaj.


Pieniądze można pomnażać na różne sposoby. Najważniejszą kwestią jest dobór instrumentów do akceptowanego poziomu ryzyka. Istnieją bowiem rozwiązania zyskowne i jednocześnie ryzykowne, czyli obarczone znacznym prawdopodobieństwem niepowodzenia, czy nawet straty. Takie inwestycje mogą przynieść duże zyski albo straty w krótkim czasie.

Jeśli więc nie dysponujesz wolnymi środkami (takimi, z którymi możesz rozstać się bez żalu i nie są oraz nie będą Ci potrzebne w przyszłości), wybierz bezpieczne produkty, np. lokaty, obligacje bądź bezpieczne fundusze inwestycyjne (lokują pieniądze w papiery dłużne, bony NBP, obligacje skarbowe).

W inwestowaniu obowiązuje wiele zasad, ale najważniejsza z nich stanowi, żeby nie wsadzać wszystkich jajek do tego samego koszyka. Innymi słowy: nie lokować wszystkich środków w jednym instrumencie finansowym, jednej opcji. Należy dokonać dywersyfikacji, czyli podzielić pieniądze na wiele inwestycji.

Dywersyfikacja może się odbywać na różne sposoby. Przykładowo: jeśli mamy dużą awersję do ryzyka i zostaniemy przy bezpiecznych produktach, wybieramy wiele rodzajów instrumentów o niskim ryzyku, czyli np. konto oszczędnościowe (najlepiej z dzienną kapitalizacją, aby uniknąć podatki Belki, czyli od zysków kapitałowych), lokaty, obligacje skarbu państwa, fundusze pieniężne i złoto.

Inwestowanie nie może się odbywać kosztem bieżących wydatków i rodziny. Dotyczy to zwłaszcza rozwiązań, które wymagają dużego wkładu, np. akcji, walut, nieruchomości, kontraktów terminowych.

Przed wejściem w ryzykowną inwestycję zawsze trzeba zakładać stratę, czyli liczyć się ze stratą pieniędzy. Jeśli mamy rodzinę na utrzymaniu albo inne stałe poważne wydatki (spłata kredytu hipotecznego), wybierzmy raczej pewne instrumenty i najwyżej kilka, kilkanaście procent środków włóżmy w giełdę (dobrym rozwiązaniem są fundusze akcji, np. fundusze inwestycyjne Arka prowadzone przez BZ WBK AIB TFI S.A).

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak zorganizowana jest GPW w Warszawie, czyli indeksy giełdowe w Polsce

Jak zorganizowana jest GPW w Warszawie, czyli indeksy giełdowe w Polsce


Autor: Jarosław Bąk


Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie ma swoje indeksy, które należy traktować jako wskaźniki kondycji rynku kapitałowego. W sensie technicznym indeksy GPW są matematycznym podsumowaniem zachowań kursów spółek (wszystkich lub pogrupowanych wedle jakiegoś kryterium) podczas danej sesji.


Poczynania firm notowanych na giełdzie rozumianej jako miejsce, rynek, na którym zawierane są transakcje kupna-sprzedaży papierów wartościowych, można przedstawić za pomocą cyfr i wykresów, czyli indeksów.

Swoje indeksy ma również Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie. Należy traktować jako wskaźniki kondycji rynku kapitałowego. W sensie technicznym indeksy GPW są matematycznym podsumowaniem zachowań kursów spółek (wszystkich lub pogrupowanych wedle jakiegoś kryterium) podczas danej sesji.

Wskaźniki te dostarczają danych o tym, jak wygląda sytuacja w danym segmencie rynku (w spółkach małych, średnich i największych) lub branżach (np. bankach, budownictwie, sektorze spożywczym). Na podstawie tych informacji maklerzy i inwestorzy indywidualni mogą śledzić poczynania rynku i konkretnych branż oraz prognozować rozwój wypadków (służy do tego analiza techniczna, czyli śledzenie dotychczasowego wykresu i odczytywanie z niego trendów, tj. kierunków, w jakim będzie podążać rynek).

W sumie na warszawskim parkiecie istnieje 16 indeksów, które można podzielić na:

1) główne: WIG, WIG20, mWIG40, WIG-PL, sWIG80, które oznaczają kolejno indeks: całej giełdy, spółek dużych, średnich, krajowych spółek największych i średnich, spółek małych;

2) subindeksy sektorowe: WIG-banki (notowania wszystkich obecnych na parkiecie banków), WIG-deweloperzy (indeks spółek deweloperskich), WIG-paliwa (indeks spółek z branży paliwowej), WIG-budownictwo (wyniki firm z branży budowlanej), WIG-telekomunikacja (firmy telekomunikacyjne), WIG-spożywczy (przedsiębiorstwa z branży spożywczej), WIG-media (koncerny medialne), WIG-informatyka (przedsiębiorstwa z związane z usługami informatycznymi), WIG-energia (firmy zajmujące się produkcją energii), WIG-chemia (zakłady chemiczne) i WIGdiv (to najmłodszy indeks – pojawił się na pierwszym notowaniu w 2011 r. i grupuje spółki wypłacające najwyższe dywidendy, w proc.).

Wyróżnić można też indeksy pochodne WIG20: WIG20short oraz WIG20lev. Pierwszy pokazuje zmiany cen spółek odwrotnie proporcjonalnie do WIG20, natomiast drugi – zmiany cen spółek dwukrotnie silniej WIG20.

Oprócz nich istnieje także Respect Index skupiający 16 podmiotów z najwyższym ratingiem, czyli oceną wiarygodności, dochodowości dokonaną przez firmy doradcze.

Swój indeks ma również rynek alternatywny, czyli NewConnect. Jest nim NCIndex.

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Giełda papierów wartościowych: korzyści dla firm

Giełda papierów wartościowych: korzyści dla firm


Autor: Jarosław Bąk


Jakie funkcje w stosunku do przedsiębiorstw spełnia parkiet? Dlaczego w interesie firm leży przeobrażenie się w spółkę publiczną? Skąd podmioty mogą czerpać kapitał na realizację planów rozwojowych? Przeczytaj, a będziesz wiedzieć.


Giełda (np. GPW w Warszawie) jest bardzo ważnym elementem systemu gospodarczego każdego kraju. Ułatwia przepływ kapitału od tych, którzy nim dysponują, do tych, którzy go potrzebują.

W tym kontekście giełda definiowana jest jako rynek, na którym zawierane są transakcje kupna-sprzedaży papierów wartościowych (np. akcji, obligacji, derywatów, warrantów, opcji, certyfikatów inwestycyjnych).

Z pojęciem giełdy wiąże się termin „parkiet”, którego używa się jako synonimu. Nazwa wzięła się od tego, że podłoga w głównej sali budynku giełdy (tam, gdzie zamontowane są ekrany pokazujące aktualne notowania) pokrywana jest najczęściej parkietem.

Dzięki zbywaniu akcji (udziałów w majątku spółki) przedsiębiorstwa mogą pozyskiwać kapitał na rozwój, realizację celów i zarabianie jeszcze większych pieniędzy. Dla inwestorów, czyli podmiotów kupujących akcje lub jednostki uczestnictwa TFI, parkiet jest jedną z wielu opcji pomnażania wolnych środków, a nawet zarobkowania (wedle danych Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych kilka procent graczy traktuje giełdę jako źródło utrzymania, czyli zawód).

Obecność na parkiecie przynosi spółce wiele korzyści, a do najważniejszych należą:

przewaga konkurencyjna,

dostęp do praktycznie darmowego finansowania (przedsiębiorstwo nie musi występować o kredyt, ponosi jedynie koszty debiutu),

dywersyfikacja ryzyka (plany, wydatki pokrywa się pieniędzmi akcjonariuszy; im jest ich więcej, tym lepiej),

zwiększenie wiarygodności u partnerów biznesowych oraz potencjalnych akcjonariuszy i agencji ratingowych,

promocja, prestiż.

Niekiedy wejście na giełdę jest jedyną alternatywą dla podmiotu, który z racji krótkiego stażu albo niewystarczającej – zdaniem banku – wiarygodności nie może otrzymać kredytu na sfinansowanie inwestycji rozwojowych.

W USA większość firm wybiera właśnie parkiet, ponieważ wejście na giełdę wcale nie jest aż tak skomplikowane, a koszt pozyskania kapitału – mniejszy i niekiedy znacznie krótszy od procedury bankowej. W przypadku najbardziej efektywnych spółek koszt debiutu wynosi 1 proc. uzyskanej dzięki niemu sumy. Żaden bank nie przyznaje kredytów z taką marżą, ponieważ by splajtował.

Będąc spółką publiczną, firma może zdobywać fundusze z innych źródeł, np. poprzez emisję obligacji albo nowe emisje akcji lub kredyty (na podmioty giełdowe banki patrzą przychylniej).

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak w grudniu 2010 r. wyglądał rynek akcji w Polsce?

Jak w grudniu 2010 r. wyglądał rynek akcji w Polsce?


Autor: Jarosław Bąk


Jak wyglądały notowania giełdowe na warszawskim parkiecie? Na jakich indeksach można było zarobić najwięcej? Jak wypadł debiutancki miesiąc notowań pierwszych w historii GPW spółek ukraińskich? Przeczytaj ten artykuł, a się dowiesz.


Powody do optymizmu mieli inwestorzy grający na GPW w Warszawie. W ostatnim miesiącu 2010 r. wzrosty zanotowały wszystkie indeksy, czyli wszystkie segmenty rynku akcji. Notowania małych spółek (mWIG40) poprawiły się średnio o 4,1 proc. Średnie spółki (sWIG80) zdrożały średnio o 4,2 proc. Najlepiej radziły sobie największe podmioty skupione w WIG20, który w porównaniu do listopada podniósł się o 5,2 proc. Cała giełda papierów wartościowych poprawiła się o 4,7 proc.

Na przestrzeni całego roku najwięcej można było zarobić na udziałach średnich spółek (19,6 proc.), ale przyzwoicie spisywał się też cały parkiet (indeks całego rynku wzrósł o 18,8 proc.) i pozostałe indeksy GPW: WIG20 – 14,9 proc.; sWIG80 – 10,2 proc.

Czemu zawdzięczamy grudniowy wzrost na WIG20? Walory drożały dzięki aktywności graczy zagranicznych. Poza tym indeks został wywindowany przez akcje KGHM, które zwiększyły wartość o 29,1 proc. Był to efekt wzrostu popytu na miedź oraz rosnącej ceny tego surowca, która w grudniu sięgnęła 9600 dolarów za tonę i była najwyższa w historii (w samym grudniu skoczyła o 14,3 proc., natomiast w całym roku – aż o 30,2 proc.).

Grudzień 2010 r. przyniósł w życiu GPW jeszcze jedno istotne wydarzenie, czyli debiut pierwszych na warszawskiej giełdzie ukraińskich firm: Milkilandu oraz Sadovay Group. Pierwsza, zajmująca się produkcją wyrobów mleczarskich (działa na rynku ukraińskim i rosyjskim), zakończyła rok na prawie 33-proc. plusie. Na papierach drugiej, prowadzącej wydobycie węgla, można było zyskać 29,7 proc.

Rynek obligacji charakteryzował się małą aktywnością, na ca złożył się okres przedświąteczny i zapowiedź zmian na rynku OFE, które od kwietnia 2011 r. będą otrzymywać jedynie 2,3 zamiast 7,3 proc. naszej pensji. Zmiana jest istotna, gdyż fundusze emerytalne są największym graczem na rynku obligacji.

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Warto kontynuować inwestycje w złoto, które bije rekordy

Warto kontynuować inwestycje w złoto, które bije rekordy


Autor: Jarosław Bąk


Jak w ostatnim miesiącu 2010 r. zachowywały się indeksy najważniejszych rynków na świecie? Dlaczego akcje drożały mimo powiększających się problemów niektórych krajów strefy euro? Czy warto było inwestować w surowce? O tym i kilku innych aspektach rynku kapitałowego dowiesz się, czytając ten artykuł.


Grudzień 2010 był dobrym miesiącem dla inwestorów giełdowych. Najważniejsze indeksy na świecie skończyły miesiąc na kilkuprocentowym plusie (spośród największych rynków najbardziej dał zarobić MSCI World – o 7,2 proc.; najmniejszy wzrost zanotowała tokijska giełda papierów wartościowych – 2,9 proc.).

Dlaczego akcje drożały? Pozytywnych informacji dostarczyły wskaźniki wzrostu koniunktury. W przypadku największych gospodarek świata były one lepsze od oczekiwań analityków, co przełożyło się na wzrost optymizmu co do dalszego biegu wypadków.

Swoje zrobiła zapowiedź szefa EBC Jean-Claude'a Tricheta, który stwierdził, że bank będzie skupować obligacje krajów strefy euro. To oznacza napływ taniego pieniądza na rynek, a przecież nadwyżkę trzeba jakoś skonsumować (najlepiej poprzez inwestowanie na giełdzie).

Nastroje były tak dobre, że nie zmieniły ich nawet doniesienia z amerykańskiego rynku pracy (wciąż wysokie bezrobocie i wolny przyrost nowych miejsc pracy) ani kłopoty krajów PIIGS (grupa państw strefy euro borykająca się z bardzo poważnymi problemami finansów publicznych: Portugalia, Irlandia, Włochy, Grecja i Hiszpania), w tym obniżenie ratingu dla Irlandii i gorsze perspektywy dla krajów z Półwyspu Iberyjskiego.

Zadowoleni mogli być też inwestorzy lokujący kapitał w surowcach. Grudzień przyniósł dalsze wzrosty cen miedzi, złota i akcji. Ta pierwsza zdrożała o 14,3 proc. i na koniec grudnia za tonę trzeba było zapłacić już 9,6 tys. dolarów – to nowy rekord wszech czasów. Jeszcze bardziej cieszyli się ci, którzy zainteresowali się miedzią wcześniej, gdyż przez cały 2010 r. jej indeks miedzi skoczył o nieco ponad 1/3!

Prawie taki sam zysk przyniosło złoto (+ 29,5 proc. w 2010 r.). Na uncję (31,1 g) tego kruszcu trzeba było wydać już 1420 dolarów. Eksperci twierdzą, że inwestycje w złoto i miedź nadal warto prowadzić.

Na szczęście dla kierowców trochę gorzej radziła sobie ropa, która przez cały miniony rok zdrożała o 15,1 proc., a w w grudniu – o 8,6 proc. (baryłka kosztowała 91,4 dol.).

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W co najlepiej inwestować pieniądze: giełda vs TFI

W co najlepiej inwestować pieniądze: giełda vs TFI


Autor: Jarosław Bąk


Akcjonariusze mogą zarabiać na zbywaniu i odkupowaniu papierów wartościowych oraz dywidendzie wypłacanej zwykle pod koniec roku. Wielkość zysku zależy od ilości posiadanych akcji. Można też wybrać bezpieczniejsze instrumenty: fundusze stabilnego wzrostu, fundusze rynku pieniężnego, fundusze zrównoważone.


Celem spółki jest przynoszenie zysków poprzez rozwój, ale w przypadku bardzo dużych projektów inwestycyjnych firma nie dysponuje odpowiednim kapitałem. Co wtedy robi? Stara się o finansowanie zewnętrzne, które – w zależności od formy prawnej przedsiębiorstwa – może przybrać postać: kredytu (bankowego lub z funduszy pomocowych, poręczeniowych), emisji obligacji albo pozyskania pieniędzy przez giełdę, czyli upublicznienia poprzez sprzedaż akcji podmiotom zainteresowanym taką inwestycją.

Akcje kupują banki, domy maklerskie, TFI prowadzące fundusze inwestycyjne oraz otwarte fundusze emerytalne (OFE), inne firmy oraz osoby indywidualne mające najlepszy rachunek inwestycyjny.

Wszyscy udziałowcy liczą, że projekt się powiedzie, czyli nie tylko zarobi na siebie, ale będzie przynosić zyski w przyszłości. Inwestorzy mogą więc zarabiać na handlowaniu (zbywaniu i odkupowaniu) papierami wartościowymi oraz dywidendzie wypłacanej zwykle pod koniec roku.

Decyduje o tym walne zgromadzenie akcjonariuszy, które może postanowić, że cały wypracowany w danym roku zysk spółka przeznaczy na nowe inwestycje albo spłatę kredytów. Zasada jest prosta: im więcej akcji się posiada, tym (zwykle) większą ilością głosów na WZA się dysponuje, a to oznacza możliwość wpływania na rozstrzygnięcia, kierunki rozwoju, poczynania firmy.

Sęk w tym, że wielkość udziałów zależy od posiadanej gotówki, za którą kupuje się akcje. Dla drobnych inwestorów lepszym rozwiązaniem mogą być fundusze inwestycyjne. Specjaliści polecają Pionner Akcji Polskich, UniKorona, Legg Mason, DWS Gold albo fundusze Arki bądź inne fundusze akcji.

Można też wybrać bezpieczniejsze instrumenty: fundusze stabilnego wzrostu, fundusze rynku pieniężnego, fundusze zrównoważone, Skarbiec Aktywnej Alokacji, PZU FIO Gotówkowy, PKO/CS Stabilnego Wzrostu, fundusze hybrydowe.

Więcej dowiesz się tutaj.


Jak zarabiać na giełdzie: www.gpw.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ranking funduszy akcji za rok 2010

Ranking funduszy akcji za rok 2010.


Autor: Piotr Goliszewski


Celem artykułu jest prezentacja najlepszych funduszy akcyjnych w roku 2010. W artykule analizie poddaliśmy zarówno fundusze polskie jak i zagraniczne.


Rok 2010 przeszedł do historii. Dla wielu inwestorów, którzy w tym okresie zdecydowali się na akceptację większego ryzyka był to dobry rok. Pomimo medialnych informacji o wciąż trwającym kryzysie i ważnych bez wątpienia doniesień o złej kondycji finansowej takich krajów jak Grecja, Hiszpania czy Irlandia wiele światowych giełd zakończyło miniony rok na sporych wzrostach.

Zanim przejdziemy do wskazania 10 naszym zdaniem najlepszych funduszy akcji w roku 2010 krótko przeanalizujmy zachowania funduszy inwestycyjnych w ciągu minionych 12 miesięcy.

Na szczególną uwagę zasługują fundusze lokujące swoje aktywa na rynku japońskim. Pomimo spadku, jaki zanotował główny indeks z regionu Nikkei 255 akcje japońskie przyniosły polskim klientom dość dobre stopy zwrotu. A to za sprawą umacniającego się w stosunku do złotówki jena o prawie 19%. To aprecjacja waluty miała szczególne znaczenie w wynikach wyrażanych w polskich złotych. Dzięki temu fundusz lokujący na rynku japońskim znalazł się również naszym zestawieniu. Wspominamy o tym, aby podkreślić także fakt, jak znaczący wpływ na inwestowanie w zagraniczne fundusze ma waluta, w której ostatecznie fundusz lokuje swoje aktywa.

Słabo na tle funduszy zagranicznych wypadły fundusze akcji polskich, co nie zmienia faktu, że inwestor, który ulokował dwanaście miesięcy temu swoje oszczędności w polskie fundusze akcyjne mógł liczyć na stopę zwrotu przekraczającą 15% a w niektórych przypadkach stopa zwrotu przekroczyła oczekiwaną przez wielu liczbę 20%.

Naszą złotą dziesiątkę otwiera fundusz tajski. Dzięki aprecjacji bahta (waluta Tajlandii) oraz dużym stopom zwrotu z akcji tego regionu fundusze te zdeklasowały pozostałe a zysk na poziomie ponad 50% przy niepewnych nastrojach inwestorów wygląda imponująco. Rok 2010 do udanych mogą zaliczyć również inne fundusze inwestujące na rynkach rozwijających się. Godna uwagi jest Afryka, która według prognoz powinna utrzymać dobre stopy zwrotu również w roku 2011. Wybierając jednak ten region inwestycyjny warto z uwagą śledzić wydarzenia gospodarcze i polityczne tego regionu.

Trzeba też wspomnieć o funduszach tureckich oraz rosyjskich. Te w zeszły roku odnotowały znaczny przypływ gotówki wśród drobnych inwestorów. I choć na rynku tureckim daje się w ostatnich tygodniach zauważyć chęć realizacji zysków to warto rozważyć udział tych funduszy w portfelu inwestycyjnym również w nadchodzącym roku.

W naszym zestawieniu pojawia się najlepszy według nas polski fundusz złota. Pomimo dość wysokich cen, o czym mówiono już rok temu złoto nadal należy do surowców chętnie kupowanych przez inwestorów, co przełożyło się na dobre wyniki w roku 2010. Szczegółowe zestawienie wybranych przez nas funduszy znajduję się w tabeli poniżej.

Tabela 1. Ranking 10 najlepszych funduszy akcji w roku 2010*

Lp.

Nazwa Funduszu

Stopa zwrotu**

1.

HSBC GIF Thai Equity EC (PLN)

+52.42

2.

BlackRock SF Latin American Opportunities Fund A2 (EUR)

+40.26

3

HSBC GIF Asia ex Japan Equity Smaller Companies EC (PLN)

+30.06

4.

HSBC GIF Russia Equity EC (PLN)

+28.57

5.

WIOF African Performance Fund - Class A (PLN)

+26.38

6.

HSBC GIF Turkey Equity EC (PLN)

+25.35

7.

Allianz FIO Subfundusz Allianz Akcji Plus

+32.38

8.

Idea Parasol FIO Subfundusz Idea Akcji

+25.03

9.

DWS Gold

+25.88

10.

Aviva Investors FIO subfundusz Aviva Investors Małych Spółek

+29.84

* według Kancelarii Doradztwa Finansowego Financial Future na dzień 11.01.2010

** stopa zwrotu za ostatnie 12 miesięcy na podstawie danych zamieszczonych na portalu Money.pl

Powyższy artykuł nie jest rekomendacją inwestycyjną w rozumieniu prawa.. Financial Future nie ponosi odpowiedzialności za decyzję inwestycyjne podjęte pod wpływem lektury powyższego artykułu. „Ranking 10 najlepszych funduszy akcji w roku 2010” jest subiektywnym zdaniem autora i jako taki powinien być traktowany.


W razie jakichkolwiek pytań pozostaję do Państwa dyspozycji. Wierzę, że moje 12 letnie doświadczenie może okazać się wyjątkowo przydatne w podejmowanych przez Państwa decyzjach finansowych.

Piotr Goliszewski

Dyrektor Zarządzający
Specjalista ds. Inwestycji

www.doradcafinansowy.net.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Inwestycja w srebro – alternatywa do inwestycji w złoto.

Inwestycja w srebro – alternatywa do inwestycji w złoto.


Autor: mateo77


Srebro oprócz złota staje się alternatywną formą inwestowania w niepewnych czasach. Przy dużych problemach finansowych krajów europejskich oraz Stanów Zjednoczonych inwestycja w srebro daje pewność zysku i zabezpieczenia na przyszłość.


Srebro było kluczowy środek monetarny w drugiej połowie XIX wieku. Pozostawało jednak w jakimś stopniu środkiem wymiany jeszcze w XX wieku, kiedy to, już po złocie, zniknęło podobnie jak ono z powierzchni ziemi, schowane w skarbcach banków centralnych, a na powierzchni reprezentowane jedynie przez papierowe banknoty.

Ponieważ srebra jest w skorupie ziemskiej 17 razy więcej niż złota, jego użytek jako pieniądza – monety i miary wartości – jest w archiwach historii znacznie szerszy. Dzisiaj posiada tę samą atrakcyjność, ale wiążą się z nim trzy kluczowe sprawy:

1. Stosunek srebra do złota

Historycznie (od początków zapisanej historii do około roku 1900) za jedną uncję złota można było kupić 15 lub 16 uncji srebra, i co ciekawe tak było mniej więcej wszędzie na świecie. Dziś stosunek ten wynosi jednak 65 jeśli weźmie się ceny z rynków spot obydwu metali. (Ponownie, proporcja staje się jeszcze gorsza, gdy obracamy małymi sztabkami i monetami, za sprawą marży detalicznej). Wielu analityków i inwestorów spodziewa się więc obecnie powrotu srebra w stronę tej proporcji długoterminowej, a kto wie, czy nie zbliżyć się do niej całkowicie. Nawet dwudziestowieczna średnia pokazywałaby srebro idące zwykle do góry w dwukrotnie takim tempie, jak złoto – które z kolei, jak mnóstwo ludzi to już dostrzega, warte jest coraz więcej w porównaniu z dolarem, euro czy funtem szterlingiem.

2. Konsumpcja.

Podczas gdy całe złoto wydobyte dotąd z głębi ziemi istnieje w jakiejś formie do dzisiaj – jako biżuteria, sztaby czy monety – srebro pod tym względem przypomina takie surowce, jak ropa naftowa, soja czy pomarańcze, że użytkowane często się zużywa. Konsumpcja bardzo rzadko zużywa w jakikolwiek sposób złoto, ale mniejsza wartość srebra czyni jego recykling czy odzyskiwanie mniej opłacalnym. Poza tym ma też ono tendencję do bycia produktem ubocznym wydobycia innych surowców (głównie złota czy miedzi) niż wydobywane dla niego samego, analitycy nie widzą podstawowego wydobycia srebra tak jako tak odpowiadającego na zmiany cen, jak to się dzieje z wydobyciem złota czy metali pospolitych.

3. Zapotrzebowanie przemysłowe.

W przeciwieństwie do złota, srebro jest dzisiaj używane głównie w przemyśle. Więc bardziej niż oferować ochronę przed deflacją (jak to uczyniło ostatnio złoto po upadku Lehman Brothers), srebro jest po prostu aktywem korzystnym w warunkach inflacji, a jego użytkowanie w gospodarce krajów zarówno rozwiniętych jak i rozwijających się rośnie, co oznacza, że także w warunkach ogólnego wzrostu jest ono korzystne pod względem inwestycyjnym. Biorąc pod uwagę wyłącznie zapotrzebowanie przemysłowe, analityk londyńskiej VM Group przewiduje do 2020 roku wzrost popytu o 350 milionów uncji. To za sprawą następujących czynników:

- Bezprzewodowa identyfikacja radiowa (RFID) towarów przejmuje rynek po kodach kreskowych, również dokumenty identyfikacyjne stosują coraz szerzej tę technologię;

- Panele słoneczne – przewiduje się w ciągu 10 lat wzrost ich rynku o 20-40 razy;

- Środki konserwacji drewna;

- Materiały opatrunkowe i inne materiały medyczne, produkty związane z higieną żywności, tkaniny zapobiegające poceniu – ponieważ srebro jest biocydem, który eliminuje bakterie.

Srebro, mówiąc krótko, ma tendencję do podążania bardzo blisko za zachowaniem złota – znacznie bliżej niż jakakolwiek inna para aktywów, którą można by wskazać w dłuższej perspektywie. Wolne od ryzyka nie jest, ale gotówka w banku też nie. Popularność kupowania srebra, jako instrumentu pozwalającego czerpać zyski w razie inflacji, wygląda na posiadającą mocne podstawy.


Więcej na moim blogu >>http://www.inwestycjeroku.blogspot.com/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.