sobota, 26 września 2015

Kiedy akcje są naprawdę tanie i warte zakupu?

Kiedy akcje są naprawdę tanie i warte zakupu?

W poniższym artykule znajdziesz odpowiedzi na następujące pytania:
  • Które akcje są tanie i jak to prosto zbadać?
  • Jak znaleźć na warszawskiej giełdzie spółki nie tylko tanie, ale również zdrowe?
  • Czy są na GPW firmy, które z dużym prawdopodobieństwem przetrwają i będą generować zyski, a tym samym pozwolą zarobić akcjonariuszom?
  • W jaki sposób je znaleźć i ocenić oraz jak podobną analizę przeprowadzić w przyszłości samemu, nie poświęcając na to więcej niż kilkadziesiąt minut?

Co to znaczy, że akcje są tanie fundamentalnie?

By stwierdzić czy akcje spółki na giełdzie są tanie nie wystarczy znajomość jej aktualnej ceny. Musimy mieć jeszcze punkt odniesienia, dzięki któremu będziemy mogli porównać akcje między sobą i wybrać te najtańsze. Pomocne okazują się tutaj wskaźniki analizy fundamentalnej.

Pierwszym wskaźnikiem, powszechnie dostępnym, jest Cena do Wartości Księgowej C/WK. Mówi on nam ile płacimy za 1 złotówkę majątku (aktywów) netto spółki. Jeżeli kupujemy akcje poniżej wartości księgowej (wskaźnik mniejszy niż 1), to akcje spółki w teorii powinny być niedowartościowane fundamentalnie. Więc w dłuższym terminie transakcja powinna być zyskowna.

Warto jednak w tym momencie dodać, że Benjamin Graham, od którego Warren Buffet uczył się tajników inwestowania, twierdził, że sama cena niższa od wartości księgowej to nie wszystko. W obliczaniu wartości księgowej uwzględniał jedynie majątek, który można szybko spieniężyć. Od niego odejmował zobowiązania (zadłużenie) firmy. Jeśli okazywało się, że tak liczony majątek był mniejszy od zobowiązań to spółkę odrzucał jako potencjalnie niebezpieczną. Wskaźnik wykorzystujący te dane nazywany jest dziś wskaźnikiem Ceny do Wartości Księgowej Grahama (w skrócie C/WK Grahama) i jego właśnie możemy z łatwością używać jako drugiego do wyznaczenia ceny akcji. W przypadku, gdy jego wartość była poniżej jedynki, a najlepiej poniżej 2/3, Graham bardzo poważnie myślał o zakupie akcji analizowanej spółki. Więcej na temat wskaźnika C/WK Grahama znaleźć można w Bazie Wiedzy dotyczącej analizy fundamentalnej w Sindicator.net.

Tanie spółki to nie zawsze dobre spółki

Opisane powyżej wskaźniki pozwalają określić czy spółka jest tania. Wskaźnik Grahama mówi nam ponadto o tym, czy spółka poradzi sobie w trudnej sytuacji rynkowej. Kłopot w tym, że spółki mogą być tanie nie tylko dlatego, że rynek ogólnie ich nie docenia, ale także z powodu kiepskiej rentowności, zarządzania, bądź nawet braku nadziei na zyski w przyszłości. A najszybciej rosną spółki nie tylko zdrowe ale przede wszystkim z dobrymi perspektywami.

Zdrowe spółki: rentowne i bez nadmiernych długów

Przyjrzyjmy się więc dodatkowo wskaźnikom rentowności, płynności płatniczej i zadłużenia. Pozwoli to nam na szybkie określenie, które spółki dobrze sobie radzą i mogą bez trudu utrzymywać zyski w przyszłości.

Użyjemy w tym celu wskaźnika ROA (rentowności aktywów). Wartość wskaźnika niesie ze sobą informację na temat tego, jak skutecznie pracuje w spółce (przynosi zyski) każda złotówka zainwestowanego kapitału. Niezelżenie czy została zainwestowana przez udziałowców, czy też pożyczona (np. z banku). Więcej na ten temat znaleźć można we wspomnianej już Bazie Wiedzy.

Drugim wskaźnikiem przydatnym w analizie fundamentalnej jest Current Ratio (Wskaźnik bieżącej płynności finansowej), czyli aktywa obrotowe (płynny majątek) podzielone przez zobowiązania (zadłużenie) krótkoterminowe. Jeżeli wartość wskaźnika wynosi około 2, to zwykle przyjmuje się, że spółka jest płynna i nie ma problemów ze spłatą bieżących zobowiązań. Niepokojącą sytuacją jest, gdy wartość wskaźnika spadnie poniżej 1,3.

Ostatnim wskaźnikiem będzie Wskaźnik Ogólnego Zadłużenia. Określa on ile procentowo w całym majątku firmy jest pożyczonych pieniędzy. Oczywiście im mniejsza jest jego wartość tym mniejsze jest ryzyko bankructwa spółki.

Jak znaleźć spółki tanie i zdrowe?

Podsumowując, najtańsze spółki na giełdzie to takie, których wartość wskaźnika C/WK jest jak najniższa. Dodatkowo jeśli spółka ma wyliczane (dodatnie) wartości wskaźnika C/WK Grahama, to mamy do czynienia ze spółką o stabilnej sytuacji finansowej. Oczywiście im mniejsze wartości wskaźnika C/WK Grahama tym lepiej dla naszej inwestycji.

Jeśli chcemy wybrać spośród najtańszych, spółki z zyskami, to weźmy pod uwagę wskaźnik rentowności ROA (im większa wartość tym lepiej). Dodatkowo jeśli przyjrzymy się wskaźnikom Current Ratio (prawidłowe wartości to między 1,3 a około 2) oraz Wskaźnikowi Ogólnego Zadłużenia (im mniejsza wartość tym lepiej), znajdziemy spółki zdrowe.

Zdrowe i tanie spółki mają więc następujące parametry fundamentalne:

  • C/WK (im mniejsza wartość tym spółka jest tańsza)
  • C/WK Grahama (wartość dodatnia jest już dobrym znakiem, im mniejsza tym lepiej)
  • ROA (im większa wartość tym spółka bardziej rentowna)
  • Current Ratio (prawidłowa wartość od 1,3 do około 2)
  • Wskaźnik ogólnego zadłużenia (im mniejsza wartość tym lepiej)

Opisaną powyżej analizę można przeprowadzić samemu na podstawie danych z raportów okresowych lub skorzystać z gotowej wyszukiwarki spółek SIndicator.net. Przykładowe ustawienie parametrów w skanerze rynku Sindicator.net można zobaczyć pod poniższym adresem:

http://sindicator.net/gpw/125,2/skaner?save=1


Piotr Kwestarz,
SIndicator.net – Skaner Rynku Giełdowego

piątek, 25 września 2015

Inwestowanie fundamentalne jest naprawdę proste i szybkie

Inwestowanie fundamentalne jest naprawdę proste i szybkie

Większość inwestorów przy wyborze akcji kieruje się tylko i wyłącznie wykresem i aktualną ceną. Takie podejście do inwestowania nazywa się analizą techniczną. Jednakże największe na świecie instytucje inwestycyjne oraz najbogatsi inwestorzy indywidualni kładą większy nacisk na analizę fundamentalną.

Czym jest analiza fundamentalna?

Mówiąc w największym skrócie jest to badanie księgowości spółki, której akcje zamierzamy kupić. I tu nasuwa się od razu pytanie. Skoro zrozumienie niuansów księgowości jest trudne, to jak analiza fundamentalna może być prosto stosowana przez amatora?

Rzeczywiście, informacje o aktywach, pasywach, zyskach i przepływach pieniężnych mogą okazać się trudno przyswajalne dla przeciętnego inwestora, a ich interpretacja może być kłopotliwa, czasem nawet dla księgowych.

Można jednak znacznie uprościć taką analizę, sprowadzając skomplikowane dane do kilku prostych wskaźników. Dodatkowo pozwoli to nam w szybki sposób porównać spółki między sobą i z łatwością wybrać z nich te najlepsze.

Analiza wskaźnikowa pozwala szybko zorientować się w stanie finansów firmy. Odpowiada na pytania:

  • czy spółka jest stabilna finansowo,
  • czy ma zyski,
  • jak radzi sobie na tle konkurencji,
  • czy jest dobrze zarządzana,
  • czy jej zadłużenie nie jest nadmierne,
  • czy jej dzisiejsza cena na rynku nie jest zbyt wysoka,
  • czy spółka jest wypłacalna.

oraz na wiele innych.

Jak szybko określić stan spółki na podstawie wskaźników analizy fundamentalnej?

Wbrew pozorom, nie trzeba się w ogóle znać na księgowości, by odpowiedzieć na powyższe pytania! Wystarczy przyjrzeć się wartości odpowiednich wskaźników analizy fundamentalnej.

Dla przykładu:

  • Jeśli wartość wskaźnika ROA jest dodatnia to spółka ma zyski. Im wyższa wartość, tym większe zyski w porównaniu z całym majątkiem spółki. Porównując dwie spółki z tej samej branży, wystarczy sprawdzić, która z nich ma wyższe wartości ROA, by wybrać bardziej rentowną.
  • Czy spółka jest wypłacalna i czy banki chętnie udzielają jej kredytów wymaga sprawdzenia na przykład wartości wskaźnika Current Ratio. Jeśli jego wartości są zbliżone do 2, to firma dobrze sobie radzi z obsługą zadłużenia i ma dobrą płynność finansową. Jeśli z kolei jego wartość jest poniżej 1, oznacza to poważne problemy z wypłacalnością takiej spółki i należy jej unikać gdyż możemy kupić akcje przyszłego bankruta.
  • Łatwo także zbadać czy spółka nie jest za droga. Wartość wskaźnika C/WK mniejsza od 1 świadczy o niedowartościowaniu przez rynek. Jeśli porównamy wartość C/WK ze średnią dla całej giełdy, to wszystkie spółki z wartością poniżej średniej można uznać za tanie.

O zastosowaniach poszczególnych wskaźników i ich łączeniu pisałem w innych moich artykułach z dziedziny analizy fundamentalnej ( http://sindicator.net/artykuly).

Czy trzeba samemu obliczać wskaźniki analizy fundamentalnej?

Można oczywiście samemu wyliczać wartości wskaźników, lecz szkoda na to czasu. Łatwo również o błąd. Dużo prościej jest skorzystać z serwisów internetowych, podających dobrze przeliczone wskaźniki. Na przykład wskaźniki C/Z oraz C/WK są dostępne (bezpłatnie) w serwisie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie:

http://gpw.pl/zrodla/gpw/spws/spws1/wskznapl.html

GPW nie publikuje jednak zbyt wielu wskaźników analizy fundamentalnej. Serwisem, w którym znaleźć można znacznie więcej wskaźników (aktualnie 24), które są przeliczane i aktualizowane codziennie dla wszystkich spółek z GPW jest http://sindicator.net.

Przeanalizowanie spółki samemu, a nawet wybranie tych najlepszych spośród wszystkich, znajdujących się na GPW jest szybkie i proste. Wymaga to jedynie zapoznania się z prawidłowymi wartościami wskaźników. Dla przykładu w poniższym artykule opisałem ja szybko znaleźć spółki zdrowe, stabilne finansowo i do tego tanie.

(link do artykułu o tanich i zdrowych spółkach).

Jaka jest skala czasowa inwestowania na podstawie fundamentów?

Kolejną zaletą stosowania analizy fundamentalnej jest konieczność sprawdzenia parametrów spółki tylko raz na kwartał. Wybierając spółki o silnych fundamentach i do tego tanie, mamy świadomość inwestowania w spółkę, która z dużym prawdopodobieństwem nie zbankrutuje a w przyszłości da solidnie zarobić. Każda taka inwestycja to ulokowanie pieniędzy na kilkanaście miesięcy. Nie musimy się przejmować codzienną analizą wykresu i mamy także świadomość, że krótkoterminowe spadki są tylko korektami. Jedyne co musimy sprawdzać, to raz na kwartał czy wartości wskaźników są takie same bądź lepsze niż ostatnio. Takie podejście nazywam inwestowaniem długoterminowym. Pozwala ono zaoszczędzić mnóstwo czasu i nerwów, a także ulokować pieniądze w stabilne przedsiębiorstwa.

Kiedy kupić, kiedy sprzedać?

Dobry moment do kupna i sprzedaży akcji to szeroki temat. Osobiście trzymam się zasady, żeby analiza techniczna (wykresu) mówiła mi kiedy mam kupić, a analiza fundamentalna mówiła co mam kupić.

Jak wyznaczyć optymalny moment na kupno akcji oraz kiedy je sprzedać, według analizy fundamentalnej i technicznej opisałem szerzej w artykułach dostępnych pod poniższymi linkami

http://sindicator.net/pomoc/kurs_sindicatornet

http://sindicator.net/artykuly

Piotr Kwestarz,
SIndicator.net – Skaner Rynku Giełdowego

Jak uniknąć zainwestowania w spółkę na skraju bankructwa?

Jak uniknąć zainwestowania w spółkę na skraju bankructwa?

Na GPW są i były spółki, których nazwę już każdy inwestor słyszał w zestawieniu ze słowem "bankrut". Ich kłopoty finansowe są oczywiste. Banki żądają spłaty kredytów, a co jakiś czas słyszy się o nowym planie restrukturyzacji, zmianach zarządu lub nowych inwestorach "ratownikach". Ich kurs zachowuje się bardzo niestabilnie i jest silnie uzależniony od doniesień prasowych. Jednym słowem, jest to spekulacja.

Niestety jest też dużo spółek z poważnymi problemami finansowymi, o których jeszcze się głośno nie mówi, ale mogą to być potencjalne bankruty. W związku z tym w poniższym artykule zajmiemy się następującymi zagadnieniami:

  • Jak wcześnie rozpoznać spółki zagrożone?
  • Jak poświęcając kilka minut by znacznie zmniejszyć ryzyko inwestycji w akcje?
  • Jak odróżnić spółkę bankrutującą od prawdziwej okazji inwestycyjnej?
  • Na jakie sygnały zwracać uwagę, by nie stracić kapitału?

Zastanówmy się na początku czym charakteryzują się spółki z problemami finansowymi z punktu widzenia analizy fundamentalnej.

Wszystkie spółki są w pewnym stopniu zadłużone. Sam wzrost zadłużenia nie musi być czymś złym. Przedsiębiorstwo może wykorzystywać dźwignię finansową, czyli brać kredyty w celu przyspieszenia rozwoju. Zdarza się jednak, że spółka nie ma zysków, a jej płynność finansowa (możliwości spłaty zadłużenia) nie jest najlepsza. W takim wypadku mogą wystąpić problemy ze spłatą zadłużenia i firma może znaleźć się szybko w dużych kłopotach.

Przedsiębiorstwa z problemami finansowymi charakteryzują się:

  • brakiem zysków,
  • niską płynnością finansów,
  • wysokim zadłużeniem,
  • przewagą aktywów trwałych nad kapitałem własnym.

Jak szybko określić które spółki są zagrożone problemami finansowymi lub nawet bankructwem?

Jest to znacznie prostsze niż się może z początku wydawać. Na początku wystarczy określić jakie wartości wskaźników fundamentalnych świadczą o kłopotach finansowych, po czym wyselekcjonować wszystkie spółki z odpowiednimi wartościami tychże wskaźników. Całość nie powinna zająć więcej niż kilka minut, a może znacząco zmniejszyć ryzyko inwestycyjne.

Najpierw określmy odpowiednie wskaźniki. Brak zysków określa się najprościej na podstawie wskaźników rentowności takich jak ROA lub ROE. Jeśli ich wartości są ujemne to i zyski spółki są ujemne (spółka ma straty). Tak więc im niższe wartości wskaźników ROA i ROE tym straty spółki są większe.

Niska płynność finansowa uniemożliwia zaciągnięcie nowych kredytów, ale także powoduje, że spółka traci na wiarygodności w oczach kontrahentów. Będziemy więc potrzebowali wskaźników płynności takich jak Current Ratio (bieżąca płynność) i Quick Ratio (szybko płynność). Niepokojące jest jeśli wartość pierwszego z nich wynosi mniej niż 1,3 (banki mogą wtedy odmówić kredytowania firmy). Z kolei wartość Wskaźnika Szybkiej płynności (Quick Ratio) nie powinna być niższa od jedności.

Zbadane powinno być także zadłużenie. Wysokie wartości Wskaźnika Ogólnego Zadłużenia, przy problemach płatniczych i braku zysków, powinny być sygnałem ostrzegawczym.

Kapitał własny powinien przewyższać aktywa trwałe (Wskaźnik Udziału Kapitałów Własnych w Finansowaniu Majątku Trwałego). Część trwała majątku charakteryzuje się niskim stopniem płynności i jest mało elastyczna na rynku. Stąd też aktywa trwałe są uważane za obciążone wysokim ryzykiem i powinny być w jak największym stopniu pokryte (finansowane) kapitałem własnym spółki. Dla zdrowej spółki wartość tego wskaźnika nie powinna być mniejsza niż 100%.

Reasumując, spółki z problemami finansowymi lub potencjalne bankruty mają następujące wartości wskaźników:

Ostatnią rzeczą do zrobienia jest przeszukanie rynku pod względem tych kryteriów. Można to zrobić samemu, choć wymaga to obliczenia wszystkich podanych wskaźników dla interesujących nas spółek.

Drugim, szybszym rozwiązaniem jest przeszukanie całego rynku za pomocą dostępnych w internecie narzędzi do przeszukiwania rynku giełdowego i analizy spółek. Jednym z takich narzędzi jest skaner rynku giełdowego SIndicator.net, dostępny pod adresem:

http://sindicator.net/gpw/125,2/skaner

Ustawienie powyższego skanowania rynku w serwisie Sindicator.net, w celu znalezienia spółek z problemami finansowymi wyglądałoby następująco:

http://sindicator.net/skaner?save=2

W wyniku przeszukania rynku dostajemy listę spółek z kłopotami finansowymi. Oczywiście najbardziej zagrożone bankructwem spółki to te, które mają najgorszą płynność finansową. Jeśli więc ich wskaźnik Current Ratio jest dużo poniżej 1,3 (np. wynosi mniej niż 0,75) to należy taką spółkę omijać i traktować jako potencjalnie niebezpieczną.

Jak odróżnić spółkę z problemami finansowymi od okazji inwestycyjnej?

Nie wszystkie spółki z takimi wartościami wskaźników, jak pokazane powyżej, są skazane na bankructwo. Często wiele z nich szybko poprawia swoje wyniki finansowe i wtedy stają się naprawdę dobrymi okazjami inwestycyjnymi.

W pierwszej kolejności można oczekiwać poprawy od spółek, które w niedalekiej przeszłości miały te wskaźniki na dobrym poziomie. Jeśli odstępstwa od właściwych wartości wskaźników są małe to można uznać, że aktualny ich stan jest wypadkiem przy pracy. Jeżeli poprawi się ich sytuacja, to taka inwestycja może okazać się bardzo lukratywna.

Podsumowując, jeżeli chcemy zmniejszyć ryzyko inwestycji w akcje musimy wziąć pod uwagę historię finansową. Spółki z fatalnymi wartościami wymienionych wskaźników stają się często polem do spekulacji i grania pod informacje. Należy zastanowić się, czy na pewno jesteśmy w stanie zaakceptować dodatkowe ryzyko z tym związane. Nie można mówić tu o trzymaniu się trendu i wyraźnie widać, że takie spółki nie podążają w tym samym kierunku co rynek.

Badając możliwości spłaty zadłużenia oraz ogólną płynność finansową spółki, jesteśmy w stanie zmniejszyć ryzyko inwestycji. Możemy wyeliminować z naszego portfela te akcje, które wydają się tanie ale mogą podlegać spekulacjom. Unikamy ryzyka bankructwa firmy i straty czasem nawet całej zainwestowanej kwoty.

Opisany w artykule sposób postępowania, powinien być jednym z pierwszych kroków w analizie spółki przed zainwestowaniem w nią pieniędzy. Jest to jeden z podstawowych sposobów na ograniczenie ryzyka przy dobieraniu akcji do portfela.

Więcej na ten temat pisałem w innych artykułach mojego autorstwa:

Piotr Kwestarz,
SIndicator.net – Skaner Rynku Giełdowego

3 główne założenia analizy technicznej

3 główne założenia analizy technicznej

Analiza techniczna jest istotnym czynnikiem determinującym decyzje inwestycyjne wielu, zwłaszcza indywidualnych inwestorów giełdowych. Niestety bez zrozumienia kilku ważnych faktów związanych z inwestowaniem w oparciu o analizę wykresów, cały proces jest z góry skazany na porażkę. Na pewno wiesz, że aby wykonywać coś prawidłowo i skutecznie, trzeba zrozumieć z czego to wynika oraz czym jest determinowane. Ludzkość od zarania dziejów cały czas się rozwija właśnie dzięki tej zasadzie. Podobnie jest z analizą techniczną. Żeby ją skutecznie wykorzystywać trzeba wcześniej zrozumieć i poznać na podstawie jakich założeń ona działa.

Są trzy główne założenia, na których opiera się analiza techniczna. Żeby osiągnąć sukces musisz je zrozumieć oraz przede wszystkim w nie uwierzyć. Jeżeli tego nie zrobisz to stosowanie analizy technicznej w Twoim przypadku może nie przynosić oczekiwanych efektów.

Spotkałem się w swoim życiu z wieloma inwestorami, którzy nie wierzyli w analizę techniczną. W dziedzinie inwestowania jest wiele dróg i każdy ma prawo korzystać z najlepszej, w jego mniemaniu. Nie można jednak czegoś negować, jeżeli nigdy się właściwie z tym dokładnie nie zapoznaliśmy. Tym bardziej nie można czegoś negować jeżeli się nie ma o tym w ogóle pojęcia. Ja w swoim życiu staram się kierować zasadą, że nie neguje niczego dopóki tego dobrze nie poznam. Cenię i stosuję analizę fundamentalną chociaż nie uważam, żeby była skuteczniejsza od analizy technicznej. Co więcej uważam, że obydwa podejścia są wartościowe dlatego najlepiej je łączyć. Efektem tego podejścia jest narzędzie dla inwestorów giełdowych – skaner rynku giełdowego Sindicator.net.

Przejdźmy teraz do trzech zasad, które tworzą fundament analizy technicznej.

Zasada nr 1: Rynek dyskontuje wszystkie informacje

Pierwsze założenie zakłada, że w przypadku kursu dowolnej spółki notowanej na giełdzie wszystkie informacje na jej temat, znane i dostępne ogółowi inwestorów, są już uwzględnione w jej cenie. Składają się na to wszelkiego rodzaju wyniki finansowe, komunikaty, pogłoski na temat spółki, opisywane przez różnego rodzaju prasę branżową. Na rynku dojrzałym i efektywnym za jaki uznajemy Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie wszystkie ogólnie dostępne informacje są już uwzględnione w kursie akcji spółki. Dlatego nie ma sensu pod ich wpływem podejmować decyzji, zwłaszcza długo po fakcie.

Całe założenie sprowadza się do tego, że umiejętne analizowanie wykresów potrafi z wyprzedzeniem dać sygnał o pozytywnej bądź negatywnej informacji fundamentalnej, która może się dopiero pojawić. Powszechnie wiadomo, że na rynku znajdują się inwestorzy, którzy wykorzystują poufne informacje i skupują albo sprzedają akcje przed przekazaniem informacji do publicznej wiadomości.

Obserwowanie kursów i obrotów na rynku akcji oraz wychwytywanie tego rodzaju dziwnych zachowań może okazać się bardzo zyskowne. Nie ukrywam, że jest to moje ulubione zajęcie w całym procesie analizowania wykresów. Obserwowanie wykresów często pozwala z wyprzedzeniem zauważyć nagły wzrost zainteresowania daną spółki, zanim jeszcze pojawią się pozytywne informacje.

Założenie, że wszystkie dostępne informacje na temat spółki są uwzględnione w jej kursie prowadzi też do innego wniosku. Skoro insiderzy i analitycy techniczni mogą wyprzedzać swoimi decyzjami inwestycyjnymi pojawienie się pozytywnych informacji na temat spółki, to moment ich ujawnienia, wbrew oczekiwaniom większości inwestorów, może być sygnałem do spadku a nie wzrostu kursu jej akcji. Jest to efektem tego, że inwestorzy wcześniej kupujący zaczynają w momencie publikacji informacji realizować zyski, na podstawie których wcześniej kupowali.

Zasada nr 2: Ludzie zachowują się podobnie, gdy maja do czynienia z podobnymi wydarzeniami

Analiza techniczna jest analizą psychologicznego zachowania tłumu. Na pewno znasz uczucia strachu i chciwości. To właśnie te dwa, najczęściej występujące podczas inwestowania doznania determinują w dużym stopniu skuteczność analizy technicznej. Kursy akcji wielokrotnie układają się w powtarzające się formacje cenowe, ponieważ tłum (inwestorzy) często powtarza swoje zachowanie.

Tak samo jest w życiu codziennym. Jeżeli drużyna narodowa osiąga sukcesy w dowolnej dyscyplinie sportowej to większość mieszkańców kraju wychodzi na ulice, śpiewa, tańczy, cieszy się. Czasami nawet są ogłaszane przerwy w pracy żeby oglądać kolejne zawody z udziałem mistrzów sportowych. Jeżeli jest jednak na odwrót, to zazwyczaj nikt nie potrafi wymienić nawet chociaż jednego nazwiska zawodnika z drużyny. Społeczeństwo i media się tym specjalnie nie interesują, a najzagorzalsi kibice są krytycznie nastawieni do zawodników oraz trenera.

Taka jest natura ludzka i większość ludzi nie jest w stanie tego zmienić. Ten proces wciąż się powtarza i podobnie jest na giełdzie. Mimo, że część osób będzie umiała rozpoznać takie zachowanie, zobaczyć na wykresie "formację rynkową" i ją wykorzystać, to i tak większość zrobi to samo. Taka jest ludzka natura! To właśnie dzięki niej inwestorzy korzystający z analizy technicznej zwiększają prawdopodobieństwo swojego sukcesu inwestycyjnego.

Zasada nr 3: Rynki finansowe są albo w trendzie albo się konsolidują

To jest najważniejsze założenie!

Na pewno wiesz, że możemy wyznaczyć 3 rodzaje trendów: wzrostowy, spadkowy i boczny. Mogę ci zagwarantować, że dowolna ze spółek notowanych na giełdzie jest w którymś z tych trzech trendów. Pamiętać należy, że trend jest ściśle związany z perspektywą inwestycyjną. Dowolny instrument finansowy może znajdować się w różnych trendach w zależności od obserwowanej skali czasowej.

Dlatego właśnie każdy analityk techniczny powinien grać z trendem zgodnie z założoną przez siebie perspektywą inwestycyjną. Tylko konsekwentna gra z trendem gwarantuje w długim terminie sukces inwestycyjny. W USA jest takie powiedzenie "Trend is your friend" (trend jest Twoim przyjacielem). Jeżeli chcesz osiągnąć sukces na giełdzie, trzeba o tym pamiętać i przede wszystkim z tego korzystać.


Pozdrawiam i życzę dużych zysków,
Paweł Biedrzycki

StrefaInwestorow.pl
Praktycznie o Inwestowaniu

Czym jest w rzeczywistości bycie akcjonariuszem i dlaczego nie zawsze warto kupować akcje debiutującej spółki?

Czym jest w rzeczywistości bycie akcjonariuszem i dlaczego nie zawsze warto kupować akcje debiutującej spółki?

Zanim dokona się zakupu akcji jakiejkolwiek spółki warto dokładnie zrozumieć czym w rzeczywistości jest, tak wydawałoby się z pozoru oczywista rzecz, bycie akcjonariuszem. Powszechnie wiadomo że, kupując akcje spółki wchodzącej na giełdę, nabywca staje się jej współwłaścicielem i ma związane z tym prawa. Jest wiele praw i przywilejów przysługujących akcjonariuszom spółek giełdowych.

Chciałbym się w tym artykule skupić na jednym, moim zdaniem kluczowym aspekcie posiadania akcji. Będąc posiadaczem akcji spółki, ich właściciel jest w rzeczywistości współwłaścicielem firmy w stosunku do wielkości posiadanych akcji. Płynie z tego oczywisty wniosek, że zarówno prezes jak i zarząd firmy są pracownikami akcjonariusza. W związku z tym, jako pracownicy powinni dbać o jego interesy oraz o to, żeby zainwestowane pieniądze były jak najlepiej ulokowane i co się z tym wiąże przynosiły jak najlepszą stopę zwrotu. Niestety praktyka rynkowa pokazuje, że nie zawsze tak jest. Mimo coraz wyższej kultury korporacyjnej oraz działania kodeksu dobrych praktyk na GPW, wielu emitentów akcji nie podchodzi do akcjonariuszy na zasadach partnerskich.

Niestety wciąż duże grono właścicieli spółek oraz prezesów traktuje emisję i sprzedaż akcji jako możliwość produkcji własnych pieniędzy lub sprzedawania swoich udziałów po bardzo wysokich cenach. Jest to w głównej mierze uwarunkowane brakiem wiedzy oraz otwarcie mówiąc naiwnością inwestorów.

Logicznym jest przecież to, że nabywając akcje dowolnej firmy, kupujący jest właściwie skazany na obietnice prezesa i zarządu, co do jej przyszłości. Uściślając spółka dostaje pieniądze od kupującego właściwie jedynie w zamian za obietnicę ich pomnożenia. Emitująca akcje firma nie jest zobowiązana do płacenia żadnego oprocentowania, tak jakby to miało miejsce w przypadku obligacji lub kredytu z banku. W obliczu tych wniosków wysoce niepokojąca wydaje się wszechobecna kampania reklamowa spółki, przed jej wejściem na giełdę. Dlaczego taka sytuacja ma miejsce?

Skoro firma reklamuje swoje akcje jako produkty, to oczywistym jest, że traktuje akcjonariuszy jak klientów a nie współwłaścicieli. Chce im po prostu sprzedać jak najwięcej towaru (akcji) po jak najwyższej cenie! W trakcie procesu decyzyjnego związanego z doborem akcji do portfela, mnie jako inwestora giełdowego, mało obchodzi jak bardzo spółka jest znana czy też jaka jest świetna według właścicieli. To na czym się skupiam to jej przyszłość, plany a najbardziej to ile zarobi i jak szybko zwróci mi się moja inwestycja.

Negatywnych przykładów na naszej giełdzie jest mnóstwo. Zwłaszcza w obliczu hossy giełdowej i dobrej koniunktury rynkowej. Za całkowitą inwestycyjną abstrakcję należy uznać sytuację, w której kupujący akcje debiutującej firmy za 1 zł zysku płacą 100 zł (wskaźnik C/Z = 100).

Zakładając, że w powyższym przykładzie inwestorzy zachowują się racjonalnie trzymają akcje oczekując zwrotu z inwestycji w okresie 7 maksymalnie 10 lat. Przeprowadzając prostą kalkulację szybko można dojść do wniosku, że przy powyższych założeniach zyski spółki powinny rosnąć odpowiednio przez 7 lat w tempie 70% rocznie. Wydłużając horyzont inwestycyjny do 10 lat oczekiwany wzrost wynosi około 40% rocznie. Każdy przedsiębiorca i realista doskonale wie, że w praktyce tego rodzaju założenia są wysoce wątpliwe i mało realne!

Prezes takiej spółki najczęściej nie zdaje sobie z tego oczywiście sprawy albo niewiele go to obchodzi. Później jedynie udaje zdziwienie, że podczas gdy zyski spółki rosną 10% rocznie jej kurs leci w dół. Irytującym jest jak jeszcze wszem i wobec stwierdza, że nie ma żadnych powódek żeby kurs spadał, bo spółka realizuje założoną strategię.

Każdy inwestor potrafiący liczyć, wie przecież, że w takim tempie (wzrost zysków o 10%) zwrot z inwestycji nastąpi dopiero po 25 latach. Tylko zwrot bez wypracowania jakichkolwiek zysków. Przy tego rodzaju założeniach zdecydowanie lepiej już ulokować pieniądze na lokacie w banku. Lokując środki na 25 lat przy oprocentowaniu jedynie 3,5% rocznie ostateczna inwestycja przyniesie około 130% zysku.

Zdecydowanie bardziej negatywnie należy ocenić sytuację, w której przy powyższych założeniach, „dżentelmen”, będący właścicielem spółki sam na debiucie sprzedaje swoje akcje po wywindowanych cenach. Przy tak wygórowanych oczekiwaniach nie musi nawet specjalnie sabotować założonej strategii, bo kurs i tak będzie tracił na wartości, aż w końcu on sam je odkupi po dużo niższej cenie.

W Stanach Zjednoczonych (najbardziej dojrzałym rynku giełdowym świata) oczywiście sprawa wygląda zupełnie inaczej. Żeby nie wiem jaka była hossa nikt nie kupi spółki debiutującej, płacąc 100$ za 1$ zysku. Inwestorzy, z racji swojego doświadczenia i wiedzy nie zareagują żadnym popytem na tego rodzaju oferty. W USA prezesi spółek giełdowych dobrze wiedzą kim jest dla nich akcjonariusz i jakie obowiązki wobec niego mają. Zresztą, jak prezes nie będzie wiedział to SEC (Securities and Exchange Commission) szybko mu przypomni.

Tutaj fantastycznym przykładem jest Google. Jego właściciele specjalnie wprowadzali spółkę na parkiet po niskiej cenie, bo chcieli, aby akcjonariusze na nich zarobili. No i oczywiście nie sprzedawali swoich akcji tylko robili nową emisję, bo wiedzieli, że za jakiś czas będą kosztowały dużo więcej. Dopiero z czasem, konsekwentnie, niezależnie od sytuacji rynkowej upłynniali część posiadanych akcji wcześniej to zapowiadając.

W Polsce właściciele spółek debiutujących oczywiście robią całkowicie inaczej. Obiecują dynamiczny rozwój, z którego najczęściej nic nie wychodzi. W ramach emisji akcji próbują uplasować oprócz nowych akcji swoje własne. Często okazuje się, że z czasem z wcześniejszych zapowiedzi nic nie wychodzi. Tylko, że to już nie jest ich problem - oni sprzedali swoje udziały i mają tani kapitał na inwestycje.

Ten artykuł pisałem z myślą o tym, aby pobudzić w Tobie refleksję na temat racjonalności zachowań polskich inwestorów. Nasz rynek jest wciąż młody i opisane powyżej sytuacje są aż nadto częste. Dlatego właśnie, nigdy nie kupuję akcji debiutujących spółek. Nie mam czasu ani siły czytać prospektów emisyjnych oraz analizować wycen oraz szans na rozwój, które najczęściej się nie sprawdzają. Zdecydowanie lepiej czuję się, gdy wiem już jak je rynek wycenia i w którym kierunku ma zamiar podążać.

W tym celu korzystam z wskaźników spółek dostępnych w Sindicator.net. Sprawdzam jakie wartości przyjmuje wskaźnik C/Z (ile złotych płacę za 1 zł zysku) dla moich potencjalnych celów zakupowych. Na podstawie tych wartości już wstępnie jestem w stanie ocenić sensowność danej inwestycji. Oczywiście są to wyniki za ostatni rok i mogą być obarczone różnego rodzaju przypadkowymi wydarzeniami.

Analizując za pomocą tego rodzaju metod, trzeba oczywiście podejść do tego znacznie szerzej. Ja w tym momencie nie mam takiego celu. Chcę tylko, abyś sobie uświadomił, że kupując akcje, płacisz za przyszłe zyski, więc zastanów się czy spółka jest je w stanie dla Ciebie w przyszłości wygenerować.


Pozdrawiam i życzę dużych zysków,
Paweł Biedrzycki

StrefaInwestorow.pl
Praktycznie o Inwestowaniu

Czym jest bycie aukcionariuszem?

Czym jest bycie aukcionariuszem

Problem, który chcę opisać w poniższym artykule dotyczy chyba najczęstszego błędu z dziedziny psychologii inwestowania, popełnianego przez początkujących inwestorów. Zaprezentuję go na przykładach dwóch spółek: Netii i Waripmex oraz opiszę dlaczego ten błąd może doprowadzić inwestora do dużych kłopotów.

Pamiętam jak kilka lat temu, rozpoczynając swoją karierę giełdową wręcz w książkowy sposób cierpiałem na typowy syndrom początkującego inwestora. Kiedy ponosiłem stratę na jakiejś spółce, wydawało mi się, że dopóki nie sprzedam akcji ta strata jest wirtualna. W ten oto sposób czekałem, aż kurs odbije w górę żeby odsprzedać, co oczywiście najczęściej nie następowało. Mimo to cierpliwie czekałem usprawiedliwiając się, że mam do czynienia z wciąż niezrealizowaną stratą. W ten oto sposób kurs posiadanej przeze mnie spółki dalej opadał powiększając moją stratę z 10 do 20 a potem 30%.

Dopiero po kilku latach doświadczeń i przeczytaniu sporej ilości książek o giełdzie dowiedziałem się, że popełniałem najgorszy grzech giełdowego gracza. Swoją drogą w tym temacie bardzo polecam świetną lekturę "Giełda, wolność i pieniądze. Poradnik spekulanta" autorstwa Van K. Tharp'a.

Ze stratą jest jak z wpadaniem do studni, im głębiej wpadasz tym trudniej się z niej wydostać. Czysta matematyka najlepiej odwzorowuje zasadę działania "śliskiego dołka":

  • Jeżeli pozwolisz sobie na 10% stratę, to aby wrócić do punktu wyjścia musisz odrobić 11%.
  • 20% strata wymaga odrobienia 25%, aby powrócić do punktu wyjścia.
  • Jeżeli stracisz 40% musisz zarobić 67%, żeby wrócić do punktu wyjścia.
  • 50% strata wymaga 100% zysku, aby powrócić do punktu wyjścia.
  • Jeżeli stracisz 90% to już praktycznie możesz zapomnieć o pieniądzach, bo powrót do punktu wyjścia wymagać będzie 900% stopy zwrotu.

Dopiero po kilku latach inwestowania, gdy odkryłem tę zależność w swoim planie inwestycyjnym zawarłem regułę, że nigdy nie pozwalam sobie na stratę większą niż 10% zainwestowanej kwoty. Gdy kurs dochodzi do tej granicy choćbym miał nie wiem jak silne przekonanie, że kurs odbije wychodzę ze spółki. Nie chcę wpaść do śliskiego dołka. Po sprzedaży akcji czekam na oznaki siły, aby odkupić papiery spółki i odrobić stratę. Jeżeli kurs dalej spada oznacza, że jednak się myliłem i dzięki swojej zasadzie uniknąłem pogrążania się w stracie.

To jest właściwie najważniejsza część każdej strategii inwestycyjnej - umiejętne radzenie sobie ze stratami. Bo to, że każdy (nawet najlepszy) inwestor będzie ponosił straty jest pewne w 100%. Dlatego osoba podchodząca poważnie do kwestii inwestowania powinna w swoim planie określić jaki maksymalny poziom straty jest w stanie zaakceptować i niezależnie od warunków rynkowych tę zasadę egzekwować i zamykać pozycję. W ten sposób tniesz straty.

Jako przykład tego do czego może prowadzić przetrzymywanie pozycji można odwołać się do historii spółki Netia.

Każdy inwestor, który zakupił akcje Netii w 2000 roku po cenie 120 zł z przekonaniem, że spółka da w przyszłości duże zyski mógł wpaść w poważne kłopoty. Zwłaszcza w sytuacji, gdy mimo spadku kursu dalej trzymał jej akcje. Gdybym ja zakupił akcje Netii po cenie 120 zł z pewnością bym je sprzedał najpóźniej w okolicy 108 zł i w obliczu dalszych spadków zapomniałbym o spółce.

Osoba, która by dalej trzymała te akcje patrzyłaby jak z miesiąca na miesiąc po pęknięciu bańki internetowej jej akcje leciały na łeb na szyje. Po 10 latach kurs Netii oscyluje w okolicy 4 - 5 zł. Daje nam to stratę na poziomie około 96%. Takiej straty praktycznie już się nie da odrobić, bo żeby wrócić do punktu wyjścia kurs spółki musiałby teraz wzrosnąć o około 3000%.

Spytasz pewnie teraz jak to możliwe, żeby ktoś trzymał akcje tak długo? Ja w tym momencie powiem, że mogę się założyć, że na pewno ktoś jest w takiej sytuacji (zresztą znam jedną taka osobę). To właśnie takie osoby najbardziej się sparzyły na giełdzie i po takich doświadczeniach z pewnością juz nigdy nie wrócą na parkiet. Wszystkiemu jest winna nadzieja na powrót kursu w górę i poczucie wirtualności straty.

Dlatego, jeżeli chcesz uniknąć takich doświadczeń uwzględnij w swoim planie inwestycyjnych poziom, po którym bezwarunkowo będziesz ciął straty. Nie zdawaj się na nadzieję, bo przecież nadzieja jest matką głupich!. Za moim podejściem przemawia czysta matematyka, którą Ci zaprezentowałem wyżej.

Na zakończenie przedstawię Ci jeszcze jeden bardziej aktualny przykład.

Warimpex SA spółka, która debiutowała na GPW w Warszawsie na początku stycznia 2007 z kursem 59 zł. Inwestora, który kupił wtedy akcje z silnym przeświadczeniem, że kurs wzrośnie (w końcu to debiutująca spółka) spotkała niemiła niespodzianka. Kurs spółki wyznaczył minimum swoich notowań w okolicy 4,9 zł pod koniec 2009 roku. Daje to stratę w postaci ponad 90%. Żeby to odrobić kurs musiałby wzrosnąć o ponad 1200%. Jak na razie nie zanosi się na to, żeby kurs miał tak uczynić i wątpię aby to kiedykolwiek nastąpiło.

Czy zauważyłeś jeszcze jedną analogię miedzy sytuacją Netii i Warimpexu? Powiem tylko to, że obydwie spółki debiutowały w czasie, gdy sektor w którym działały, był w trakcie największej hossy, która uśpiła czujność inwestorów.

Na zakończenie wspomnę jeszcze tylko, tytułem uściślenia, że są momenty, w których każdy inwestor w końcu godzi się ze stratą. W wypadku Netii na 96% stratę wystarczyło poczekać tylko nieco powyżej rok. Nie oznacza to oczywiście, że inwestor musi czekać aż kurs odbije z powrotem i wzrośnie o 3000%, bo prawdopodobnie to się już nigdy nie nastąpi. Oznacza to jedynie, że aby wrócić do punktu wyjścia trzeba znaleźć spółkę, która urośnie o 3000%, a takich jest bardzo mało i to nie tylko na GPW. Drugą stroną medalu jest wytrzymanie takiego wzrostu, co jest znacznie trudniejsze niż godzenie się ze stratą. Bo tak jest właśnie zbudowana psychika ludzka, mamy tendencję do odwlekania strat i szybkiego realizowania zysków. Dlatego właśnie na giełdzie mniej niż połowa inwestorów odnosi sukces.


Pozdrawiam i życzę dużych zysków,
Paweł Biedrzycki

StrefaInwestorow.pl
Praktycznie o Inwestowaniu

niedziela, 31 maja 2015

Inwestowanie długoterminowe – czy to się opłaca?

Inwestowanie długoterminowe – czy to się opłaca?


Autor: Artelis


Nadszedł moment, w którym decydujesz się na zainwestowanie zgromadzonego kapitału. Zanim podejmiesz decyzję o wyborze konkretnych instrumentów finansowych, musisz rozważyć odpowiednią strategię.


Chociaż część inwestorów obiera strategię daytrading, niektórzy rozważają inwestowanie długoterminowe. Na co się więc zdecydować?

Istotą inwestowania długoterminowego jest zdeponowanie kapitału w określone instrumenty finansowe na długi czas – najczęściej w perspektywie kilkuletniej.

Inwestowanie długoterminowe zmniejsza ryzyko

Każda inwestycja, szczególnie w przypadku potencjalnie wysokich zysków, wiąże się z dużym ryzykiem. Inwestowanie długoterminowe daje jednak dość duże bezpieczeństwo. Istnieje bowiem zasada, że nawet największe załamanie na giełdzie zostanie nadrobione – z dużą nawiązką – w perspektywie czasu. Po bessie zawsze przychodzi hossa, dzięki czemu nie tylko można zrekompensować powstałe straty, ale i osiągnąć wysoką stopę zwrotu.

W przypadku inwestowania długoterminowego ograniczasz ryzyko. Dlatego taka strategia uważana jest za bezpieczniejszą, np. w porównaniu z inwestowaniem średnioterminowym czy daytrading.

Możliwość skorzystania z zysków odkładana w czasie

Nie da się jednak ukryć, że inwestowanie długoterminowe ma też pewną wadę. Posiadany kapitał mrozisz na wiele lat, a korzyści z wypracowanych zysków widoczne są najczęściej po długim czasie.

Dlatego nie jest to dobra forma inwestowania dla osób starszych, którym zależy na szybszym osiągnięciu zysków. Nie jest to także rozwiązanie korzystne dla inwestorów, którzy będą chcieli skorzystać z inwestowanego kapitału wcześniej.

Inwestowanie długoterminowe – dla kogo?

Inwestowanie długoterminowe nie jest strategią odpowiednią dla każdego inwestora, z uwagi na fakt odłożenia w czasie możliwości skorzystania z wypracowanych zysków.

Taką strategię obierz, jeśli:

  • możesz pozwolić sobie na zamrożenie sporego kapitału na kilka-kilkanaście lat,
  • chcesz zmniejszyć ryzyko inwestycyjne.

W co inwestować długoterminowo?

Inwestowanie długoterminowe to szeroki zakres możliwości. W dłuższej perspektywie czasu możesz zainwestować w nieruchomości, trunki, sztukę, a także zdecydować się na inwestycje giełdowe.

Bez względu na to, jaką drogę obierzesz, pamiętaj o dywersyfikacji instrumentów finansowych. Kapitał zdeponuj w różne instrumenty, by znacznie ograniczyć ryzyko inwestycyjne.


Artelis.pl - Twoja wiedza

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.