wtorek, 22 marca 2011

ING OFE dawniej Nationale Nederlanden

ING OFE dawniej Nationale Nederlanden

Autorem artykułu jest Jacek Malinowski



Może perspektywa 30 czy 40 lat do emerytury to jeszcze dość odległa dla większości Polaków przyszłość, ale to jest właśnie moment, kiedy trzeba o to zadbać.
Kilka słów o ING OFE dawniej OFE Nationale Nederlanden na tle pozostałych OFE. Ponad dziesięć lat temu (rok 1999) dokonano w Polsce reformy systemu emerytalnego – powstała ustawa o funduszach emerytalnych i akty jej towarzyszące. W 1999 roku powstały też podmioty zarządzające środkami przyszłych emerytów tzw. otwarte fundusze emerytalne, które mogą dysponować naszymi składkami i je inwestować.

Podmiotów takich powstało kilkadziesiąt, obecnie w wyniku połączeń i przejęć pozostało ich 14. Wynikiem tej reformy jest głównie to, że ZUS przestał być już monopolista w dziedzinie zbierania środków na emerytury… Słusznie stwierdzono, za przykładem innych państw o gospodarce wolnorynkowej, że instytucja taka jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych po prostu sobie nie radzi z zarządzaniem inwestycjami emerytalnymi i nie będzie w przyszłości wydolny w tym zakresie.

Postanowiono, więc dopuścić do tego rynku firmy prywatne. W nowym, a zarazem obecnym systemie emerytalnym jest miejsce zarówno dla ZUS-u jaki i otwartych funduszy emerytalnych, np. ING OFE dawniej OFE Nationale Nederlanden. OFE ING będzie dla nas tutaj przykładem funduszu emerytalnego, który pomimo swoich dużych rozmiarów bardzo dobrze radzi sobie z pomnażaniem środków emerytalnych. Aktualny system emerytalny został tak pomyślany, że każdy obywatel będzie posiadał swoje własne konto emerytalne. Cześć naszego wynagrodzenia a dokładniej 12,22% będzie wędrowało do wspomnianego już ZUS-u. Natomiast kolejne 7,3% do wybranego przez nas funduszu emerytalnego. Jest to tak zwany II filar i to właśnie fundusze w nim zgromadzone decydują o wysokości naszej przyszłej emerytury.

Otwarte Fundusze Emerytalne, w naszym przypadku ING OFE pomnażają ten kapitał. Dlatego tak ważne jest wybranie odpowiedniego, a najlepiej bardzo dobrego funduszu, który zagwarantuje nam spokojną starość i bezpieczeństwo finansowe na emeryturze.
---

Lexodes - ciekawe informacje


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy struktury obronią się w czasie… hossy?

Czy struktury obronią się w czasie… hossy?

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Rynek produktów strukturyzowanych nie podaje się kryzysowi. Polacy coraz chętniej inwestują swoje oszczędności właśnie w struktury. Czy będzie tak również wówczas gdy wzrosty powrócą na giełdę?
Rynek produktów strukturyzowanych nie podaje się kryzysowi. Polacy coraz chętniej inwestują swoje oszczędności właśnie w struktury. Czy będzie tak również wówczas gdy wzrosty powrócą na giełdę?

Według StructuredRetailProducts.com – instytucji monitorującej rynek produktów strukturyzowanych, Polacy zainwestowali z struktury w pierwszych trzech tygodniach lutego kwotę 271 mln zł, a do wyboru mieli 23 rozwiązania proponowane przez banki i inne instytucje finansowe. Lutowa sprzedaż – mimo że miesiąc jeszcze się nie zakończył - jest o 10 procent wyższa niż w tym samym miesiącu przed rokiem. Tak naprawdę jednak rynek dopiero budzi się z świątecznego letargu i dostosowuje do krajobrazu po silnym spadku stóp procentowych. W połowie ubiegłego roku sprzedaż przekraczała 500 mln zł miesięcznie – można oczekiwać, że wkrótce zobaczymy jeszcze wyższe poziomy. Ostatecznie w tym roku Polacy mogą zainwestować w struktury nawet o połowę więcej niż w ubiegłym, a więc 7,5 mld zł.

Zainteresowanie strukturami nie słabnie mimo fatalnej sytuacji na rynku finansowym. W ostatnich dwóch miesiącach ubiegłego roku niezwykle silną konkurencją dla inwestycji z gwarancją kapitału okazały się lokaty bankowe, których oprocentowanie zostało wywindowane do blisko 10 procent w skali roku. To już historia - za sprawą cięć zaaplikowanych przez Radę Polityki Pieniężnej. Pojawiają się jeszcze oferty z kuszącymi stawkami ale są to depozyty krótkoterminowe, a klienci potrafią liczyć. Na placu boju zostają więc struktury, które z jednej strony gwarantują zwrot kapitału, a z drugiej strony dają szansę na dwucyfrowe zyski.

Pytanie czy produkty strukturyzowane mogą cieszyć się popularnością tylko z uwagi na brak konkurencji ze strony depozytów i funduszy inwestycyjnych? Taka może być percepcja dużej części inwestorów. Jest to oczywiście percepcja błędna. Z drugiej jednak strony, to od dystrybutorów zależy jakiego typu produkty będą dostarczać swoim klientom.

Biorąc pod uwagę fakt, że na polskim rynku pojawia się 20-30 struktur miesięcznie (w Niemczach kilkanaście tysięcy) może zabraknąć w ofercie rozwiązań dopasowanych do aktualnej sytuacji rynkowej. Warto zauważyć, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w szerokiej dystrybucji pojawił się tylko jeden produkt umożliwiający zarabianie w czasie spadków na giełdzie (i to bardzo niedoskonały). A zatem – mimo że struktury dają takie możliwości – okres spadków nie został odpowiednio wykorzystany przez dystrybutorów. Inna sprawa, że tego typu „niedźwiedzie” produkty trudniej znajdują nabywców – nawet na rozwiniętych rynkach. Trudno więc dziwić się dystrybutorom, że nie chcieli ryzykować oferowania produktu który po prostu się nie sprzeda.

Struktury to nieograniczone możliwości. Z powodzeniem mogą być dopasowane do każdych warunków rynkowych. W przypadku wzrostów na giełdzie popularne mogą stać się produkty bez gwarancji kapitału lub nawet z zastosowaniem „lewara” który pozwala zwiększyć udział we wzrostach giełdowych indeksów czy akcji ale w zamian za określone ryzyko straty. Wykorzystanie możliwości zależy od dystrybutorów, bo to oni decydują o tym co wprowadzić na rynek. W uprzywilejowanej sytuacji są zamożni inwestorzy dysponujących kwotami rzędu 1-2 mln zł. Dla nich mogą być konstruowane struktury „szyte na miarę” o wybranych przez nich strategiach inwestycyjnych.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego niektórzy ludzie prawie zawsze zarabiają pieniądze na giełdzie?

Dlaczego niektórzy ludzie prawie zawsze zarabiają pieniądze na giełdzie?

Autorem artykułu jest Daniel Janik



Dlaczego niektórzy ludzie potrafią pomnażać pieniądze na giełdzie, podczas gdy niektórzy z najbardziej ostrożnych ludzi tracą na niej wszystko? Co jest podstawowym sekretem zabezpieczania i pomnażania własnego majątku?
Dlaczego niektórzy ludzie potrafią pomnażać pieniądze na giełdzie, podczas gdy niektórzy z najbardziej ostrożnych ludzi tracą na niej wszystko? Co jest podstawowym sekretem zabezpieczania i pomnażania własnego majątku?

Naszym pierwszym krokiem do rozpoczęcia kariery inwestora powinno być uzyskanie odpowiedzi na pytanie czym jest a czym NIE jest inwestowanie? Kolejne kroki powinny pozwolić nam poznać wszelkie sposoby inwestowania dzięki czemu będziemy mogli wybrać dla nas najodpowiedniejsze.

Kogo wolisz słuchać?

Rodziny i znajomych, którzy uważają, że inwestowanie nie ma sensu, bo ryzyko jest zbyt wielkie (choć w życiu nie inwestowali i nawet nie zadali sobie trudu, by poznać zasady inwestowania chociażby na giełdzie) czy też praktyków inwestowania, którzy poprzez odpowiednie przygotowanie teoretyczne oraz wykorzystanie danej wiedzy w praktyce potrafią zarabiać olbrzymie pieniądze (choć nie zawsze, bo nic nie jest w 100% pewne i bezpieczne, nawet lokaty)?

Marcin Krzywda jest jednym z tych drugich, którzy mają lata doświadczeń w inwestowaniu za sobą. Teraz dzieli się zdobytą wiedzą - jest autorem bestsellerów na temat inwestowania na GPW. Czyni to w sposób niezwykły, ponieważ przedstawia wszystko “po ludzku” a nie w formie suchych regułek.

Oto tylko niektóre z rad przedstawionych w jego niezwykłym poradniku:
- czym jest a czym nie jest inwestowanie?
- jak grać, aby wygrać?
- czym jest analiza techniczna, fundamentalna i portfelowa?
- jak wykorzystać analizę techniczną w praktyce

Tego jest dużo więcej, a wszystko po to, byś dokładniej poznał zasady inwestowania i tym samym obniżył ryzyko związane z inwestowaniem własnych pieniędzy. Nie ryzykuj swoich pieniędzy bez wcześniejszego przygotowania, bo cudowne rozmnożenie zdarza się bardzo rzadko...

Marcin Krzywda w swojej pierwszej książce (jest tego 4-częściowa seria) “GPW I - Giełda Papierów Wartościowych w praktyce” przedstawia niezbędne podstawy inwestowania. Nauczysz się z niej wszystkiego, co jest konieczne byś mógł czy mogła zacząć inwestować na giełdzie bez wychodzenia z domu.

W swojej książce mówi Dlaczego warto inwestować... przedstawia Osobowość inwestora... przedstawia różne Rodzaje inwestycji... tłumaczy czym jest Giełda od środka... pokazuje Jak grać, żeby wygrać... oraz zdradza wiele innych “sekretów” związanych z inwestowaniem na GPW. Nie dziwi więc fakt, że jego publikacja już od dłuższego czasu utrzymuje się w 10 bestsellerów wydawnictwa Złote Myśli i zbiera setki bardzo dobrych opinii czytelników.

Satysfakcja gwarantowana lub zwrot pieniędzy!

Jeśli uznasz, że książka ta nie spełnia Twoich oczekiwań, będziesz mógł ją zwrócić w dowolnym terminie, odzyskując pełną zainwestowaną kwotę!

Zamów więc już teraz Giełdę Papierów Wartościowych w praktyce i spraw, by Twoje pieniądze wreszcie zaczęły na Ciebie pracować!



Nie zezwalam na zmianę linków partnerskich
---

Daniel Janik - twórca serwisu SukcesMisja.pl oraz autor ebooka „Od marzeń do realizacji”


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestorzy wolą obstawiać wzrosty

Inwestorzy wolą obstawiać wzrosty

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Możliwość zarabiania nie tylko na wzrostach ale także na spadkach - to jedna z potencjalnych zalet produktów strukturyzowanych, powtarzana jak mantra przez zwolenników tej formy inwestowania. Niestety w polskich realiach ten walor struktur nie został jak na razie zbyt mocno wykorzystany. Mimo że ostatnie kilkanaście miesięcy to ...
Możliwość zarabiania nie tylko na wzrostach ale także na spadkach - to jedna z potencjalnych zalet produktów strukturyzowanych, powtarzana jak mantra przez zwolenników tej formy inwestowania. Niestety w polskich realiach ten walor struktur nie został jak na razie zbyt mocno wykorzystany. Mimo że ostatnie kilkanaście miesięcy to prawdziwe eldorado dla niedźwiedzi.

Od początku 2007 roku na polskim rynku pojawiło się prawie 400 struktur. W różnej formie - polis ubezpieczeniowych, lokat, certyfikatów depozytowych, funduszy zamkniętych. Do tego może nawet drugie tyle w ramach bankowości prywatnej - tutaj niestety dostęp do informacji o oferowanych produktach jest bardzo ograniczony. W ramach tych rozwiązań do dyspozycji inwestorów były bardzo różnorodne klasy aktywów. Jeśli akcje to niekoniecznie światowe blue chipy ale na przykład spółki z sektora energii odnawialnej czy atomowej lub z egzotycznych regionów takich jak Bliski Wschód czy Afryka Północna. Oczywiście surowce - ropa, gaz ziemny, metale szlachetne i przemysłowe, a także towary rolne - cukier, pszenica, soja, kawa itp. Do tego gotowe strategie inwestycyjne złożone z różnych klas aktywów i "zarządzane" według automatycznie działających modeli. Niestety prawie wszystkie strategie zakładały wzrost tej czy innej klasy aktywów. Tymczasem jeśli spojrzymy na ostatnie kilkanaście miesięcy trudno będzie znaleźć coś co rosło. Dominował kolor czerwony.

W dosyć szerokiej już ofercie polskich struktur udało mi się znaleźć dwie rzeczywiście "niedźwiedzie". Przy czym nie liczę tutaj produktów Noble Banku i mBanku. Instytucje te odpowiednio w połowie 2008 i na początku 2009 roku zaproponowały zestawy produktów o "lustrzanych" strategiach - na spadki i na wzrosty. Noble Bank w ten sposób potraktował WIG20 oraz ropę naftową, a mBank skupił się tylko na indeksie polskich blue chipów. Dlaczego nie uwzględniam tych produktów? Były to swego rodzaju eksperymenty. Noble Bank nie wrócił do pomysłu. mBank też chyba odpuścił sobie taką strategię. Inwestorzy oczekują jednak od instytucji finansowej że będzie miała jakąkolwiek wizję rozwoju sytuacji rynkowej, a produkt który aktualnie proponuje jest w jej przekonaniu odpowiedni w danym momencie. Oferowanie jednocześnie dwóch produktów obstawiających dwa przeciwstawne scenariusze przypomina komunikat w stylu: „nie chcemy nic sugerować, decyzja należy wyłącznie do klienta” lub dosadniej: „umywany ręce”. Duety tego typu można więc porównać do produktów które obstawiają jednocześnie dwa scenariusze - wzrostowy i spadkowy, oczywiście wiąże się to określonymi ograniczeniami, bo łapanie dwóch srok za ogon nie jest łatwe.

A te dwa prawdziwie niedźwiedzie produkty? Jeden to Aegon Bessa. Jest to węgierski fundusz inwestycyjny, który chroni 90% kapitał inwestując głównie w bony skarbowe i depozyty. Niewielka część aktywów lokowana jest w opcje sprzedaży (opcje put) na WIG20. W efekcie fundusz zarabia gdy indeks spada. Nie jest to udział 1:1 ale między 25 a 50 proc. absolutnej wielkości spadku WIG20. Od początku notowań w listopadzie 2007 fundusz jest 17% na plusie. Nie jest to najbardziej efektywne rozwiązanie dla giełdowych niedźwiedzi ale punkt dla Aegona za odwagę. W pierwszej transzy Aegon pozyskał jedynie ok. 12 mln zł aktywów, w kolejnych trzech ta wartość rosła aż do 56 mln zł we wrześniu 2008. W miarę jak giełda leciała w dół inwestorzy chętniej wybierali taki właśnie produkt. Klasyka.

Kolejna propozycja na spadki to obligacje strukturyzowane dostępne w ramach bankowości prywatnej Banku Millennium. Był to 3-letni produkt z pełną gwarancją kapitału, który wystartował w grudniu 2007 roku. W tym przypadku inwestor miał 120-procentowy udział w bezwzględnej wartości spadku notowań koszyka 15 amerykańskich spółek które w 100 proc. uzależnione są od popytu z rynku lokalnego w USA. W tym przypadku minimalna kwota jaką trzeba było wyłożyć na zakup obligacji wynosiła aż 250 tys. zł. Oferta trafiła więc do nielicznych, zamożnych klientów.

Już na przykładzie Millennium widać jednak jak atrakcyjne parametry można było osiągnąć w produkcie nastawionym na spadki. Gdyby bank zdecydował się zagrać na wzrost wspomnianego koszyka spółek wówczas udział w tym wzroście byłby znacznie niższy niż 120 proc. - być może nawet dwukrotnie. Wynika to stąd że w większości przypadków opcje put (dające zarabiać w czasie spadków) są tańsze niż opcje call (dające zysk na wzrostach). Wynika to stąd, że większość aktywów ma pozytywny forward - czyli ich przyszła wartość, wyliczona matematycznie jest wyższa niż obecna. Na przykład ropa z dostawą w sierpniu jest nawet o 30 proc. droższa niż ropa z dostawą w marcu - to znacznie więcej niż koszty przechowywania tego surowca przez te kilka miesięcy. A opcja to nic innego jak wycenione w pieniądzu prawdopodobieństwo, że cena danego instrumentu finansowego będzie w przyszłości kształtować się określony sposób. Skoro matematyka mówi że akcje, złoto czy ropa za rok będą droższe niż obecnie to również opcje na wzrost będą droższe niż te na spadki. Spadki są więc, przynajmniej w teorii, mniej prawdopodobne. A im tańsza opcja tym lepsze parametry produktu - przede wszystkim wyższa partycypacja i tym samym potencjalny zysk w przypadku trafnego obstawienia scenariusza.

A mimo to struktury na spadki są rzadkością. I to nie tylko w Polsce. W Niemczech od początku 2007 roku struktur na spadku pojawiło się ok. 1000. Kolejne 3600 produktów miało jakiś element zarabiania na spadkach. Sporo? Łącznie na rynku niemieckim w tym czasie zaoferowano ponad 313 tysięcy produktów! Tak wiec niedźwiedzia oferta w najlepszym przypadku stanowi niespełna 1,5 proc. wszystkich propozycji jakie pojawiły się na rynku.

Dlaczego tak mało jest struktur dających zyski w trakcie spadków? Najprostsza odpowiedź brzmi: klienci niezbyt chętnie je kupują. Efekty osiągnięte przez Aegona (łącznie ok. 140 mln zł) pozornie temu przeczą. Trzeba jednak pamiętać, że Aegon dysponuje skuteczną i rozbudowaną siecią dystrybucji złożoną z agentów i pośredników finansowych. Dodatkowo, fundusz Aegon Bessa był jedyną w Polsce powszechnie dostępną propozycją pozwalająca korzystać w czasie bessy. Dystrybutorzy zawsze chcą maksymalizować wartość pozyskanych aktywów i szukają najbardziej nośnych tematów inwestycyjnych. Niestety temat: "zarabiaj na spadkach" do nich należy.

Inwestorzy, którzy przewidują lub nawet już obserwują spadki na rynku akcji są zawsze bardziej skłonni do szukania innych klas aktywów. To samo dotyczy zresztą zarządzających funduszami. W efekcie, spadek notowań akcji w drugiej połowie 2007 roku i na początku roku 2008 przyczynił się do hossy na towarach rolnych czy surowcach energetycznych. Gremialna przesiadka skończyła się nadmuchaniem baniek spekulacyjnych które - tak jak w przypadku ropy - pękły z hukiem jeszcze większym niż miało to miejsce na rynku akcji.

W ostateczności, kiedy inwestorzy nie wierzą już we wzrosty żadnej klasy aktywów wówczas stawiają na popularne na rynku struktur strategie long-short. Opierają się one najczęściej na kilku klasach aktywów (np. surowce, akcje, obligacje) których udział w koszyku zmieniany jest w regularnych cyklach (najczęściej miesięcznych) - może to być pozycja długa (zysk na wzrostach) lub krótka (zysk na spadkach). W przypadku tych rozwiązań najczęściej przywoływana jest teoria portfelowa Harry'ego Markowitza - zgodnie są niż ustalane są wagi poszczególnych elementów w ramach strategii. Oczywiście nie ma róży bez kolców wszystko zależy od tego jaki mechanizm zmiany alokacji został zaaplikowany - wiele takich strategii nie obroniło się skutecznie w czasie "niestandardowych" warunków jakie panowały na rynku finansom w ubiegłym roku.

Gra na spadki jest więc ostatecznością. Niestety podejmowaną często zbyt późno. Przykład Aegona pokazuje, że popularność funduszu rosła w miarę gdy inwestorzy mogli obserwować bessę na własne oczy. Powodów nikłej podaży spadkowych struktur jest jeszcze co najmniej kilka. Mechanika produktów strukturyzowanych działa tak, że im dłuższy okres trwania produktu tym wyższa może być marża dystrybutora. Jeśli struktura ma przynieść prowizję rzędu 4-5 proc. a nie 1 czy 2 i dodatkowo zapewniać pełną gwarancję kapitału musi to być produkt przynajmniej 3-, 4-letni. A trudno przekonać inwestorów że spadki będą trwać kilka lat - zawsze panuje przeświadczenie, że to już tymczasowy dołek, że gorzej już nie będzie. Przykład Japonii, gdzie akcje systematycznie tanieją od 18 lat traktowany jest jako wyjątek od reguły.

I jeszcze odrobina "matematyki": grając na spadki musimy się liczyć z ograniczeniem zysku - akcje czy indeksy w teorii mogą spaść maksymalnie o 100 procent, podczas gdy wzrosty nie są ograniczone. Na rynkach rozwiniętych zdarzają się oczywiście produkty gdzie udział w spadku może sięgać np. 400 czy 500%. Wówczas jednak w przypadku wzrostów ryzykujemy utratę części kapitału. To jednak wyjątki. Jeszcze niedawno zysk wyższy niż 100% w skali 2-3 lat wydawał się czymś normalnym. Dopiero teraz, tak jak na rynkach rozwiniętych, inwestorzy zaczynają doceniać rentowność rzędu 10-15 procent rocznie.

Wszystko wskazuje na to, że bessa, którą mam nadzieję mamy za sobą zastała polski rynek struktur i polskich klientów na zbyt wczesnym etapie rozwoju. W efekcie nawet w bankowości prywatnej nie wykorzystano potencjału jaki tkwi w produktach strukturyzowanych. Oby wysyp produktów na bessę nie nastąpił zbyt późno kiedy już rzeczywiście miniemy giełdowy dołek. Nie widzę takiego ryzyka - najbardziej realny scenariusz jest taki że struktury dające zarabiać w czasie spadków pozostaną marginesem rynkowej oferty.
---

Maciej Kossowski
źródło: blog na www.pb.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy są możliwości inwestycyjne w tych ciężkich czas, kiedy wszystko idzie tylko w dół?

Czy są możliwości inwestycyjne w tych ciężkich czas, kiedy wszystko idzie tylko w dół??

Autorem artykułu jest Hubert Osiński



Czy faktycznie zostają tylko lokaty w bankach i obligacje?
Na giełdzie raczej ciężko szukać teraz zysku...
Dziś nie ma ciekawych alternatyw na pomnożenie majątku.
Giełda, jak skoczek od startu tylko w dół...
Bankowe lokaty, których odsetki pokrywają wydatki na konto...

Otóż okazuje się, że są jeszcze możliwości, nawet spore.
Czy jest jakiś rynek, który bez względu na to jak tragiczna jest sytuacja za gospodarczym oknem on i tak cały czas się waha góra/dół.

Takim rynkiem jest rynek walutowy.
Owszem, raz ciągiem osłabia się wciąż złotówka, raz euro.
Nie zapomnijmy, że na rynku walutowym możemy grać w "dowolną stronę".
Zarówno na sprzedaż Euro jak i $.

Z pomocą przychodzi też technika i "roboty", które w czasie kilku sekund potrafią wykonać 6 transakcji kup/sprzedaj.
Mowa tu o rynku międzybankowym. Tylko taki, zapewnia takie możliwości.
Owszem takich jest kilka. Ale nie za wiele opłacalnych.
Kiedy skorzystam z pierwszego lepszego banku/platformy to w momencie próby wypłaty zarobionych środków się okaże. że...nie opłaca się ich wypłacać.
Bank poprzez swój niekorzystny spread może nam zjeść te zarobki.
A co jeśli ma się dostęp do platformy "zero kosztowej" bez spraedu??

Są narzędzia na rynku walutowym, które są tak zbudowane, że opłaty za zarządzanie są pobierane dopiero wtedy, kiedy stopa zwrotu przekroczy 10%! Do 10% nie są pobierane żadne opłaty!

Realne zyski wynoszą nawet ok. 15% (w formie informacyjnej, historycznej mogę powiedzieć, że momentami ten zysk osiąga nawet 30% w skali roku!

Myślicie, że o możliwości grania na rynku międzybankowym, na którym grają największe banki świata można tylko pomarzyć??
Nie! Trzeba mieć tylko partnera/doradcę który to umożliwi!
Tak się składa, że posiadam (jeszcze) taką możliwość.

Możemy o tym porozmawiać również w serwisie dedykowanym na to:
www.opcje-walutowe.eu
Można się dowiedzieć czegoś więcej o rynku walutowym.
Jeśli choć trochę cię zainteresowałem tą propozycją to zapraszam!

---

Wiele kontaktów, wiele możliwości, jeszcze więcej pomysłów.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl