sobota, 28 września 2013

Portfel inwestycyjny - budowa

Portfel inwestycyjny - budowa


Autor: Marcin Płuciennik.


Każdy portfel inwestycyjny powinien być skonstruowany w oparciu o preferencje danego inwestora. Korzystanie z gotowych, modelowych rozwiązań nie zawsze przynosi wymierne rezultaty. W celu budowy dobrego portfela powinniśmy wziąć pod uwagę szereg czynników...


Zacznę od tego, czego nie będzie w artykule. Otóż nie zamierzam pisać, jak powinien wyglądać modelowy portfel inwestycyjny, ponieważ taki nie istnieje. Skład naszego portfela i udział w nim poszczególnych elementów uzależniony jest od wielu czynników. Opiszę natomiast kilka przesłanek odnośnie tego, czym powinien kierować się inwestor przy wyborze potencjalnych rozwiązań. Czym jest Portfel Inwestycyjny? To nic innego, jak zbiór aktywów, stanowiących formę lokowania kapitału w celu uzyskania przyszłych korzyści.

Profil inwestoraPortfel inwestycyjny Każdy portfel inwestycyjny powinien być skonstruowany w oparciu o preferencje danego inwestora. Korzystanie z gotowych, modelowych rozwiązań nie zawsze przynosi wymierne rezultaty. W celu budowy dobrego portfela powinniśmy wziąć pod uwagę szereg czynników:

- Sytuacja majątkowa i zawodowa;

- Doświadczenie i wykształcenie;

- Wiek, stan cywilny, kwestie osobowe;

- Poziom akceptacji ryzyka.


Powyższe elementy pokazują, jakie mamy możliwości oraz ograniczenia inwestycyjne. To, jakim jesteśmy człowiekiem, zarówno zawodowo jak i prywatnie, wpływa na to, czy osiągniemy niezależność finansową. Niewiarygodne? Przytoczę pewien przykład w celu zobrazowania, że wcale nie trzeba zarabiać dużo pieniędzy, aby stać się inwestorem.


Budowa portfel inwestycyny
Mimo wysokiego wynagrodzenia oraz standardu życiowego, pan Jan generuje miesięcznie nadwyżkę gotówki rzędu 500 zł. Pan Paweł wraz z małżonką, mimo że nie zarabiają nawet połowy tego, co pan Jan, potrafią odłożyć kwotę 1300 zł. Nasuwa się pytanie: co by się stało, gdyby obaj panowie stracili pracę? Czy dotychczasowy styl życia doprowadziłby do niewypłacalności?
W pierwszym przypadku jest to wysoce prawdopodobne, natomiast drugi wypada bardziej optymistycznie. Dane użyte do skonstruowania schematu pokazują, jak na profil inwestora wpływa stan cywilny oraz sytuacja majątkowa i zawodowa. Dodatkowo można stwierdzić, że pan Jan, generując mniejszą nadwyżkę kapitału, zapewne będzie miał większą awersję do ryzyka. Pan Paweł natomiast może sobie pozwolić, aby część kapitału ulokować w sposób agresywny.
Powyższy schemat powinien dać obraz tego, jak tworzyć profil potencjalnego inwestora i na co zwrócić uwagę.

Cele inwestycyjnesxc_182457_9046
„Ludzie nie planują przegrywać – przegrywają, bo nie planują” – Sztuka spekulacji.


Powyższy cytat pokazuje, gdzie ludzie popełniają błąd i dlaczego jeszcze nie są bogaci. Etap planowania jest pierwszym krokiem w łańcuchu przyczynowo-skutkowym. To dzięki niemu wiemy, czy coś jest opłacalne, czy nie. Daje nam możliwość eliminacji słabych rozwiązań i wdrożenia lepszych, bardziej efektywnych.
Weźmy przykład z branży budowlanej: nie wyobrażam sobie budowy domu bez wcześniejszego zaplanowania, jak ma wyglądać – czyli bez projektu. Dobry schemat działania jest potrzebny, również jeżeli chodzi o nasze finanse. Określenie założeń inwestycyjnych jest pewnego rodzaju planowaniem.
Po stworzeniu profilu inwestora przychodzi czas na określenie celów inwestycyjnych. Jakie one będą – zależy wyłącznie od nas. Możliwości jest wiele. Do podstawowych zaliczyć możemy: zabezpieczenie finansowe na starość, kupno domu, spłatę kredytów, zabezpieczenie najbliższych czy duży wydatek w przyszłości.
Jak osiągnąć dane cele? Przede wszystkim potrzebny jest czas. Nasze cele mogą być niekiedy na tyle wygórowane, że aby je zrealizować, potrzeba będzie kilku czy nawet kilkudziesięciu lat, oraz tego, aby nasz portfel inwestycyjny był skrojony na miarę.
Jak widzimy, cele determinują okres potrzebny pod inwestycyjne, określając horyzont inwestycyjny. Nie chodzi o to, aby wyrzekać się mniejszych spraw, kosztem gromadzenia wielkiego kapitału za kilkadziesiąt lat. Trzeba znaleźć złoty środek – ustalając odpowiedni horyzont inwestycyjny.

Przykład:

Portfel inwestycyjny przykład


Parametry i specyfika dobieranych rozwiązań
Kolejnym krokiem po stworzeniu profilu inwestora, określeniu celów i horyzontu, jest dobór odpowiedniej inwestycji. Oczywiście i tutaj nie będzie to kwestia losowa. Musimy postępować według określonych kryteriów oraz specyfiki danych rozwiązań.
Portfel inwestycyjny cechy
Trzeba pamiętać, że każda inwestycja obarczona jest ryzykiem. Charakterystyka inwestora pozwala określić, na jaki poziom ryzyka może sobie pozwolić. Niebezpieczeństwo związane z utratą pracy, niskimi zarobkami czy wysokimi zobowiązaniami nie pozwala na agresywny sposób inwestowania. Mamy więc do czynienia z awersją do ryzyka.
Drugą kwestią, jaką należy brać pod uwagę, jest płynność inwestycji. Czym jest owe kryterium? To nic innego, jak czas potrzebny na zamianę inwestycji na pieniądz. Dużo łatwiej jest bowiem sprzedać akcje, czy udziały w funduszach inwestycyjnych, niż spieniężyć nieruchomość. Dlatego część udziału w portfelu powinna składać się z gotówki bądź aktywów bardzo płynnych. Nigdy bowiem nie wiemy, kiedy pojawi się doskonała sytuacja do inwestycji albo kiedy będziemy potrzebowali tych pieniędzy na finansowanie innych wydatków, związanych np. z chorobą.
Odpowiednia elastyczność dobieranych rozwiązań jest również ważnym kryterium. Czym cechuje się portfel elastyczny? Możliwością wcześniejszego wyjścia z inwestycji na dobrych warunkach lub przeniesienia części aktywów w inne, bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Dobre rozwiązanie powinno zapewnić nam dostęp do szerokiej oferty aktywów oraz rynków zagranicznych. To wszystko pozwala na dopasowanie do naszych potrzeb i możliwości.
Przepływy pieniężne – zwane cash flow, zależą od wcześniej ustalonych celów i horyzontu. Jeżeli oczekujemy od inwestycji tego, aby dawała regularne odsetki bądź dywidendy, mamy do czynienia ze stałymi przepływami pieniężnymi. Innym rozwiązaniem jest cash flow dopiero po zakończeniu danej inwestycji. Dobrym przykładem jest rentierstwo, czyli wolność finansowa. Polega ono na tym, że każdego miesiąca wpływają na nasze konto odsetki, z których jesteśmy w stanie pokryć wszystkie wydatki. Mamy więc do czynienia z regularnymi przepływami pieniężnymi.
Koszty są jednym z najważniejszych kryteriów. To od nich zależy, czy dana inwestycja będzie dla nas opłacalna, czy nie. Wysokie opłaty wejścia/wyjścia w dany produkt, opłaty manipulacyjne, podatek dochodowy czy opłaty za zarządzanie – to tylko niektóre z kosztów, z jakimi musimy się liczyć przy wyborze inwestycji. Powinniśmy dobrze wczytać się w regulamin danych rozwiązań, bo czasami slogan „brak opłat” jest pojęciem nad wyraz przesadzonym.
Problem dywersyfikacji portfela będzie poruszany w innym moim artykule, zatytułowanym „Dywersyfikacja portfela”, dlatego pozwoliłem sobie ominąć jego specyfikę.


droga do wolnosci


Podsumowując, portfel inwestycyjny powinien być dopasowany do naszych indywidualnych potrzeb. Musi dawać największe możliwe zyski, przy akceptowalnym przez nas poziomie ryzyka. Stworzenie takiego portfela jest rzeczą trudną, ale możliwą. Zarządzający portfelem powinien dopasowywać jego skład i poszczególne udziały do sytuacji na rynku. Potrzeba do tego czasu, jak i doświadczenia. Jeżeli takim dysponujemy – możemy stworzyć produkt dopasowany do naszych preferencji. Jeżeli natomiast jest to dla nas trudne bądź po prostu nie mamy czasu, radzę udać się do specjalisty – doradcy finansowego.
W celu uzyskania dodatkowych informacji bądź symulacji budowy portfela inwestycyjnego zapraszam do kontaktu ze mną


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Co zrobić, kiedy pozycja na forexie zostanie zamknięta na stop lossie?

Co zrobić, kiedy pozycja na forexie zostanie zamknięta na stop lossie?


Autor: Jan Max


Otwarta przed chwilą pozycja na forexie właśnie została zamknięta na stop lossie. Co wtedy czujesz? Pojawiają się negatywne emocje: zdenerwowanie, rozpacz, lament, frustracja po stracie pieniędzy. Należy to natychmiast zmienić.


Sytuacja rozwinęła się w brew twoim oczekiwaniom. Nie po to otwierasz pozycję na forexie, aby za moment była zamknięta ze stratą.

Jesteś pełen negatywnych emocji. Zdenerwowany, sfrustrowany a całą swoja złość, wylewasz na pierwszej osobie, która znalazła się w twoim otoczeniu.

To nie jest postawa godna do naśladowania, ale zdarza się często wśród początkujących inwestorów forex.

Innym często popełnianym błędem w tej sytuacji jest rozpacz po stracie pieniędzy. To zrozumiałe, przecież nikt nie lubi tracić pieniędzy, ale nie tędy droga.

Jest pewne rozwiązanie. Musisz potraktować inwestowanie na rynku forex - jak twój własny biznes. Skoro inwestowanie na forexie traktujesz jako biznes, to straty musisz traktować jak koszty prowadzonej działalności. Nie znam firmy, która nie ponosi żadnych kosztów. Zawsze są faktury do zapłacenia. Są koszty pracownicze, jest utrzymanie biura czy samochodu. Prowadzenie biznesu zawsze wiąże się z kosztami, które powinny być jednak mniejsze od przychodów. Bo dobry biznes przynosi zyski.

W twoim biznesie forex, też musisz ponosić koszty: zakupu sprzętu komputerowego, dostępu do internetu, zakupu fachowej literatury, spready oraz koszty ponoszonych strat.

Tak, tylko dalej nasuwa się pytanie. Jakim kosztem jest poniesiona na rynku forex strata?

Jest w tym *szaleństwie* pewna metoda. Strata forex = koszt szkolenia. Na szkoleniach nasz ogromną chęć poznania czegoś nowego, praktycznego, co natychmiast wykorzystasz w swojej dalszej pracy. Zatem, jak następnym razem twoja pozycja na forexie zostanie zamknięta na stop lossie.

To szybko weź do ręki ołówek. Uśmiechnij się. I całą swoją energie skieruj na napisanie w notatniku inwestora odpowiedzi na pytanie:

Czego nauczyła mnie ta zamknięta pozycja?


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

sobota, 21 września 2013

Gdzie inwestować online?

 
 

Plus500Światowa maszyna handlowa

Plus500

Gdzie inwestować online? Wszystko, co musisz wiedzieć

 
Pamiętaj, że kontrakty CFD opierają się na efekcie dźwigni finansowej, a korzystanie z nich może spowodować utratę całości początkowej wpłaty. Inwestowanie w kontrakty CFD nie jest przeznaczone dla wszystkich, należy więc w pełni rozumieć związane z tym ryzyko.
 
 
Plus500
Większość banków
Instrumenty inwestycyjne Obsługa CFD Popularne akcje, Forex, towary, indeksy, fundusze ETF
Zobacz wszystkie instrumenty
Zwykle akcje krajowe i amerykańskie
Akcje z całego świata Dostępne Ograniczone
Konto demonstracyjne Darmowe nieograniczone konto demo Brak konta demo
Min. zasilenie konta 200 zł Zwykle kilka tysięcy EURO
Prowizja od kupna 0% 0,1%-0,5%
Prowizja od sprzedaży 0% 0,1%-0,5%
Pozycje krótkie Dostępne Pozycje krótkie niedostępne
Opłaty powiernicze Nie Prawdopodobne
Notowania na żywo Za darmo Zwykle opóźnione - opłata za notowania w czasie rzeczywistym
Handel z dźwignią Forex do x50
Akcje do x10
Towary do x12
Niedostępny
Poziom ryzyka Wysoki Niski-średni
Dywidendy Tak Tak
Podatki Brak potrąceń podatkowych Wszystkie potrącenia podatkowe
Spread Zwykle 0,2% dla akcji Spread rynkowy
Platforma handlowa Windows, WWW, iPhone, iPad, Android, komórki Zwykle tylko przez WWW
Poradnictwo Nigdy nie dajemy rad Uwielbiają dawać rady
Narzędzia analizy technicznej Za darmo Czasami
Inwestycje jednosesyjne Zalecane Niezalecane
Inwestycje długoterminowe Nieodpowiednie - wysoki koszt Odpowiednie
Darmowy bonus na początkowe inwestycje 75 zł Niedostępny
Darmowy bonus za pierwszą wpłatę Nawet do 30% Niedostępny
Licencjonowany i zarejestrowany przez FCA FCA
 
Otwórz konto prawdziwe   Otwórz konto demo
 
 
 

Najczęściej polecany broker

 
 

Plus500Światowa maszyna handlowa

Plus500

Gdzie inwestować online? Wszystko, co musisz wiedzieć

 
Pamiętaj, że kontrakty CFD opierają się na efekcie dźwigni finansowej, a korzystanie z nich może spowodować utratę całości początkowej wpłaty. Inwestowanie w kontrakty CFD nie jest przeznaczone dla wszystkich, należy więc w pełni rozumieć związane z tym ryzyko.
 
 
Plus500
Większość banków
Instrumenty inwestycyjne Obsługa CFD Popularne akcje, Forex, towary, indeksy, fundusze ETF
Zobacz wszystkie instrumenty
Zwykle akcje krajowe i amerykańskie
Akcje z całego świata Dostępne Ograniczone
Konto demonstracyjne Darmowe nieograniczone konto demo Brak konta demo
Min. zasilenie konta 200 zł Zwykle kilka tysięcy EURO
Prowizja od kupna 0% 0,1%-0,5%
Prowizja od sprzedaży 0% 0,1%-0,5%
Pozycje krótkie Dostępne Pozycje krótkie niedostępne
Opłaty powiernicze Nie Prawdopodobne
Notowania na żywo Za darmo Zwykle opóźnione - opłata za notowania w czasie rzeczywistym
Handel z dźwignią Forex do x50
Akcje do x10
Towary do x12
Niedostępny
Poziom ryzyka Wysoki Niski-średni
Dywidendy Tak Tak
Podatki Brak potrąceń podatkowych Wszystkie potrącenia podatkowe
Spread Zwykle 0,2% dla akcji Spread rynkowy
Platforma handlowa Windows, WWW, iPhone, iPad, Android, komórki Zwykle tylko przez WWW
Poradnictwo Nigdy nie dajemy rad Uwielbiają dawać rady
Narzędzia analizy technicznej Za darmo Czasami
Inwestycje jednosesyjne Zalecane Niezalecane
Inwestycje długoterminowe Nieodpowiednie - wysoki koszt Odpowiednie
Darmowy bonus na początkowe inwestycje 75 zł Niedostępny
Darmowy bonus za pierwszą wpłatę Nawet do 30% Niedostępny
Licencjonowany i zarejestrowany przez FCA FCA
 
Otwórz konto prawdziwe   Otwórz konto demo
 
 
 

piątek, 5 kwietnia 2013

CHINY DIAMENTOWĄ POTĘGĄ

Import „surowych” kamieni z Chin w 2011 r. sięgnął 1 mld USD. W zakresie produkcji i konsumpcji diamentów aktualnie Chiny ustępują jedynie Stanom Zjednoczonym. W 2010 r. wyprzedziły Japonię, zajmując w rankingu drugą pozycję.

Specjaliści od kamieni szlachetnych prognozują, że popyt na diamenty w Chinach będzie wzrastał, przewyższając finalnie zapotrzebowanie USA na te kamienie. Według prognoz nastąpić ma to w 2015 r.

Liderzy światowego handlu diamentami – Belgia i Izrael – inwestują na chińskim rynku, otwierając tam nowe szlifiernie kamieni.

Aktualnie światowym centrum obróbki kamieni jest indyjskie miasto Surat, gdzie skupia się około 85% światowej produkcji, dając wynik 17 mld dolarów. Natomiast. w Chinach w 2007 r. obróbce poddano diamenty o wartości 600 mln USD, w roku 2011 kwota ta sięgnęła 2 mld USD. Spowodowało to zwiększenie miejsc pracy z 7 000 do 60 000!

Czym spowodowany jest ten przyrost? Chiński rząd otwarty jest na zagraniczne inwestycje, a tych nie brakuje z uwagi na tanią siłę roboczą w tym kraju. Fakt ten obrazują koszta związane z oszlifowaniem kamienia o wielkości 1 ct: Chiny – $17, Indie – $13, Izrael – $100, Belgia – $150. Te liczby nie wymagają dodatkowego komentarza.

W Republice Chińskiej rocznie obserwuje się 25-procentowy wzrost diamentowego popytu. De Beers, który obsługuje około 30% światowego rynku diamentami, odnotował wzrost sprzedaży tych kamieni do Chin, USA i Indii o 27%.

Diamenty, choć pozornie dostępne tylko dla najbogatszych, stają się coraz bardziej powszechne. Badania przeprowadzone na Dalekim Wschodzie dowodzą, że jedna trzecia mieszkańców małych miejscowości jest w posiadaniu biżuterii z tym kamieniem, zaś 40% ankietowanych planuje dokonać takiego zakupu w przyszłości.

Kobiety, których religia zabrania noszenia biżuterii również nabywają diamenty, jednak z przeznaczeniem inwestycyjnym. Coraz częściej sięgają po nie także inwestorzy z całego świata, ponieważ archiwalne ceny diamentów potwierdzają fakt, że wykazują one ogromną odporność na kryzys i załamanie finansowe.

Wskaźniki Rapaport Diamond określają 2011 rokiem 22% wzrostu wartości diamentów. Analitycy uważają, że delikatna korekta cen zauważalna w I kwartale bieżącego roku nie przeszkodzi diamentom zyskiwać na wartości przez pozostałą część roku, niosąc wzrosty na poziomie 10-15%. Argumentem do potwierdzenia tej tezy jest fakt, iż przez ostatnie kilka lat odkryto niewiele złóż diamentów – spadek podaży jest więc nieuchronny.

środa, 3 kwietnia 2013

EKSPANSJA ROSYJSKICH DIAMENTÓW

W ostatnim czasie globalny rynek kamieni szlachetnych z podziwem spogląda w stronę Rosji. A to za sprawą wzmożonego w 2011 r. eksportu diamentów, który w stosunku do poprzedniego roku wzrósł o 37%. Łączna waga wyeksportowanych przez Rosjan diamentów osiągnęła w minionym roku poziom 32,3 mln karatów. Wartość tych minerałów wyniosła 3,81 mld dolarów.

Zakupu rosyjskich diamentów o największej łącznej wartości 2,5 mld dolarów dokonała w ubiegłym roku Belgia. Jedno z miast w tym kraju – Antwerpia – uznawane jest za światową stolicę handlu kamieniami szlachetnymi. Belgijski rynek wchłonął 1,85 mln karatów. Oznaczać to może, że ten region zainteresowany jest głównie kamieniami o najwyższych parametrach (kolor, czystość, szlif).

Do grona czołowych odbiorców diamentów z rosyjskich kopalni zaliczane są także Indie – eksport do tego kraju wyniósł 5,96 mln karatów wartych 590 mln dolarów. Tuż za indyjskim rynkiem uplasował się Izrael, który zakupił od Rosjan diamenty o łącznej masie 3,47 mln karatów za kwotę 383 mln dolarów.

Całkowita produkcja tych szlachetnych kamieni w Rosji wzrosła o 21% względem 2010 roku, co pozwoliło na wydobycie 35,14 mln karatów. Waga wydobywanych przez Rosjan diamentów wynosi 23,5% światowej produkcji, zaś ich wartość – 25% w skali globalnej. Według analityków Frost & Sullivan w 2015 r. wartość diamentów z Rosji wzrośnie do 5,74 mld dolarów.

Zdecydowana większość pochodzących z Rosji kamieni stosowana jest w przemyśle technicznym – diamenty te używane są np. do produkcji specjalistycznych wierteł. Mniejsza część eksportowanych minerałów zasiliła przemysł jubilerski oraz inwestycyjny.

Nie miej jednak zapotrzebowanie tej ostatniej branży w ostatnich latach dynamicznie się zmienia – nie wykluczone zatem, że rok 2012 przyniesie istotną modyfikację tych proporcji. Ożywienie to spowodowane jest coraz większym zapotrzebowaniem rynków wschodzących na towary luksusowe.

czwartek, 28 marca 2013

DIAMENTY DLA INWESTORA

Kobiety uwielbiają diamenty. Niektóre stają się właścicielkami tylko jednego, drogocennego kamienia za sprawą pierścionka zaręczynowego, inne posiadają całe kolie diamentowe. Wszystko to zależy od możliwości finansowych. Najnowsze raporty z rynku diamentów dowodzą, że środki wydane na zakup tych kamieni to świetna inwestycja.

Ogromną zaletą diamentów jest ich niezależność: od akcji, rynków kapitałowych, surowców, od innych aktywów. Na tę cechę zwraca uwagę prezes Riedel Research Group zaznaczając, że ta niezależność podnosi atrakcyjność inwestycji w diamenty. Wobec powyższego stają się one trafną alternatywą na niepewne czasy.

Ostatni rok był dla rynku diamentów wyjątkowo udany – kamienie zdrożały mocniej niż złoto – o 19% w skali roku. Danych tych dostarcza indeks RAPI z 2011 r, odnoszący się do cen jednokaratowych diamentów.

Dalszą pomyślność inwestycji w diamenty Riedel argumentuje wzrostem popytu. Według szacunków zapotrzebowanie na najtwardsze kamienie szlachetne zwiększy się o 50% do roku 2015. Przyczynią się do tego głównie Stany Zjednoczone, Chiny i Indie, które skupiają 40 procent globalnego odbioru diamentów. Z uwagi na niski wzrost produkcji – zaledwie 24% – zaobserwujemy znaczący wzrost wartości diamentów w tym okresie.

niedziela, 24 marca 2013

DIAMENTOWE GÓRY ZYSKÓW

Początek roku 2012 przyniósł wzrost cen diamentów. Potwierdziło to wiele aukcji, na których za kamienie szlachetne płacono astronomiczne sumy. Fakt ten jest tylko jednym spośród licznych argumentów, potwierdzających utrzymujące się zainteresowanie diamentami.

Popyt na te kamienie w bieżącym roku będą generować głównie inwestorzy z Chin i Indii. Nie bez znaczenia jest także lepsza kondycja makroekonomiczna Ameryki Północnej – wpłynie ona nie tylko na wzrost popytu, ale także na podniesienie cen diamentów.

Zapotrzebowanie na diamenty w Indiach związane jest z umocnieniem się lokalnej waluty względem dolara amerykańskiego (o ponad 7% w stosunku do poprzedniego roku). Sytuacja ta zaowocowała spadkiem cen towarów w Indiach.

Dodatkowo, w obliczu obniżenia stopy rezerw obowiązkowych Indyjskiego Banku Rezerw, poprawią się możliwości kredytowe w tym kraju. Dzięki temu przedsiębiorcy, zajmujący się obróbką i handlem diamentami, pozyskają nowe źródła finansowania, umożliwiające rozwój działalności związanej z obrotem diamentami.

Chiny natomiast, zgodnie ze swoim ekonomicznym projektem, skłaniają się ku potrzebom konsumentów. Następstwem takiej polityki już niebawem może być ożywienie przemysłu w tym kraju.

Innym, ważnym dla diamentowego rynku czynnikiem, jest zapowiedź tegorocznego obniżenia podatków na luksusowe towary napływające do Chin. Wobec powyższych zmian diament, od zawsze postrzegany w Chinach jako dobro luksusowe warte zainwestowania, może spotkać się z dużym wzrostem popytu.

W rezultacie opisanych wyżej przemian specjaliści i analitycy rynku do roku 2013 spodziewają się wzrostu cen diamentów o 5%. Zatem inwestycji w kamienie szlachetne nie warto odwlekać w czasie.

środa, 20 marca 2013

WYSOKOPROCENTOWA INWESTYCJA

Pojawienie się funduszy hedgingowych i diamentowych ETF świadczy o rosnącej roli diamentów na rynku inwestycyjnym. Peter Laib – przewodniczący Diamond Asset Advisors zwraca uwagę na zalety tej lokaty kapitału: rynek staje się coraz bardziej płynny, przy zachowaniu odporności na spekulacje.

Dalsze wzrosty podyktowane są m.in. ograniczeniami wydobycia drogocennych minerałów: topniejącymi złożami i wzrastającymi kosztami eksploatacji kopalń. Również Rio Tinto prognozuje wzrost cen diamentów w ciągu najbliższych lat, ponieważ popyt z Chin i Indii wzrasta, a podaż pozostaje na niskim poziomie.

Produkcja najwyższej klasy diamentów nie sięga nawet 900 karatów rocznie. Oznacza to, że w ciągu roku dostępnych jest nie więcej niż 750 kamieni o parametrach: 1,00-1,39 ct, D, FL. Aby wyprodukować te 750 kamieni kopalnie muszą wydobyć 800 000 000 ton kimberlitu, w których kryje się diamentowy surowiec. Specyfika wydobycia tego minerału może sprawić, że w najbliższych kilkunastu, kilkudziesięciu latach diamenty staną się rzadsze niż złoto czy platyna.

Trend cen brylantów spektakularnie zarysowuje się na przestrzeni lat. Na wykresie cen w minionym pięćdziesięcioleciu widać, że średnia hurtowa cena diamentów o wadze 1 karata, kolorze D i czystości FL wzrosła z 2 700 dolarów w 1960 r. do 25 000 dolarów w 2010 r. Oznacza to, że kamienie szlachetne zyskały 826% wartości!

Zaledwie w ciągu ostatniej dekady wartość jednokaratowych kamieni wzrosła o 88,9%, zaś trzykaratowych zwiększyła się aż o 238%. Jak widać inwestorzy mają dziesiątki, a nawet setki powodów, aby inwestować w diamenty.

poniedziałek, 18 marca 2013

TRENDY RYNKU BRYLANTÓW

Brylanty przez wieki traktowano jako przejaw luksusu i oznakę bogactwa. Aktualnie coraz częściej postrzegane są także jako inwestycja. Na miano instrumentu inwestycyjnego te kamienie szlachetne zasługują głównie za przyczyną systematycznego wzrostu ich wartości – zauważalnego od stu lat. W ciągu wieku zaledwie dwukrotnie zarysowały się drobne korekty cenowe: na przełomie lat 70-tych i 80-tych oraz w 2010 roku.

Za najtrafniejsze inwestycje uważa się brylanty o wadze od 1 do 5 karatów. Dowodem potwierdzającym ich sukces są wskaźniki Rapaport Diamond Report, według których zaledwie w ciągu sześciu ostatnich lat brylanty o wadze 3 ct zdrożały o 100%, zaś 5-karatowe aż o 154%. Również jednokaratowe brylanty zyskały na wartości – o około 19% wg RAPI (RapNet Diamond Index – wskaźnik cen kamieni o masie 1 karata).

W 2012 roku przewiduje się dalszy wzrost cen brylantów. Wynika to między innymi z podnoszenia (przez największy koncern handlujący diamentami – DeBeers Group) cen jeszcze nieoszlifowanych kamieni. W ostatnim półroczu wzrost ten sięgał 10%. Drugim czynnikiem decydującym o wzroście wartości diamentów jest wyczerpywanie się złóż i spadek produkcji. Szacuje się, że znane pokłady diamentów wyczerpią się w 2020 roku. Prognozy natomiast mówią, że do roku 2015 popyt na brylanty wzrośnie aż o połowę, podczas gdy produkcja zwiększy się zaledwie o 24%.

Ogromną i wartą stałego podkreślania zaletą diamentów jest niezwykła kondensacja wartości. Kilkunastogramowy kamień może mieć wartość kilkudziesięciu milionów złotych, a z łatwością mieści się w kieszeni. Metale szlachetne o tej samej wartości potrzebują do transportu ciężarówki. Ta właśnie dyskrecja jest kolejną cechą diamentów, ważną dla inwestorów prywatnych.

Jeszcze do niedawna brylanty można było podziwiać na wystawach w królewskich klejnotach, a kupić jedynie na aukcjach. Dziś nie trzeba już czekać latami na ekskluzywne wystawy – wystarczy pojawić się w sklepie, który zajmuje się dystrybucją kamieni szlachetnych, aby przekonać się, że brylanty to nie tylko klejnoty dla bogatych, ale także inwestycja dla tych, którzy dbają o przyszłość.


sobota, 16 marca 2013

MILIONY WARTE MILIARDY

Zapraszamy w podróż po diamentowej mapie świata, złożonej z milionów karatów, wartych miliardy dolarów.

Proces Kimberley (ang. Kimberley Process Certification Scheme) to inicjatywa zrzeszająca producentów diamentów z całego świata, której celem jest wyeliminowanie związków między handlem kamieniami szlachetnymi oraz konfliktami militarnymi. Organizacja weryfikuje źródło nieoszlifowanych diamentów trafiających na rynek, aby wykluczyć ich pochodzenie z nielegalnych transakcji, ponieważ niegdyś kamienie stanowiły zapłatę za broń, paliwo lub inne tego typu materiały. Często służyły one wzniecaniu ruchów rebelianckich. Szacuje się, że od chwili podpisania deklaracji KPCS w 2012 r., dotyczącej certyfikacji nieoszlifowanych kamieni, eksport tzw. „krwawych diamentów” istotnie się zmniejszył.

Z najnowszych danych, opublikowanych przez uczestników Kimberley Process wynika, że w ubiegłym roku wydobyto na świecie 124 mln karatów (rok wcześniej – 128 mln), jednak wartość kamieni wzrosła r/r o 26%, sięgając zawrotnej sumy 14,4 mld dolarów.

W ubiegłym roku najwięcej diamentów wydobyła Rosja – 35,1 mln karatów. Drugie miejsce w zestawieniu zajmuje Botswana z 22,9 mln karatów, zaś trzecia pozycja przypadła Demokratycznej Republice Kongo – 19,3 mln karatów. Poza przysłowiowym podium znalazły się: Kanada (10,8 mln ct), Zimbabwe (8,5 mln ct) i Angola (8,3 mln ct).

Według danych World Bank z 2011 r. zajmujące trzecie miejsce w zestawieniu Kongo jest najbiedniejszym państwem świata. Takie kraje odgrywają jednak znaczącą rolę na rynku kamieni szlachetnych, z uwagi na usytuowane na ich terenach złoża drogocennych minerałów.

Specyfika kamieni szlachetnych sprawia, że większa waga diamentu nie zawsze oznacza większą wartość. Do najbardziej cenionych minerałów należą te, które pochodzą z Botswany. Wartość tzw. „ciepłych kamieni” wyniosła 3,9 mld dolarów. Niższą sumę zapłacono za „kamienie zimne”, wydobyte w rosyjskiej Jakucji – 2,7 mld oraz za diamenty kanadyjskie 2,6 mld.

Biorąc pod uwagę cenę jednego karata, najcenniejsze kamienie wydobywano w Lesotho. Karat szlachetnych kamieni pochodzących z enklawy RPA kosztował około 1,6 tys. dolarów. Drugie spośród najbardziej wartościowych diamentów – ok. 695 dolarów za karat – pochodzą z Namibii. Trzecie miejsce w tym rankingu zajmują kamienie z Liberii – około 386 dolarów/karat. Najmniejszą wartość przedstawiały diamenty z Demokratycznej Republiki Konga – zaledwie 9 dolarów za 0,2 g (1 karat). W ujęciu globalnym średnio 1 karat wart był 116 dolarów.

Warto zaznaczyć, że Rosja tylko w I kwartale 2012 r. wydobyła w Jakucji diamenty o wartości 1,03 mld dolarów. To o 30,3% więcej niż w analogicznym czasie rok wcześniej. Zaledwie w ciągu ¼ roku rosyjskie diamenty osiągnęły niemal połowę wartości całej zeszłorocznej produkcji. Nasi wschodni sąsiedzi bez wątpienia w bieżącym roku ponownie zabłysną na rynku szlachetnych kamieni.

piątek, 15 marca 2013

MAŁA WIELKA INWESTYCJA

70% wzrost wartości w ciągu ostatnich sześciu lat – to naprawdę imponujący wynik. Dotyczy on lokowania kapitału w typowe diamenty inwestycyjne. Diamenty, które wbrew utartemu stereotypowi, dostępne są dla szerokiego grona odbiorców, nie tylko dla bogaczy.

Lokata kapitału w kamienie szlachetne nie wymaga rozległej, specjalistycznej wiedzy, ale warto poświęcić chwilę, aby poznać ogólną specyfikę diamentów. Ci, którzy orientują się nieco w rynku metali szlachetnych wiedzą, że koszt sztabki uncjowej i dwóch sztabek półuncjowych jest porównywalny. W brylantach ta zasada nie ma zastosowania. Otóż dwa diamenty o wadze 0,5 karata będą miały znacznie mniejszą wartość niż jeden kamień karatowy.

Cena tych pierwszych może zaczynać się już od kilku tysięcy złotych, zaś na diament o wadze 1 ct trzeba wydać średnio od około 30 tys. złotych wzwyż. Ta różnica cenowa powiększa się wraz z wielkością kamienia. Taki, który charakteryzować będzie waga 6 karatów i parametry najlepsze wg stosowanej przy brylantach skali, będzie kosztował obecnie kilka milionów złotych.

Specjaliści od diamentów, aby je opisać, operują terminem 4C, który zaczerpnięty został z pierwszych liter angielskich słów: carat – waga, colour – kolor, clarity – czystość, cut – szlif. Trzy ostatnie cechy sprawiają, że kamienie o tej samej wielości, ale innych parametrach mogą różnić się cenowo nawet o kilka tysięcy procent.

Dla właściwości optycznych diamentu i ich zdolności do odbijania światła najważniejszy jest szlif. To on sprawia, że promienie właściwie się załamują, skutkując efektownym skrzeniem się kamienia. Najczęściej spotykane i najpiękniej mieniące się diamenty to te, które mają szlif okrągły zwany brylantowym. Te właśnie egzemplarze nazywa się brylantami.

Nie należy jednak zapominać, że dla ogólnego, wizualnego wrażenia ważne są także kolor i przejrzystość – im bielszy kamień i im mniej w nim inkluzji, tym lepiej przepuszcza on światło.

Wspomniana wyżej skala, a właściwie trzy jej kategorie (z pominięciem wagi) dają łącznie około 400 różnych kombinacji. Z uwagi na konieczność ich usystematyzowania przy dokonywaniu wycen cechy te podawane są w tabelach. Wyznacznikiem cen rynkowych wszystkich brylantów jest wartość kamienia o wadze 1 karata i najlepszych parametrach. Na jego podstawie konstruowane są raporty cenowe dla pozostałych kombinacji. Najpopularniejszym takim raportem jest Rapaport.

W latach 70-tych XX wieku karatowy brylant dobrej jakości kosztował około 5 tys. dolarów. Dzisiaj warty jest co najmniej 5 razy tyle. Diamenty stanowią dobrą ochronę kapitału przed inflacją i (wraz z metalami szlachetnymi) należą do nielicznego grona aktywów, które odporne są na kryzysy i których wartość nie topnieje wraz z upływem czasu. Jest jednak coś, co daje im ogromną przewagę na kruszcami – stosunek wartości do wagi. Otóż milion dolarów zamknięty w złocie ma wagę około 17 kg, zaś ta sama wartość w brylancie mieści się w nieco ponad 1 gramie i 12 mm średnicy. Takiej kondensacji wartości nie zapewnia żaden inny produkt inwestycyjny na Ziemi.

Jest jeszcze coś, co stawia brylanty na pierwszym miejscu wśród bezpiecznych inwestycji – nie da się ich znaleźć przy użyciu wykrywacza metali. W przypadku konieczności ucieczki, konfiskaty czy kradzieży kilka malutkich, bez trudu schowanych diamentów może z powodzeniem ochronić majątek. Brylanty posiadają swoje indywidualne certyfikaty, które opisują dokładnie ich unikatowe parametry.

Nie ma dwóch takich samych kamieni, każdy z nich jest inny, niepowtarzalny – nawet jeśli charakteryzują się podobnymi cechami, zawarte w nich inkluzje (zanieczyszczenia) mają inny rozkład. Dlatego właśnie specjaliści polecają, aby nie trzymać certyfikatów razem z kamieniami, gdyż w przypadku kradzieży kamienia na podstawie posiadanych dokumentów będziemy mogli zidentyfikować swój diament.

Dziesięciolecia pokazują, że na brylantach inwestycyjnych można sporo zyskać. Stopa zwrotu z ich zakupu, tak, jak w przypadku innych instrumentów inwestycyjnych, zależna jest od wydanej kwoty. Podczas, gdy inni martwią się o dobry moment na sprzedaż akcji, posiadacz diamentów nie musi podejmować nerwowych decyzji – czas działa tylko na korzyść kamieni.

piątek, 8 marca 2013

Czy wiesz, że nawet na lokacie możesz stracić?

Czy wiesz, że nawet na lokacie możesz stracić?

Autorem artykułu jest seoxlc


Wiele osób uważa lokaty za inwestycje, które pozwalają zawsze zarobić. Choć zyski są niewielkie to stabilne, bezpieczne i chronią oszczędności przed inflacją. Czy aby na pewno? Niestety nie zawsze...

Z tego artykułu dowiesz się, jak ocenić, czy wybrana lokata faktycznie chroni kapitał przed inflacją. Zdobyta wiedza pozwoli Ci wybrać właściwą ofertę, która nie tylko nie będzie przynosiła strat, ale także pozwoli solidnie zarobić.

Jak to możliwe, że na lokacie można stracić?

Choć lokaty bankowe mają gwarantowane oprocentowanie, to paradoksalnie nie gwarantuje to, że przyniosą zysk. Zyskowność inwestycji nie zależy bowiem wyłącznie od oprocentowania, ale od szeregu czynników:

Przykładowy lokaty

- oprocentowania,

- inflacji,

- podatku Belki.

Niskie oprocentowanie jest powszechne wśród lokat bankowych, to za jego sprawą wiele z nich jest nieopłacalnych. Zdarza się, że odsetki z takich inwestycji, po uwzględnieniu podatku, nie pokrywają straty wywołanej inflacją.

Jak ocenić atrakcyjność lokaty?

Zdecydowanie nie należy sugerować się oprocentowaniem podawanym w reklamach. Oprocentowanie to (zwane nominalnym) nie uwzględnia wpływu podatku oraz inflacji.

Uwzględnij podatek

Przychody od zysków kapitałowych podlegają opodatkowaniu (tzw. podatek Belki). Oprocentowanie, uwzględniające ten podatek, zwie się oprocentowaniem realnym. Jako że podatek od zysków kapitałowych jest w naszym kraju wysoki (19%), to różnica między oprocentowaniem nominalnym a realnym jest spora.

Uwzględnij kapitalizację

Często nominalne oprocentowanie nie oddaje, nawet w przybliżeniu, potencjalnego zysku z inwestycji. Oprocentowanie to zakłada kapitalizację roczną, zazwyczaj lokaty mają częstszą kapitalizację. Odsetki będą więc wyższe, niż wynika to z wartości oprocentowania podawanej w reklamach. Choć jest to na korzyść oszczędzającego, to różnica nie jest wystarczająco wysoka, aby zniwelować wpływ podatku.

Stopa procentowa uwzględniająca kapitalizację nazywa się oprocentowaniem efektywnym. Przykładowo lokata na 8% przy kapitalizacji kwartalnej ma oprocentowanie efektywne 8.24%, a przy kapitalizacji miesięcznej 8.3%.

Uwzględnij inflację

Czynnikiem, jaki należy rozważyć, jest inflacja. Jest ona zmorą wszystkich oszczędzających. Zwłaszcza w przypadku lokat w polskich złotych, gdyż inflacja w ostatnich latach oscylowała w okolicach 4%.

Aby obliczyć wpływ inflacji, trzeba od uzyskanych odsetek odjąć podatek oraz stratę wartości kapitału po upływie terminu inwestycji. Faktyczny zysk będzie więc dany wzorem:

realny zysk = odsetki – podatek – strata inflacyjna

Zdarza się, że po odjęciu inflacji tak naprawdę niewiele zostaje, dlatego przed wyborem oferty trzeba przeprowadzić skrupulatne symulacje, które pozwolą zweryfikować opłacalność inwestycji.

Podsumowanie

Choć artykuł opisuje metody oceny opłacalności inwestycji na przykładzie lokat, to opisane tu sposoby nadają się do oceny opłacalności także innych walorów, jak np. akcje, obligacje czy fundusze inwestycyjne. Należy jednak pamiętać, że w przypadku niektórych papierów wartościowych należy uwzględnić także inne opłaty, jak np. prowizje za odkupienie czy opłaty za prowadzenie rachunku maklerskiego.

---

W obliczeniach wykorzystano kalkulator lokat http://inwestuje.info/kalkulator-lokat, oblicza on oprocentowanie efektywne oraz realny zysk z uwzględnieneim inflacji i podatku.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego nie Forex - część 2.

Dlaczego nie Forex - część 2.

Autorem artykułu jest oneeuro


Prawie każdy, kto rozpoczął na poważnie przygodę z rynkiem Forex, prędzej czy później traci zainwestowane tam pieniądze, z czego doskonale zdają sobie sprawę brokerzy operujący na tym rynku. Oto drugi z serii kilku artykułów, w których próbuję przeanalizować to zjawisko z pozycji "weterana".

AdrenalinaW pierwszym artykule z tej serii (jeśli jeszcze go, Szanowny Czytelniku, nie czytałeś, to zachęcam - sensownym będzie zapoznać się z nim teraz) stwierdziliśmy, że brokerzy operujący na rynku Forex mogą być prawie pewni, iż niemal każdy ich klient detaliczny skazany jest na porażkę. Najistotniejszy mechanizm doprowadzający klientów do strat ma swoje źródło w naszej ludzkiej konstrukcji psychicznej, a ściślej mówiąc, fizjologicznej, ukształtowanej miliony lat temu w procesie ewolucji. Inaczej mówiąc, ewolucja sprawiła, że organizm ludzki nie jest przystosowany do day-tradingu – a taki właśnie charakter ma Forex - i niewiele możemy na to poradzić!!!

Historia, którą teraz opowiem zaczęła się ponad 500 milionów lat temu, gdy na Ziemi pojawiły się pierwsze kręgowce. Nasi zwierzęcy przodkowie wyposażeni już w układ krwionośny zamknięty, zamieszkiwali zazwyczaj jaskinie, nory lub inne słabo zabezpieczone przed naturalnymi wrogami miejsca. Wrogami tymi mogły być inne zwierzęta drapieżne, ale także niebezpieczne zjawiska atmosferyczne, mniej pokojowo nastawione osobniki tego samego gatunku, itp. W owych czasach czynnikiem, który decydował o przeżyciu naszych przodków była więc zdolność do szybkiej ucieczki lub do podjęcia skutecznej walki z przeciwnikiem. Od czego ta zdolność zależała? Otóż tym co decyduje o naszej sprawności fizycznej w stopniu skądinąd o wiele większym, niż stan umięśnienia, są hormony wydzielane przez małe gruczoły zlokalizowane na szczytach nerek zwane nadnerczami. Nadnercza wydzielają do krwioobiegu wiele hormonów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu kręgowców, w tym ludzi, jednak głównym bohaterem tej historii jest adrenalina. Normalnie adrenalina jest wydzielana do krwi w niewielkich ilościach w sposób ciągły, jednak gwałtowna zmiana emocjonalna w postaci strachu lub gniewu, powoduje, że jest ona dosłownie wyrzucana do krwi w dużych ilościach (stąd adrenalina często zwana jest „hormonem strachu”).

Adrenalina powoduje zwiększenie ciśnienia krwi, przyspieszenie bicia serca, przyspieszenie krążenia, zwiększenie dopływu tlenu do mózgu, rozszerzenie źrenic, a co najważniejsze, zwiększenie dopływu tlenu i substancji odżywczych (wraz z krwią) do mięśni. Jeśli więc nasz drzemiący w jaskini przodek usłyszał pomruk niebezpiecznego zwierzęcia, czy też podejrzane odgłosy mogące zwiastować nadejście wroga, doznawał nagłego wyrzutu adrenaliny i niemal od razu był gotów do walki lub… do ucieczki! Im lepiej ten mechanizm był u danego osobnika rozwinięty, tym większa była jego szansa na przeżycie i… przekazanie go potomstwu. Po milionach lat ewolucji odziedziczył go również człowiek współczesny i na razie nic nie wskazuje na to, by miał go utracić.

Co się więc dzieje w naszym organizmie, gdy otwieramy pozycję na rynku Forex? Prawie zawsze otwarta pozycja zaczyna zmieniać swoją wartość – na plus lub na minus – niemal od razu. Zmieniające się szybko cyferki powodują ekscytację, potęgowaną przez efekt lewarowania. Za podniecenie odpowiedzialna jest oczywiście adrenalina, jednak początkowo wyrzut hormonu do krwioobiegu jest niewielki. Jego poziom jest wyższy, niż przeciętny, ale odczucie jest w sumie dla organizmu przyjemne.

Załóżmy teraz, że pozycja schodzi nam na minus i przybliża się do stoplossa. Wyrzuty adrenaliny stają się coraz silniejsze, gdyż pojawia się strach przed utratą części kapitału. Strach każe nam uciekać, czyli odsunąć stoploss dalej, potem jeszcze dalej, a w końcu może nawet w ogóle go zlikwidować. Uczucie towarzyszące strachowi przestaje być przyjemne – zaczynamy się pocić, serce bije coraz silniej, czasem pojawia się ból głowy. Oczywiście nie jesteśmy w stanie nic zjeść, gdyż adrenalina powoduje efekt „kluchy” w żołądku (uciekający przed napastnikiem osobnik nie musiał tracić czasu na posiłek, co zwiększało jego szanse na skuteczną ucieczkę). W końcu pojawia się jeszcze większy strach, strach przed utratą całości kapitału, który staje się silniejszy od strachu przed przyznaniem się do błędu i w końcu likwidujemy pozycję na ogromnej stracie zamiast na założonej na początku stracie niewielkiej! I oto mamy gwóźdź do trumny tradera numer 1.

Teraz załóżmy, że mamy jednak trochę szczęścia, nasza pozycja wchodzi na plus i zaczyna zmierzać w kierunku takeprofit. Jednak jak wszyscy wiemy, kursy walut rzadko kiedy poruszają się po linii prostej. Pozycja robi 3 kroki do przodu, po czym następują 2 kroki do tyłu. Im bardziej ruch nabiera dynamiki tym bardziej dynamiczne są również te 2 kroki w tył. Nawet jeśli pozycję mamy już wyzerowaną (stoploss posunięty do punktu otwarcia transakcji) i tak pojawia się strach – tym razem przed utratą już osiągniętego zysku! Choć obawa jest irracjonalna – przecież pozycję mamy wyzerowaną i już nic nie ryzykujemy – to im bardziej kurs się cofa, a papierowy zysk topnieje, tym mocniej się boimy. I w końcu trach, zamykamy pozycję na zysku daleko odbiegającym od tego, jaki osiągnęlibyśmy trzymając się do końca początkowego planu! Gwóźdź do trumny numer 2.

Załóżmy wreszcie, że wytrzymaliśmy i wszystko poszło według planu, to znaczy zamknęliśmy pozycję na założonej niewielkiej stracie, lub osiągnęliśmy wynikający z planu transakcji zysk. I tu czai się kolejne niebezpieczeństwo! Chodzi o to, że ogólnie nasze ciało, a w szczególności nasz mózg świetnie się czuje pod wpływem działania adrenaliny. Efekt, jaki adrenalina wywiera na mózg tradera jest podobny do efektu, jaki wywiera kokaina na mózg narkomana. Podobieństwo jest szczególnie bliskie, gdy zamkniemy pozycję z "pełnym" zyskiem, gdyż do adrenaliny dołączają jeszcze wydzielane przez mózg, jak przy kokainie, endorfiny zwane dla odmiany „hormonami szczęścia”. Po zamknięciu się pozycji poziom adrenaliny - a gdy pozycja była zyskowna, również poziom endorfin – stopniowo opada. To się oczywiście naszemu mózgowi niezbyt podoba i chce on za wszelką cenę przywrócić dotychczasowy, podwyższony poziom hormonów, podobnie jak narkoman szukający kolejnej działki. W efekcie trach i nie wiedząc nawet kiedy, po co i dlaczego, znów jesteśmy w pozycji! Za chwilę w kolejnej! A po pewnym czasie w jeszcze następnej… W ten sposób rodzi się overtrading, gwóźdź do trumny tradera numer 3. W końcu poranek i konieczność pójścia do pracy odrywają nas od klawiatury, ale stan naszego konta jest już w tym momencie opłakany…

I nie ma co robić sobie wyrzutów, że jesteśmy niezdyscyplinowani, za mało zdeterminowani, niedouczeni itp. Choć przez pewien czas może nam się udawać, takich reakcji jak wyżej opisane, nie da się oduczyć, gdyż są one elementem naszej ludzkiej fizjologii. To tak, jakbyśmy próbowali oduczyć kota polować na myszy. A wszystko to doskonale wiedzą naciągający nas na intensywną grę market-makerzy!

Ale to niestety jeszcze nie koniec. Opisany wyżej mechanizm działa destrukcyjnie na graczy operujących nie tylko na rynku Forex, ale wszędzie tam, gdzie gracze próbują stosować metody oparte o day-trading. Jest jeszcze (co najmniej) jeden problem, problem specyficzny wyłącznie dla Forexu, ale o nim napiszę już w kolejnej części, którą - jak poprzednio - obiecuję udostępnić nie później, niż 7 dni od daty opublikowania niniejszej części drugiej.

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego nie Forex - część 1.

Dlaczego nie Forex - część 1.

Autorem artykułu jest oneeuro


Prawie każdy, kto rozpoczął na poważnie przygodę z rynkiem Forex, prędzej czy później traci zainwestowane pieniądze. Przyczyn porażki upatrujemy w braku dobrego systemu, dyscypliny czy doświadczenia. Jak jest naprawdę? To pierwszy z serii kilku artykułów, w ktorych spróbuję udzielić odpowiedzi na to pytanie z pozycji weterana.

ForexJeśli zasmakowałeś już trochę w grze na Forex, to Twój opór przed akceptacją tezy postawianej we wstępie jest niemal namacalny! No tak, przyznasz, co prawda coś tam straciłeś, ale gdybyś miał większe konto, lepszy system, więcej czasu na poświęcenie się grze... Zresztą przecież ostatnio poszło Ci całkiem dobrze, a trudno spodziewać się dobrych wyników od razu. A teraz policz dokładnie, bez żadnych wykrętów i usprawiedliwień, ile do tej pory straciłeś i przyznaj się do tego przed samym sobą. W zamian ja przyznam, że owszem, edukacja może zwiększyć Twoje szanse, dlatego... powinieneś czytać dalej!

Jak zapewne wiesz, Forex jest rozproszonym, nieregulowanym rynkiem walutowym, rynkiem niemającym jakiegoś scentralizowanego miejsca obrotu np. w postaci stacjonarnej giełdy. Uczestnicy tego rynku komunikują się ze sobą za pomocą ogólnoświatowej sieci Interbanku, w której „wysyłają w eter” swoje zlecenia wymiany dowolnych pakietów walutowych. Indywidualny gracz nie ma oczywiście dostępu do sieci Internanku, dlatego musi korzystać z usług instytucji pośredniczącej - brokera.

Na rynku działają generalnie dwa typy brokerów: brokerzy ECN i tak zwani market-makerzy. Broker ECN pełni dla inwestorów funkcję takiej lokalnej mini-giełdy: zbiera w sieci Interbanku najkorzystniejsze oferty kupna i sprzedaży pakietów walutowych, zestawia je i udostępnia swoim klientom, aby ci mogli z nich skorzystać. Jako swoje wynagrodzenie broker ECN pobiera niewielką prowizję od transakcji, które zawarli za jego pośrednictwem jego klienci.

Brokerzy ECN obsługują zazwyczaj klientów średniej wielkości. Są to małe banki, które nie mają bezpośredniego wejścia do sieci Interbanku, a także duzi inwestorzy indywidualni, klienci instytucjonalni, duże firmy itp. Z myślą o klientach detalicznych brokerzy ECN udostępniają zazwyczaj lewar, czyli dźwignię finansową, ale nie jest to cecha decydująca o ich popularności, gdyż brokerzy ECN obsługują głównie klientów hurtowych, których celem jest zwykle nie tyle spekulacja, co wymiana dużych pakietów walut lub inwestycje długoterminowe.

Zupełnie inaczej działa broker typu market-maker. Broker taki udostępnia swoim klientom elektroniczną platformę do „handlu” (najczęściej jest to platforma typu Meta Trader, ale zdarzają się też market-makerzy oferujący platformy własnej konstrukcji). Na takiej platformie market-maker udostępnia klientom strumień notowań poszczególnych par walutowych zawierający zawsze dwie ceny: Bid i Ask. Po cenie Bid klient market-makera może sprzedać daną parę walutową, a po cenie Ask – kupić daną parę. Cena Bid jest zawsze troszkę niższa, niż cena Ask, a różnica, zwana spreadem, stanowi wynagrodzenie market-makera. To trochę tak jak w kantorze, przy czym przedmiotem obrotu nie są fizyczne waluty, tylko wspomniane pary walutowe. Podsumowując, market-maker nie wpuszcza swoich klientów do sieci Interbanku, a jedynie organizuje obrót po kursach pochodzących z tej sieci.

Teoretycznie spread to jedyne wynagrodzenie market-makera, podkreślam – TEORETYCZNIE.

Moglibyśmy się zatem spodziewać, że składając nasze zlecenie – obojętne kupna, czy sprzedaży – na platformie market-makera, będziemy musieli trochę poczekać na jego realizację. Przecież nawet jeśli dany market-maker ma setki, czy nawet tysiące aktywnych klientów, trudno oczekiwać, że natychmiast znajdzie się klient chcący zająć pozycję przeciwstawną do naszej dokładnie tej samej wartości i na tym samym poziomie cenowym. Tymczasem nasze zlecenia są realizowane natychmiast, lub prawie natychmiast. Co więcej, często market-makerzy prześcigają się w oferowanym krótkim czasie realizacji zleceń, realizacji bez obsuwy pipsowej (tzw. slippage) itp. Jak to możliwe? Jak to się dzieje?

Otóż prawie za każdym razem, gdy składamy zlecenie na platformie market-makera, to właśnie nasz market-maker przyjmuje rolę drugiej strony naszej transakcji! Inaczej mówiąc, każdą pozycję zajmujemy przeciwko naszemu market-makerowi! I nie ma w tym nic nienormalnego, nic z teorii spiskowych! Po prostu to właśnie, czyli dostarczanie na rynek płynności jest głównym zadaniem market-makera (i stąd nazwa market-maker, czyli ktoś, kto „tworzy” rynek).

Napisałem „prawie”, gdyż czasem zdarza się, że market-maker się zabezpiecza. Dzieje się tak w przypadku bardzo dużych zleceń, zwykle powyżej miliona $, czyli 10 lotów. W tych wypadkach market-maker wyszukuje odpowiadające klientowskiemu wielkością i kursem zlecenie w sieci Interbanku (jeśli ma do niej dostęp) lub u obsługującego go brokera ECN, zajmuje analogiczną pozycję na własny rachunek i dopiero wtedy, gdy już nic nie ryzykuje, realizuje duże zlecenie klienta przeciwko sobie. Jeśli natomiast nie znajdzie odpowiedniej oferty, po prostu zlecenia klienta nie wykonuje.

Oczywiście takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko, gdyż broker typu market-maker działa z myślą o klientach detalicznych, których celem nie jest wymiana dużych pakietów walut, czy inwestycje, a spekulacja i którzy dysponują zwykle stosunkowo niewielkim kapitałem. Na swoich platformach market-makerzy obowiązkowo oferują lewar.

Powstaje pytanie czy market-makerzy nie obawiają się przyjmowania roli „drugiej strony” transakcji klienta. Otóż nie obawiają się (zaraz napiszę dlaczego), co więcej, dochody ze stratnych transakcji klientów stanowią PRAKTYCZNIE główne źródło zysków market-makerów! Mówiąc wprost, oczywiście w pewnym uproszczeniu, wpłaty klientów na ich rachunki market-makerzy od razu księgują jako przychód z działalności, a dopiero ewentualne wypłaty księgowane są jako koszty. A ponieważ te „ewentualne” wypłaty następują bardzo rzadko (o ile w ogóle), prowadzenie biznesu w formie forexowego market-makera jest przedsięwzięciem niezwykle dochodowym! I wcale nie dzieje się tak dlatego, że market-makerzy polują na nasze stoplossy…

Otóż market-makerzy doskonale wiedzą, że 98% klientów wpłacających do nich pieniądze, po prostu musi się z nimi pożegnać! Czasem zdarza się, że ktoś coś ugra, a nawet wypłaci więcej, niż wpłacił, ale takie sytuacje są niezwykle rzadkie – przy dłuższej grze klient nie jest w stanie systematycznie uzyskiwać dobrych wyników. Wygląda to podobnie jak w kasynie – czasem ten czy ów klient trochę wygra, czasem nawet „rozbije bank” (co skądinąd kasyna, podobnie jak market-makerzy uwypuklają w swoich strategiach marketingowych), jednak przy dłuższej grze kasyno zawsze jest do przodu! W wypadku kasyn taki stan rzeczy ma źródło w konstrukcji systemu stawek i wygranych, dającej kasynu niewielką, kilkuprocentową przewagę.

W wypadku Forexu mechanizm doprowadzający klientów do strat jest trochę inny i nie ma tu znaczenia, czy mamy konto u market-makera, czy u brokera ECN; mając konto u brokera ECN po prostu tracimy nasze pieniądze na rzecz banków, funduszy inwestycyjnych i innych dużych uczestników rynku. Mechanizm ten ma swoje źródło w... Ale o tym napiszę już w następnej części, którą obiecuję Ci solennie, Drogi Czytelniku, udostępnić nie później, niż w 7 dni od daty opublikowania niniejszej części pierwszej.

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 10 lutego 2013

Na co zwracać uwagę przy wyborze lokaty?

Na co zwracać uwagę przy wyborze lokaty?

Autorem artykułu jest Robert Malanowski


Lokaty są obecnie jedną z najbardziej znanych i często wybieranych form inwestowania własnych oszczędności. Właściwie dobrana lokata to potencjalnie większe zyski.

Nie ulega wątpliwości, że najlepsza lokata to taka, która ma najlepsze oprocentowanie w skali roku. Mechanizm działania systemu lokat jest dziecinnie prosty. Klient przekazuje bankowi zgromadzone oszczędności w dowolnej kwocie, ale powyżej wymaganego przez bank minimum. Następnie należy wybrać rodzaj lokaty – np. terminową lub dynamiczną lokatę. Obie mają swoje zalety, ale różnią się pod względem możliwości wypłaty zgromadzonej kwoty.

Co ma wpływ na atrakcyjność lokaty?

Lokaty bankowe są atrakcyjne głównie ze względu na łatwość inwestycji oraz jej bezpieczeństwo. To te dwa elementy są gwarancją komfortu, który oferuje lokata. W przypadku bardziej ryzykownych form inwestowania nie ma możliwości bezpośredniej oceny sukcesu i zagrożenia. Lokata jest inwestycją stabilną. Pozwala na łatwe osiągnięcie konkretnych zysków – może nie tak dużych, jak w przypadku inwestycji ryzykownych o większej możliwości zysku, ale za to stabilnych i pewnych. To jest podstawa bezpieczeństwa inwestycji – pewność co do zysku.

Stałe oprocentowanie lokaty jest najbezpieczniejszą jej formą. Na starcie mamy bowiem ustalone oprocentowanie i konkretne wyliczenie zysku z lokaty, które bez względu na czynniki zewnętrzne nie ulegnie zmianie. Z kolei przy oprocentowaniu zmiennym należy się liczyć z chwiejnością systemu bankowego oraz czynnikami rynkowymi, np. inflacją, które mogą mieć wpływ na wysokość zmiennego oprocentowania.

Czym się sugerować, wybierając lokatę?

Wybór lokaty, tak jak każdy inny wybór w życiu człowieka, winien być poprzedzony analizą (choćby krótką) rynku i prognoz na przyszłość. W wybraniu odpowiedniej lokaty pomoże z całą pewnością aktualny ranking lokat. Tego typu rankingi ukazują się bardzo często – najczęściej raz w miesiącu. Porównanie lokat przy pomocy rankingu daje możliwość wyboru najodpowiedniejszej lokaty w danym momencie.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tworzymy coś z niczego, czyli... jak zgromadzić kapitał początkowy na inwestowanie

Tworzymy coś z niczego, czyli... jak zgromadzić kapitał początkowy na inwestowanie

Autorem artykułu jest oneeuro


Z poprzednich artykułów dowiedzieliśmy się jak "cód" procentu składanego w powiązaniu z odpowiednią metodą inwestycyjną może pomnożyć nasz kapitał do zaskakujących rozmiarów. Cała ta wiedza będzie jednak zupełnie nieprzydatna, jeśli nie będziemy mieli CZEGO pomnożyć.

Kapitał PoczątkowyKapitał to wydzielona pula naszego majątku, którą możemy przeznaczyć na inwestycje, a w związku z tym wystawić na towarzyszące inwestowaniu ryzyko. Błędem byłoby sądzić, że zgromadzenie kilku tysięcy złotych kapitału jest problemem jedynie dla osób o niskich dochodach. Osobiście znam grupę osób zarabiających sporo ponad średnią krajową, jednak nie posiadających ani grosza wolnych środków. Niniejszy artykuł adresowany jest do obu tych grup, a jeśli przypadkiem znalazłeś się w tej pierwszej, wcale nie musisz czuć się gorszy od tych drugich, gdyż Wasza sytuacja jako potencjalnych inwestorów nie różni się ani o jotę!

Oszczędzanie to przeznaczanie części strumienia wydatków z konsumpcji na kapitał. Jak z tego wynika, oszczędzanie ZAWSZE wiąże się z pewnym ograniczeniem konsumpcji. Wyznaczenie oszczędzaniu konkretnego celu sprawia, że ograniczenie konsumpcji jest jedynie czasowe. Jeśli cel ten wiąże się z przeznaczeniem oszczędności na inwestycje, otrzymasz nagrodę. Nagrodą jest późniejszy przyrost dochodów w stopniu przewyższającym pierwotne ograniczenie konsumpcji.

Chwileczkę - zaoponujesz - o oszczędzaniu pisze niemal każdy i nie ma w tym nic odkrywczego! Być może, ale... proszę Cię, czytaj dalej.

Każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia, które kosztują pewną - choćby nawet niewielką - kwotę pieniędzy. Pomyślałeś zapewne o nałogach, ale ich pozbyć się jest trudno, więc choć potencjalnie mogą stanowić największe źródło mikro-oszczędności, nie będziemy ich omawiać. Chodzi o przedmioty lub usługi, za które płacisz codziennie lub prawie codziennie. Może to być:

- kupowanie gazet-dzienników,
- kupowanie czasopism,
- picie kawy w kawiarni,
- jedzenie ciastek w cukierni,
- kupowanie dzieciom słodyczy,
- robienie zakupów spożywczych w sklepie osiedlowym.

Co możesz z tym zrobić?

- Zamiast kupować gazety, oglądaj lub słuchaj wiadomości w radiu i telewizji.
- Zamiast kupować czasopisma, odwiedź ich strony w Internecie.
- Zamiast kawy w kawiarni, wypij ją w domu. Brakuje Ci towarzystwa? Usiądź z żoną lub mężem, zaproś sąsiada lub przyjaciela. W ten sam sposób rozpraw się z cukiernią.
- Zamiast kupować dzieciom słodycze, kup im owoce – będą zdrowsze. Nie lubią? Tym lepiej – owoce starczą na dłużej.
- Zamiast robić zakupy w sklepie osiedlowym, poświęć chwilę na przemyślenie potrzeb na kilka dni i sporządzenie listy zakupów. Zakupy zrób w sklepie dyskontowym lub hipermarkecie; na osiedlu powinieneś kupować jedynie chleb i może mleko. Obawiasz się o biznes sklepikarza? Zatroszcz się najpierw o swój. Ale sklepikarz to Twój przyjaciel? Doradź mu, aby zlikwidował sklep i kupił akcje Tesco.

A teraz najważniejsze: aby te poświęcenia miały sens, musisz codziennie lub wręcz za każdym razem, gdy czegoś nie zrobisz, odkładać zaoszczędzone pieniądze!!! Nie zasłaniaj się trudnościami finansowymi – przecież gdybyś te pieniądze wydał, to byś ich nie miał… Przygotuj na ten cel skarbonkę lub osobny portfel. Jeśli nie możesz ufać sobie, powierz pieniądze przyjacielowi. Jeśli przeciwnie, masz wystarczającą dozę samodyscypliny, przeznacz na ten cel osobne subkonto w banku internetowym i codziennie wieczorem przelewaj tam zaoszczędzone kilka złotych. Zadbaj, aby przelewy były darmowe, a subkonto – oprocentowane.

Na tym nie koniec:

- Jeszcze dziś przejrzyj umowy na wszystkie abonamenty telefoniczne, które posiadasz i ustal, kiedy się kończą. W razie potrzeby zadzwoń do biur obsługi. Ustal, co trzeba zrobić, aby rozwiązać najwcześniej wygasającą umowę i zrób to! Nie spóźnij się – rezygnacja złożona 1 dzień po terminie zwykle skutkuje koniecznością opłacenia abonamentu za kolejny miesiąc.
- Masz tylko jeden numer abonamentowy? Tym lepiej, możliwie najszybciej pozbądź się abonamentu i przerób numer na kartę.
- Masz abonament, którego z pewnych względów nie możesz się pozbyć? Zadzwoń do biura obsługi i spytaj, od kiedy najszybciej możesz przejść na nowe, korzystniejsze warunki. Firmy telekomunikacyjne zwykle zezwalają na przejście na nowe warunki już na 1–3 miesięcy przed końcem umowy.
- Jeśli w/w sytuacja dotyczy numeru komórkowego, przedłuż umowę bez nowego aparatu – to zwykle oznacza obniżkę kosztów rzędu 50% i inne bonusy.

W ten sam sposób potraktuj wszystkie inne umowy, które ktoś kiedyś Ci „wcisnął”, np.:

- Na telewizję – ogranicz pakiet kanałów (przecież i tak wszystkich nie oglądasz).
- Na jakiekolwiek nieobowiązkowe ubezpieczenie – przestań je opłacać natychmiast i zorientuj się, czy czegoś nie da się odzyskać od ubezpieczyciela
- Na ubezpieczenia obowiązkowe – poświęć trochę czasu i energii i przy najbliższej okazji przenieś się do towarzystwa, które zaproponuje Ci najtańszą ofertę.
- Na Internet – jeśli masz kilka, zostaw jedną. Ale pamiętaj, w dzisiejszych czasach inwestowanie odbywa się zwykle przez internet, więc jeśli chcesz zostać Inwestorem przez duże I, musisz mieć dobre i niezawodne łącze internetowe!

I znów ta sama zasada: w terminie płatności zaoszczędzone w ten sposób pieniądze dołóż do puli już zebranej w wyniku mikro-oszczędności. Jeśli zwykle nie płacisz w terminie, odprowadź środki w dniu, w którym byłbyś zmuszony je zapłacić (np. pod groźbą wyłączenia usługi).

Największe kontrowersje wzbudza zazwyczaj pomysł pozbycia się ubezpieczeń. Wynika to z faktu, iż potrzeba bezpieczeństwa jest wpisana w konstrukcję psychiczną większości z nas. Co więcej, dokładają się do tego doświadczenia - nasze bądź zasłyszane - polegające na tym, że ubezpieczyliśmy się „tuż przed tym” jak spotkało nas coś niedobrego. Pomyśl jednak logicznie: z Twoich składek finansowane są:

- sute prowizje agentów;
- koszty utrzymania biur terenowych;
- koszty utrzymania central i zarządów, zarówno te rzeczowe, jak i te pracownicze;
- koszty opłacania całej rzeszy ekspertów ubezpieczeniowych i rzeczoznawców;
- koszty odszkodowań wypłacanych oszustom żyjącym z naciągania towarzystw ubezpieczeniowych i zapewne jeszcze wiele innych.

Mimo tych wszystkich kosztów, ubezpieczyciele nie dokładają przecież do interesu! Przeciwnie, branża ubezpieczeniowa charakteryzuje się jedną z lepszych rentowności, a na bazie biznesów ubezpieczeniowych powstały niektóre z największych współczesnych fortun, np. Warrena Buffeta. Zastanów się więc, czy naprawdę chcesz to wszystko finansować swoimi składkami? Jeśli chcesz zostać profesjonalnym inwestorem, zamiast fundowania sobie komfortu bezpieczeństwa, musisz nauczyć się zarządzać ryzykiem, ale to już temat wykraczający poza ramy niniejszego artykułu.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga, gdyż nie chciałbym być źle zrozumiany. Ja nie propaguję oszczędzania jako sposobu na życie. Przeciwnie, w przedstawionym tu modelu jest to proces ograniczony w czasie, którego cel jest konkretny i skończony, np. uzbieranie kwoty 2000 zł z przeznaczeniem na inwestycje. Po osiągnięciu celu możesz powrócić do dawnego standardu życia, a gdy inwestycje zaczną przynosić wymierne efekty - podnieść ten standard na ilościowo i jakościowo wyższy poziom!

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wartość pieniądza w czasie

Wartość pieniądza w czasie.

Autorem artykułu jest Rafał Łucki


Inwestowanie w nieruchomości związane jest przede wszystkim z koniecznością pozyskania środków na realizację przedsięwzięcia. Mimo, iż szkoła podstawowa, później średnia, a czasem nawet studia uczą różnych skomplikowanych zagadnień, rzadko wyjaśniają podstawowe pojęcia związane z zarządzaniem pieniędzmi.

Inwestowanie w nieruchomości związane jest przede wszystkim z koniecznością pozyskania środków na realizację przedsięwzięcia. Mimo, iż szkoła podstawowa, później średnia, a czasem nawet studia uczą różnych skomplikowanych zagadnień, rzadko wyjaśniają podstawowe pojęcia związane z zarządzaniem pieniędzmi. Nie znając podstawowych zasad ekonomii nie będziesz w stanie podejmować trafnych decyzji inwestycyjnych.

Jak duża jest skala tego problemu, widać po liczbie ludzi, którzy nie są w stanie odróżnić „dobrego kredytu” od „złego kredytu”. Konsekwentnie zadłużają się ponad stan i często kończy się to dla nich tragicznie.

Robert Kiyosaki wielokrotnie powtarza w swoich książkach, aby każdego dnia uczyć się słowniczka finansowego, który pomoże ci wydostać się z „wyścigu szczurów”.

Jest wiele zalet takiego postępowania. Umiejętność rozróżniania „pasywów” od „aktywów”, rozumienie przepływów pieniężnych, czy też uświadomienie sobie wartości pieniądza w czasie może zdecydowanie poprawić jakość twojego życia.

Pieniądze mają to do siebie, że ich wartość zmienia się w czasie. Pozornie może się wydawać, że papierowa „stówka” dziś i za rok to ten sam pieniądz. Nic bardziej mylnego. Głównym powodem spadku wartości pieniądza jest inflacja, ale to nie jedyny powód. Pieniądz posiadany dziś ma większą wartość przede wszystkim z tego względu, iż możesz go zainwestować i zwiększyć jego wartość.

Istnieje prosty sposób na porównanie strumieni pieniężnych w czasie, nazywa się to dyskontowanie. Reguła dyskontowania przedstawia wartość bieżącą przyszłego pieniądza.

FV = PV*(1+r)

FV – wartość przyszła,

PV – wartość bieżąca pieniądza,

r – nominalna stopa procentowa.

Przykład:

Obliczamy ile będzie warte 1000 zł za rok, jeśli założymy lokatę bankową na 5% w skali roku.

FV = 1000 * (1+5%)¹ = 1000*(1+0,05)¹ = 1050

a zatem 1000 zł za rok warte będzie 1050 zł.

Analogicznie możemy obliczyć ile jest warte dziś 1000 zł, które otrzymamy dopiero za rok.

PV = 1000/(1+5%)¹ = 1000/(1+0,05)¹ = 952,38

a zatem jeśli otrzymamy za rok 1000 zł to tak naprawdę dziś jest warte 952,38 zł.

Procent składany

Poniższy wzór umożliwia obliczanie procentu składanego, czyli reinwestowanie środków np. z lokaty w kolejnych okresach kapitalizacji odsetek.

FV = PV*(1+r)^n, gdzie

n to ilość okresów kapitalizacji

Przykład:

Obliczamy ile będzie warte 1000 zł za 3 tata, jeśli założymy lokatę bankową na 5% w skali roku.

FV = 1000*(1+0,05)^3 = 1157,62 zł

Przytoczone przykłady w prosty sposób wyjaśniają zjawisko utraty wartości pieniądza w czasie. Nie warto trzymać pieniędzy „w skarpecie”, lokowanie gotówki w banku pozwala „złagodzić” zjawisko inflacji, ale pamiętajmy, że nasz zysk pomniejszy podatek dochodowy. Zdecydowanie lepiej szukać innych, alternatywnych źródeł pomnażania pieniędzy.

Warto poszerzać swój słowniczek finansowy. Sprawi to, że w końcu zaczniesz rozumieć język finansowy, swobodnie dogadasz się z doradcą finansowym, czy przedstawicielem banku. Zmieni się także podejście do pieniądza, który jest nieodłącznym elementem naszego życia.

---

Rafał Łucki

Gospodarka przestrzenna, Nieruchomości, Inwestycje

www.rafallucki.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl