piątek, 15 kwietnia 2011

Człowiek epoki informacyjnej - czyli 7 poziomów inwestorów

Człowiek epoki informacyjnej - czyli 7 poziomów inwestorów

Autorem artykułu jest Wiesław Kluz



Jak skutecznie inwestować? Wszyscy jesteśmy zangażowani w grę w pieniądze. Wygrywają ci, którzy grają lepiej. Nie ma ucieczki od inwestowania. Każdy z nas jest inwestorem i należy do jednego z siedmiu poziomów, Sprawdź, do którego należysz?...

Nasza rzeczywistość zmusza nas coraz częściej do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób zadbać o trzy jakże ważne dla nas wartości, czyli: potrzebę bezpieczeństwa, potrzebę komfortu oraz potrzebę osiągnięcia bogactwa (intelektualnego, duchowego oraz materialnego).
W związku z tym, że epoka industrialna dobiegła już – jakiś czas temu – końca, a nastała już na dobre epoka informacyjna, nie istnieje już coś takiego, jak „bezpieczeństwo pracy na etacie”. Zjawisko to odchodzi w zapomnienie wraz z epoką, w której funkcjonowało. Obecnie zmieniamy średnio pracę 4–7 razy w życiu, a największe „branie” wśród pracodawców mają ci, którzy potrafią się szybko przekwalifikować i aklimatyzować w nowej roli (mile widziana pełna dyspozycyjność; kiedyś od godz. 7–15). Marne raczej szanse są na przepracowanie w jednej firmie 30-35 lat, a następnie ciepłe kapcie na emeryturze płaconej przez firmę, której się poświęciło pół swojego życia, a która później będzie dbała o bezpieczeństwo finansowe swojego byłego pracownika.

Dzięki reformom systemu emerytalnego sytuacja diametralnie się zmieniła, a niewielu ludzi zauważyło, jakie to zmiany. W coraz większym stopniu za swoje bezpieczeństwo finansowe (szczególnie na emeryturze) musimy być odpowiedzialni sami i sami o nie zadbać, co wiąże się z tym, że niezbędne jest inwestowanie środków, które mamy teraz (MUSISZ zostać inwestorem). Nikt za nas tego nie zrobi – pracodawca, rząd (czy twojemu pracodawcy zależy żebyś był finansowo zabezpieczony lub bogaty – czy raczej żebyś był dobrym pracownikiem?)
Sprawdź, na którym poziomie jesteś:
7 poziomów inwestorów:
Poziom 0. Ludzie, którzy nie mają nic do zainwestowania – ci ludzie nie mają pieniędzy na inwestowanie – wydają wszystko, co zarobią – czasem nawet więcej. Do tej kategorii kwalifikuje się wielu „bogatych” ludzi, którzy wydają tyle ile zarobią albo i więcej. Na nieszczęście do poziomu tego należy około 50% pracującej populacji.
Poziom 1. Biorący pożyczki – ludzie ci rozwiązują swoje problemy finansowe przez pożyczanie pieniędzy. Często nawet inwestują, używając pożyczonych pieniędzy. Ich pomysł związany z planowaniem finansowym polega na pożyczaniu od Piotra, aby zapłacić Pawłowi. Swoją część życia związaną z finansami spędzają jak struś z głową w piasku, w nadziei i modlitwie, że wszystko się ułoży. Mimo że mogą mieć nawet jakieś aktywa, w rzeczywistości ich poziom zadłużenia jest za duży. W większości przypadków nie są świadomi spraw związanych z pieniędzmi i własnego nawyku wydawania. Wszystko, co posiadają, a co ma jakąś wartość związane jest z długami.
Poziom 2. Oszczędzający – zazwyczaj ludzie ci systematycznie odkładają na boku małą sumę pieniędzy. Pieniądze znajdują się na mało ryzykownym oraz nisko oprocentowanym koncie oszczędnościowym lub depozytowym. Jeżeli posiadają jakieś osobiste konto emerytalne, jest to konto oszczędnościowe w banku lub funduszu powierniczym. Często oszczędzają w celach konsumpcyjnych, a nie inwestycyjnych (np. oszczędzają na nowy telewizor, samochód, wakacje, itp.). Wierzą w płacenie gotówką. Boją się kredytów i długów. Lubią “zabezpieczenie” pieniędzy w banku. Nawet jeśli ktoś wykaże im, że dzisiejsza ekonomia powoduje, iż oszczędności przynoszą ujemny zwrot z oprocentowania (po odliczeniu inflacji i podatków), wciąż nie chcą podjąć zbytniego ryzyka.
Poziom 3. „Sprytni” inwestorzy – świadomi potrzeby inwestowania, to inteligentni ludzie posiadający solidną edukację. Mogą partycypować w systemie emerytalnym, w którym bierze udział ich firma. Czasem mają też niezależną inwestycję w funduszu powierniczym, akcjach, obligacjach lub spółkach partnerskich z o.o. Ogólnie biorąc są to inteligentni ludzie posiadający solidną edukacje. Oni tworzą tzw. klasę średnią stanowiącą dwie trzecie społeczeństwa. W inwestowaniu nie mają jednak doświadczenia podbudowanego odpowiednią wiedzą. Rzadko czytają raport roczny firmy lub raport firmy wchodzącej na giełdę. Jak mieliby to robić? Nie byli nauczeni czytania raportów finansowych. Brakuje im podstaw z zakresu finansów. Mogą posiadać dyplomy ukończenia studiów i mogą być lekarzami lub nawet księgowymi, ale niewielu było oficjalnie przeszkolonych i nauczonych reguł wygrywania i przegrywania w świecie inwestowania.
Poziom 4. Długoterminowi inwestorzy – w pełni świadomi potrzeby inwestowania, aktywnie uczestniczą w swoich decyzjach inwestycyjnych Posiadają jasno nakreślony, długoterminowy plan, który pozwoli im osiągnąć cele związane z finansami. Zanim kupią inwestycję, najpierw inwestują w swoją edukację. Wykorzystują okresowe inwestowanie i, gdzie tylko to możliwe, korzystają z ulg podatkowych. Co najważniejsze, zasięgają opinii kompetentnych doradców finansowych. ten typ inwestora nie jest tym, którego wzięlibyśmy za inwestora z wielkim rozmachem. Z pewnością nie będą inwestować w nieruchomości, biznesy, rynek towarowy itp. mechanizmy inwestycyjne. Ich podejście do inwestycji jest konserwatywne i długoterminowe - zgodne z zaleceniami takich inwestorów, jak Peter Lynch czy Warren Buffett.
Poziom 5. Inwestorzy z inwencją Ci inwestorzy mogą sobie „pozwolić” na szukanie bardziej odważnych lub ryzykownych strategii inwestycyjnych. Dlaczego? Ponieważ posiadają dobre nawyki związane z pieniędzmi, solidną bazę pieniężną oraz zrozumienie przedmiotu inwestycji. Nie są nowicjuszami w grze. Są skupieni – nie stosują dywersyfikacji. Posiadają długi rejestr wygranych, oparty na konsekwentnej strategii, i ponieśli wystarczającą liczbę strat, które zaowocowały mądrością, której jedynym źródłem są popełnione błędy, a z których to wiele się nauczyli. To są inwestorzy, którzy często kupują inwestycje “hurtowo” zamiast “w detalu”. Łączą swoje transakcje na swój własny użytek lub są odpowiednio “pomysłowi”, aby wziąć udział w transakcjach, które stworzyli ich znajomi należący do poziomu 6., którzy potrzebują kapitału inwestycyjnego.
Poziom 6. Kapitaliści. Niewielu ludzi na świecie osiąga ten poziom inwestycyjnej doskonałości. W Ameryce mniej niż jedna osoba na sto jest prawdziwym kapitalistą. Osoba ta zazwyczaj jest doskonałym „B” i „I”, ponieważ jest w stanie równocześnie tworzyć biznesy i inwestycje. Celem kapitalisty jest generowanie pieniędzy poprzez zestrojenie współpracy pieniędzy, ludzkiego talentu i czasu. Kapitaliści często są tymi, którzy są w stanie „potrząsnąć” światem, co pozwala Ameryce i innym wielkim krajom stać się wielką finansową potęgą. Porównać ich można z takimi, jak: Kennedy, Rockefeller, Ford, J. Paul Getty i Ross Perots.

ODPOWIEDZ SOBIE UCZCIWIE, DO KTÓREGO POZIOMU NALEŻYSZ!?

(Artykuł powstał w oparciu o teksty Roberta Kiyosaki)

---

Zobacz książkę: Jak pracując mniej, zarabiać więcej

Darmowy ebook, nt. jak prowadzić własną firmę:
"Nowoczesna firma"

Jak pisać listy sprzedażowe i oferty, zobacz:
Efektywne narzędzie biznesu



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Polowanie na czarownice rozpoczęte

Polowanie na czarownice rozpoczęte

Autorem artykułu jest Tobiasz Maliński



Czy również i Ty zrzucasz winę za kryzys finansowy na innych?
W serwisie finansowym bankier.pl pojawił się bardzo ciekawy artykuł, pt. "Groźna dziesiątka". Autor stara się dowieść winy dziesięciu znanych osób odpowiedzialnych za obecny kryzys finansowy. Po lekturze tego tekstu odniosłem wrażenie, że ktoś tutaj zabawia się w inkwizytora i skazuje "czarownice" za dokonane przewinienia.

Patrząc wstecz, zawsze tak było, że pod koniec różnych kryzysów zaczynają się poszukiwania kozłów ofiarnych winnych wszczęciu zawirowań. Wystarczy przypomnieć sobie bańkę internetową z przełomu wieków, kiedy to potężne instytucje finansowe zostały ukarane za nierzetelne prowadzenie ksiąg rachunkowych (nie licząc tych, które upadły). W przytoczonym tekście opublikowanym w serwisie bankier.pl na samym początku można przeczytać co następuje:

George W. Bush, Alan Greenspan, Gholam Husejn Nozari, Abd Allah ibn Hamad al-Attija, Abdallah el-Badri, Chakib Khelil, Jerome Kerviel, Charles Milhaud, Albert Gonzalez oraz Klaus Zumwinkel – to lista autorów obecnej recesji gospodarczej i spadku zaufania do sektora bankowego w skali globalnej

Głodny zemsty lud znalazł wreszcie winnych, których może obarczyć winą za własne finansowe straty i jednocześnie odczuć choćby częściową ulgę na duchu. Według mnie, doszukiwanie się przyczyn kryzysu finansowego w derywatach czy zbyt niskich stopach procentowych jest tylko mydleniem ludziom oczu. Proszę spojrzeć na zacytowany fragment z nieco innego punktu widzenia.

Otóż, nie można nikogo obwiniać za recesję gospodarczą, bo jest ona naturalną fazą, w którą wchodzi gospodarka po okresie zwiększonego wzrostu. Wymagania stawiane rynkom przez większość ludzi są nierealne, bo nie można cały czas oczekiwać wzrostu PKB, hossy na giełdzie itd. To tak samo jak gdyby kazać pracować na etacie bez dnia urlopu i oczekiwać rosnącej w nieskończoność wydajności pracy. Absurd.

Idźmy dalej. Wymienieni wcześniej panowie nie są też odpowiedzialni za spadek zaufania do sektora bankowego. Dlaczego? Bo winę za taki stan rzeczy ponoszą ludzie bezmyślnie zaciągający kredyty hipoteczne. Niskie stopy procentowe w USA były sytuacją sprzyjającą zadłużaniu się, ale nie były zachętą czy oficjalnym bodźcem. Ludzie zaciągali kredyty pod zastaw nieruchomości tylko dlatego, że były one tanie. Gdyby przyjrzeć się ówczesnym potrzebom gospodarstw domowych, okazuje się że dodatkowe zadłużanie wcale nie było konieczne.

Tutaj do gry weszła chciwość i głupota. Proszę się zastanowić czy jest sens kupowania 11 telewizora, tylko dlatego że jest tani, a w domu mamy już 10 innych? Oczywiście, że nie. Niestety w ten sposób działała żądna spekulacyjnych zysków większość obecnych bankrutów.

W dalszej części artykułu czytamy:

To w dużej mierze konflikt z krajami Bliskiego Wschodu – w znakomitej większości członkami kartelu OPEC – miał wpływ na niestabilne ceny ropy naftowej, których wzrost spowodował zwiększenie cen towarów i usług nie tylko w Ameryce, ale również w Europie i Azji

Dobre sobie. Po raz kolejny prościej jest zrzucić winę na OPEC niż wziąć odpowiedzialność na siebie. Przyczyną horrendalnie wysokich, do niedawna, cen ropy naftowej były działania spekulacyjne. To spekulanci wywindowali ceny do niespotykanych dotąd poziomów. To chciwość i chęć szybkich zysków spowodowała nagminną grę na zwyżkę z wykorzystaniem derywatów. Efekt był taki jaki był, wystarczy przypomnieć sobie najbardziej pesymistyczne prognozy minionych miesięcy.

Kto więc w największej mierze przyczynił się do rozpoczęcia kryzysu finansowego? Myślę, że my sami, a dokładniej Ci którymi kierowała chciwość i głupota, a którzy obecnie trzęsą się ze strachu. Tak naprawdę przyczyną każdego kryzysu jest żądza zysków i brawura. Doszukiwanie się winy nawet w byłych urzędnikach państwowych jest oznaką niedojrzałości emocjonalnej, a nie rozsądnego działania.
---

Jak zmaksymalizować HYIPowe zyski? www.hyip-inwestycje.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Forex - zbyt duża ilość transakcji

Forex - zbyt duża ilośc transakcji

Autorem artykułu jest Bartłomiej Łabęcki



Na rynku forex, oprócz pozycji krótkiej i długiej istnieje jeszcze jedna, często lekceważona - "poza rynkiem"
Wbrew pozorom pozycja "poza rynkiem" jest tak samo ważna jak pozycja krótka czy długa, gdyż z doświadczenia wiem, że jednym z podstawowych błędów i najczęściej popełnianych jest zbyt duża ilość transakcji. Niedoświadczeni traderzy nie mogą znieść sytuacji, w której nie mają otwartej jakiejkolwiek pozycji. Obojętnie czy kupić, czy sprzedać, wszystko jedno, aby być na rynku. To takie proste myślą sobie. Otwierają pozycje, zamykają i tak w kółko, niestety najczęściej ze stratą lub na tzw. Stop Loss. To powoduje uczucie frustracji, ciśnienie psychiczne związane z koniecznością odrobienia strat, to z kolei popycha znowu do złych decyzji i brnięcia w jeszcze większe straty. Tak tworzy się obłędna pętla. Stres i zmęczenie zrobi jeszcze swoje i powoduje absolutne zniechęcenie do dalszych inwestycji.

Dlatego myślę, że warto przestrzegać kilku prostych reguł, które mogą ustrzec przed nadmiernymi stratami i totalnym zniechęceniem

1. pamiętaj - inwestowanie na forex jest proste - zarabianie trudne
2. pamiętaj - nie wchodź na rynek bez opracowanego trading planu.
3. pamiętaj - trzymaj się tego planu z żelazną konsekwencją
4. pamiętaj - uważaj na wygrane, one są jeszcze groźniejsze niż straty, bardziej zaślepiają.

Myślę, ze te kilka punktów pozwoli z dużą dozą prawdopodobieństwa na uniknięcie dotkliwych strat, oraz spowoduje, iż nie zniechęcisz się do forexu po nieudanych transakcjach.


Pamiętaj, ze na forex masz trzy pozycje: długa, krótka i poza rynkiem
---

Bartłomiej Łabęcki - www.forexsystemy.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy na forex da się zarobić?

Czy na forex da się zarobić ?

Autorem artykułu jest Bartłomiej Łabęcki



Czy da się zarobić na tak bardzo ryzykownym rynku ?

Te pytanie zadaję sobie pewnie wielu, zarówno nowych graczy, jaki i doświadczonych inwestorów giełdowych, rozpoczynających swoją przygodę z forexem oraz próbujących znaleźć tzw. "Świętego Graala".
Pytanie tylko, czy owy Graal istnieje ? Są tacy, którzy twierdzą, że tak, inni uważają, że nie ma złotego systemu. No bo, czy są inwestorzy, którzy rzeczywiście zarabiają realne pieniądze na forexie ? I nie mam tu na myśli wielkich instytucji finansowych i banków, bo te zarabiają już na samym kształtowaniu rynków.
Nie chodzi mi tutaj także o małych graczy, grających mini kontami, mini lub nawet mikro lotami z depozytami rzędu 100 czy 200 $, ale takich, którzy uczynili z giełdy walutowej realne źródło zarobku. Takich, którzy dorobili się majątku tylko z inwestowania na giełdzie walutowej.
Wielu, słysząc o potędze dźwigni finansowej i marząc o fortunach a'la Warren Buffet czy George Soros, chce spróbować swoich sił na forexie. I dobrze, tylko stawiając pierwsze kroki na giełdzie walutowej muszą być świadomi ryzyka, które owa giełda ze sobą niesie, oraz wiedzieć, czy przed otwarciem realnego rachunku walutowego i wpłaceniu pierwszego depozytu mają już wystarczająco dużą praktyką na rachunkach demonstracyjnych, czy mają już opracowaną strategię, wreszcie, czy mają już dostatecznie dużą wiedzę o forexie i najczęstszych błędach popełnianych przez niedoświadczonych traderów.
Jeśli nie to niech poczekają, forex nie zając nie ucieknie, każdego następnego dnia jest mnóstwo okazji do zarobku. A zbyt duża ilość transakcji to pierwsza droga do porażki.
Trzeba także umieć wyciągać wnioski z niepowodzeń i błędów i po kolei je eliminować.

Uważam więc, iż nawet na tak bardzo ryzykownym rynku można osiągać realne dochody, ale to wymaga naprawdę sporego doświadczenia, dyscypliny i samozaparcia.
A historie o tysiącach % w kilka tygodni należy raczej włożyć raczej między bajki.


Bartłomiej Łabęcki

---

www.forexsystemy.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy nieruchomości to przeżytek?

Czy nieruchomości to przeżytek?

Autorem artykułu jest Tobiasz Maliński



Nieruchomości stają się powolnymi dinozaurami finansowymi ustępującymi miejsca młodszym następcom - domenom internetowym.
Nastały czasy wirtualnych aktywów, które zyskują na wartości w zawrotnym tempie. Od kilku lat już nawet rzeczywiste, tzn. namacalne aktywa, są nabywane przez Internet. Nikogo nie dziwi więc fakt, że coraz więcej osób zaczyna poszukiwać w sieci czegoś dla siebie.

Mija półtora roku od czasu lektury mojej pierwszej książki Roberta Kiyosaki - Kto zabiera Twoje pieniądze? Była to książka, która wywróciła moje życie do góry nogami. Później dokupiłem resztę jego książek, zapoznając się z kompletną filozofią bogacenia możnych tego świata. Każdy kto zna książki Kiyosakiego wie, że lansuje on nieruchomości jako jedną z najlepszych inwestycji na świecie. Podaje liczne przykłady potwierdzające jego argumentację, która w 100% pokrywa się z rzeczywistymi realiami (nawet polskimi).

Przez kilka miesięcy po zakończeniu etapu przygotowań mentalnych, trenowałem swój umysł w wyszukiwaniu mieszkań i domów pod wynajem. Jednak po pewnym czasie straciłem początkowy zapał i zacząłem się zastanawiać, co tak pociąga nieruchomościowych guru w nieruchomościowym biznesie. Wszelkie działania, które podjąłem zostały oparte o opinię innych osób, ale nie o moją. Po tych kilku miesiącach analizowania rynku nieruchomości, zdałem sobie sprawę, że własność ziemi czy budynku nie jest moją ulubioną formą posiadania. Powiedziałem sobie, że jeśli nie znajdę aktywów, które JA będę lubił, a nie ktoś inny, nigdy nie będę o nie dbał. Z tego powodu porzuciłem nieruchomości i zająłem się HYIPami, które bardzo cenię i wprost uwielbiam.

Dokładnie już nie pamiętam, ale chyba 3 miesiące temu koncepcja inwestowania w nieruchomości na nowo zagościła w moim umyśle, lecz w nieco zmienionej formie. Otóż, dawno temu zasubskrybowałem newsletter forum TalkGold i przed 3 miesiącami otrzymałem wiadomość dotyczącą zarabiania na domenach internetowych. Przeczytałem cały mail i pomyślałem: "jeśli nieruchomość jest siedzibą firmy, to domena jest wirtualną nieruchomością, pod którą znajduje się wirtualna siedziba przedsiębiorstwa, czyli strona WWW". Niby nie jest to nic odkrywczego, ale wiadomo jak to jest, kiedy nagle człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z czegoś co mial cały czas pod nosem - to jest istne trzęsienie ziemi. Wpadłem na pomysł wynajmowania domen. Jeśli tradycyjną nieruchomość można wynająć, to dlaczego nie można byłoby tego samego zrobić z domeną?

Niestety nie wiedziałem wtedy niczego na temat domenowego biznesu, dlatego postanowiłem zainwestować 20 zł i zakupić ebooka Domeny Internetowe, wydanego przez Złote Myśli. Ebook dał mi świetny start, a co najważniejsze zaoszczędził czasu na poszukiwania infromacji we własnym zakresie. Dzięki tej książce trafiłem na największe polskie forum dotyczące domen internetowych - di.pl. Po rejestracji przeraził mnie natłok informacji. Przeszukałem forum pod kątem dzierżawy domen i ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem nic na ten temat. Wiedziałem, że nie jestem nawet początkującym inwestorem domenowym, dlatego dobrze by było gdybym najpierw zastosował tradycyjne metody zarabiania na domenach. Jedną z takich metod jest parking domen, czyli udostępnianie domeny pod reklamy z google. Pośrednictwem na polskim rynku zajmuje się NameDrive.com, dlatego skorzystałem z jego usług.

Od czasu rejestracji w ND oraz przeczytania książki minęło wiele tygodni, a ja nadal nie potrafiłem podjąć decyzji o rejestracji swojej pierwszej domeny (oczywiście dla celów inwestycyjnych, bo de facto moją pierwszą, zarejestrowaną domeną jest domena bloga, czyli HYIP-inwestycje.com). Podobnie jak w przypadku HYIPów - z powodu paraliżu analitycznego, nie potrafiłem ruszyć z miejsca. Pewnego dnia udało mi się jednak przerwać marazm i zastanowiłem się jaką domenę mógłbym zarejestrować na początek.

Odstąpiłem od poszukiwań wszelkich egzotycznych nazw i skupiłem się na tym co lubię - na HYIPach. Wiedziałem, że domeny kończące się na *.com są pozajmowane, więc rozpocząłem poszukiwania w obrębie rodzimych domen. Znalazłem domenę hyip.pl, która niestety została zarejestrowana przez kogoś innego. Wróciłem jednak do książki Domeny Internetowe i zobaczyłem, że ludzie bardzo często zapominają wpisania kropki dzielącej przedrostek www oraz nazwę domeny do paska adresowego przeglądarki. Pomyślałem, że to na początek będzie bardzo dobry ruch i sprawdziłem domenę wwwhyip.pl. Była wolna! Ucieszyłem się i zaraz przystąpiłem do rejestracji. Inwestycja w domenę wyniosła mnie 12,20 zł. To są przecież śmieszne pieniądze, a zyski z samego parkingu domeny mogą być niezłe.

Ogólnie jestem jeszcze wciąż zbyt zielony, żeby pozwolić sobie na odważniejsze ruchy w domenowym biznesie, ale uczyniłem pierwszy krok, który dał mi do myślenia. Porównałem korzyści wynikające z posiadania wirtualnych aktywów jakimi są domeny oraz aktywów rzeczywistych jakimi są nieruchomości:

Podobieństwa:
-oba aktywa są adresami - realnymi lub wirtualnymi
-zarówno nieruchomości jaki i domeny mogą generować pasywny przychód
-oba aktywa w długim terminie zyskują na wartości

Różnice:
-domeny są bardzo tanie - zyski w porównaniu do wkładu początkowego są nawet kilkaset razy wyższe niż w przypadku nieruchomości
-nieruchomości są drogie przez co nie zawsze przystępne i co najważniejsze - błędy popełnionie w nieruchomościach są bardzo kosztowne
-domeny nie wymagają ani w jednej setnej tak wysokich wkładów jak nieruchomości, dlatego inwestycja zwraca się szybko i można pozwolić sobie na ewentualne błędy
-co prawda pod zastaw domeny żaden bank nie udziela kredytów (chociaż kto wie co się stanie w najbliższej przyszłości), ale z powodu bardzo niskich barier wejścia jest to zbyteczne - no bo raczej 99% osób stać na zakup domeny za własne pieniądze, natomiast w przypadku nieruchomości proporcje wydają się być odwrócone
-domeny nie wymagają tej całej otoczki prawnej, która jest niezbędna w przypadku nieruchomości
-analiza domen jest o stokroć łatwiejsza niż nieruchomości

Moim zdaniem czasy świetności tradycyjnych nieruchomości minęły bezpowrotnie. Tak jak fundusze inwestycyjne są raczej powolnym sposobem bogacenia się, tak nieruchomości również tracą na szybkości w zestawieniu z domenami internetowymi. Wątpię, żebym w przyszłości zajmował się nieruchomościami, ale już teraz wiem, że w świecie domen postawiłem dopiero swój pierwszy krok, ale nie ostatni.

Nie mam pojęcia ile zysku uda mi się wycisnąć z domeny wwwhyip.pl, ale dzięki jej rejestracji i zarządzaniu nią nabędę jakże potrzebnych umiejętności do dalszych działań. Jeśli i Ty zastanawiasz się nad zyskowną lokatą kapitału, to oprócz HYIPów mogę polecić Ci właśnie domeny internetowe.
---

Jak zmaksymalizować HYIPowe zyski? www.hyip-inwestycje.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl