piątek, 15 kwietnia 2011

Najwyższy czas zmienić klimaty

Najwyższy czas zmienić klimaty

Autorem artykułu jest Tobiasz Maliński



Perspektywy rozwoju branży klimatycznej są naprawdę obiecujące. Powstawanie spółek czerpiących zyski ze zmian klimatu oraz alternatywnych źródeł energii jest nieuniknione i niezbędne. Na dodatek można na tym biznesie nieźle zarobić.
John D. Rockefeller dorobił się fortuny na ropie naftowej. W tamtych czasach ropa naftowa była czarnym złotem, które prawidłowo wykorzystane wzbogacało ludzi. Robert Kiyosaki w książce napisanej wspólnie z Donaldem Trumpem, "Dlaczego chcemy, żebyś był bogaty?", stwierdza, że bogaty ojciec namawiał go do poznania przemysłu energetycznego oraz inwestowania w ten przemysł. W latach 80. była to naprawdę atrakcyjna inwestycja ze względu na zyski oraz bodźce podatkowe.

Czasy się jednak zmieniają i dzisiaj świetność czarnego paliwa oraz paliw ropopochodnych zaczyna przemijać. Światowe zasoby tego surowca szacuje się na około 140 mld ton. Średnio wydobywa się 3,5 mld ton rocznie. Okazuje się więc, że obecne zasoby ropy naftowej wystarczą jeszcze tylko na 40 lat. To samo dotyczy gazu ziemnego, z którego będzie można korzystać jeszcze tylko przez 60 lat.

Przynoszące niegdyś zyski czarne złoto, obecnie jest największym przekleństwem. Paliwa produkowane na bazie ropy, takie jak benzyna, podczas spalania emitują horrendalne ilości dwutlenku węgla pogłębiając tym samym efekt cieplarniany. Szacuje się, że w ciągu najbliższych 100 lat średnia temperatura może wzrosną o ponad 2 stopnie Celsjusza, co okaże się apokalipsą dla rodzaju ludzkiego.

Zwiększająca się ilość dwutlenku węgla w atmosferze wywołuje coraz więcej anomalii pogodowych w postaci cyklonów oraz huraganów. Jeśli człowiek nie powstrzyma lub możliwe jak najdłużej nie opóźni wzrostu średniej temperatury poniżej granicy 2 stopni Celsjusza, kolejne skutki globalnego ocieplenia będą katastrofalne.

Rockefeller dorobił się na ropie naftowej, natomiast współczesny inwestor może dorobić się w przyszłości fortuny inwestując w biznesy wykorzystujące zmiany klimatyczne. Spółki, których produkty ograniczają zwiększoną emisję dwutlenku węgla lub zajmują się produkcją energii alternatywnej będą w przyszłości rozchwytywane. Okazuje się, że wcale nie jest to tak odległa przyszłość jak nam się wydaje. Do 2020 roku powstanie około 20 mln nowych stanowisk pracy związanych z "branżą klimatyczną".

Nie trzeba jednak tworzyć biznesu, aby móc czerpać zyski z rozwoju tej prężnej branży. Przeciętny inwestor patrzący z optymizmem w przyszłość może inwestować za pomocą różnych instrumentów finansowych, np. akcji, funduszy inwestycyjnych czy produktów strukturyzowanych. O ile na polskim rynku można znaleźć struktury, o tyle do niedawna były one jedyną formą inwestycji w przedsięwzięcia klimatyczne. Dziś można inwestować w biznesy związane ze zmianami klimatu za pośrednictwem funduszu HSBC GIF Climat Change, zarządzany przez grupę HSBC. Fundusz działa krótko, dlatego jednostki uczestnictwa są bardzo tanie (około 16 zł). Dopóki cena jednostki będzie się utrzymywać poniżej 100 zł, zakup tych tytułów uczestnictwa będzie bardzo atrakcyjny.

Inwestowanie w alternatywne źródła energii oraz w powstrzymywanie pogłębiającego się efektu cieplarnianego jest poniekąd obowiązkiem każdego z nas. Dodatkowo można na tym świetnie zarobić, ale w tym przypadku to sprawa drugorzędna. Zmiany klimatyczne, które mogą zajść na przestrzeni następnych 100 lat, wywołają wojny o zasoby naturalne, które wciąż się kurczą. Zacznie brakować wody i ziemi pod uprawy rolne. Czy naprawdę warto dopuszczać do tak czarnego scenariusza?

Moim zdaniem nie warto, dlatego nie można przejść obojętnie obok okazji inwestycyjnych jakie dają klimatyczne produkty strukturyzowane oraz fundusz parasolowy HSBC GIF Climat Change.
---

Jak zmaksymalizować HYIPowe zyski? www.hyip-inwestycje.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Monety jako lokata kapitału

Monety jako lokata kapitału

Autorem artykułu jest Adam Wąsik



Nie inwestowałeś jeszcze w monety kolekcjonerski? Zastanawiasz się czy na prawdę przyniesie to zysk? Być może w tym artykule są argumenty, które Cię przekonają. Naprawdę warto zainteresować się numizmatami.
Ostatnio wśród inwestorów bardzo spopularyzowały się monety kolekcjonerskie. Co prawda oznacza to większą konkurencję na rynku co przełoży się na to, ze zyski z numizmatów nie będą już tak oszałamiające jak niegdyś. Lecz nie znaczy to, że nie warto zainteresować się monetami. Nadal jest to i jeszcze przez bardzo długi czas będzie uzupełnienie dla tradycyjnych form inwestowania. Parę monet przyda się w każdym portfelu inwestycyjnym.
Potencjał monet został wychwycony przez szersze kręgi osób, gdy okazało się, że pewne monety oferowały stopy zwrotu wynoszące nawet 6400%. Spytasz zapewne jak to możliwe, żeby zwrot z inwestycji wyniósł 6400%? Jeśli dokładnie taka była reakcja, to wyobraź sobie, że moneta Nordic Gold o nominale 2zł i głupim rysunkiem jeża kupiona w 1996 roku mogła być sprzedana w 2006 za 130zł. Z kolei kupno srebrnej monety "Szlak bursztynowy" za 57zł w roku 2001 za 5 lat dawało zysk 1391% przy sprzedaniu tej samej monety za 850zł. Choć są to te dwie monety, które odniosły największy sukces łatwo zauważysz, że nawet przy dużych zyskach dalej by się opłaciło.
Aby zainwestować w monety nie potrzeba mieć wielkiego kapitału. Oczywiście im więcej monet kupisz, tym więcej możesz zyskać. Wystarczy kupić od kilku do kilkudziesięciu monet by cieszyć się dużym zarobkiem. Ogólnie zauważono, że właśnie dzięki "Jeżowi" najlepszą serią monet jest seria ze zwierzętami. Monety z tej serii są wydawane raz w roku, w styczniu. Jeśli nie chcemy czekać kilku lat wystarczy kupić wybraną przez nas monetę, potrzymać ją rok w dobrych warunkach, by była w nieskazitelnym stanie, a w końcu ją sprzedać. Pieniądze ze sprzedaży monety przeznaczamy na zakup kolejnych. W ten sposób, dzięki sile reinwestycji, po jakimś czasie uzyskamy naprawdę spory kapitał.
Ponadto zaobserwowano bardzo ważną prawidłowość. Otóż, ceny monet prawie nigdy nie spadają. Z tego co mi wiadomo, jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby na rynku wtórnym jakakolwiek moneta była tańsza niż wynosiła jej cena emisyjna. Przez to, inwestycje w monety są najbezpieczniejszymi inwestycjami przy tak wysokiej stopie zwrotu. Nawet najbardziej ostrożne osoby nie zawiodą się na tej formie inwestowania.
Zastanawiasz się już pewnie jak zacząć? Wszystkie decyzje powinieneś podejmować samodzielnie. Po prostu rozejrzyj się na Allegro, by zobaczyć, które z serii przynoszą dotychczas najwyższy zysk. Przejrzyj plan emisyjny dostępny na stronach NBP. Zdecyduj, w które monety chcesz zainwestować. Potem wystarczy tylko odpowiednio wcześnie kupić ją w oddziale NBP lub na aukcji internetowej po cenie emisyjnej. Gdy zdobędziesz już te monety, które chciałeś, nie pozostaje Ci nic innego jak czekać cierpliwie na dzień, w którym sprzedaż je z zyskiem i reinwestujesz. To naprawdę jest proste i nie wymaga wielkiej wiedzy i poświecenia. Po prostu uwierz, że jest to dobra inwestycja, by potem liczyć zyski. Zwykłe monety kolekcjonerskie Nordic Gold to przede wszystkim wartość kolekcjonerska.
A teraz przypomnij sobie o monetach kruszcowych i kruszcowych sztabkach kolekcjonerko-lokacyjnych, których wartość jest swoistą synergią ich wartości kolekcjonerskiej oraz wartości kruszcu, z którego są wykonane.
---

(C) by Adam \"AVsoft\" Wąsik
Odwiedź AVsoft-Ltd i Blog AVsoft-ltd
NIE ZEZWALAM NA ZMIANĘ LINKÓW PARTNERSKICH W ARTYKULE.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ile do zwrotu z lokaty strukturyzowanej?

Ile do zwrotu z lokaty strukturyzowanej?

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



W mediach pojawiają się informacje, że Komisja Nadzoru Finansowego analizuje produkty strukturyzowane oferowane w formie ubezpieczeń na życie. Zapowiedź tego co może się nie podobać regulatorowi można znaleźć m.in. w najnowszym numerze miesięcznika „Forbes” („Struktury pod lupą”).
W mediach pojawiają się informacje, że Komisja Nadzoru Finansowego analizuje produkty strukturyzowane oferowane w formie ubezpieczeń na życie. Z publikacji wynika, że ocena tego „zjawiska” przez KNF może być dosyć krytyczna. Zapowiedź tego co może się nie podobać regulatorowi można znaleźć m.in. w najnowszym numerze miesięcznika „Forbes” („Struktury pod lupą”).

W tekście poruszono miedzy innymi kwestię warunków przedterminowej wypłaty środków z „ubezpieczeniowej struktury”. Czytamy w nim następującą wypowiedź Bożeny Zielińskiej Kurpiel, naczelnika w departamencie ochrony klientów: „Wcześniejsze zerwanie umowy wiąże się z kosztami, które często są dość dobrze opisane i wynoszą np. 5 proc. ale zdarza się że kwota jaką uzyska klienta jest powiązana z wartością aktuarialną składki. To już znacznie trudniejsze do wyliczenia i może się okazać, że klient po uwzględnieniu opłaty likwidacyjnej otrzyma tylko 80 lub 85 proc. początkowej inwestycji”.

W warunkach ubezpieczenia części produktów strukturyzowanych opakowanych w ubezpieczenie rzeczywiście mowa jest o wartości aktuarialnej jako podstawie do obliczenia kwoty przedterminowego wykupu. Jedno z towarzystw ubezpieczeniowych używa też sformułowania: „bieżąca wartość instrumentów finansowych służących pokryciu rezerwy matematycznej dla danej transzy”. Chodzi o to, by inwestor który chce wycofać swoje pieniądze wcześniej dostał zwrot tego co faktycznie (chociaż pośrednio) „kupił” – a więc instrumentu finansowego złożonego z obligacji zerokuponowej oraz opcji. Od tak obliczonej wartości, w początkowym okresie inwestycji, odejmowana jest prowizja rzędu 5 – 7 proc.

Inny model jest nieco prostszy. W warunkach ubezpieczenia nie ma mowy o wartości aktuarialnej. W przypadku wyjścia z inwestycji przed terminem inwestor otrzymuje zwrot składki zainwestowanej pomniejszonej o opłatę. W przypadku inwestycji 4-letniej taka opłata może w pierwszym roku wynosić 20 proc., w drugim – 15 proc. itp. Skąd te wartości? Idea jest prosta: inwestor ma dostać mniej więcej tyle ile w danym momencie warta jest TYLKO bezpieczna (obligacyjna) część jego inwestycji. Model ten jest z pewnością niezwykle jasny i zrozumiały dla inwestora. I być może warto żeby zastąpił pierwsze rozwiązanie. Czy na pewno?

W połowie ubiegłego roku firma New World Alternative Investments uruchomiła produkt Energy+. Dostarczono go klientom w formie ubezpieczenia TU Allianz Życie. W warunkach ubezpieczenia znalazł się zapis o tym, że wcześniejsze wycofanie środków odbywa się wg bieżącej wartość instrumentów finansowych służących pokryciu rezerwy matematycznej dla danej transzy. Dzięki wzrostowi cen ropy i towarów rolnych w lipcu tego roku teoretyczna stopa zwrotu z tej inwestycji wynosiła ponad 43 proc. – tyle zarobiłby inwestor gdyby produkt zakończył się w tym właśnie momencie.

A jaki zysk można byłoby otrzymać faktycznie wypłacając swoje pieniądze? Byłoby to ponad 20 proc. (od tego należało odjąć 5 proc. prowizji obowiązującej w przypadku wypłaty w pierwszym roku). Była więc szansa na wycofanie środków z zyskiem już po roku. Zysk nie był oczywiście tak wysoki jak teoretyczna stopa zwrotu – taka jest specyfika produktów strukturyzowanych, nie inwestujemy bezpośrednio w akcje czy surowce ale w opcję, której wartość nie rośnie 1:1 tak jak aktywa na których się opiera. Dopiero na koniec teoretyczna stopa zwrotu staje się faktycznym zyskiem. Poza tym wartość teoretyczna zakłada, że obligacja osiągnęła już wartość nominalną (np. urosła z 80 do 100 zł w trzy lata). Wartość bieżąca uwzględnia natomiast aktualną wartość obligacji, która może być sporo niższa niż nominalna.

A gdyby zastosowano proste i zrozumiałe dla przeciętnego inwestora rozwiązanie nr 2? Teoretyczna stopa zwrotu pozostaje wówczas bez zmian – inwestor nadal widzi że gdyby do końca inwestycji nic się nie zmieniło wówczas zarobi ponad 40 proc. A ile dostałby w przypadku faktycznej likwidacji lokaty? Po odjęciu 20-procentowej opłaty inwestor mógłby odzyskać 80 tys. zł z wpłaconych 100 tys. zł. Zamiast 20 proc. zysku mamy 20 proc. straty. Przypomnijmy, że w tym samym momencie rynkowa wartości instrumentów finansowych w które za pośrednictwem towarzystwa ubezpieczeniowego zainwestował klient to ok. 120 tys. zł.

W mojej ocenie jednak uczciwszym rozwiązaniem jest wypłata przed terminem aktualnej wartości instrumentów, które zakupiło towarzystwo ubezpieczeniowe w celu zabezpieczenia polisy. I na szczęście odpowiednio zapisy pojawiają się w warunkach ubezpieczenia coraz większej liczby produktów. Jakie będzie stanowisko KNF w tej sprawie? Zapewne wkrótce się przekonamy.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Na kryzys: gwarancja kapitału

Na kryzys: gwarancja kapitału

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



W czasach, gdy inwestorzy w kilka miesięcy tracą na giełdach połowę kapitału szczególnej wartości nabiera gwarancja zwrotu wpłaconych środków. Choćby nawet odległa w czasie. Idea jest prosta: zostawiamy sobie szansę na zysk powyżej bankowego depozytu ale jednocześnie zabezpieczamy swoje oszczędności przed dramatyczną erozją.
W czasach, gdy inwestorzy w kilka miesięcy tracą na giełdach połowę kapitału szczególnej wartości nabiera gwarancja zwrotu wpłaconych środków. Choćby nawet odległa w czasie. Idea jest prosta: zostawiamy sobie szansę na zysk powyżej bankowego depozytu ale jednocześnie zabezpieczamy swoje oszczędności przed dramatyczną erozją. Jak to może działać w praktyce? Pokażmy to na przykładzie.

Rok temu Pan X zainwestował w fundusz BRIC, a więc w akcje spółek z Brazylii, Rosji, Indii i Chin. Podobnie jak wielu analityków, Pan X wierzył, że zarobi szybko i dużo. Niestety od 6 września 2007 do 10 października 2008 fundusz stracił już 53 proc. Warto dodać, że Pan X kupił jednostki funduszu w dolarach w czasie gdy jeden dolar kosztował 2,79 zł.
Dzisiaj za amerykańską walutę płaci się ok. 2,60 zł – Pan X stracił więc nie tylko na spadku funduszu ale także na kursie. Mogło być gorzej. Gdyby Pan X wszedł do funduszu 31 października 2007 wówczas strata w przeliczeniu na złotówki sięgnęłaby nawet 60 proc. Odrobienie takiego spadku wymaga już ponad 100 proc. wzrostu aktywów, które pozostały po przecenie. I to przy założeniu, że dolar ponownie nie spadnie do poziomów sprzed kilku miesięcy (niewiele ponad 2 zł).

Spójrzmy teraz na Pana Y. Podobnie jak Pan X, rok temu zdecydował się na inwestycję w BRIC. Wybrał jednak inne rozwiązanie – 6-letni fundusz zamknięty, który z jednej strony zapewniał mu udział we wzroście akcji spółek Brazylii, Rosji, Indii i Chin, ale jednocześnie dawał gwarancję zwrotu kapitału na koniec okresu inwestycji. Pan Y w rzeczywistości zainwestował większość swojego kapitału w bezpieczne obligacje, a jedynie niewielką część w ryzykowny instrument finansowy jakim jest opcja. To dzięki opcji uzyskał prawo do ewentualnego zysku z akcji BRIC. Dodajmy, że inwestycja Pana Y denominowana jest w złotówkach – inwestor nie ponosi więc ryzyka kursowego.

W jakiej sytuacji jest teraz Pan Y? Oczywiście opcja, którą instytucja finansowa „wmontowała” w fundusz ma dzisiaj mniejszą wartość – akcje firm z regionu BRIC silnie potaniały. Fundusz będzie jednak działał jeszcze przez 5 lat a rynki wschodzące mogą w tym czasie odrobić straty. Pan Y może więc poczekać. Ale ma też możliwość wycofania swoich środków dzisiaj. Poniesie wówczas stratę jedynie rzędu 10 proc - jego kapitał w dużym stopniu zabezpieczają obligacje. Mimo znaczących spadków na giełdach ma szansę wycofać swoje pieniądze z akceptowalną stratą. W przeciwieństwie do Pana X, który musiałby pożegnać się z połową kapitału.

W czasach tak ogromnej niepewności produkty z gwarancją kapitału mają niezaprzeczalne zalety. Inwestując na 3 czy 4 lata mamy oczywiście pewność odzyskania tego co wpłaciliśmy. Ponieważ jednak nasza inwestycja opiera się w dużym stopniu o obligacje, także w trakcie jej trwania nie jesteśmy narażeni na dramatyczne wahania. Jeśli źle obstawimy rynkowy scenariusz – a to zdarza się najlepszym inwestorom - wówczas możemy wycofać się ze stratami, które są możliwe do zaakceptowania.

Dla przykładu, w przypadku 4-letniej inwestycji skonstruowanej tak, by zapewniała 100-proc. gwarancję kapitału, z jednej strony możemy mieć szansę na wysoki zysk, a jednocześnie praktycznie nie mamy ryzyka straty wyższej niż 25-30 proc. – część obligacyjna stabilizuje nasz wynik. Inwestując bez ochrony kapitału musimy się liczyć ze stratą rzędu 60 czy 70 proc., która w praktyce jest bardzo trudna do odrobienia nawet w perspektywie wielu lat.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

In God We Trust

In God We Trust

Autorem artykułu jest Arkadiusz F Pluta



Kryzys braku zaufania i co dalej? Ile te akcje są rzeczywiście warte? Czy teraz jest tanio i czy warto kupować?
Czy nasze pieniądze na lokatach są bezpieczne? Kilka uwag autora na temat otaczającej nas rzeczywistości finansowej.

Ten angielski tytuł znaczy mniej więcej: „W Bogu zaufaliśmy”. Posiadacze amerykańskich dolarów wiedzą, że widnieje na nich ten napis. W roku 2007 postanowiono jednak zlikwidować ten napis z awersu wybijanych monet i umieszczono ostatecznie ten napis na krawędzi tych monet. Cóż zaufanie dla dolara i amerykańskiej gospodarki znalazło się „na krawędzi” i obecnie warto by umieścić na tych monetach taki napis: „nie ufaj nikomu”;-) Fakt ten doskonale zbiegł się czasowo z rozpoczęciem obecnego kryzysu finansowego, gdzie głównym problemem jest kompletny brak zaufania do systemu finansowego i jego uczestników. Tak pół żartem pół serio, Amerykanie chyba za bardzo pośpieszyli się z tym rugowaniem tego „boskiego zaufania” z monet, bo nie znali polskiego przysłowia: „Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek”;-) Problem zaufania jest jednak kluczową rzeczą, jeśli chodzi o system papierowego pieniądza i wycenę. Kiedyś pieniądz papierowy miał pokrycie w złocie. Dzisiaj, oparty jest tylko na zaufaniu!!! Ostatnio o tym srogo przekonali się obywatele Islandii i nasi rodacy tam pracujący. Tak nawiasem mówiąc zaufanie do złota też może prysnąć jak bańka. Gdyby się na przykład okazało, że transmutacja bizmutu w złoto za pomocą przemian jądrowych (dokonał tego laureat nagrody Nobla Glenn Seaborg w 1980 roku) stanie się w wyniku dalszych odkryć naukowych bardzo tanią technologią na skalę przemysłową, to cena złota poleci na łeb na szyję. Kiedyś wyśmiewano się ze średniowiecznych alchemików a to oni jednak mogą mieć rację w niedalekiej przyszłości.

Ale wróćmy do kwestii zaufania i wyceny na rynkach finansowych. W dzisiejszych czasach należy się najpierw poważnie zastanowić, w jakiej walucie i w jakim banku czy systemie finansowym należy lokować pieniądze?

Ostatnio nasz rząd pod przymusem innych krajów z Unii Europejskiej zamierza podnieść gwarancje depozytowe do 50 tysięcy Euro. Do tej pory jedynie 1000 Euro znajdujące się na rachunku bankowym jest w 100 procentach gwarantowane a reszta do poziomu 22,5 tysięcy Euro tylko w 90 procentach!!! Rząd teraz myśli, ile to progów ustalić, aby nie gwarantować wszystkiego w 100 procentach!!! Już słyszałem nawet głosy, że te gwarancje wcale nie są wcale potrzebne i korzystne dla klientów!!! Tak przy okazji rząd grecki gwarantuje wszystkie depozyty i niezależnie od wielkości!!! Także są gwarantowane depozyty spółek kapitałowych, w tym depozyty spółek akcyjnych notowanych na giełdzie. I tu mam super-ciekawostkę, w polskich bankach takie depozyty są bez żadnej gwarancji!!! Czy prezesi największych polskich spółek za wyjątkiem prezesów banków o tym wiedzą? Zostawiam ten wątek bez komentarza.

Następną rzeczą jest wycena towarów, która powinna teoretycznie odpowiadać prawu popytu i podaży. Gdy jednak głębiej sięgniemy, to wycena czegokolwiek naprawdę zależy ona od naszego zaufania do danego produktu lub przeciwnej strony transakcji. Jeżeli nie ma tego zaufania, to produkt, dobro lub intencje przeciwnej strony wycenimy mniej niż zero!!! To jest odpowiedź dla tych, którzy pytają, ile jeszcze mogą ich akcje spaść. Ten brak zaufania wynika z postrzegania rzeczywistości, że nasz nabyty towar może nam przysporzyć strat (koszty większe niż przychody) i zapędzić nas w długi. Dlatego wczasach optymizmu i hossy na rynkach zadłużenie nie ma dużego znaczenia. Wszyscy wyceniają rzeczy na bazie przyszłych i wymarzonych zysków przez pryzmat inwestowania długoterminowego. Czasami firma na giełdzie jest wyceniana przez pryzmat zysków, które pojawią się za 10 lat i będą trwać wiecznie!!! W slangu ekonomicznym jest to tzw. wartość rezydualna i mająca ogromne znaczenie, gdy wyceny dokonujemy metodą zdyskontowanych przepływów. Sam z własnego doświadczenia wiem, że za pomocą tej metody można wycenić dane aktywa na dowolną wartość!!! Wszystko zależy od dobranych parametrów i założeń. Gdy na rynku jednak zapanuje bessa czy super-kryzys, to wtedy górę bierze wycena metodą likwidacyjną. Nasz horyzont inwestowania jest bardzo krótki a dług ma kluczowe znaczenie. W tym wariancie przyszłe zyski są bez znaczenia, bo są one wysoce niepewne w takich warunkach. Wtedy aktywo jest wyceniane w taki sposób jak to czyni syndyk masy upadłościowej. Cała wartość takiego aktywa jest urealniana do cen panujących w czasach kryzysowych. W dalszej kolejności ta otrzymana wartość pomniejszana jest o długi oraz o premię za ryzyko dla przyszłego kupca.

Spróbujmy policzyć według tej metody likwidacyjnej wartość wszystkich spółek giełdowych (łącznie z zagranicznymi) notowanych w Warszawie. Okazuje się, że po ostatnich spadkach wartość tych spółek odpowiada wartości księgowej. Należałoby jeszcze skorygować tą wartość o zadłużenie (przyjmijmy, że jest ono na poziomie około 40% wartości bilansu dla wszystkich spółek, chociaż może być w rzeczywistości większe) oraz 10 % premię za ryzyko. Z tego wyliczenia wychodzi, że ta obecna bessa może zniwelować całe wzrosty na indeksach, które rozpoczęły się w 2003 roku lub jeszcze niżej!!! Sprawdziła mi się już prognoza, że WIG20 osiągnie wartość 2000 pkt z odchyleniem +/-10% (przedział, od 1800 pkt do 2200 pkt). Jeżeli kryzys braku zaufania się nasili to 1000 pkt na WIG20 z odchyleniem +/- 10% jest jak najbardziej możliwe i realne. Chociaż jak znam życie, to władze giełdy pomajstrują przy budowie indeksu albo wstrzymają notowania i tych poziomów fizycznie nie zauważymy;-) Obym był złym prorokiem.

Tak na koniec, kto w tych niepewnych i pozbawionych zaufania warunkach zarobi najwięcej? Na pewno rząd. To on przejmie lub zawłaszczy najlepsze aktywa za długi, pieniądze podatników albo za darmo. Po nadejściu koniunktury gospodarczej odsprzeda je z super-zyskiem. W przypadku dewaluacji waluty może także szybko spłacić swoje długi (np. wobec własnych obywateli) silnym pieniądzem. Sposobów jest wiele. Kto zarobi poza tym? Nieliczni. „Spekulowanie, jeśli nie jest się miejscowym (dobrze poinformowanym), jest jak pilnowanie czarnych świń nocą” – zauważył legendarny spekulant Daniel Drew i chyba wiedział, o czym mówi.
http://www.aphossa.pl
---

Arkadiusz, prywatny inwestor - www.aphossa.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl