czwartek, 5 maja 2011

Lokata strukturyzowana kontra fundusz Arka Akcji

Lokata strukturyzowana kontra fundusz Arka Akcji

Autorem artykułu jest Michał Kowalski



Jednym z mitów, które krążą pośród inwestorów na temat struktur, to powszechna opinia, że można je porównywać tylko z lokatami bankowymi. Mówi się, że produkty strukturyzowane konkurują z punktu widzenia stóp zwrotu z zyskiem z depozytów. To nieprawda.
Jednym z mitów, które krążą pośród inwestorów na temat struktur, to powszechna opinia, że można je porównywać tylko z lokatami bankowymi. Mówi się, że produkty strukturyzowane konkurują z punktu widzenia stóp zwrotu z zyskiem z depozytów. To nieprawda.

Spróbujmy skonstruować lokatę strukturyzowaną, która będzie konkurencją dla funduszu akcji. Na tapetę weźmy fundusz Arka BZ WBK Akcji - symbol trwającej od kilku lat hossy na warszawskim parkiecie. Załóżmy, że inwestycja ma mieć 2-letni okres. Nie jest to długi czas, jednak biorąc pod uwagę spekulacyjne podejście inwestorów, wybór krótkie okresu analizy będzie bardziej interesujący.

Jeżeli przyjrzymy się 2-letnim stopom zwrotu z inwestycji we wskazany fundusz to okaże się, że średnio można było na nim zarobić prawie 57%. W najlepszym wypadku taka inwestycja przyniosła ponad 157% a w najgorszym inwestor stracił 30% w ciągu 2 lat. Zakładam, że nabywanie jednostek uczestnictwa odbywało się bez ponoszenia kosztu prowizji. Nie uwzględniam tu również konieczności płacenia podatku od zysków kapitałowych. Gdyby jednak przyjąć istnienie 2% prowizji oraz płatność podatku wówczas maksymalny zysk spada do 123%, średnia stopa zwrotu to 43% a w najgorszym wypadku strata sięga 32% z zainwestowanej kwoty. Dodam, że powyższe wyniki uzyskałem analizując 2-letnie stopy zwrotu z jednostek funduszu Arka BZ WBK Akcji FIO (kategoria A). Okres analizy rozpoczyna się 2.04.1998 a kończy 6.12.2007 roku. W tym czasie było zatem 1941 dwuletnich okresów inwestycyjnych.

Przyjrzyjmy się teraz jaką 2-letnią strukturę można by skonstruować w oparciu o wskazany fundusz. Do wyceny opcji przyjąłem model Blacka – Scholes’a. Podstawowym elementem wyceny opcji jest parametr zmienności. Dla uproszczenia rachunków załóżmy zatem, że będzie to urocznione 100-sesyjne odchylenie standardowe. Należy tu zaznaczyć, że każda instytucja ma swoją metodologię wyliczania zmienności, jednak nie powinny się one istotnie różnić. Zmienność wynosi zatem 23,51%. Jednostka uczestnictwa analizowanego funduszu w dniu 6.12.2007 miała wartość 52,17 zł a opcja europejska ATM wygasająca za 2 lata kosztowałaby 9,86 zł, czyli blisko 19% wartości tej jednostki.

Zajmijmy się teraz kosztami, nikt bowiem nie tworzy produktu za darmo. Załóżmy, że lokata ma formę prawną polisy na życie, dzięki temu nie zapłacimy podatku od zysków kapitałowych. Wypłata na koniec okresu będzie bowiem świadczeniem ubezpieczeniowym, od którego podatku się nie płaci. Przyjmijmy, że towarzystwo ubezpieczeniowe za swoją usługę weźmie 2%, co będzie ukryte w produkcie. Ponadto dystrybutor ukrył w środku jeszcze 1% swojej marży i jako prowizję pobierze dodatkowe 2%. Suma kosztów obciążających ten 2-letni produkt wynosi zatem 5%. Warto zaznaczyć, że nie jest to mało, jednak uwzględnienie takiego poziomu kosztów nie naraża mnie na krytykę, że prezentuję produkt po cenach dumpingowych. W praktyce można by jednak te koszty ograniczyć o 1%-2%.

Zastanówmy się teraz, jaką możemy dać gwarancję kapitału a co za tym idzie jaka będzie partycypacja w zmianie wartości jednostki uczestnictwa. Przy pełnej gwarancji kapitału i stopie dyskontowej na poziomie 6% będziemy mogli dać jedynie 42% udziału w zysku jaki wypracuje fundusz Arki. Jednak, jeśli gwarancję kapitału ograniczymy do 90%, wówczas uzyskujemy większe dyskonto, a co za tym idzie, mamy więcej do wydania na opcję. Przy wskazanej gwarancji kapitału partycypacja rośnie nam już do 89%. Można powiedzieć, że to jednak nie 100% ale patrząc na to, jakie wyniki uzyskałby produkt przy powyższych założeniach w porównaniu do bezpośredniej inwestycji w jednostki uczestnictwa, warto by już rozważyć jego nabycie (wyniki w tabeli).

Czas na poskładanie klocków i prezentację całego produktu. Polisa na życie ma zatem następujące parametry:

1) 2-letni okres inwestycji
2) 2% prowizji
3) 90% gwarancji kapitału
4) 89% partycypacji (udziału w zysku jaki osiągnie fundusz)

Poniżej przedstawiam wyniki tzw. back testu, czyli historyczne stopy zwrotu jakie można by było osiągnąć inwestując w fundusz Arki Akcji oraz w skonstruowaną polisę. Trzeba zaznaczyć, iż istnieje tu założenie dotyczące stałych parametrów produktu strukturyzowanego, a przecież cena opcji w poprzednich okresach mogła być inna co rzutowałoby na wysokość partycypacji. Tego typu założenia są jednak praktykowane na rynku ze względu na trudności z historyczną wyceną opcji.

Tabela
2007_12_11_tabela1

Oczywiście można powiedzieć, że przeszłość już była i dane historyczne nie muszą mieć odzwierciedlenia w przyszłości. Takiego zdania są m.in. wszyscy ci, którzy inwestując w fundusze uważają, że na pewno nie stracą. W końcu straty miały miejsce w przeszłości a przed nim już tylko świetlana przyszłość. Przeprowadźmy zatem analizę, gdzie pokażemy, ile będzie można zarobić na strukturze w relacji do oczekiwanych zysków z funduszu.

2007_12_11_wykres1

Powyższy wykres prezentuje wyniki inwestycji w strukturę opartą o europejską opcję ATM na fundusz Arka Akcji oraz wyniki bezpośredniej inwestycji we wskazany fundusz przy założeniu, iż płacone jest 2% prowizji oraz podatek od zysków kapitałowych. Zakres analizowanych stóp zwrotu mieści się w przedziale od -70% do +200%. Jak widać, w sytuacji, gdyby doszło do spadków na rynku inwestycja w strukturę ograniczy stratę do 11,76% zainwestowanej kwoty uwzględniając przy tym płaconą prowizję. Z kolei pozytywne stopy zwrotu ze struktury i bezpośredniej inwestycji w fundusz będą porównywalne.

Spróbujmy teraz zmodyfikować parametry struktury obniżając gwarancję kapitału do 80%. W takiej sytuacji partycypacja wzrośnie do 136%, a to oznacza, że będzie większy udział w pozytywnej stopie zwrotu funduszu. Oczywiście trzeba będzie zarobić na tyle dużo, aby odrobić „utracony” kapitał, jednak wynik końcowy może być zdumiewający.

Poniżej przedstawiam wykres stopy zwrotu ze struktury (po zmniejszeniu poziomu gwarancji kapitału do 80%) w relacji do stopy zwrotu z funduszu po zapłaceniu prowizji i podatku.

2007_12_11_wykres2

Jak widać, pomimo, że narażamy się na wyższą stratę na koniec inwestycji (gwarancja kapitału tylko 80%) to jednak potencjalny zysk zdecydowanie wynagradza podjęte ryzyko. Wygląda na to, że analizowana struktura okazuje się być przynajmniej konkurencyjnym produktem w stosunku do bezpośredniej inwestycji w fundusz akcji.

Mit związany z niższym potencjałem stóp zwrotu ze struktur w relacji do np. inwestycji w fundusze akcji można uznać zatem za obalony. Można budować produkty strukturyzowane, które z jednej strony będą pozwalały kontrolować ryzyko poprzez określenie maksymalnej możliwej straty na koniec okresu inwestycji, z drugiej pozwolą skutecznie zarabiać na akcjach, surowcach czy walutach.

Klienci jednak mają obawy z zaakceptowanie produktów strukturyzowanych z niepełną gwarancją kapitału. Uznają bowiem, że mogą stracić część zainwestowanych środków a zupełnie nie myślą o stracie inwestując w fundusze. Ostatnie lata dynamicznej hossy ściągnęły na rynek inwestorów nie akceptujących straty. Dla nich takie fundusze jak choćby Arka Akcji stały się symbolem ponadprzeciętnych zysków i całkowitego bezpieczeństwa powierzonych środków. Jak dotąd ryzyko podejmowane z inwestowaniem w akcje przeważnie się opłacało. Niemniej jednak jesienna przecena, która dotknęła posiadaczy zwłaszcza popularnych MIŚ-ów, powinna dać do myślenia każdemu klientowi funduszy inwestycyjnych.

Produkty strukturyzowane oparte na indeksach zagranicznych, czy też koszykach akcji notowanych na innych niż warszawska giełda mają jeszcze jedną cechę, na którą warto zwrócić uwagę. Inwestując w strukturę opartą o aktywa zagraniczne można uniknąć ryzyka walutowego, a to już zdecydowanie lepiej niż w zwykłym funduszu akcyjnym. Oczywiście fundusz taki może zainwestować nasze pieniądze w spółki niepłynne, na które żadna instytucja nie wystawi nam opcji, ale i tu nie ma sytuacji bez wyjścia. Opcje można bowiem wystawić na tytuł uczestnictwa danego funduszu a dzięki temu zarabiać, gdy on zarabia i nie tracić, gdy on traci.

Wygląda na to, że to właśnie produkty strukturyzowane są szansą na osiąganie zysków w każdych warunkach rynkowych. Mogą im się równać fundusze hedgingowe, którym w pełni wolno wykorzystywać mechanizmy pozwalające zarabiać na spadkach. Jednak sama możliwość użycia danego mechanizmu nie oznacza jeszcze, że dany fundusz będzie zarabiał. Przykładem może być fundusz Investor FIZ, który w listopadzie stracił 7,32%. Nie oznacza to jednak, że ma kiepskich zarządzających. W dłuższej perspektywie prezentuje bardzo dobre wyniki, a listopadowa „wpadka” potwierdza jedynie, że przyszłość jest nieznana.

Produkty strukturyzowane są atrakcyjną formą inwestowania kapitału. Rozwiązaniem, które w zależności od konstrukcji może być alternatywą nie tylko dla lokaty bankowej ale również dla instrumentów ryzykownych jakimi są choćby jednostki akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Struktury pozwalają zarabiać na surowcach, walutach czy nieruchomościach - każdy płynny instrument finansowy może być podstawą do stworzenia lokaty strukturyzowanej. Co więcej, mechanizm opcyjny wykorzystany w produkcie może dodatkowo uatrakcyjnić taką inwestycję poprzez choćby wyższy niż 100 proc. udział we wzroście danego instrumentu. Co najważniejsze jednak struktury dają pełną lub częściową gwarancję kapitału, a tego nie otrzymamy w żadnym funduszu. No chyba, że w funduszu strukturyzowanym.imgimg
---

Michał Kowalski Wealth Solutions - Lokaty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Autorem artykułu jest Bartosz Stawiarski



Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny.
Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny. Poniżej opiszemy konkretny, realny przypadek sprzed kilku dni.

W tym z życia wziętym rozwoju wydarzeń pozwoliłem sobie jedynie zmienić (z oczywistych względów) personalia inwestora, nie podając ani lokalizacji, ani nazwy obsługującego go brokera.

Pan Zdzisław jest zwykłym, niewyróżniającym się pod względem majątkowym inwestorem z kilkuletnim stażem aktywności na Giełdzie Papierów Wartościowych. W zeszłym roku, przewidując schyłek bańki spekulacyjnej, swój portfel inwestycyjny postanowił częściowo ubezpieczyć i rozbudował go o opcje sprzedaży na indeks WIG20. Na niektórych seriach udało mu się zanotować zysk, na innych zaś poniósł stratę, przy czym część opcji przetrzymał do ich bezwartościowego wygaśnięcia tracąc tym samym premię włożoną w ich nabycie (zajmował wyłącznie pozycje długie). Jakież było zdumienie naszego bohatera, gdy niedawno otrzymał od swojego biura maklerskiego bilans zysków i strat, z którego wynikało, że w 2007 r. zarobił niemal 20 tysięcy złotych. Jakoś dziwnie nie czuł tak znacznego polepszenia majętności, toteż postanowił zweryfikować wiarygodność otrzymanego wyniku.

Czując, że zaistniała z tytułu giełdowego wzbogacenia wierzytelność podatkowa w wysokości 3,5 tys. zł i zapadająca już z końcem kwietnia jest nader wątpliwa, pan Zdzisław udał się do swojego biura maklerskiego. Zażądał pełnej dokumentacji wykonanych przezeń transakcji giełdowych w ubr. i począł przedzierać się przez otrzymane dwadzieścia stron wydruku. Okazało się, że w zestawieniu zabrakło... nabytych opcji out-of-the-money, które następnie wygasły bezwartościowo. Po prostu: inwestycja - widmo! A uwzględniwszy owe nietrafione zakupy, nasz bohater notuje zysk ledwo przekraczający 5 tys. zł, czyli należny podatek wynosi około 1000 zł. Skutkiem tego kwota niesłusznie nadpłaconego świadczenia sięgnęłaby 2,5 tys. zł!

Broker łatwo odżegnuje się od odpowiedzialności za niepełną informację. Mianowicie pisemnie nadmienia, że "ze względu na brak jasnych interpretacji niektórych przepisów" podane informacje nie stanowią jedynego dokumentu, w oparciu o który należy się rozliczyć z fiskusem. Powstaje fundamentalne pytanie: komu uwierzy urząd skarbowy? Czy niekompletnej, ale jedynej dostępnej informacji otrzymanej od brokera prowadzącego rachunek inwestora, czy też jego zeznaniu PIT-38, uwzględniającemu "cudownie" pominięte transakcje? Mając na uwadze przywiązanie do surowej biurokracji i nadgorliwość niektórych urzędników rosnącą proporcjonalnie do braku racji po ich stronie, można przypuszczać, że batalia zwykłego obywatela z aparatem fiskalnym o swoje słuszne interesy będzie trudna. Mimo to szansa na odniesienie sukcesu w tym konkretnym przypadku wydaje się bardzo duża, choć rozstrzygnięcie zapadnie dopiero w kolejnych tygodniach.

Nasz inwestor zażądał wyjaśnień od dyrektora swojego lokalnego biura maklerskiego. Ten zaś przedstawił niesamowite kulisy ściągania owego nieszczęsnego podatku. Otóż według informacji zasięgniętych przez dyrektora w centrali, biura maklerskie (nie wiadomo czy wszystkie, czy tylko niektóre) w odpowiedzi na zapytania o interpretację przepisów otrzymały od urzędów skarbowych pisemne zalecenia, aby w przesyłanych zestawieniach nie uwzględniać transakcji z zerowym przychodem (pomimo poniesionych kosztów). Dotyczy to więc m. in. strat powstałych wskutek: bezwartościowego wygaśnięcia opcji; upadłości spółek, których walory do końca były trzymane na rachunku inwestycyjnym; wygaśnięcia nabytych, ale niewykorzystanych praw poboru.

Wygląda to na ewidentne działanie na szkodę podatnika poprzez dezinformację działającą wyłącznie w jedną stronę i zmierzającą (w przypadkach, których to dotyczy) do nadpłacenia podatku. Czyżby próbowano żerować na tym, że nikt lub prawie nikt tego procederu nie odkryje?

Swoją drogą, czy ktokolwiek zna skalę problemu? O ile z upadłością spółki giełdowej i zakończeniem "życia" jej walorów na giełdzie od dawna nie mieliśmy do czynienia, o tyle opcje na indeks WIG20 zyskują na popularności wśród indywidualnych inwestorów. Na wygasających bezwartościowo co kwartał kolejnych seriach do końca utrzymywanych jest po kilkaset lub ponad tysiąc pozycji (sprzedaż opcji out-of the-money kwotowanej za ułamek punktu nawet nie pokrywa prowizji, stąd przyzwolenie na ich "wyzerowanie" przez brokera). Opcje te mogły być nabywane nawet po kilkaset złotych za sztukę (1 punkt to 10 zł), zwłaszcza jeśli czas do ich wygaśnięcia był odległy. W powyższej sytuacji mogło się zatem znaleźć kilkuset inwestorów, których zysk będzie wskutek opisanego postępowania zawyżony. Sumarycznie nienależny podatek może więc iść w milionowe kwoty. Ten negatywny bilans jeszcze się zwiększy, jeśli uwzględnić niewykorzystane a wygasłe prawa poboru akcji nowej emisji, których ostatnimi czasy było przecież niemało.

Warto przeprowadzić dochodzenie we własnej sprawie nawet za cenę nadwerężającej nerwy walki, gdyż patologia przemilczana bądź niezauważona jest patologią niebyłą. Szansa na skuteczne zatrzymanie nienależnej daniny jest spora, gdyż racja podatnika nie podlega tutaj dyskusji. Potrzeba jedynie nieco determinacji (wskazane jest podjęcie podobnych kroków do tych poczynionych przez głównego bohatera niniejszego materiału). Nagrodą będzie wymierna korzyść materialna legalnie zatrzymana w portfelu inwestora oraz - w skali ogólnej - wykorzenienie kolejnej z wielu polskich fiskalnych paranoi. Oczywiście, że w obliczu bessy wpływy do kasy państwowej z tytułu podatku giełdowego muszą spaść, jednak nie jest to żadne usprawiedliwienie dla takich wątpliwych posunięć ze strony aparatu fiskalnego.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Autorem artykułu jest Sławomir Sidorek



Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.
Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.

Poświęć chwilę czasu, wejdź na http://www.czasnazysk.pl i zapoznaj się z najważniejszym z do tej pory wynalezionych wskaźników rynkowych – procentowym wskaźnikiem hossy WSE BP. Zobacz, jak w maju 2006 i 2007 roku ostrzegał przed spadkami, podczas gdy w mediach huczało o trwającej nieustannie hossie.

Do oceny sytuacji na rynku stosujemy głównie analizę metodą punktowo-symboliczną. Metoda punkowo-symboliczna nie jest nowością, jest po prostu sztuką zapomnianą. Wielu inwestorów straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych, a ich uwagę przyciągają pojawiające się co chwila nowe metody analizy i systemy transakcyjne.

Fundamentem zmian na rynkach finansowych zawsze jednak pozostanie niepodważalne prawo popytu i podaży, a wykresy punktowo-symboliczne to nic innego, jak logiczny, uporządkowany sposób zapisywania wielkości tych wartości.

Metoda ta jest bardzo prosta. Nie wymaga od inwestora szerokiej wiedzy o rynku finansowym. Dla wprawnego gracza może stać się uzupełnieniem dotychczas stosowanej analizy, dla rozpoczynających swą przygodę z giełdą będzie prostym i łatwym w interpretacji sposobem na odnalezienie się w niełatwym temacie, jakim jest inwestowanie.

Serwis czasnazysk.pl prezentuje niezbędne narzędzia do kompleksowej analizy metodą punktowo-symboliczną zarówno pojedynczych spółek giełdowych, jak i całego rynku, na które składają się m.in.: codzienny komentarz oraz statystyka sesji, w tym sygnały kupna i sprzedaży. Inwestor znajdzie tutaj wykresy X/O i liniowe spółek oraz wskaźników rynkowych, automatycznie odświeżające się notowania akcji i indeksów GPW oraz indeksów światowych - w tym liczne w czasie rzeczywistym.

Ciekawym sposobem sprawdzenia przydatności analizy X/O oraz umiejętności inwestycyjnych jest Gra giełdowa symulująca realne warunki działania na rynku kapitałowym. Jej niewątpliwą zaletą jest to, iż gracz ma możliwość natychmiastowego sprawdzenia rezultatów podjętych decyzji inwestycyjnych.

Jeśli jesteś osobą cierpliwą, konsekwentną i panującą nad swoimi emocjami, z pewnością w niedługim czasie nauczysz się korzystać z analizy punktowo-symbolicznej, a zdobyta wiedza pozwoli Ci efektywnie inwestować.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Alleluja i do przodu

Alleluja i do przodu

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Z biura prasowego Jasnej Góry dowiedziałem się o planach SKOK-ów - chodzi o utworzenie funduszu inwestującego zgodnie z zasadami etyki. Podejrzewam, że chodzi o etykę chrześcijańską - konferencja poświęcona planom SKOK-ów (a dokładnie TFI SKOK) odbyła się właśnie na Jasnej Górze
Z biura prasowego Jasnej Góry dowiedziałem się o planach SKOK-ów - chodzi o utworzenie funduszu inwestującego zgodnie z zasadami etyki. Podejrzewam, że chodzi o etykę chrześcijańską - konferencja poświęcona planom SKOK-ów (a dokładnie TFI SKOK) odbyła się właśnie na Jasnej Górze.

SKOK-i są mocno kontrowersyjną organizacją. Sporo już o niej napisano i kilku dziennikarzy musi się za to włóczyć po sądach. Z pewnością działalność SKOK-ów - przynajmniej tych większych - ma niewiele wspólnego z misją społeczną a jest normalnym biznesem. No bo jak się ma sieć oddziałów w największych miastach czy kampania reklamowa w telewizyjnych kanałach informacyjnych z misją oferowania tanich i dostępnych pożyczek dla ludzi pomijanych przez banki (bo za biedni, za mało potrzebują, mieszkają tam gdzie bank nie ma oddziału itp.)?

SKOK-i mają już ofertę bardzo zbliżoną do tego co oferują banki. W tym wyrafinowane produkty inwestycyjne (ciekawe kiedy zaczną oferować lokaty strukturyzowane?). Ceny produktów w SKOK-ach nie są niższe niż w bankach. Fakt, że więcej można zarobić na lokatach, a to m.in. dlatego że SKOK-i nie oddają części środków do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (mają swój własny system ubezpieczeń). Z drugiej strony mocno promują kredyty konsumpcyjne więc potrzebują depozytów.

Teraz SKOK chce być świętszy od innych graczy na rynku. Zresztą idzie z trendem - produkt który chcą wprowadzić do Polski plasuje się w kategorii social responsible investments (SRI), do której zalicza się w tej chwili głównie spółki z sektora energii odnawialnej (zresztą dające dobrze zarobić w ostatnich latach). Kategoria SRI oczywiście wyklucza firmy zajmujące się wyrobami tytoniowymi, alkoholowymi, hazardem, bronią czy pornografią. Przykładów inwestycji "anty-SRI" jest niewiele - chociażby amerykański Vice Fund.

A co zamierza wprowadzić do Polski SKOK? Fundusz Oppenheim Ethik Bond Opportunities - jak widać z nazwy fundusz obligacji, oczywiście starannie dobieranych według etycznego klucza (w tym przypadku przez firmę E. Capital Partners). Zastanawiam się dlaczego akurat taki fundusz. Nie sądzę żeby w Polsce była szansa na sprzedanie zagranicznego funduszu obligacji, który od momentu powstania w lipcu 2003 roku, a więc przez prawie 5 lat zarobił nieco ponad 15 proc., a w ostatnim roku jest ponad 3 proc. na minusie. Ten wynik nie jest oczywiście katastrofalny jak na tę kategorię - fundusz ma przyzwoite 3 gwiazdki od Morningstara. Ale czy Polacy rzeczywiście potrzebują takiej właśnie oferty? Są przecież znacznie ciekawsze fundusze akcji spółek działających etycznie chociażby z grupy Ave Maria (sic!).

Co więcej, SKOK - z tego co widzę - chce "sklonować" fundusz austriacki, a więc uruchomić swój własny fundusz, który większość aktywów będzie lokował w oryginalnym funduszu. To oczywiście dodatkowe koszty dla inwestora. Przykłady pokazują że takie klonowanie funduszy zagranicznych kończy się podniesieniem oryginalnej opłaty za zarządzanie (przykłady niektórych funduszy Pioneer Pekao i AIG TFI).

Jaki jest sens uruchamiania takiego produktu? Oczywiście tylko i wyłącznie wizerunkowy. "Dobre SKOK-i" sprzedają "dobry fundusz". I pozwólcie im - drodzy dziennikarze - spokojnie prowadzić działalność komercyjną, która tak dobrze im wychodzi. Swoją drogą media pokornie i bezkrytycznie wypromowały niusa o pierwszym "dobrym funduszu". Tymczasem to produkt jak każdy inny - jak ktoś ma to kupować musi wiedzieć czy jest dobre ale nie w kontekście moralnym ale finansowym.
---

skok, fundusze inwestycyjne,


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zapomniana sztuka - Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną

Zapomniana sztuka - Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną

Autorem artykułu jest Sławomir Sidorek



"Jeśli zastanowimy się przez chwilę, to okaże się, że metoda punktowo-symboliczna nie jest wcale metodą nową. Jest po prostu sztuką zapomnianą. Używam tego określenia, gdyż większość inwestorów, zarówno zawodowych, jak i indywidulanych, straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych. ...
"Jeśli zastanowimy się przez chwilę, to okaże się, że metoda punktowo-symboliczna nie jest wcale metodą nową. Jest po prostu sztuką zapomnianą. Używam tego określenia, gdyż większość inwestorów, zarówno zawodowych, jak i indywidulanych, straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych. ...Prawo podaży i popytu rządzi ruchem zarówno kursów papierów wartościowych, jak i wszystkich innych rzeczy: jeśli jest więcej kupujących niż chcących sprzedać, kurs rośnie; jeśli jest wiecej sprzedających niż chcących kupić, kurs spada." Thomas J. Dorsey

Inwestowanie jest jedną z podstawowych działalności człowieka. Jest to konieczny warunek rozwoju w gospodarce rynkowej. Rozwój rynku kapitałowego spowodowany wprowadzeniem na początku lat dziewięćdziesiątych reformy rynkowej zaowocował uruchomieniem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Był to okres znaczących przemian w systemie ekonomicznym kraju, który stał się zapowiedzią wolnego rynku i wolnej konkurencji. Powstanie nowego zjawiska w polskiej rzeczywistości: inwestowania, stworzyło dla wielu ludzi szanse na rozwinięcie własnych pomysłów oraz poprawę sytuacji materialnej. Pojawiła się również możliwość inwestowania w papiery wartościowe, dzięki czemu spółki akcyjne mogą osiągać dodatkowy kapitał, a instytucje wspomagające je mogą osiągać zyski. Inwestowanie obarczone jest ryzykiem, dlatego istnieje potrzeba oceny tego ryzyka i podjęcia decyzji, która uwzględnia jego występowanie. Nie jest to zagadnienie proste, dlatego sposoby jego rozwiązania muszą być precyzyjne. Służyć temu będą odpowiednie narzędzia. Ogólnie narzędzia te nazywane są analizą techniczną. Istnieje jednak kilka sposobów tejże analizy, a jednym z nich jest analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną. Jest to metoda dosyć stara, ale też dosyć prosta. Stosowana jest przez grupę analityków amerykańskich skupionych głównie wokół firmy Thomasa J. Dorsey'a: Dorsey, Wright & Associates, Inc. oraz wokół Mika'a Burke'a, wydawcy pisma „Chartcraft/Inwestors Inteligence” i serwisu internetowego www.inwestorsinteligence.com. Jak się okazuje, przydatności tego sposobu analizowania na stosunkowo młodym polskim rynku giełdowym jest nieoceniona.
Konstrukcja wykresów oraz znaczenie formacji jest dosyć proste. Istotnymi elementami tejże analizy jest rachunek siły relatywnej, a także wskaźniki krótko i długoterminowe, z których najważniejszym jest procentowy wskaźnik hossy giełdy warszawskiej WSE BP. Wiodące znaczenie ma także zagadnienie analizy sektorowej – sporządza się wskaźniki hossy dla każdego sektora.
Podjęcie świadomej decyzji inwestycyjnej wiąże się z przejściem przez kilka etapów:
1. dokonanie oceny procentowego wskaźnika hossy giełdy warszawskiej WSE BP,
2. dokonanie oceny wskaźników krótkoterminowych: procentowego wskaźnika liczby spółek powyżej ich własnych dziesięciotygodniowych średnich WSE 10Wk oraz wskaźnika High-Low Idx,
3. dokonanie oceny procentowych wskaźników hossy w sektorze i wybór sektora,
4. wybór z tego sektora grupy spółek silnych fundamentalnie, analiza wykresów punktowo-symbolicznych wybranych spółek, ustalenie momentu zakupu,
5. podjęcie decyzji o realizacji zysków.

Etap piąty, czyli realizowanie zysku, może okazać się jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie musi podjąć inwestor. Zwłaszcza gdy kursy akcji rosną. Zbyt długie wyczekiwanie może jednak okazać się zgubne.
Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną zmusza inwestora do podjęcia działań w momencie, gdy wszystko wygląda pozytywnie, ale o wiele łatwiej jest sprzedać akcje, kiedy jest na nie dużo chętnych.

---

inwestowanie, analiza techniczna, notowania, wykresy spółek, analiza punktowo-symboliczna


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl