niedziela, 10 lipca 2011

Jak uregulować rynek „struktur”?

Jak uregulować rynek „struktur”?

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



„Nie kupuj kota w worku” – ostrzegał niedawno na pierwszej stronie jeden z dzienników. Tytułowym „kotem” były produkty strukturyzowane ocenione w tekście jako nieprzejrzyste. I trudno się z tą tezą częściowo nie zgodzić. Nie oznacza to oczywiście, że „struktury” są złe. Jeśli jednak takie tytuły potrzebne są, by uporządkować rynek tych produktów to jestem za.
„Nie kupuj kota w worku” – ostrzegał niedawno na pierwszej stronie jeden z dzienników. Tytułowym „kotem” były produkty strukturyzowane ocenione w tekście jako nieprzejrzyste. I trudno się z tą tezą częściowo nie zgodzić. Nie oznacza to oczywiście, że „struktury” są złe. Jeśli jednak takie tytuły potrzebne są, by uporządkować rynek tych produktów to jestem za.

Jeszcze niedawno na rynku można było znaleźć jednocześnie najwyżej kilka produktów strukturyzowanych. Przy odrobinie wysiłku inwestor mógł przeanalizować oferty i wybrać coś dla siebie. Te czasy się kończą. W połowie marca naliczyłem blisko 20 produktów. Jestem pewien, że inwestorów którzy świadomie dokonują wyboru jest niewielu. Weźmy na przykład kilka dostępnych produktów opartych na rynku towarów rolnych. Ciekawe czy osoby, które zainwestowały w poszczególne rozwiązania były świadome istnienia produktów konkurencyjnych, a jeśli tak, to czy znały różnice między nimi? Kolejny przykład to dosyć liczne wykorzystanie przez dystrybutorów indeksu BNP Paribas Millennium (produkty na nim oparte znalazłem w Open Finance, BZ WBK i Commercial Union, a wcześniej także w Banku Millennium). Ponownie: czy inwestorzy porównują ich parametry?

Rynek struktur wymaga uporządkowania – im wcześniej to nastąpi tym lepiej. Na początek dystrybutorzy tych produktów powinni prezentować klientom coś w rodzaju jednolitej metryczki (obok feerii materiałów marketingowych, w których często nie ma podstawowych informacji). W takim „cv struktury” powinny się znaleźć informacje podstawowe takie jak: minimalna wpłata, poziom partycypacji, opis instrumentów bazowych (na czym to wszystko się opiera), poziom gwarancji kapitału itp. Przede wszystkim jednak wzór wg którego obliczony będzie zysk na zakończenie inwestycji – im bardziej jest on złożony tym bardziej szczegółowo należy go opisać. W wielu przypadkach należy przedstawić kilka scenariuszy: co będzie jeśli umowny WIG20 wzrośnie o X proc., a co będzie gdy spadnie o Y proc.? Inwestor musi sobie wyobrazić działanie swojego produktu w praktyce. I wreszcie wyniki historyczne. Tutaj kreatywność dystrybutorów jest bardzo wysoka – podaje się symulacje za subiektywnie wybrane okresy, oblicza się wyniki dla zawyżonych wskaźników partycypacji (udziału w zysku) itp. A sprawa jest prosta: inwestor musi wiedzieć ile naprawdę na danej strategii można było zarobić: najmniej, najwięcej i przeciętnie w całym możliwym do analizy okresie.

I na koniec: prowizje. Rzeczywiście w przypadku produktów strukturyzowanych są one ukryte. Nie znaczy to że zawsze są wysokie – w rzeczywistości są kilka razy niższe niż na przykład w funduszach inwestycyjnych. Brak jawności tych kosztów prowadzi jednak do wielu spekulacji co nie sprzyja to wzrostowi zaufania do tej kategorii aktywów. By zrozumieć sposób naliczania marż w „strukturach” należy także pojąć sposób ich tworzenia. W praktyce 100 zł inwestowane przez klienta dzielone jest na obligacje (dzięki nim mamy gwarancję kapitału), opcje (z nich ma się wziąć dodatkowy zysk) oraz wynagrodzenie dystrybutora. Co ciekawe, taka konstrukcja została w praktyce wymuszona przez inwestorów, którzy nie chcą płacić jawnych prowizji ponad swoje umowne 100 zł. A skoro instytucje finansowe nie muszą podawać marż to oczywiście tego nie robią (z nielicznymi wyjątkami).

Można argumentować, że dla przeciętnego inwestora konstrukcja produktu strukturyzowanego to wiedza tajemna i nie ma co zawracać mu tym głowy – czy ktoś kupując samochód dokładnie poznaje działanie silnika? Ja jednak uważam że poziom marż powinien być jawny, a inwestorzy edukowani przez dystrybutorów. Każdy inwestor może oczywiście kupić produkt obarczony 10-procentową prowizją zamiast takiego gdzie koszty są dwa razy niższe. I wcale nie oznacza to, że ten pierwszy zarobi dla niego mniej – być może dystrybutor będzie miał szczęście lub ponadprzeciętne wyczucie rynku? Ważne jednak by inwestorzy wiedzieli za jaką cenę kupują produkty finansowe.

W Europie rynek produktów strukturyzowanych w tym roku ma osiągnąć bilion euro. W krajach takich jak Włochy, Niemcy czy Belgia inwestorzy w „strukturach” jest już ponad 100 mld euro. Co ważne, produkty te nie zdobyły zachodnioeuropejskich rynków inaczej jak w drodze konkurencji z innymi formami lokowania kapitału. W większości przypadków są one znacznie lepszą i potencjalnie tańszą formą zarabiania niż tradycyjne fundusze inwestycyjne. Jednocześnie warto zauważyć, że granice między poszczególnymi kategoriami produktów inwestycyjnych - struktur, funduszy czy debiutujących w Polsce ETF-ów - zacierają się. Chodzi o to, by w możliwie przejrzysty sposób i przy niskich kosztach dostarczyć inwestorowi to, czego oczekuje. Słowem: „struktury” to nie „nowalijka” czy „egzotyka” – to kolejny krok w ewolucji rynku finansowego. I ta ewolucja powinna dokonać się także w Polsce.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 5 maja 2011

Struktury kontra fundusze

Struktury kontra fundusze

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



W ubiegłym roku lokaty strukturyzowane miały silną konkurencję ze strony funduszy. W wielu instytucjach były traktowane jako egzotyczna ciekawostka, kwiatek do kożucha czy wabik na klienta. W tym roku przejmą pałeczkę lidera w wyścigu do portfeli Polaków.
W ubiegłym roku lokaty strukturyzowane miały silną konkurencję ze strony funduszy. W wielu instytucjach były traktowane jako egzotyczna ciekawostka, kwiatek do kożucha czy wabik na klienta. W tym roku przejmą pałeczkę lidera w wyścigu do portfeli Polaków.

W ciągu ostatnich kilku tygodni w mediach biznesowych najczęściej powtarzane zdanie brzmiało: „inwestorzy wycofują swoje pieniądze z funduszy”. I rzeczywiście wycofywali, co ostatecznie potwierdzą dane o saldzie wpłat i umorzeń jednostek w styczniu. Doświadczeni gracze z pewnością wykorzystają tę wymuszoną, paniczną korektę. Większość inwestorów jednak na długo zniechęci się do funduszy – niezależnie od tego jakie wyrafinowane strategie zaproponują TFI na „trudne czasy”. I tutaj na scenę wchodzą „struktury”.

Nie jest to zupełna nowość na rynku. Według firmy konsultingowej www.StructuredRetailProducts.com na koniec 2006 roku polski rynek produktów strukturyzowanych warto był ok. 2 mld euro (wówczas ok. 7,5 mld zł). Głównie za sprawą dwóch graczy: Banku BPH oraz KBC TFI. W mojej ocenie w roku ubiegłym przekroczony został poziom 10 mld zł, a lista dystrybutorów lokat strukturyzowanych znacznie się poszerzyła. Do połowy roku we wspomnianej firmie konsultingowej ma powstać baza danych o polskim rynku. Na razie niestety możemy mówić tylko o szacunkach.

W ubiegłym roku na rynku pojawiło się na rynku kilkadziesiąt produktów. Trudno oszacować dokładną liczbę – część została sprzedana „po cichu” w ramach usług private banking. Dominującą formą w jakiej produkty strukturyzowanej dostarczano do klientów były polisy ubezpieczeniowe, a liderem tego segmentu stało się relatywnie niewielkie towarzystwo ubezpieczeniowe Europa. Przyczyna tak szerokiego wykorzystania polis jest prosta: brak podatku Belki od finalnego zysku (wypłata następuje jako świadczenie z tytułu dożycia do końca inwestycji). Konstrukcje samych lokat były silnie zróżnicowane – każdy dystrybutor chciał pokazać coś zupełnie nowego i oryginalnego. W efekcie – moim zdaniem - wielu inwestorów kupiło rozwiązania, których działania do końca nie zrozumieli.

Jednocześnie praktycznie wszystkie instytucje kurczowo trzymały się produktów z pełną gwarancją kapitału. Konieczne więc było ograniczanie udziału inwestorów we wzroście notowań aktywów, na których opierały się produkty – pełna gwarancja kosztuje. Tymczasem ograniczając ją do 95 czy 90 proc. wpłaty można znacznie poprawić parametry produktu i uprościć jego konstrukcję. W Polsce jednak struktury zostały zakwalifikowane jako depozyty bankowe „z dopalaczem”. Uznano, że klienci nie zaakceptują wyższego ryzyka. Chodziło też o to, by nie tworzyć bezpośredniej konkurencji dla funduszy inwestycyjnych, które były głównym „towarem” dla banków i doradców finansowych.

Ten czas się właśnie kończy. Instytucje które nadal chcą utrzymać i pozyskiwać aktywa klientów muszą postawić na „struktury”. Tylko w ich przypadku możliwe jest zaoferowanie klientowi realnej alternatywy dla giełdy. Zagraniczne banki inwestycyjne, które ostatecznie tworzą te produkty dla polskich firm, mają do zaproponowania wiele strategii o bardzo niskiej korelacji z rynkiem akcji. Chodzi tu m.in. o koncepcje gdzie wykorzystuje się jednocześnie wiele różnych aktywów (np. akcje, obligacje, surowce) oraz krótką sprzedaż. W grę wchodzą także fundusze hedge, których nie znajdziemy na polskim rynku, a które łatwo można „sklonować” produktem strukturyzowanym. I te rozwiązania będą na topie w tym roku.

Struktury muszą częściowo zastąpić fundusze inwestycyjne - szczególnie te bardziej agresywne. Pojawią się więc rozwiązania o niższej ochronie kapitału (80-90 proc.) i ekspozycji na rynki akcji – wybrane segmenty (np. modne ostatnio spółki z sektora energii odnawialnej) i regiony (głównie Azja). Tak skrojone produkty będą silną konkurencją także dla funduszy firm takich jak Franklin Templeton czy Blackrock – nie będą bowiem obarczone ryzykiem kursowym i mogą być oferowane przy znacznie niższych wpłatach minimalnych.

Dla dużych banków detalicznych struktury są ważne nie tylko jako alternatywa dla funduszy. To także forma pozyskania depozytów, które są potrzebne do zwiększania akcji kredytowej. Co mają struktury do lokat? W przypadku każdej lokaty strukturyzowanej część środków wpłacanych przez klienta przeznaczana jest na zakup obligacji – dzięki temu możliwe jest zapewnienie klientowi gwarancji kapitału. Obligacje może jednak zastąpić zwykła lokata bankowa. Oczywiście w banku, który sprzedaje daną „strukturę”. Lwia część pieniędzy wraca więc z powrotem do banku i może być wykorzystana na kredyty. Ten patent skutecznie wykorzystuje Noble Bank.

Kluczową sprawą jest też częstotliwość pojawiania się produktów w ofertach instytucji finansowych. Niewiele jest na razie instytucji, które mają struktury w stałej ofercie. Można tu wymienić Deutsche Bank PBC, Noble Bank czy butiki inwestycyjne takie jak Wealth Solutions. W pozostałych firmach struktury są okazjonalnym gościem. W efekcie oferta dostępna dla klienta w danym momencie obejmuje najwyżej kilka propozycji. To oczywiście kwestia obaw instytucji o zebranie odpowiednich aktywów. W praktyce, poza kilkoma wyjątkami, w ramach poszczególnych lokat strukturyzowanych zbierane są kwoty rzędu 5-15 mln zł. Zagraniczne banki, które jeszcze niedawno kręciły nosem przy takich poziomach sprzedaży ostatecznie dopasowały się do polskich realiów. Ten fakt połączony ze wzrostem samego rynku w tym roku sprawi że produktów powinno być przynajmniej dwukrotnie więcej, a to dobra informacja dla inwestorów.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lokata strukturyzowana kontra fundusz Arka Akcji

Lokata strukturyzowana kontra fundusz Arka Akcji

Autorem artykułu jest Michał Kowalski



Jednym z mitów, które krążą pośród inwestorów na temat struktur, to powszechna opinia, że można je porównywać tylko z lokatami bankowymi. Mówi się, że produkty strukturyzowane konkurują z punktu widzenia stóp zwrotu z zyskiem z depozytów. To nieprawda.
Jednym z mitów, które krążą pośród inwestorów na temat struktur, to powszechna opinia, że można je porównywać tylko z lokatami bankowymi. Mówi się, że produkty strukturyzowane konkurują z punktu widzenia stóp zwrotu z zyskiem z depozytów. To nieprawda.

Spróbujmy skonstruować lokatę strukturyzowaną, która będzie konkurencją dla funduszu akcji. Na tapetę weźmy fundusz Arka BZ WBK Akcji - symbol trwającej od kilku lat hossy na warszawskim parkiecie. Załóżmy, że inwestycja ma mieć 2-letni okres. Nie jest to długi czas, jednak biorąc pod uwagę spekulacyjne podejście inwestorów, wybór krótkie okresu analizy będzie bardziej interesujący.

Jeżeli przyjrzymy się 2-letnim stopom zwrotu z inwestycji we wskazany fundusz to okaże się, że średnio można było na nim zarobić prawie 57%. W najlepszym wypadku taka inwestycja przyniosła ponad 157% a w najgorszym inwestor stracił 30% w ciągu 2 lat. Zakładam, że nabywanie jednostek uczestnictwa odbywało się bez ponoszenia kosztu prowizji. Nie uwzględniam tu również konieczności płacenia podatku od zysków kapitałowych. Gdyby jednak przyjąć istnienie 2% prowizji oraz płatność podatku wówczas maksymalny zysk spada do 123%, średnia stopa zwrotu to 43% a w najgorszym wypadku strata sięga 32% z zainwestowanej kwoty. Dodam, że powyższe wyniki uzyskałem analizując 2-letnie stopy zwrotu z jednostek funduszu Arka BZ WBK Akcji FIO (kategoria A). Okres analizy rozpoczyna się 2.04.1998 a kończy 6.12.2007 roku. W tym czasie było zatem 1941 dwuletnich okresów inwestycyjnych.

Przyjrzyjmy się teraz jaką 2-letnią strukturę można by skonstruować w oparciu o wskazany fundusz. Do wyceny opcji przyjąłem model Blacka – Scholes’a. Podstawowym elementem wyceny opcji jest parametr zmienności. Dla uproszczenia rachunków załóżmy zatem, że będzie to urocznione 100-sesyjne odchylenie standardowe. Należy tu zaznaczyć, że każda instytucja ma swoją metodologię wyliczania zmienności, jednak nie powinny się one istotnie różnić. Zmienność wynosi zatem 23,51%. Jednostka uczestnictwa analizowanego funduszu w dniu 6.12.2007 miała wartość 52,17 zł a opcja europejska ATM wygasająca za 2 lata kosztowałaby 9,86 zł, czyli blisko 19% wartości tej jednostki.

Zajmijmy się teraz kosztami, nikt bowiem nie tworzy produktu za darmo. Załóżmy, że lokata ma formę prawną polisy na życie, dzięki temu nie zapłacimy podatku od zysków kapitałowych. Wypłata na koniec okresu będzie bowiem świadczeniem ubezpieczeniowym, od którego podatku się nie płaci. Przyjmijmy, że towarzystwo ubezpieczeniowe za swoją usługę weźmie 2%, co będzie ukryte w produkcie. Ponadto dystrybutor ukrył w środku jeszcze 1% swojej marży i jako prowizję pobierze dodatkowe 2%. Suma kosztów obciążających ten 2-letni produkt wynosi zatem 5%. Warto zaznaczyć, że nie jest to mało, jednak uwzględnienie takiego poziomu kosztów nie naraża mnie na krytykę, że prezentuję produkt po cenach dumpingowych. W praktyce można by jednak te koszty ograniczyć o 1%-2%.

Zastanówmy się teraz, jaką możemy dać gwarancję kapitału a co za tym idzie jaka będzie partycypacja w zmianie wartości jednostki uczestnictwa. Przy pełnej gwarancji kapitału i stopie dyskontowej na poziomie 6% będziemy mogli dać jedynie 42% udziału w zysku jaki wypracuje fundusz Arki. Jednak, jeśli gwarancję kapitału ograniczymy do 90%, wówczas uzyskujemy większe dyskonto, a co za tym idzie, mamy więcej do wydania na opcję. Przy wskazanej gwarancji kapitału partycypacja rośnie nam już do 89%. Można powiedzieć, że to jednak nie 100% ale patrząc na to, jakie wyniki uzyskałby produkt przy powyższych założeniach w porównaniu do bezpośredniej inwestycji w jednostki uczestnictwa, warto by już rozważyć jego nabycie (wyniki w tabeli).

Czas na poskładanie klocków i prezentację całego produktu. Polisa na życie ma zatem następujące parametry:

1) 2-letni okres inwestycji
2) 2% prowizji
3) 90% gwarancji kapitału
4) 89% partycypacji (udziału w zysku jaki osiągnie fundusz)

Poniżej przedstawiam wyniki tzw. back testu, czyli historyczne stopy zwrotu jakie można by było osiągnąć inwestując w fundusz Arki Akcji oraz w skonstruowaną polisę. Trzeba zaznaczyć, iż istnieje tu założenie dotyczące stałych parametrów produktu strukturyzowanego, a przecież cena opcji w poprzednich okresach mogła być inna co rzutowałoby na wysokość partycypacji. Tego typu założenia są jednak praktykowane na rynku ze względu na trudności z historyczną wyceną opcji.

Tabela
2007_12_11_tabela1

Oczywiście można powiedzieć, że przeszłość już była i dane historyczne nie muszą mieć odzwierciedlenia w przyszłości. Takiego zdania są m.in. wszyscy ci, którzy inwestując w fundusze uważają, że na pewno nie stracą. W końcu straty miały miejsce w przeszłości a przed nim już tylko świetlana przyszłość. Przeprowadźmy zatem analizę, gdzie pokażemy, ile będzie można zarobić na strukturze w relacji do oczekiwanych zysków z funduszu.

2007_12_11_wykres1

Powyższy wykres prezentuje wyniki inwestycji w strukturę opartą o europejską opcję ATM na fundusz Arka Akcji oraz wyniki bezpośredniej inwestycji we wskazany fundusz przy założeniu, iż płacone jest 2% prowizji oraz podatek od zysków kapitałowych. Zakres analizowanych stóp zwrotu mieści się w przedziale od -70% do +200%. Jak widać, w sytuacji, gdyby doszło do spadków na rynku inwestycja w strukturę ograniczy stratę do 11,76% zainwestowanej kwoty uwzględniając przy tym płaconą prowizję. Z kolei pozytywne stopy zwrotu ze struktury i bezpośredniej inwestycji w fundusz będą porównywalne.

Spróbujmy teraz zmodyfikować parametry struktury obniżając gwarancję kapitału do 80%. W takiej sytuacji partycypacja wzrośnie do 136%, a to oznacza, że będzie większy udział w pozytywnej stopie zwrotu funduszu. Oczywiście trzeba będzie zarobić na tyle dużo, aby odrobić „utracony” kapitał, jednak wynik końcowy może być zdumiewający.

Poniżej przedstawiam wykres stopy zwrotu ze struktury (po zmniejszeniu poziomu gwarancji kapitału do 80%) w relacji do stopy zwrotu z funduszu po zapłaceniu prowizji i podatku.

2007_12_11_wykres2

Jak widać, pomimo, że narażamy się na wyższą stratę na koniec inwestycji (gwarancja kapitału tylko 80%) to jednak potencjalny zysk zdecydowanie wynagradza podjęte ryzyko. Wygląda na to, że analizowana struktura okazuje się być przynajmniej konkurencyjnym produktem w stosunku do bezpośredniej inwestycji w fundusz akcji.

Mit związany z niższym potencjałem stóp zwrotu ze struktur w relacji do np. inwestycji w fundusze akcji można uznać zatem za obalony. Można budować produkty strukturyzowane, które z jednej strony będą pozwalały kontrolować ryzyko poprzez określenie maksymalnej możliwej straty na koniec okresu inwestycji, z drugiej pozwolą skutecznie zarabiać na akcjach, surowcach czy walutach.

Klienci jednak mają obawy z zaakceptowanie produktów strukturyzowanych z niepełną gwarancją kapitału. Uznają bowiem, że mogą stracić część zainwestowanych środków a zupełnie nie myślą o stracie inwestując w fundusze. Ostatnie lata dynamicznej hossy ściągnęły na rynek inwestorów nie akceptujących straty. Dla nich takie fundusze jak choćby Arka Akcji stały się symbolem ponadprzeciętnych zysków i całkowitego bezpieczeństwa powierzonych środków. Jak dotąd ryzyko podejmowane z inwestowaniem w akcje przeważnie się opłacało. Niemniej jednak jesienna przecena, która dotknęła posiadaczy zwłaszcza popularnych MIŚ-ów, powinna dać do myślenia każdemu klientowi funduszy inwestycyjnych.

Produkty strukturyzowane oparte na indeksach zagranicznych, czy też koszykach akcji notowanych na innych niż warszawska giełda mają jeszcze jedną cechę, na którą warto zwrócić uwagę. Inwestując w strukturę opartą o aktywa zagraniczne można uniknąć ryzyka walutowego, a to już zdecydowanie lepiej niż w zwykłym funduszu akcyjnym. Oczywiście fundusz taki może zainwestować nasze pieniądze w spółki niepłynne, na które żadna instytucja nie wystawi nam opcji, ale i tu nie ma sytuacji bez wyjścia. Opcje można bowiem wystawić na tytuł uczestnictwa danego funduszu a dzięki temu zarabiać, gdy on zarabia i nie tracić, gdy on traci.

Wygląda na to, że to właśnie produkty strukturyzowane są szansą na osiąganie zysków w każdych warunkach rynkowych. Mogą im się równać fundusze hedgingowe, którym w pełni wolno wykorzystywać mechanizmy pozwalające zarabiać na spadkach. Jednak sama możliwość użycia danego mechanizmu nie oznacza jeszcze, że dany fundusz będzie zarabiał. Przykładem może być fundusz Investor FIZ, który w listopadzie stracił 7,32%. Nie oznacza to jednak, że ma kiepskich zarządzających. W dłuższej perspektywie prezentuje bardzo dobre wyniki, a listopadowa „wpadka” potwierdza jedynie, że przyszłość jest nieznana.

Produkty strukturyzowane są atrakcyjną formą inwestowania kapitału. Rozwiązaniem, które w zależności od konstrukcji może być alternatywą nie tylko dla lokaty bankowej ale również dla instrumentów ryzykownych jakimi są choćby jednostki akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Struktury pozwalają zarabiać na surowcach, walutach czy nieruchomościach - każdy płynny instrument finansowy może być podstawą do stworzenia lokaty strukturyzowanej. Co więcej, mechanizm opcyjny wykorzystany w produkcie może dodatkowo uatrakcyjnić taką inwestycję poprzez choćby wyższy niż 100 proc. udział we wzroście danego instrumentu. Co najważniejsze jednak struktury dają pełną lub częściową gwarancję kapitału, a tego nie otrzymamy w żadnym funduszu. No chyba, że w funduszu strukturyzowanym.imgimg
---

Michał Kowalski Wealth Solutions - Lokaty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Autorem artykułu jest Bartosz Stawiarski



Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny.
Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny. Poniżej opiszemy konkretny, realny przypadek sprzed kilku dni.

W tym z życia wziętym rozwoju wydarzeń pozwoliłem sobie jedynie zmienić (z oczywistych względów) personalia inwestora, nie podając ani lokalizacji, ani nazwy obsługującego go brokera.

Pan Zdzisław jest zwykłym, niewyróżniającym się pod względem majątkowym inwestorem z kilkuletnim stażem aktywności na Giełdzie Papierów Wartościowych. W zeszłym roku, przewidując schyłek bańki spekulacyjnej, swój portfel inwestycyjny postanowił częściowo ubezpieczyć i rozbudował go o opcje sprzedaży na indeks WIG20. Na niektórych seriach udało mu się zanotować zysk, na innych zaś poniósł stratę, przy czym część opcji przetrzymał do ich bezwartościowego wygaśnięcia tracąc tym samym premię włożoną w ich nabycie (zajmował wyłącznie pozycje długie). Jakież było zdumienie naszego bohatera, gdy niedawno otrzymał od swojego biura maklerskiego bilans zysków i strat, z którego wynikało, że w 2007 r. zarobił niemal 20 tysięcy złotych. Jakoś dziwnie nie czuł tak znacznego polepszenia majętności, toteż postanowił zweryfikować wiarygodność otrzymanego wyniku.

Czując, że zaistniała z tytułu giełdowego wzbogacenia wierzytelność podatkowa w wysokości 3,5 tys. zł i zapadająca już z końcem kwietnia jest nader wątpliwa, pan Zdzisław udał się do swojego biura maklerskiego. Zażądał pełnej dokumentacji wykonanych przezeń transakcji giełdowych w ubr. i począł przedzierać się przez otrzymane dwadzieścia stron wydruku. Okazało się, że w zestawieniu zabrakło... nabytych opcji out-of-the-money, które następnie wygasły bezwartościowo. Po prostu: inwestycja - widmo! A uwzględniwszy owe nietrafione zakupy, nasz bohater notuje zysk ledwo przekraczający 5 tys. zł, czyli należny podatek wynosi około 1000 zł. Skutkiem tego kwota niesłusznie nadpłaconego świadczenia sięgnęłaby 2,5 tys. zł!

Broker łatwo odżegnuje się od odpowiedzialności za niepełną informację. Mianowicie pisemnie nadmienia, że "ze względu na brak jasnych interpretacji niektórych przepisów" podane informacje nie stanowią jedynego dokumentu, w oparciu o który należy się rozliczyć z fiskusem. Powstaje fundamentalne pytanie: komu uwierzy urząd skarbowy? Czy niekompletnej, ale jedynej dostępnej informacji otrzymanej od brokera prowadzącego rachunek inwestora, czy też jego zeznaniu PIT-38, uwzględniającemu "cudownie" pominięte transakcje? Mając na uwadze przywiązanie do surowej biurokracji i nadgorliwość niektórych urzędników rosnącą proporcjonalnie do braku racji po ich stronie, można przypuszczać, że batalia zwykłego obywatela z aparatem fiskalnym o swoje słuszne interesy będzie trudna. Mimo to szansa na odniesienie sukcesu w tym konkretnym przypadku wydaje się bardzo duża, choć rozstrzygnięcie zapadnie dopiero w kolejnych tygodniach.

Nasz inwestor zażądał wyjaśnień od dyrektora swojego lokalnego biura maklerskiego. Ten zaś przedstawił niesamowite kulisy ściągania owego nieszczęsnego podatku. Otóż według informacji zasięgniętych przez dyrektora w centrali, biura maklerskie (nie wiadomo czy wszystkie, czy tylko niektóre) w odpowiedzi na zapytania o interpretację przepisów otrzymały od urzędów skarbowych pisemne zalecenia, aby w przesyłanych zestawieniach nie uwzględniać transakcji z zerowym przychodem (pomimo poniesionych kosztów). Dotyczy to więc m. in. strat powstałych wskutek: bezwartościowego wygaśnięcia opcji; upadłości spółek, których walory do końca były trzymane na rachunku inwestycyjnym; wygaśnięcia nabytych, ale niewykorzystanych praw poboru.

Wygląda to na ewidentne działanie na szkodę podatnika poprzez dezinformację działającą wyłącznie w jedną stronę i zmierzającą (w przypadkach, których to dotyczy) do nadpłacenia podatku. Czyżby próbowano żerować na tym, że nikt lub prawie nikt tego procederu nie odkryje?

Swoją drogą, czy ktokolwiek zna skalę problemu? O ile z upadłością spółki giełdowej i zakończeniem "życia" jej walorów na giełdzie od dawna nie mieliśmy do czynienia, o tyle opcje na indeks WIG20 zyskują na popularności wśród indywidualnych inwestorów. Na wygasających bezwartościowo co kwartał kolejnych seriach do końca utrzymywanych jest po kilkaset lub ponad tysiąc pozycji (sprzedaż opcji out-of the-money kwotowanej za ułamek punktu nawet nie pokrywa prowizji, stąd przyzwolenie na ich "wyzerowanie" przez brokera). Opcje te mogły być nabywane nawet po kilkaset złotych za sztukę (1 punkt to 10 zł), zwłaszcza jeśli czas do ich wygaśnięcia był odległy. W powyższej sytuacji mogło się zatem znaleźć kilkuset inwestorów, których zysk będzie wskutek opisanego postępowania zawyżony. Sumarycznie nienależny podatek może więc iść w milionowe kwoty. Ten negatywny bilans jeszcze się zwiększy, jeśli uwzględnić niewykorzystane a wygasłe prawa poboru akcji nowej emisji, których ostatnimi czasy było przecież niemało.

Warto przeprowadzić dochodzenie we własnej sprawie nawet za cenę nadwerężającej nerwy walki, gdyż patologia przemilczana bądź niezauważona jest patologią niebyłą. Szansa na skuteczne zatrzymanie nienależnej daniny jest spora, gdyż racja podatnika nie podlega tutaj dyskusji. Potrzeba jedynie nieco determinacji (wskazane jest podjęcie podobnych kroków do tych poczynionych przez głównego bohatera niniejszego materiału). Nagrodą będzie wymierna korzyść materialna legalnie zatrzymana w portfelu inwestora oraz - w skali ogólnej - wykorzenienie kolejnej z wielu polskich fiskalnych paranoi. Oczywiście, że w obliczu bessy wpływy do kasy państwowej z tytułu podatku giełdowego muszą spaść, jednak nie jest to żadne usprawiedliwienie dla takich wątpliwych posunięć ze strony aparatu fiskalnego.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Autorem artykułu jest Sławomir Sidorek



Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.
Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.

Poświęć chwilę czasu, wejdź na http://www.czasnazysk.pl i zapoznaj się z najważniejszym z do tej pory wynalezionych wskaźników rynkowych – procentowym wskaźnikiem hossy WSE BP. Zobacz, jak w maju 2006 i 2007 roku ostrzegał przed spadkami, podczas gdy w mediach huczało o trwającej nieustannie hossie.

Do oceny sytuacji na rynku stosujemy głównie analizę metodą punktowo-symboliczną. Metoda punkowo-symboliczna nie jest nowością, jest po prostu sztuką zapomnianą. Wielu inwestorów straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych, a ich uwagę przyciągają pojawiające się co chwila nowe metody analizy i systemy transakcyjne.

Fundamentem zmian na rynkach finansowych zawsze jednak pozostanie niepodważalne prawo popytu i podaży, a wykresy punktowo-symboliczne to nic innego, jak logiczny, uporządkowany sposób zapisywania wielkości tych wartości.

Metoda ta jest bardzo prosta. Nie wymaga od inwestora szerokiej wiedzy o rynku finansowym. Dla wprawnego gracza może stać się uzupełnieniem dotychczas stosowanej analizy, dla rozpoczynających swą przygodę z giełdą będzie prostym i łatwym w interpretacji sposobem na odnalezienie się w niełatwym temacie, jakim jest inwestowanie.

Serwis czasnazysk.pl prezentuje niezbędne narzędzia do kompleksowej analizy metodą punktowo-symboliczną zarówno pojedynczych spółek giełdowych, jak i całego rynku, na które składają się m.in.: codzienny komentarz oraz statystyka sesji, w tym sygnały kupna i sprzedaży. Inwestor znajdzie tutaj wykresy X/O i liniowe spółek oraz wskaźników rynkowych, automatycznie odświeżające się notowania akcji i indeksów GPW oraz indeksów światowych - w tym liczne w czasie rzeczywistym.

Ciekawym sposobem sprawdzenia przydatności analizy X/O oraz umiejętności inwestycyjnych jest Gra giełdowa symulująca realne warunki działania na rynku kapitałowym. Jej niewątpliwą zaletą jest to, iż gracz ma możliwość natychmiastowego sprawdzenia rezultatów podjętych decyzji inwestycyjnych.

Jeśli jesteś osobą cierpliwą, konsekwentną i panującą nad swoimi emocjami, z pewnością w niedługim czasie nauczysz się korzystać z analizy punktowo-symbolicznej, a zdobyta wiedza pozwoli Ci efektywnie inwestować.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl