poniedziałek, 2 stycznia 2012

Czy zegarki mogą być dobrą inwestycją?

Czy zegarki mogą być dobrą inwestycją?

Autorem artykułu jest papaj



W czasach, w których każdy posiada przynajmniej jeden telefon komórkowy, zegarek przestaje być jedynym urządzeniem, na którym można sprawdzić aktualną godzinę. Okazuje się jednak, że nie znika z naszych rąk. Po prostu zmienia swoją funkcję.

Czym jest dla nas teraz zegarek? Dla niektórych jest sposobem na pokazanie swojego statusu, albo tego, że są modni, inni traktują go jak biżuterię, a dla jeszcze innych jest inwestycją. Jak to możliwe? Czy zegarki mogą tak samo jak mieszkania lub dzieła sztuki przybierać na wartości? Okazuje się, że tak. Oczywiście chodzi o bardzo wyjątkowe zegarki, które kosztują czasami nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kolekcjonować można zarówno zegarki męskie, jak i zegarki damskie.

Najbardziej pożądanymi zegarkami, przez każdego kolekcjonera są specjalne i limitowane edycje. Firmy produkujące zegarki najczęściej tworzą takie modele na okrągłe rocznice swojego istnienia, a także często ze względu na obchody rocznicy jakiegoś ważnego wydarzenia. Tak było na przykład ostatnio przy okazji obchodów 40 rocznicy wylądowania człowieka na księżycu. Z tej okazji firma Omega wypuściła specjalną limitowaną edycję zegarków Speedmaster, które towarzyszyły pierwszym kosmonautom.

Najbardziej poszukiwane i zarazem najdroższe są zegarki, których produkuje się najmniej. Limitowane edycje znanych marek, których nakład to kilkadziesiąt lub kilkaset sztuk są najbardziej poszukiwanymi przez kolekcjonerów egzemplarzami. Za kilka lat ceny tych zegarków mogą się nawet podwoić. Właśnie dzięki temu takie zegarki są doskonałą inwestycją, którą od czasu do czasu można się pochwalić idąc na wystawne przyjęcie. Najlepiej jednak bardzo na nie uważać, ponieważ uszkodzenie takiego wyjątkowego zegarku to naprawdę ogromna strata. Dlatego też bardzo rzadko zdarza się, żeby ktoś nosił takie zegarki na co dzień.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

5 pytań dotyczących inwestowania w monety cz.II

5 pytań dotyczących inwestowania w monety cz.II

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski



Artykuł odpowiada na podstawowe pytania dotyczące inwestowania w monety. Dowiesz się m.in. jaka była pierwsza moneta kolekcjonerska w Polsce, czy warto kupić katalog monet i czy powninno się płacić podatki.

Jaka była pierwsza moneta kolekcjonerska w Polsce?

Pierwszą monetą kolekcjonerską wybitą w Polsce jest srebrna 100-stuzłotówka z Mieszkiem i Dąbrówką – wybita w 1966 roku w nakładzie 198 000 sztuk.

Czy musimy płacić podatek od zysków związanych z numizmatyką?

Musimy mieć tą swiadomość, ze inwestowanie w monety wiąże się także z podatkami. Zgodnie z obowiązującym prawem w Polsce każda transakcja na kwotę większą niż 1000 złotych musi być opodatkowana w wysokości 2 %. Obecnie pracownicy Urzędu Skarbowego nie monitorują dokładnie aukcji internetowych, jednak coraz częściej słyszymy i czytamy o zmianie tego stanu rzeczy. Wielu sprzedających zaznacza, że ewentualny podatek płaci kupujący – umywając sobie tym samym ręce od odpowiedzialności. W praktyce nie spotkałem się jeszcze z osobami, które płaciłyby podatek PCC. W przypadku zakupu w sklepie numizmatycznym – problem ten dla kupującego zanika.

Jeśli chodzi o podatek od zysków to wynosi on 19%. Zysk jak wiadomo jest różnicą ceny za jaką sprzedaliśmy numizmat od ceny, za jaką go nabyliśmy. Zgodnie jednak z polskim prawem posiadając przedmiot co najmniej pół roku (np. monetę) nie mamy obowiązku płacić i tego podatku. Należy jednak pamiętać, że w razie kontroli musimy udowodnić, że dany przedmiot należał do nas przez ostatnie sześć miesięcy. Można tutaj zauważyć, że mimo różnych zawiłości podatkowych inwestowanie w monety jest i tak korzystniejsze (pod względem podatkowym) od korzystania z lokat bankowych. Dlaczego? Otóż w wypadku numizmatyki oba podatki można ominąć, zaś od zysków na lokatach płacimy tzw. „podatek Belki” w wysokości 19%.

Czy wzrost cen złota przekłada się na wzrost cen złotych monet?

Mimo, że może się to wydawać logicznym związkiem przyczynowo-skutkowym to jednak nie występują w tym wypadku aż tak mocne zależności. Cena złota przekłada się bezpośrednio na cenę monet lokacyjnych wybitych w złocie o najwyższej próbie (monety bulionowe). Narodowy Bank Polski (o czym już pisałem wcześniej) emituje złote monety kolekcjonerskie o nazwie „Orzeł Bielik”, których cena sprzedaży uzależniona jest od kursów cen złota na giełdach. Na wolnym rynku „Bieliki” osiągają zazwyczaj wyższe nakłady, gdyż dla wielu osób maja wartość numizmatyczną i niskie nakłady. Jeśli chodzi o pozostałe monety to trudno zaobserwować jakąś mocną zależność ale należy się spodziewać, że jeżeli cena złota nadal będzie rosnąć – przełoży się to korzystnie na rynek złotych monet numizmatycznych.

Nie należy także zapominać, że boom na inwestowanie w złoto sprawia, że wiele osób rozważa zakup złotych monet kolekcjonerskich – rośnie więc popyt – a zgodnie z prawem rynku większy popyt jest oznaką zainteresowania i bezpośrednio przekłada się na ceny numizmatów.

Czy warto kupić katalog monet?

Uważam, że dzięki posiadaniu katalogu mamy możliwość zapoznać się z numizmatami, które zostały wybite. Poznać ich parametry (nakład, cenę emisyjną, stop czy zobaczyć na zdjęciu jak ona wygląda). Pozwala nam to na lepsze poznanie rynku numizmatycznego oraz ułatwia ich zbieranie. Jeśli chodzi o prognozy dotycząc cen numizmatów – można się często z nimi nie zgodzić. Jednak należy pamiętać, że w wielu przypadkach się sprawdzają. Myślę jednak, że w dobie Internetu, katalogi, do których się przyzwyczailiśmy mają coraz mniej szans na istnienie. Obecnie większość informacji uzyskujemy z Internetu, gdzie możemy je zdobyć za darmo lub niewielką opłatą – dlatego także i w tym wypadku liczy się innowacyjność.

Co chwilę powstają serwisy internetowe, gdzie możemy sprawdzić wszystkie interesujące nas rzeczy, prześledzić aktualne ceny monet itp. Warto się więc zastanowić, czy zamiast kupować katalog nie lepiej zainwestować pieniędzy w zakup jakiegoś ciekawego numizmatu czy odłożenia ich na swój pierwszy milion.

Często spotykam na forach internetowych informacje, że cena danej monety niedługo podskoczy. Ostatnio przeczytałem, że moneta o nominale 2 euro z roku 2004 „75 lecie założenia Watykanu” zdrożeje o kilkaset złotych? Czy takie informacje są prawdziwe? Czy warto zainwestować w tą monetę?

Poruszył Pan ważną sprawę. Otóż nie można przewidzieć jak ukształtuje się cena monety w najbliższym czasie. Posty o takich treściach piszą zazwyczaj tzw. „naganiacze”. Kupują oni np. kilka sztuk takich samych monet i zakładają wątki/tematy o akurat tych monetach. Często na początku padają pytania typu: „Co sądzicie o monecie xxxx?”, „Czy monetka xxxx ma szanse zdrożeć?”, „Chciałbym zainwestować w monetkę xxxx, co możecie mi o niej napisać?” a później przytaczają argumenty świadczące o „niezwykłości” danej monety, która spowoduje wzrost jej ceny. Robią to celowo, by zwiększyć zainteresowanie danymi numizmatami, co może się przełożyć na lekki wzrost ich cen. Należy im stanowczo powiedzieć: NIE! Jeśli chodzi o wzrost ceny tej „dwueurówki” to nie chcę spekulować. Monety euro wśród polskich kolekcjonerów są coraz bardziej popularne. Jeśli chodzi o te, których nakład nie przekracza 100 000 można zastanowić się nad zainwestowaniem w chociaż kilka numizmatów.

---

Kontroluj moje postępy w drodze do miliona:
http://www.milionzlotych.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lokaty bankowe zagrożone poziomem inflacji

Lokaty bankowe zagrożone poziomem inflacji.

Autorem artykułu jest Robert Malanowski



Poziom inflacji w listopadzie wzrósł do prawie 3% co spowodowało, że realne zyski z lokat założonych przed rokiem mocno spadły. Dość powiedzieć, iż tylko w dwóch instytucjach finansowych realny zysk z zeszłorocznej lokaty przekroczy 2% (jeszcze pare miesięcy temu takich instytucji było blisko 20).

Jeżeli tempo wzrostu poziomu inflacji utrzyma się na dotychczasowym poziomie możliwa stanie się sytuacja, w której zakładanie lokat bankowych nie pozwoli nie tylko na osiągnięcie kilkuprocentowych zysków, ale nawet na ochronę wartości własnego kapitału.

Kiedy Główny Urząd Statystyczny opublikował wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych w ujęciu rok do roku na poziomie 2,9% okazało się, że średnia realna stopa zwrotu z rocznych lokat wynosi 1,08%. Jeszcze trzy miesiące temu wynosiła ona około 2,24% w skali roku. Jedną z przyczyn takiej sytuacji jest oczywiście systematyczne obniżanie oprocentowania depozytów przez polskie banki, które nieustannie czekają na przewidywaną decyzję Rady Polityki Pieniężnej dotyczącą podwyżki stóp procentowych. Nie jest to jednak przyczyna najistotniejsza ponieważ głównym czynnikiem tak znacznego obniżenia rentowności lokat jest skokowy wzrost poziomu inflacji w przeciągu dwóch ostatnich miesięcy.

Spadająca od kilku miesięcy realna zyskowność lokat rocznych nie oznacza wbrew pozorom, że październik był całkowicie nieudany dla wszystkich, którzy założyli lokaty w poprzednim roku. Co prawda w październiku ubiegłego roku klienci mogli liczyć na prawie dwukrotnie wyższy zysk, ale była to sytuacja nadzwyczajna, spowodowana pogłębiającym się kryzysem finansowym i wojną banków o przyjęcie z rynku jak największej ilości kapitału. W porównaniu z lokatami zakończonymi w październiku 2007 i 2008 r. poprzedni miesiąc nadal prezentuje się dosyć atrakcyjnie, gdyż w tamtym okresie najlepsze lokaty dały zarobić tylko ok. 0,35 proc., a wiele z nich przyniosła nawet realną stratę.

---

Wszystkich zainteresowanych zapraszam na aktualne porównanie lokat.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 18 października 2011

Investment In Poland, czyli rewitalizacja a inwestorzy zagraniczni

Investment In Poland, czyli rewitalizacja a inwestorzy zagraniczni

Autorem artykułu jest Maciej Chmielowski



Wszystkim Polakom marzą się miasta, w których brak zdewastowanych pozostałości po komunistycznych, czy przedwojennych fabrykach, rozpadających się slumsów na obrzeżach miast, w których szerzy się przestępczość i patologia. Cztery lata po wejściu Polski do UE, turyści odwiedzający nasz kraj wciąż są ...
Wszystkim Polakom marzą się miasta, w których brak zdewastowanych pozostałości po komunistycznych, czy przedwojennych fabrykach, rozpadających się slumsów na obrzeżach miast, w których szerzy się przestępczość i patologia. Cztery lata po wejściu Polski do UE, turyści odwiedzający nasz kraj wciąż są skazani na podobne widoki.

Inwestorzy z zagranicy coraz częściej pojawiają się na polskim rynku nieruchomości. Nieustanny popyt na mieszkania oraz zróżnicowanie ich cen w różnych częściach kraju przyciągają zagranicznych przedsiębiorców. Różnice w cenach za metr kwadratowy sięgają nawet 5 tys. złotych. Mimo, iż nowi członkowie UE, jak Rumunia, czy Bułgaria, stanowią łakomy kąsek dla inwestujących Brytyjczyków czy Niemców, Polska wciąż jest atrakcyjna – szczególnie dla wielkich korporacji.

Wiele firm deweloperskich otwiera zagraniczne siedziby, aby przyciągnąć klientów. Tak stało się w przypadku JW Construction, która posiada siedzibę w Londynie. Podobne działania ma na celu polsko-brytyjska spółka Investpolska, która zajmuje się szeroko pojętym pośrednictwem i współpracą zarówno z firmami operującymi w Wlk. Brytanii, jak i w Polsce, przy czym skupia się na rynku nieruchomości w Krakowie i okolicach. Wielokrotnie obcokrajowcy zmagać muszą się z polskim prawodawstwem, w czym firmy jak Investpolska są pomocne.

Firmy consultingowe znające polski rynek pełnią jeszcze jedną ważną rolę. Otóż specyfika budownictwa, w które można w Polsce inwestować, to rzecz jasna nie tylko nowo powstające budynki, lecz także już istniejące. I tutaj pojawia się temat znany i elektryzujący branżę nieruchomości, mianowicie rewitalizacja, czyli najogólniej – działania mające na celu ożywienie zdegradowanych obszarów miasta. Działania rewitalizacyjne prowadzą już takie miasta jak Poznań, Kraków, Gdańsk. Szczególny pod tym względem potencjał kryje się w Łodzi, pełnej pofabrycznych, pustych przestrzeni. Pierwszą, ogromną inwestycją, była słynna rewitalizacja terenów dawnej fabryki Izraela Poznańskiego, zmienionej w centrum rozrywki. Jednak rewitalizacja to nie tylko zabudowa komercyjna. Drugą wielką inwestycją w Łodzi jest odnowa budynków fabrycznych Karola Scheiblera, gdzie obecnie powstają komfortowe mieszkania, tzw. lofty. Oba kompleksy stanowiły swego czasu „miasta w mieście” – zrewitalizowanie ich zmienia w dużej mierze wizerunek Łodzi.

Opal Property Developments, australijska firma, która rewitalizuje Łódź, podpisała już kontrakt na podobną inwestycję w Poznaniu – Modena Park. Oczywiście natrafia na wiele przeszkód – na przykład luksusowe lofty w projekcie U Scheiblera 2, wybudowane zostaną przez budowniczych z Rumunii, gdyż zabrakło polskich specjalistów.

Rewitalizacja powinna stanowić priorytet w działaniach władz wielu miast Polski. Dzięki niej nie stracą one wschodnioeuropejskiej specyfiki. Jednocześnie zaś staną się atrakcyjną alternatywą dla podróżujących Europejczyków, którzy znudzeni komercyjnym charakterem miast Zachodu, coraz częściej zapuszczają się do naszego kraju. Ważne jest więc, aby inwestorów dysponujących ogromnymi środkami, jak francuska spółka APSYS (Manufaktura), czy australijski Opal, zachęcać do lokowania środków w naszym kraju. Rola firm pośredniczących w tym procesie jak Investpolska, jest nie do przecenienia.
---

Maciej Chmielowski - projektowanie stron internetowych opartych o system CMS. Agencja Interaktywna Krakweb.pl Kraków


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Preferencyjny kredyt studencki, czyli pieniądze za darmo!

Preferencyjny kredyt studencki, czyli pieniądze za darmo!

Autorem artykułu jest Grzegorz Zięba



Preferencyjny kredyt studencki to możliwość osiągnięcia większej płynności i pierwszy krok w kierunku wolności finansowej. Jednak ciągle niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Korzyści jakie ze sobą niesie sprawiają, że warto się nim zainteresować nawet jeśli nie potrzebujesz pieniędzy na studia, a może przede wszystkim wtedy...
Ciągle niewielu studentów wie jak korzystny może być preferencyjny kredyt studencki. Co miesiąc, przez 10 miesięcy w roku, przez cały okres studiów możesz otrzymywać transze kredytowe. W tej chwili wynoszą one 600zł, mogą być pomniejszone o kilka złoty ze względu na prowizje bankowe. Spłatę kredytu rozpoczynasz 2 lata po zakończeniu studiów i wtedy też zaczynają być liczone odsetki, które i tak są nieporównywalnie niższe niż w przypadku innych kredytów. Spłacasz kredyt co miesiąc w ratach, których liczba jest dwu-krotnością liczby transz (otrzymując 600zł przez 50 miesięcy, spłacasz trochę ponad 300zł przez 100 miesięcy). Kredyt jest na tyle preferencyjny, że warto się nim zainteresować nawet jeśli nie potrzebujesz pieniędzy na studia, a może przede wszystkim wtedy…

Kto może otrzymać kredyt?

Ubiegać się o kredyt może każdy. Niezależnie czy studiujesz dziennie czy zaocznie. Nie każdy jednak go otrzyma - liczy się dochód na jedną osobę, odległość od uczelni i wiele innych. Po tym jak kredyt zostanie przyznany musisz znaleźć żyrantów - jeden, dwóch w zależności od banku. W przypadku niskich dochodów w rodzinie, drugim poręczycielem może być Bank Gospodarstwa Krajowego, a w przypadku rolników Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wnioski o udzielenie kredytu można składać w bankach do końca października danego roku.

Inwestować czy wydawać, czyli jak wykorzystać kredyt?

Jeśli nie wydajemy tych pieniędzy na studia, utrzymanie itp., to warto jest je zainwestować. Niektórzy inwestują w swoją wiedzę, kursy językowe, szkolenia, seminaria - jestem pewny, że taka inwestycja w większości przypadków zwróci się w przyszłości. Są również zwolennicy oszczędzania poprzez inwestowanie w różne instrumenty finansowe i to podejście chciałbym przedstawić dokładniej.

Czym są fundusze inwestycyjne?

Średnia stopa zwrotu z funduszy inwestycyjnych z ostatnich kilkunastu lat wynosi 12% rocznie. Fundusze inwestycyjne są instrumentami inwestującymi w obligacje, akcje i inne instrumenty finansowe. Ich stopa zwrotu jest zależna od koniunktury. Są fundusze bardziej ryzykowne, ale przynoszące też większe profity i te mniej, które przynoszą mniejsze pieniądze. Logiczne jest również, że fundusze obarczone większym ryzykiem powinny być traktowane w perspektywie długoterminowej - przynajmniej kilkuletni okres inwestowania. 12% rocznie to średnia. Przy obecnej koniunkturze nie trudno wyciągnąć 30%, a nawet 50% rocznie, inwestując w fundusze akcji. Jednak taka tendencja wzrostowa kiedyś się skończy i należy mieć to na uwadze. Najważniejsze w funduszach akcji jest, to że nie musimy obserwować rynku. Wszystkie decyzje podejmą za nas eksperci zarządzający danym funduszem. Wystarczy wybrać odpowiedni dla siebie fundusz, albo 2-3 fundusze w celu osiągnięcia pewnej dywersyfikacji ryzyka i wpłacać na nie pieniądze. Więcej o funduszach można znaleźć w Internecie, w wyszukiwarkach, jak również na portalach finansowych typu Money czy Bankier.

Jak na tym wyjdziemy?

Załóżmy, że pożyczamy pieniądze w pierwszym roku studiów i wszystko inwestujemy w fundusze inwestycyjne. Załóżmy również średnią stopę zwrotu na poziomie 12% rocznie. W sumie pożyczamy od banku 30 tyś. zł. Przeprowadzona symulacja, zgodna z zasadami wypłacania kredytu pokazuje, że po zakończeniu studiów wartość naszych funduszy wynosi 41 tyś zł. Dwa lata po studiach natomiast już 52tyś zł. Teraz możemy zacząć spłacać kredyt zgodnie z umową banku. Po ośmiu latach spłat (100 rat) zostaje nam na czysto około 90 tyś zł. Jest to wariant jak najbardziej realny. Co prawda od chwili zaczerpnięcia kredytu do jego całkowitej spłaty mija 15 lat i w tym czasie nie wolno nam korzystać z tych pieniędzy, ale z kolei są to pieniądze praktycznie za nic! Zwróć też uwagę na to, że bezpośrednio po zakończeniu studiów możesz spłacić całość kredytu, a i tak w kieszeni zostanie Ci około 11 tyś zł - całkiem dobry początek na własny start. Rozważmy teraz wariant dla studentów, którzy zorientowali się trochę późno i wzięli kredyt na trzecim roku studiów. Poza tym jednym założenia są identyczne. Pożyczamy 18 tyś zł. Po zakończeniu studiów wartość naszych aktywów wynosi 21,5 tyś zł - na czysto 3,5 tyś zł. Dwa lata po studiach jest już 27,5 tyś zł. Po pięciu kolejnych latach (spłata 60 rat) zamykamy interes zarabiając na czysto około 25 tyś zł. Czas inwestycji od wejścia do wyjścia wynosi 10 lat. Tak duże różnice wynikają między innymi z działania mechanizmu procenta składowego. Zwróć również uwagę, że nie warto spłacać wszystkiego od razu, najlepiej wykorzystać warunki umowy i spłacać kredyt w ratach - wtedy pożyczone pieniądze ciągle dla nas pracują. Symulacja nie uwzględnia wahań koniunktury oraz zmienności oprocentowania, jest przybliżona, ale też nie odbiega od realizmu.

Na zakończenie.

Jeśli nie musisz opłacać studiów czy życia za jego pomocą warto jest zainwestować te pieniądze. Myślę, że nie jest istotne jak zainwestujesz swój kredyt, w swoją wiedzę i umiejętności czy w instrumenty finansowe. Ważne jest żeby za jego pomocą kupować przyszłe zyski i nie wydawać go na pasywa czyli rzeczy, które jedynie wyciągają nam pieniądze z kieszeni i nic do kieszeni nie wkładają. Ciągle powtarzam - inwestuj w aktywa! Więcej informacji na temat kredytu studenckiego oraz niezależności finansowej (czyli sposobie myślenia jaki tu przedstawiłem) możesz znaleźć na stronie http://kredytstudencki.com.pl/
---

Grzegorz Zięba
Właściciel bloga tematycznego Biznes i marketing w świecie Internetu. Gdzie znajdziesz sporo ciekawych wpisów rozwijających osobowość.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl