poniedziałek, 2 stycznia 2012

Forex - Struktura funkcjonalna rynku walutowego OTC

Forex - Struktura funkcjonalna rynku walutowego OTC

Autorem artykułu jest Mariusz Chodzicki



Artykuł poświęcony jest strukturze funkcjonalnej rynku walutowego na świecie. Większość inwestorów nie zdaje sobie nawet sprawy w jaki sposób funkcjonuje ten biznes od środka. Struktura podzielona jest na funkcje, które łącznie tworzą cały mechanizm pozyskiwania nowych klientów do domowego handlu walutami.

Rynek walutowy każdemu kojarzy się z miejscem handlu walutami. Aby przekonać się, jak to w rzeczywistości wygląda wystarczy zainstalować na komputerze oprogramowanie jakiejkolwiek dostępnej platformy walutowej. Jednak takie oprogramowanie to tylko końcówka terminala klientowskiego, który łączami teleinformatycznymi połączony jest z serwerem brokera walutowego. Na serwerze spotykają się wszystkie zlecenia klientów w arkusz zleceń. Aby handlować walutą, powyższa wiedza w pełni wystarcza, aby odnosić sukcesy finansowe, bądź stracić wszystkie pieniądze na koncie. Jednak wiedza o strukturze rynku FOREX jest zbyt obszerna, aby ją lekceważyć.

Rynek OTC to sieć brokerów, którzy mają swoje siedziby i oddziały na całym świecie. Specyfiką tej struktury są powiązania partnerskie i handlowe w obrębie wszystkich trzech poziomów. Przedstawione poziomy nie są odizolowanymi od siebie rynkami działającymi samodzielnie. Mało tego, poniższy podział jest ogólny i można go rozszerzyć o inne instytucje finansowe, które uczestniczą w sieci powiązań. Są to min. fundusze inwestycyjne, fundusze hedgingowe, fundusze rządowe, instytucje clearingowe, które rozliczają rynki finansowe, korporacje międzynarodowe, banki detaliczne oraz inwestycyjne. Szacuje się, że na rynkach finansowych funkcjonuje 4351 brokerów z czego 1784 przypada na Europę[1]. Tym, co różnicuje poszczególnych brokerów jest wielkość kapitałów własnych, ilość klientów oraz zasobność ich portfeli. W tym kontekście rynek OTC posiada trzy poziomy:

1. Rynek międzybankowy (Interbank)

2. Rynek brokerów ECN (Electronic communication network)

3. Rynek brokerów MM (Maker Market)

Powyższa struktura rynku OTC byłaby niepełna, gdyby nie fakt, że firmy działające na rynku walutowym różnią się między sobą również zakresem wykonywanych funkcji. Tym razem rynek OTC podzielimy wg funkcji:

1. Agregacji (aggregation)

2. Handlu (trading)

3. Płynności (liquidity)

O ile struktura wielopoziomowa rynku OTC nie budzi większych wątpliwości u traderów o tyle struktura funkcjonalna nie do końca jest zrozumiała, być może nawet i pomijana przez nich. Dlatego przyjrzyjmy się czym są te funkcjonalności.

Ad.1 Agregacja to funkcja pozyskiwania nowych klientów na rynku walutowym. Związane jest to z dość wysokim wskaźnikiem rezygnacji klientów z usług brokerskich w ciągu pierwszego roku. Mówi się, że ta funkcja jest siłą napędową branży. Na rynku występuje wiele firm, które zajmują się tylko i wyłącznie naborem nowych klientów chętnych do rozpoczęcia przygody z rynkiem walutowym. Takie podmioty nazywane są IB (broker wprowadzający) lub White Label. Broker wprowadzający przeważnie jest osobą fizyczną lub osobą prawną. Trudni się amatorsko lub zawodowo handlem na rynku walutowym i dorabia sobie naborem nowych klientów. White Label dotyczy już instytucji finansowych, które mają ugruntowaną pozycję na rynku i generują na rynku walutowym obroty rzędu 1 mld $ USD miesięcznie[2].

Za każdego zwerbowanego klienta firma trudniąca się naborem otrzymuje prowizje sięgające do 50%[3] udziału w przychodach generowanych przez poleconego klienta. Odbiorcami klientów są firmy brokerskie działające w branży.

Następną wersją pośrednictwa w agregacji jest udostępnianie platformy walutowej przez brokera wprowadzającego dla potencjalnych nowych klientów. Jednak logo nazwy firmy brokerskiej jest dominujące i informuje, że usługi brokerskie świadczy dany broker, a nie broker wprowadzający. Otwierane są realne rachunki inwestycyjne dla klientów, a broker wprowadzający dysponuje pieniędzmi klientów na odpowiednich kontach inwestycyjnych zgodnie z regulacjami nadzoru finansowego. Wszystkie zlecenia, jak i płynność przekazywane są do firmy brokerskiej. Jest to o tyle sensowne, że broker wprowadzający nie ponosi ryzyka nierównowagi w karnecie zleceń, wynikającej z agregacji pomiędzy popytem i podażą w zleceniach klientowskich.

Bardziej rozbudowaną formą pośrednictwa z poprzedniej wersji agregacji jest posiadanie przez brokera wprowadzającego własnego logo marki firmy pośredniczącej. Broker wspiera finansowo i technicznie stronę internetową brokera wprowadzającego i nieodpłatnie udostępnia mu platformę walutową w zamian za dokonywane inwestycje marketingowe przyciągające nowych klientów. W dalszym ciągu broker wprowadzający przekazuje wszystkie zlecenia i płynność do brokera[4].

Ad.2 Funkcja handlowa. Firma brokerska udostępniania swoim klientom ofertę z kwotowaniem cen instrumentów finansowych oraz realizuje zlecenia. Z punktu widzenia klienta jest to bardzo prosty mechanizm. Klikamy myszką zlecenie i w ułamku sekundy otwieramy lub zamykamy pozycję. W istocie mechanizm zawierania transakcji jest bardzo skomplikowany. Broker udostępniając klientom swoją ofertę w postaci cen BID i ASK, pokazuje własną cenę kwotowań opracowaną na podstawie kwotowań referencyjnych, która z kolei pochodzi od wiodących dostawców tj. Reuters, EBS, Bloomberg, banki, czy ECN`s. Z punktu widzenia funkcji handlowej nieistotnym jest, czy firma brokerska wykorzystuje dodatkowo pierwszą, czy też trzecią funkcje lub obie jednocześnie.

Ad.3 Funkcja płynności. Rynek OTC jest rynkiem globalnie zdecentralizowanym, który ma też swoje wady. Najistotniejszą z tych wad jest brak płynności w bardzo krótkim czasie na poziomie brokerów ECN i MM. Manifestuje się to wtedy, gdy duża ilość zleceń nie ma możliwości realizacji egzekucji po określonej cenie rynkowej. Wynika to z braku przeciwstawnych zleceń w arkuszu zleceń brokera. Następuje wtedy brak egzekucji zlecenia lub zlecenie realizowane jest po diametralnie innej cenie. Sytuacja taka występuje wtedy, gdy zlecenie ma status egzekucji po cenie rynkowej. Poślizg cen ma miejsce podczas publikacji ważnych danych z gospodarek np. NONFARM PAYROLSS[5].

Brokerzy informują w regulaminach, że mogą zrealizować w jednym zleceniu tylko określony wolumen np. od 5 do 20 mln $ USD. W celu zwiększenia wolumenu przypadającego na jedno zlecenie i zwiększenie płynności w handlu walutami, brokerzy zaczęli łączyć się w tzw. kartele płynności. Są to technologicznie bardzo zaawansowane systemy API spinające arkusze zleceń brokerów biorących udział w kartelu. Umożliwiają one egzekucje zleceń o wartości wolumenu do 100 milionów dla pary do GBP/USD i 200 milionów dla pary EUR/USD w zakresie 4-5 pipsów. Przy mniejszych zleceniach zmniejsza się zakres ceny od 0.5 pipsa dla EUR/USD i 1 pipsa dla GBP/USD[6],[7].

To, czy broker stosuje którąś z powyższych funkcji zależne jest od rozmiarów prowadzonej przez brokera działalności. Istotnym jest również wielkość kapitałów własnych, ilość i aktywność własnych klientów.

Reasumując należy zaznaczyć, że aby rynek walutowy nadal istniał, wszystkie trzy funkcje muszą się uzupełniać. Przyszłość rynku walutowego to nieustająca wiara brokerów w mit o szybkim bogactwie, który ciągle nęci swym blaskiem nowych klientów, którzy gotowi są zaryzykować swoje pieniądze na rynku FOREX.

[1] http://blog.100lar3k.pl/2011/01/ilu-jest-brokerow-forex-na-swiecie.html

[2] http://www.dukascopy.com/swiss/english/ia/WL/

[3] http://www.dukascopy.com/swiss/english/ia/classicIA/

[4] na podstawie http://www.leaprate.com/uploads/LeapRate_Online_Trading_Report_2010_Excerpts.pdf s. 6

[5] http://en.wikipedia.org/wiki/Nonfarm_payrolls

[6] http://www.dukascopy.com/swiss/english/forex/swfx/technology/

[7] http://www.dukascopy.com/swiss/docs/SWFXMarketplace.pdf


---

http://finansebeztajemnic.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego analiza fundamentalna jest lepsza od technicznej?

Dlaczego analiza fundamentalna jest lepsza od technicznej?

Autorem artykułu jest Filon



Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego analiza fundamentalna jest znacznie rzadziej wykorzystywaną techniką analizy spółek giełdowych, niż analiza techniczna? Odpowiedź jest bardzo prosta...

Analizę techniczną można przeprowadzić przy użyciu mniejszej ilości danych. Musimy tylko posiadać historyczne notowania cen akcji wybranej firmy. Analiza fundamentalna natomiast, dodatkowo stwarza konieczność posiadania co najmniej kilkunastu raportów finansowych analizowanej spółki.

Pomimo iż sprawozdania finansowe dostępne są dla każdego, to ogrom pracy jaki jest wymagany do przeanalizowania danych, skutecznie odstrasza niemal każdego inwestora. A niepotrzebnie, gdyż zalety jakie oferuje analiza finansowa w całości rekompensują poświęcony czas. Zaprzęgając do pracy analizę fundamentalną otrzymujemy zyski, których inny rodzaj analizy nigdy nie byłaby w stanie nam zagwarantować. Zastanów się tylko ile kojarzysz osobistości, które dorobiły się dzięki analizie fundamentalnej? Wierzę, że nie są Ci obce nazwiska takie jak Warren Buffet czy Donald Trump lub też Polacy jak np. Roman Karkosik lub Leszek Czarnecki.

Wszyscy ci panowie stosują analizę fundamentalną. Wybierają odpowiednią spółkę, która ma szansę rozwijać się w przyszłości, kupują jej akcje, a na koniec po prostu nie sprzedają przez długi czas. Kolejne pytanie brzmi: Ilu znasz stale zarabiających analityków technicznych? Żadnego. W prawdzie było paru, którzy wybili się na pewien okres, ale pod koniec kariery ZAWSZE bankrutowali, ponieważ aby gromadzić pieniądze byli zmuszeni bardzo ryzykować, co zawsze kiedyś się zemści. Oczywiście jeszcze parę lat temu można było używać usprawiedliwień dla niestosowania analizy fundamentalnej, sugerując że nie ma się czasu i wymaganego poziomu umiejętności, gdyż wyznaczenie wszystkich wskaźników we własnym zakresie z pewnością nie było takie proste, a do tego wymagało mnóstwo czasu.

Ale w dzisiejszych czasach, gdy istnieją setki serwisów typu Fundamentalna.net, które liczą wszystkie potrzebne dane bez naszego udziału, generując dla nas - inwestorów już przygotowane wykresy, znika usprawiedliwienie dla ignorowania analizy fundamentalnej. Dlatego nawet jeśli teraz stosujesz wyłącznie typowo techniczne sposoby analizy, być może warto rozważyć czy nie przyłączyć także fundamentalnych.

---

Zobacz blog inwestora, który na przykładzie własnych pieniędzy pokazuje w co inwestować.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przyszłość dwuzłotówek

Przyszłość dwuzłotówek

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski



Czy inwestycja w duwzłotówki na przestrzeni kilku lat może okazać się dobrym wyborem? Co będzie w momencie, gdy Polska wejdzie do strfy euro?

Niestety jak w przypadku większości monet polskich trudno oszacować, jak kształtować się będzie ich cena na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat. Wiele osób jest zdania, że wejście Polski w strefę euro zmieni zainteresowania numizmatyczne Polaków i przerzucą się oni na nowe monety o nominale 2… euro. Jednak trzeba pamiętać, że może być dokładnie odwrotnie – nowy pieniądz Euro może wzbudzić tęsknotę za polskimi złotówkami! Ciekawą alternatywą może być też zakup całego zestawu monet (wszystkich dwuzłotówek, które się ukazały).

Kolejnym poważnym argumentem, który przekonuje, że inwestycja w monety dwuzłotowe nie przyniesie zysków jest ich stop: CuAl5Zn5Sn1.

Zabezpieczeniem przed silnym spadkiem cen monet złotych i srebrnych jest ich drogi kruszec. W przypadku dwójek takiego zabezpieczenia nie ma! Jeżeli zainteresowanie numizmatyką spadłoby to posiadacze dwójek zostaliby ze złomem!

Trudno w tym przypadku przewidzieć co będzie dalej… jeżeli ktoś mimo wszystko chciałby zainwestować w GNy to myślę, że powinien wystrzegać się monet drogich (powyżej 50zł) o olbrzymich nakładach (powyżej 500 000szt), gdyż te mają najmniejsze szanse na wzrosty ich cen. Kolejną wskazówką jaką mogę udzielić, to kupowanie monet w stanach menniczych (idealnych, bez żadnych uszkodzeń) oraz tych, które wchodzą w skład jakiejś serii – zwiększa to zainteresowanie. Dodatkową zaletą może być zakup całego woreczka menniczego. Należy pamiętać, że inwestycja w dwójki jest jedną z najbardziej niepewnych!

Dlaczego więc dwuzłotówki mają wielu fanów?

Przede wszystkim dlatego, że początkujący kolekcjonerzy i inwestorzy z niskim kapitałem zaczynają właśnie od GNów! Nie trzeba operować tysiącami, żeby móc w nie zainwestować! W wielu przypadkach wystarczy kilkanaście złotych, by za kilka miesięcy cieszyć się drobnym zyskiem.


Podsumowując:
Monety dwuzłotowe są dobrym rozwiązaniem dla osób z małym kapitałem.

Historia pokazała nam, że przyniosły one nawet spore zyski po kilku latach.

Należy wystrzegać się monet dwuzłotowych o olbrzymich nakładach (powyżej 500 000).

Warto pomyśleć nad zakupem całego woreczka menniczego, zawierającego 50szt monet. W przypadku inwestycji długoterminowej monety dwuzłotowe nie są najpewniejszym rozwiązaniem ze względu na wykonanie z taniego metalu, który w przypadku, gdy wartość numizmatyczna monety będzie bardzo niska nie zabezpieczy nas finansowo oraz niepewność związaną z przyjęciem przez Polskę nowej waluty.

W przypadku inwestycji krótkoterminowej zysk może być niewielki.

Ciekawym rozwiązaniem może być zakup całego woreczka menniczego zawierającego 50 szt. monet.

Dwuzłotówki można polecić kolekcjonerom, gdyż ich liczność powoduje, że zebranie ich wszystkich może być ciekawym wyzwaniem.

---

Kontroluj moje postępy w drodze do miliona:
http://www.milionzlotych.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Polskie dwuzłotówki

Polskie dwuzłotówki

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski



Najpopularniejsze monety kolekcjonerskie w Polsce, to bez wątpienia numizmaty, których nominał wynosi dwa złote. Większość osób, określa je jako „dwuzłotówki” oraz „złote monety”.

Należy jednak pamiętać, że ich druga popularna nazwa („złote monety”) odnosi się TYLKO do ich charakterystycznego złotego koloru. Stop, z którego są wybijane to Golden Nordic (GN) – jego skład to: CuAl5Zn5Sn1. Ciekawostką jest także, że sześć pierwszych „dwuzłotówek” została wyprodukowana z miedzioniklu (CuNi) w roku 1995, zaś od roku 1996 wszystkie monety kolekcjonerskie o nominale 2zł aż do dzisiaj są wykonywane ze stopu Golden Nordic.

„Dwuzłotówki” upamiętniają ważne wydarzenia, osobowości czy miejsca. Ukazują się również w seriach np. „Zwierzęta Świata” czy „Zamki i Pałace w Polsce”.

Trudno znaleźć osobę, która nigdy nie widziała chociaż jednej z tych monet a zapewne spora część osób, otrzymała ją jako resztę podczas zakupów. Nie możemy się temu dziwić, gdyż obecne wysokie nakłady powodują, że duża ilość tych monet trafia do obiegu. Dlaczego? Ponieważ nie ma w Polsce 1,5 miliona kolekcjonerów monet, żeby wszystkie dwuzłotówki z danego tematu znalazły się w kolekcjach. Idąc dalej mogę stwierdzić, że nie ma nawet pół miliona aktywnych kolekcjonerów!

Na pewnym forum internetowym toczyła się nawet dyskusja na temat ilości kolekcjonerów w Polsce. Większość osób stwierdziła, że aktywnych kolekcjonerów (tzn. takich, którzy na bieżąco śledzą wszystkie nowinki, mają sporą wiedzę numizmatyczną i systematycznie uzupełniają kolekcje) jest w Polsce kilkadziesiąt tysięcy w tym kilka tysięcy, którzy mogą przeznaczyć większą ilość pieniędzy na uzupełnianie zbiorów.

W takim razie skoro „prawdziwych” kolekcjonerów w Polsce jest tylko kilkadziesiąt tysięcy to co z resztą monet?

Po pierwsze należy zaznaczyć, że nie wszyscy kolekcjonerzy kupują po 1 sztuce i wspomnieć, że są także kolekcjonerzy woreczków menniczych (w jednym woreczku jest 50 sztuk dwójek) czy „parciaków” (w jednym parciaku jest 40szt woreczków, które mają po 50 sztuk monet, co daje nam 2000 numizmatów w parciaku)!

Po za tym wiele dwuzłotówek jest także w rękach przypadkowych osób, którzy otrzymali taką monetę jako resztę i postanowili ją sobie zatrzymać oraz u początkujących kolekcjonerów, którzy nie zaliczają się do grupy „prawdziwych”.

I oczywiście sporą część posiadają inwestorzy.

Monety dwuzłotowe jako inwestycję, wybierają przede wszystkim inwestorzy z niskim kapitałem. Osoby, które chcą ulokować większą ilość pieniędzy w monetach dwuzłotowych, zazwyczaj kupują wspomniane wcześniej woreczki mennicze lub worki parciane.

W większości przypadków o rozpoczęciu przygody z dwójkami decyduje otrzymanie jej w prezencie lub jako reszty w sklepie. Warto sprawdzić wtedy cenę danego numizmatu w Internecie, gdyż często może się okazać, że moneta, którą otrzymaliśmy po cenie nominalnej jest warta dużo więcej. Odkąd w ubiegłym roku otrzymałem jako resztę monetę „Henryk Sienkiewicz” wartą wówczas 90zł, za każdym razem pytam się kasjera czy przypadkiem nie ma jakiejś dwójki. W trzech sklepach dogadałem się także ze sprzedawcami, żeby mi zostawiali wszelkie dwuzłotówki a ja co pewien czas wpadnę i je odbiorę. Co prawda nie trafiła mi się już nigdy moneta warta 90zł, ale gdyby przeliczyć wartość tych wszystkich monet, które otrzymałem przy kasie to zarobiłem kilkaset złotych!

---

Poznaj tajniki inwestowania w monety za free www.e-monety.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

5 pytań dotyczących inwestowania w monety cz.III

5 pytań dotyczących inwestowania w monety cz.III

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski



Artykuł odpowiada na podstawowe pytania dotyczące inwestowania w monety. Dowiesz się m.in. co to jest przedsprzedaż i czy warto kupować monety, gdy ich cena jest w dołku.

Co to jest przedsprzedaż?

Przedsprzedaż jak sama nazwa wskazuje jest sprzedażą przed oficjalnym wprowadzeniem danego numizmatu na rynek kolekcjonerski (datą emisji). Przedsprzedaży dokonują zazwyczaj podmioty, które mają zapewniony odbiór danych monet od mennicy lub banku. Jeżeli mają podpisaną umowę na odbiór np. 1 000 szt., to mogą już wcześniej na swojej stronie internetowej lub serwisie aukcyjnym rozpocząć sprzedaż owych monet.

Czy przedsprzedaż jest bezpieczna?

Jeżeli zachowamy podstawowe środki bezpieczeństwa to owszem. Powinniśmy przede wszystkim sprawdzić profil osoby sprzedającej monety (w przypadku akcji internetowych) i jego wiarygodność. Trudno, żeby osoba prywatna miała dostęp do większej liczy monet przed ich emisją.

Zdarza się, że w przypadku przedsprzedaży kupujemy nie bezpośrednio od osoby, która ma zagwarantowane owe monety lecz od kolejnego pośrednika. Otóż może się tak zdarzyć, że firma np. „NUMISMATOS” (nazwa wymyślona), która ma zagwarantowany odbiór 1 000 monet wystawi je pół roku przed emisją za kwotę 100zł za sztukę. Miesiąc później zainteresowanie ową monetą może się zwiększyć i osoby, które kupiły od firmy NUMISMATOS monety po 100zł, sprzedadzą je za 130zł. Wszystko dotąd wygląda prosto… za kilka miesięcy jak będzie emisja owej monety, firma NUMISMATOS porozsyła swe monety, osobom którzy kupili je za 100zł a oni odeślą dalej tym, którzy zapłacili 130zł. Ich zysk wyniesie 30zł. Co jednak będzie, gdy o monecie zrobi się „głośno” i jej cena w dniu emisji gwałtownie skoczy np. do 300zł? Po firmie należy się spodziewać, że roześle ona swe monety za cenę 100zł… ale czy osoby, które kupiły za 100 a sprzedały za 130 dotrzymają transakcji, skoro teraz ich moneta jest warta 170 złotych więcej? Jak widzimy wszystko różnie może się potoczyć. Dla przykładu powiem, że ponad rok temu na pewnym serwisie aukcyjnym kupiłem 6 złotych monet przed datą ich emisji (monety kupiłem od 3 sprzedawców). Gdy moneta się ukazała i jej cena gwałtownie skoczyła w górę przewyższając kwotę, którą zapłaciłem o kilkaset złotych otrzymałem tylko 3 monety od jednego sprzedawcy. Pozostali dwaj nie przysłali mi moich monet tylko zwrócili pieniądze. Po długiej kłótni jeden z nich w ramach przeprosin przysłał mi w ramach rekompensaty pewną srebrną monetę wartą ok. 70zł.

Jak więc widać… należy być ostrożnym, gdyż sytuacja może być także odwrotna. Możemy kupić monetę kilka miesięcy wcześniej w przedsprzedaży za 400zł a jak zostanie ukazany jej projekt graficzny i zostanie podany nakład – może się okazać, że coś co miało być dobrą inwestycją okaże się klapą i będziemy stratni. Dlatego w wypadku chęci zakupu monet w przedsprzedaży powinniśmy dobrze wszystko przeanalizować.

Kupiłem monetę za 400zł, dziś kosztuje 350. Sprzedać, czy czekać na wzrosty?

Niestety nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Może się okazać, ze ta moneta, na której Pan stracił wkrótce się odbije ale może minąć wiele lat a jej cena będzie jeszcze niższa. Gdzie jest możliwość zdobycia dużych pieniędzy tam w grę wchodzi ryzyko. Decyzja należy do Pana. Inwestowanie w monety jak widać nie jest formą bez ryzyka.

Czy warto kupować daną monetę, jak jej cena zaczyna rosnąć?

Rynek numizmatyczny jest coraz bardziej popularny i ulega dużym spekulacją. Najszybciej rosną ceny tych monet, na które jest największy popyt. Jednak nie wiadomo jak długo będą rosły. Może się okazać, że tendencja niebawem się zmieni. Może być to skutkiem chęci szybkiej realizacji zysków.

Czy warto kupować monetę, kiedy jej cena jest w dołku?

Wiele osób twierdzi, że właśnie wtedy powinniśmy kupować monety kolekcjonerskie – kiedy ich cena jest najniższa. „Gdy wszyscy sprzedają ty kupuj, gdy wszyscy kupują ty sprzedawaj” – nie da się ukryć, że to zdanie może mieć w wielu przypadkach rację. Warto wcześniej przeanalizować jak kształtowała się cena danej monety na przestrzeni kilku lat. Jeżeli zaobserwowaliśmy tendencję wzrostową to zapewne warto zaryzykować. Jeżeli zaś, cena monety nie zmieniała się lub systematycznie spadała – jest to zapewne oznaka słabego zainteresowania i tutaj ryzyko inwestycji jest większe.

---

Kontroluj moje postępy w drodze do miliona:
http://www.milionzlotych.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl