środa, 1 lutego 2012

Czy słuchasz opinii innych w inwestycjach giełdowych? Inspiracja a ślepa wiara.

Czy słuchasz opinii innych w inwestycjach giełdowych? Inspiracja a ślepa wiara.

Autorem artykułu jest Rafał Wysocki



Powszechną praktyką wśród inwestorów jest intensywna obserwacja napływających danych i komentarzy. Czy to ma sens, czy tylko prowadzi do frustracji i nerwicy? Są cztery rodzaje ...

Są cztery rodzaje informacji napływających do inwestora.

Po pierwsze: dane z rynku.
Cena zawieranych transakcji, wolumen albo obrót, w przypadku instrumentów pochodnych jest jeszcze LOP, czyli liczba otwartych pozycji.

Po drugie: publikacje danych statystycznych, wskaźników czy decyzji administracyjnych.
Do tej kategorii wchodzą dane o wskaźnikach zaufania konsumentów, zatrudnieniu w rolnictwie, ilości nowo otwieranych małych przedsiębiorstw i wszystko, co zliczają różnego rodzaju urzędy statystyczne na całym świecie. Dodatkowo do tej grupy zaliczam informacje o zmianie stóp procentowych, czy o interwencjach na rynku przez różne agencje rządowe.

Po trzecie: analizy analityków i komentatorów giełdowych.
Do jednego worka wrzuciłem tu zarówno prognozy dotyczące przyszłości, jak i komentarze tego co już się zdarzyło. Dlaczego - zobaczysz dalej. Ważnym wyróżnikiem jest jedynie to, że są firmowane z imienia i nazwiska, a często są też firmowane przez cały serwis.

Po czwarte: analizy, komentarze i przewidywania wpisywane na forach internetowych, na chatach, czy w kanałach IRC.
Prawie to samo co poprzednia grupa. Odróżniają się tym, że najczęściej są anonimowe. Podpisane jedynie nickiem. To "prawie" robi róznicę.

I teraz przejdę do sedna.

Jeżeli korzystasz z pierwszej grupy informacji, czyli z ceny - bardzo dobrze.
Tej informacji nie pomija przecież żaden inwestor. Wszyscy przynajmniej zerkają na wykresy.
Jednak gdy zaczynasz używać kolejnych grup - już jest po tobie.

Zanim przejdę do uzasadnienia, zastanów się tylko. Cena, obrót i ew. LOP są informacjami całkowicie obiektywnymi. Są to fakty niezaprzeczalne. Natomiast wszelkie informacje pozostałe są interpretacją. Tak. Publikacje danych też zaliczam do interpretacji ze względu na charakter ich wpływu na rynek. Te grupy stanowią jedynie wielki strumień szumu informacyjnego, gdzie wszystko jest ze sobą nawzajem sprzeczne. Czyjeś opinie zawsze mają w sobie dużo elementów błędu, pomyłek i nadinterpretacji. Jeżeli dołożysz do tego jeszcze poziom swoich pomyłek - wyjdzie bagno w którym zapadniesz się jako inwestor. Nic dobrego.

Przyjrzyj się więc teraz poszczególnym grupom informacji które wysyłam do kosza.

Publikacje danych statystycznych, wskaźników czy decyzji administracyjnych.
Patrząc z boku wydaje się, że jest to informacja obiektywna, ze jest to fakt taki sam jak cena, wolumen itd. Jednak Ty nie inwestujesz we wskaźnik zatrudnienia, czy wskaźnik nowo wybudowanych domów. Inwestujesz w giełdę, w akcje przedsiębiorstw budowlanych, czy w kontrakty. One nie mają bezpośredniego związku z ogłaszanymi wynikami.

Podam Ci tu od razu przykład, którym gładko przejdę do grupy Analizy analityków i komentatorów giełdowych.
Przed publikacją wskaźników większość inwestorów oczekuje, spodziewając się wytłumaczalnego ruchu cen. I prawdę mówiąc wytłumaczenie faktycznie zawsze się znajdzie. Gdy wyniki są bardzo złe i rynek zacznie spadać komentatorzy napiszą, że "Wyniki były bardzo złe i na rynku zaczęła się wyprzedaż". Jednak co gdy dojdzie do sytuacji, że wyniki są bardzo złe, a rynek rośnie? Wbrew pozorom taka sytuacja ma miejsce stosunkowo często. Otóż wtedy przeczytasz w analizie, że "Wyniki są złe, ale inwestorzy myśleli, że będą jeszcze gorsze. Dlatego rynek zaczął rosnąć"

To na tyle w sprawie danych giełdowych i analiz. Dla publikacji danych znajduję tylko jedno zastosowanie. Jeżeli twoje metody są wrażliwe na gwałtowne ruchy cen, w trakcie tych publikacji przebywaj poza rynkiem. Tylko tyle.

Druga część analiz to tak zwane prognozy.
Prognozy łatwo robić, ale nie słyszałem aby ktoś wzbogacił się na giełdzie dzięki prognozowaniu. Naprawdę jedynym zastosowaniem ceny jest reakcja na nią. Jest ogromna różnica między powiedzeniem "jak cena zrobi to i to, wtedy kupię, a jak zrobi tamto to sprzedam" - to jest system, a wróżeniem. Wróżeniem bowiem jest mówienie "wiem, że cena zrobi to i to". Powierzysz swoje pieniądze wróżce tylko dlatego, że zamiast szklanej kuli ma linijkę i wzory?

Pozostają jeszcze opinie i wypowiedzi w internecie na forach itp.
Są oczywiście wśród nich wypowiedzi wartościowe. Jednak ich zalew jest tak olbrzymi, że trudno wybrać nadające się do wykorzystania. Dodatkowym ich minusem jest całkowita anonimowość. Dlatego wiele z nich powstaje pod wpływem emocji, rywalizacji z innymi uczestnikami itd. Wartość merytoryczna takich wypowiedzi jest najczęściej mierna.

Wszystkie te interpretacyjne rodzaje informacji mogą służyć jedynie jako inspiracja. Jako inspiracja do stworzenia własnej metody inwestycyjnej. Możesz użyć elementy które w nich są wykorzystane w swoim systemie.

Przetestuj następnie system i gdy jest dobry - ufaj mu. Inwestuj z nim, a nie z otaczającym Cię szepczącym tłumem.

---

Chcesz zbudować własny system inwestycyjny?
Zobacz więcej na http://zobacz.CzarodziejAFL.pl/

Akcje, Kontrakty FW20, DAX, S&P500, Forex.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Giełda to nie hazard. Matematyka pomocna dla inwestora.

Giełda to nie hazard. Matematyka pomocna dla inwestora.

Autorem artykułu jest Rafał Wysocki



Matematyka może pomóc nawet przy hazardzie. Jednak przy grach losowych prawie zawsze wskazuje, że jesteś na straconej pozycji. Czy inwestycje giełdowe obronią się przed jej bezwzględną oceną? Czy matematyka może pomóc człowiekowi, który chce na giełdzie po prostu zarabiać?

Kiedy tworzysz system inwestycyjny, musisz znać jego skuteczność. Piszę system, ale mam tu na myśli zbiór reguł. Muszą być doskonale Ci znane, a najlepiej spisane na kartce. Łatwiej wtedy się je stosuje.

I nie ważne jest czy używasz metod, które dają się zaprogramować. Możesz używać czysto komputerowych rzeczy jak średnie, poziomy, czy nawet formacji świecowych. Możesz używać też zniesień fibo, czy nawet fal Elliotta, które nie dadzą się sensownie zaprogramować.

Ważne jest tylko, czy znasz statystykę swojej metody.
Podstawową kwestią jest znajomość średniego zysku z inwestycji trafionej, która ten zysk przyniosła i średniej straty z inwestycji, kiedy wejście w rynek okazało się błędem. Dodatkowo musisz wiedzieć jak często metoda Twoja daje sygnały zyskowne, a jak często stratne.

Możesz te dane poznać automatycznie, gdy zaprogramujesz swój system. Możesz też jednak przeanalizować wykres ręcznie i określić je przy pomocy kartki i ołówka. To jest obojętne. Różni się jedynie pracochłonnością.

Jeżeli nie masz tych danych oznacza to, że opierasz swoje inwestycje na wierze.
Na wierze w to co było napisane w książce, w to co znalazłeś w internecie lub w to co ktoś Ci powiedział. W czasach tysięcy teorii jest to najkrótsza droga do strat i ostatecznie bankructwa. Prawdę mówiąc nie bardzo można nawet wierzyć różnego rodzaju specjalistom i znanym osobistościom od giełdy. Czym innym jest bowiem inspiracja, a czym innym ślepa wiara.

Zawsze sprawdzaj swoją metodę na danych historycznych. Jeżeli inwestujesz i nie masz tych danych, zdobądź je jak najszybciej.

Kiedy jednak już masz średni zysk i średnią stratę, oraz częstotliwość ich występowania, możesz przystąpić do prostych obliczeń.

Po pierwsze wylicz wartość oczekiwaną dla swojego systemu. Wartość oczekiwana, to średni statystyczny wynik pojedynczej transakcji. Jeżeli jest on dodatni to znaczy, że Twój system zarabia. Jeżeli jest równy zero lub ujemny, wyrzuć tą metodę do kosza.

Co ciekawe, te obliczenia pozwalają obalić jeden z mitów, że trzeba mieć metodę, która częściej zarabia niż traci. Wyobraź sobie metodę, w której zyskowna jest zaledwie co czwarta inwestycja, a 3 na 4 są stratne. Wydaje się metoda niedobrą. Jednak wystarczy, że metoda ta szybko ucina straty i średni zysk jest np. 6 razy większy od średniej straty. Masz system który zarabia i to całkiem nieźle!

Kiedy masz już system z dodatnią wartością oczekiwaną, możesz zastosować do niego regułę Kelly'ego. Jest to jedna z metod zarządzania kapitałem. Wzór tej reguły wylicza procentowe zaangażowanie środków w inwestycję. Wyliczane jest to w taki sposób, aby osiągać maksymalne zyski, przy jednoczesnym minimalnym prawdopodobieństwie bankructwa.

Kiedy stosujesz tą regułę, otrzymujesz przy każdej metodzie informację, aby inwestować np. 50% kapitału. Albo tylko 4%. To ogranicza co prawda zyski, ale z całą pewnością odsunięcie wizji utraty posiadanego kapitału działa jak balsam na nerwy inwestora.

To co tu opisałem to jedynie wstęp do statystyki giełdowej. W momencie kiedy swój system zaprogramujesz dojdą jeszcze bardzo pomocne dane jak maksymalne obsunięcie kapitału (max draw down), dojdzie informacja o najdłuższych seriach strat i zysków i wiele innych danych.

Ale to już wymaga choć trochę programowania. Ręczne wykonanie tego było by bardzo wyczerpującym zajęciem.

---

Chcesz zbudować własny system inwestycyjny?
Zobacz więcej na http://zobacz.CzarodziejAFL.pl/

Akcje, Kontrakty FW20, DAX, S&P500, Forex.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak budować automatyczny system inwestycyjny by uniknąć błędów programowania?

Jak budować automatyczny system inwestycyjny by uniknąć błędów programowania?

Autorem artykułu jest Rafał Wysocki



Automatyczny system inwestycyjny, to program zapisany w dowolnym języku do opisu i wyliczania giełdy. AFL, MQL, język Metastocka, a nawet Pascal i C. Jego podstawowym zadaniem jest obliczanie poziomów, średnich, wskaźników lub oscylatorów, oraz podejmowanie decyzji. Skoro tak ...

To musisz mieć pewność, że Twój zaprogramowany system naprawdę robi to, co myślisz, że robi. Najlepiej sprawdzanie zacząć już na samym początku. Znacznie trudniej jest sprawdzić cały gotowy system, kiedy ma on już niejednokrotnie wiele ekranów kodu.

Dobrze jest w tym celu używać narzędzi wizualnych. Mózg człowieka dużo szybciej rozumie obrazy, najlepiej kolorowe niż tekst. W dodatku tekst syntetyczny, bez płynności, bez zdań z całą ich składnią służącą oddaniu treści. A przecież właśnie czymś takim jest kod programu.

Takim wizualnym narzędziem jest na przykład program Amibroker. Kiedy zaczynasz tworzyć kod, wystarczy wcisnąć przycisk "Apply indicator" u góry w pasku narzędziowym i już widzisz swój kod w działaniu. Oczywiście kod pokaże coś w okienku na wykresy tylko wtedy, gdy każesz mu coś rysować.

Tak więc na dobry początek zawsze każ rysować sam wykres ceny.
Obojętne, czy będzie to wykres liniowy cen zamknięcia, czy będą to świece, czy słupki. Chodzi tylko o to, żeby potem widzieć odniesienie kresek systemu do zachowań rynku. Wykres ceny powinien być ciemny (najlepiej czarny) jeżeli ma być brany pod uwagę w obliczeniach. Jeżeli ma być tylko tłem, a sama cena nie bierze udziału w decyzji, narysuj go kolorem jasnym. Niech nie dominuje na wykresie. Może to być kolor żółty lub złoty.

Następnie narysuj podstawowe składowe.
Korzystasz z poziomów czy średnich? Narysuj je kolorowymi liniami. Jeżeli poziom jest ważny dla sygnału kupna, narysuj go kolorem zielonym. Jeżeli dla sprzedaży, czerwonym. Nich linie na pierwszy rzut oka wskazują jaką mają rolę.

Średnie czy poziomy powinny być rysowane we wspólnej skali z wykresem. Jednak gdy w systemie używasz wskaźników lub oscylatorów które przyjmują inne wartości niż cena, zastosuj oddzielną skalę. Np jeżeli narysujesz ROC w jednej skali z wykresem FW20, wykres stanie się nieczytelny. Samo ROC oscyluje koło zera, a FW20 przebywa na wartościach kilkutysięcznych. W efekcie zobaczysz u góry okienka bardzo wąski wykres FW20, a u samego dołu ROC. Wszystko ściśnięte prawie w poziomą kreskę.

Także pamiętaj. Jeżeli dany element systemu wymaga oddzielnej skali zastosuj ją. Niech wykres będzie dalej czytelny, a rysunki wyraźne.

Teraz czas na podstawowe sygnały.
W miejscach podejmowania decyzji, czy to przecięcie dwóch elementów, czy osiągnięcie pewnego poziomu rysuj strzałki lub inne znaczki.

Wszędzie, gdzie ma nastąpić sygnał kupna rysuj zielone strzałki w górę. W miejscach sprzedaży rysuj czerwone strzałki w dół. Np. w systemach dwukierunkowych, gdzie zamknięcie pozycji nie koniecznie jest otwarciem pozycji przeciwnej stosuję oddzielnie strzałki pełne dla kupna (buy) i pozycji krótkiej (short), a strzałki puste w środku dla sprzedaży (sell) i dla zamknięcia pozycji krótkiej (cover). Ważne, żeby każdy element na wykresie był odróżnialny. Żebyś w dalszym etapie nie musiał się zastanawiać "co oznacza ta strzałka?". To musi wynikać z rysunku precyzyjnie.

Dodatkowo jeszcze, w bardziej skomplikowanych systemach dobrze jest wprowadzić rozróżnienie i ukrywanie.
Rozróżnienie decyduje o ważności elementu. Linie podstawowe kreśl linią cienką, linie ważniejsze, wynikające z metody obliczeń kreśl kreską grubszą, nawet gdy trzeba dodaj na niej dodatkowe pogrubione punkty. Ma być czytelnie, a w dużej ilości linii trudniej to uzyskać. Tak samo dostosuj jaskrawość kolorów do ważności linii.

Przykład z życia wzięty. Podążający stop wyliczany z ATR. Sama odległość ATR daje pod lub nad wykresem ceny zygzakowatą linię, która otacza cały czas wykres. Ją zawsze kreślę jasną cienką linią. Jest tylko podstawą dalszych obliczeń. Dopiero wynikający z niej stop, który podąża za wykresem, a nigdy się z ATR nie cofa rysowany jest linią grubszą, tu dodatkowo kropkowaną.

przykładowy wykres rysowany przez system inwestycyjny

Druga sprawa to ukrywanie. Również konieczne przy wielu rysowanych liniach. Jeżeli linii jest np. 5, to jeszcze możesz widzieć wszystkie na ekranie. Jednak gdy będzie ich np. 30, to zobaczysz jedynie "sieczkę" zamiast wizualnej podpowiedzi. Wtedy musisz ukrywać linie tam, gdzie nie są one potrzebne. Niech będą widoczne tylko na tych fragmentach wykresu, gdzie biorą udział w podejmowaniu decyzji. Choćby jak w przykładzie powyżej. Zauważ, że czerwone kropki ATR Stop są nad wykresem tylko po sygnale pozycji krótkiej, a pod wykresem tylko po sygnale pozycji długiej.

To wszystko można i warto dodawać do kodu programu. Dzięki temu cały czas w trakcie tworzenia możesz sprawdzać wizualnie co Twój kod robi. Dzięki temu wyeliminujesz potencjalne błędy już na etapie tworzenia fragmentów kodu. Uwierz, że w ten sposób zaoszczędzisz sobie wielu frustracji. Frustracji do której dojdzie gdy okaże się, że gotowy system pisany bez wizualnego sprawdzania daje sygnały w złych miejscach lub po złych cenach.

---

Chcesz zbudować własny system inwestycyjny?
Zobacz więcej na http://zobacz.CzarodziejAFL.pl/

Akcje, Kontrakty FW20, DAX, S&P500, Forex.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 3 stycznia 2012

Byki i niedźwiedzie, pozycja długa i krótka - czy giełda to zwierzyniec z linijką?

Byki i niedźwiedzie, pozycja długa i krótka - czy giełda to zwierzyniec z linijką?

Autorem artykułu jest Rafał Wysocki



Każda dziedzina ma swój wewnętrzny język. Slang który pozwala znawcom porozumiewać się szybciej, a zarazem w sposób niezrozumiały dla osoby niezorientowanej. Czas na odczarowanie kilku pojęć.

Jak zapewne wiesz, ceny na giełdzie mogą rosnąć lub spadać. Tu już istnieje kilka zwrotów które możesz spotkać.

Jedni użyją określeń geograficznych. Rynek idzie na północ gdy rośnie, ponieważ północ jest zawsze u góry mapy, a wykres rosnącej ceny pnie się właśnie do góry. Analogicznie rynek który zmierza na południe jest rynkiem spadającej ceny.
Dodatkowo spotkasz niejednokrotnie określenia rynek byka i rynek niedźwiedzia. Powód dla którego te dwa zwierzęta zostały skojarzone z wykresami ma dość proste wytłumaczenie.

Byk gdy atakuje przeciwnika podbiega rozpędzony, bierze ofiarę na rogi i podbija do góry. Dlatego symbolizuje rynek rosnący. Niedźwiedź natomiast staje na tylnych łapach i atakuje przeciwnika całą swoją masą przygniatając go do ziemi. Oczywiście symbolizuje to rynek spadających cen.

Można tu doszukać się dodatkowej analogii. Kiedy ceny na rynku rosną wykres pnie się do góry szybciej lub wolniej, ale z mozołem. Zazwyczaj składa się na to wiele wzrostów i następujących po nich korekt. Tak jak na rogach byka, który może podrzucać swoją ofiarę wielokrotnie. Niedźwiedź natomiast, gdy dopada ofiarę przygniata ją do ziemi jednym silnym ciosem. Dokładnie tak jak zachowują się rynki w czasie paniki. Stąd zresztą wzięło się jeszcze jedno określenie dla spanikowanego rynku: wodospad. Obrazowo, prawda?

Dodatkowego wyjaśnienia wymaga jeszcze pojęcie pozycji długiej i krótkiej.

Standardowe zarabianie na giełdzie przypomina typowy handel. Starasz się kupić taniej i sprzedać drożej. Ta część obrotu tak zwanymi "papierami" (czyli tym co jest na giełdzie notowane - akcjami, opcjami, kontraktami i innymi) jest intuicyjna i prosta. Ponieważ niektóre walory można trzymać długo - taki sposób handlu nazywa się pozycją długą.

Jednak metoda "kup taniej, sprzedaj drożej" ma tę wadę, że da się zarabiać wyłącznie na wzrostach. Wymyślono więc rodzaj handlu gdzie zarabiasz na spadkach. W momencie kiedy przewidujesz, że cena waloru spadnie pożyczasz go od kogoś i sprzedajesz. Następnie po pewnym czasie odkupujesz taniej i oddajesz go osobie od której pożyczałeś.

Może się to wydawać trochę zawiłe. Najpierw sprzedajesz, a potem odkupujesz. Oczywiście pożyczanie tych walorów nie odbywa się przez poszukiwanie kogoś kto je ma i dogadywanie się z nim, czy pożyczy. To załatwiają mechanizmy giełdowe. Ty tylko składasz zlecenie sprzedaży na coś czego w tej chwili nie masz. Na twoim rachunku odnotowuje się ilość ujemna (np. -10). Następnie po pewnym czasie składasz zlecenie kupna i ilość waloru na Twoim rachunku się zeruje.

Zresztą mechanizm działania wewnątrz jest obojętny. Wystarczy zapamiętać, że na wzrosty najpierw kupujesz, potem sprzedajesz. Na spadki natomiast najpierw sprzedajesz, a potem kupujesz.

Miało być jednak o nazwach i o slangu. Otóż taką transakcję "na spadki" nazywa się pozycją krótką. Wynika to z tego, że np. przy handlu akcjami są to transakcje szybkie. O ile akcje kupione (pozycja długa - na wzrosty) możesz trzymać latami, o tyle pozycję krótką możesz mieć tylko przez ograniczony czas.

Tu jeszcze raz powrócę do giełdowych zwierząt. Skoro rynek byka jest rynkiem rosnącym, to zarabiających na wzrostach inwestorów nazywa się bykami. Analogicznie inwestorzy zainteresowani spadkami nazywani są niedźwiedziami.

Tak więc gdy od dziś usłyszysz o przewadze byków czy niedźwiedzi i rynku idącym na północ łatwo skojarzysz co dzieje się z cenami. No i mam nadzieję, że rozjaśniło Ci się nieco pojęcie zarabiania na spadkach.

---

Chcesz zbudować własny system inwestycyjny?
Zobacz więcej na http://zobacz.CzarodziejAFL.pl/

Akcje, Kontrakty FW20, DAX, S&P500, Forex.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Chciwy inwestor, czyli dawca kapitału.

Chciwy inwestor, czyli dawca kapitału.

Autorem artykułu jest Rafał Wysocki



Jesteś inwestorem zarabiającym, czy Dawcą Kapitału? Oczywiście ten drugi rodzaj jest potrzebny, mam jednak nadzieję, że nie pragniesz nim zostać. Przyłącz się zdecydowanie do tej pierwszej grupy i zyskaj coś więcej niż pieniądze.

Zyskaj zaufanie do swoich inwestycyjnych decyzji.

Zacznę jednak od typowej drogi człowieka, który zetknął się po raz pierwszy z giełdą. Ciekawe na którym etapie odnajdziesz siebie w swoim dzisiejszym położeniu.

Najpierw nie masz pojęcia o giełdzie. Gdzieś spotykasz jakieś nudne komentarze. W gazecie publikują tabele. Czasami w wiadomościach usłyszysz, że coś spadło, coś wzrosło. Nie interesuje Cię to absolutnie i uważasz to za dziedzinę dla specjalistów po specjalnych studiach.

Po pewnym czasie przychodzi jednak taki impuls, kiedy twoje myślenie zaczyna się kierować częściej w stronę giełdy. Może być to pragnienie podniesienia komfortu swojego życia kiedy słyszysz o kolejnej giełdowej fortunie. Może to być chęć inwestowania własnych posiadanych już dużych pieniędzy, ponieważ nie masz zaufania do funduszy, a lokaty bankowe dają Ci zbyt mało.

Zaczynasz interesować się giełdą i na początku wydaje się to trudne. Jednak po pewnym czasie zdobywasz wiedzę. Wiedza jest w końcu teraz powszechnie dostępna, jest jej tak dużo, że aż nie wiadomo co wybrać.

Kiedy rozumiesz już zasady działania giełdy przychodzi fascynacja. Wiesz na czym polega zarabianie na pozycji długiej, a na czym na krótkiej. Wiesz co to są akcje, wiesz czym są opcje czy kontrakty. Może nawet orientujesz się, że można zarabiać na surowcach czy walutach. Patrzysz na wykresy i postanawiasz, że znajdziesz Świętego Graala. Skoro jesteś osobą inteligentną i jest tyle mądrych metod inwestycyjnych, Ty dojdziesz do tej swojej własnej, która pozwoli Ci wyłapać wszystkie dołki i górki na wykresie.

Patrząc na wykres giełdowy można dojść do wniosku, że da się zarobić na giełdzie ponad 100% kapitału dziennie. Ten moment fascynacji występuje chyba u każdego. Niestety, jest to zalążek przyszłego dawcy kapitału. Albo wykluczysz go samodzielnie w odpowiednim momencie, albo nauczy Cię rynek, który przyjdzie i zabierze Ci Twoje pieniądze.

Pierwszą rzeczą którą poznajesz są sygnały wejścia. Czy używasz klasycznej analizy technicznej i obserwujesz flagi, trójkąty, RGR'y. Czy używasz formacji świecowych, czy średnich, wskaźników lub oscylatorów. Obojętne. Zasada jest jedna. Najważniejsze wydaje się znalezienie odpowiedniego momentu kiedy kupić akcje czy kontrakty. Skupiasz się na tym kiedy zainwestować, bo uważasz, że od tego zależy powodzenie inwestycji. Widzisz historyczne szczyty i dołki i pragniesz znaleźć metodę, aby je przewidywać. Aby kupować na samym dnie i zarabiać jak najwięcej.

Weryfikacja przychodzi szybko. Kupowanie w dołku okazuje się kupowaniem waloru który dalej spada, a Ty wciąż tracisz. To co uznawałeś jedynie za korektę, okazuje się dużym spadkiem. Wybicie górą z kanału okazuje się wybiciem fałszywym. Trafiasz nawet mniej niż w połowie przypadków.

Dołączają się do tego silne emocje i lęki. Kiedy rynek rośnie zgodnie z Twoimi przewidywaniami, zarabiasz trochę i szybko zamykasz inwestycję. Robisz to z obawy, że zysk przerodzi się za chwilę w stratę (masz już takie doświadczenia). A rynek wciąż rośnie i rośnie - już bez Ciebie.

Kiedy natomiast twoje przewidywanie się nie sprawdza, zaklinasz rynek i trzymasz otwartą inwestycję. Przecież musi w końcu zawrócić! A on spada i spada. I zjada Twoje pieniądze.

Ten etap przechodzi każdy inwestor. Większość zniechęca się i porzuca giełdę na zawsze w przekonaniu, że jest zbyt trudna i nieprzewidywalna.

Jednak około 30% inwestorów przechodzi no etapu następnego. Dowiadują się, że konieczna jest ochrona kapitału. Konieczny jest plan. Musisz wiedzieć jak będziesz reagować na rosnący zysk. Kiedy go zrealizujesz lub jak będziesz podnosić zlecenie ochrony kapitału. Musisz również wiedzieć kiedy przyznajesz się do błędu i zamkniesz inwestycję ze stratą, aby chronić pozostały kapitał. To są rzeczy, które musisz wiedzieć zanim cokolwiek zainwestujesz. Nie możesz nigdy dopuścić do sytuacji w której zaklinasz wykres.

Jest wiele zasad którymi możesz się kierować. Jest wiele sposobów na zlecenia ochronne. Jedno jest pewne. Są one znacznie ważniejsze niż moment wejścia na rynek.

Jeżeli jesteś już na tym etapie, prawdopodobnie dojdziesz niedługo do wniosku, że brakuje jeszcze co najmniej jednego elementu. Logicznie stawiany stop, stosowany ściśle według metody którą inwestujesz. Czasami wypada blisko, ale czasami daleko. Jeżeli w trafionych transakcjach zyskujesz dużo, a w stratnych tracisz np. 5% kapitału, to nie boli. Kiedy stop jest tak daleko, że stracisz 15% kapitału - już możesz zacząć się denerwować. Wyobraź sobie stop w odległości takiej, że stracisz 50% kapitału. Horror.

A są takie metody inwestycyjne i czasami należy zlecenie stop ustawiać aż tak daleko.

Znajdujesz wtedy wreszcie zasadę trzecią skutecznego inwestora. Zarządzanie kapitałem, lub jeszcze mądrzej: Zarządzanie wielkością pozycji.

Bez względu na nazwę, są to metody, aby przy stopie na 50% stracie tracić maksymalnie 5% kapitału. Zasady te są trudne do przyjęcia na początku. Okazuje się bowiem, że ograniczenie strat wymaga ograniczenia zysku. Jednak tylko wtedy jesteś w stanie przeżyć serię tych strat.

Na tym etapie część doświadczonych już przecież inwestorów wpada w poważną pułapkę. Tak bardzo nie mogą pogodzić się ze zmniejszaniem zysku, że zaczynają przesuwać zlecenia stop. Przestają stosować zasady swojej metody inwestycyjnej i ustawiają stop nie dalej niż te 5% straty. Nawet jeżeli metoda wymaga, aby był dalej. Efekt jest taki, że jest on bardzo często zbyt blisko.

Łamią swoje zasady, rynek sięga po takiego stopa zbyt często i generują serię drobnych strat. Bardzo przykre doświadczenie.

Dopiero gdy uwierzysz i zaczniesz stosować się do wszystkich opisanych tu etapów masz szanse na sukces na giełdzie. Jest to jedyna droga dla prawdziwie skutecznego inwestora.

Istnieje jednak jeszcze element czwarty. Wynikający już z psychiki ludzkiej. Nie wystarczy bowiem, że znasz zasady. Musisz się jeszcze do nich stosować. Jeżeli pozwolisz na dojście do głosu swoim emocjom, zaczniesz ponownie działać z pominięciem ustalonych przez Ciebie reguł. Wtedy zadaj sobie pytanie "Jestem dawcą kapitału czy inwestorem?". I niech to będzie Twoim otrzeźwieniem.

---

Chcesz zbudować własny system inwestycyjny?
Zobacz więcej na http://zobacz.CzarodziejAFL.pl/

Akcje, Kontrakty FW20, DAX, S&P500, Forex.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl