sobota, 1 grudnia 2012

5 powodów, dla których warto zainwestować w hiszpańskie nieruchomości w 2012 roku

5 powodów, dla których warto zainwestować w hiszpańskie nieruchomości w 2012 roku

Autorem artykułu jest Kamil Mucha


Do końca 2012 roku rząd Hiszpanii obniżył podatek VAT na zakup nowych nieruchomości z 8 na 4%. Łącząc to z ogólnie korzystnymi cenami w Hiszpanii oraz znaczną liczbą niesprzedanych obiektów w dogodnych lokalizacjach, można określić sytuację jako wyjątkowo korzystną dla inwestorów. Poniżej 5 powodów, dlaczego:

1. Cena nieruchomości w Hiszpanii
Apartament powierzchni 50m2 w Torrevieja (Północna Costa Blanca) można kupić już od 55 tys. euro; dwupokojowe mieszkania powierzchni ok. 60m2 zaczynają się od ok. 57 tysięcy. Mnożąc cenę i kurs euro w połowie lutego (przybliżając do 4,2 zł), łatwo obliczyć że apartament w Hiszpanii można nabyć już za 231 tys. zł, mieszkanie za 239 tys. zł.

2. Obniżony VAT
Do powyższych kwot dochodzą jeszcze podatki, opłaty notarialne i wydatek na rejestrację nieruchomości oraz ewentualnie inne opłaty transakcyjne. Nieruchomości z rynku wtórnego obejmuje 7% podatek za otrzymanie praw własności. Natomiast w 2012 roku VAT na nowe nieruchomości wynosi zaledwie 4% - został obniżony o połowę (z 8%) tylko do końca roku. Później prawdopodobnie zostanie znów podniesiony, co spowoduje, że ceny nowych domów wzrosną. Właśnie dlatego w bieżącym roku inwestycje w hiszpańskie nieruchomości są tak korzystne.

Łącznie, wszystkie opłaty związane z zakupem nieruchomości oscylują w granicach 8-10% wartości nieruchomości określonej w umowie. Do naszych obliczeń przyjmijmy większą z tych wartości. Mamy więc:

231 * 110% = 254,1 tys. LUB: 239 * 110% = 262,9 tys.

3. Taniej niż w Polsce
Oczywiście powyższe wyliczenia to model uproszczony, jednak pokazują, że zakup 2-pokojowego mieszkania powierzchni ok. 60m2 w Hiszpanii może być znacznie tańszy niż podobny zakup w Warszawie (ceny w połowie lutego 2012). Za 300 tys. złotych - owszem, mieszkanie tej wielkości w stolicy można znaleźć. Za 40 tysięcy taniej już trudno. A w Warszawie brakuje tych ponad 300 słonecznych dni w tygodniu i wspaniałego ciepłego morza, które na Costa Blanca są oczywiste.

4. Korzystny kurs euro
W ostatnim kwartale 2011 roku wysoki kurs euro był jednym z powodów, dla których część z zainteresowanych inwestorów zrezygnowała z zakupu. I słusznie, biorąc pod uwagę obecny - niższy kurs, spadajacy nawet do 4,17. Dlatego nie ma już na co czekać - kurs jest znacznie bardziej korzystny niż w zeszłym roku a osłabienie euro względem złotówki może potrwać krótko.

5. Zyskowność inwestycji
Inwestycja jest zakupem z obietnicą zysku, a położona w dobrym punkcie nieruchomość jest skutecznym sposobem na wzbogacenie się. Posiadając dom lub mieszkanie w Hiszpanii, możemy je wynająć, osiągając w ten sposób stały, comiesięczny dopływ finansów. Możemy również (co wybiera duża ilość osób) potraktować nieruchomość jako drugi dom i korzystać z uroków Hiszpanii pod własnym dachem, nie płacąc za hotele. Trudno dokładnie wyliczyć, jak wysoko opłacalne jest inwestowanie w nieruchomości, ponieważ zależy to od miejsca, aktualnych uwarunkowań rynku oraz umiejętności inwestora. Jednak jedno jest pewne - na nieruchomościach w Hiszpanii można zarobić a mądrzy inwestorzy z pewnością wykorzystają wyjątkową okazję, która będzie trwać tylko do końca 2012 roku.

---

MASA International - oficjalnie najlepsza agencja nieruchomości w Hiszpanii. 30 lat doświadczenia, ponad 30 000 usatysfakcjonowanych Klientów.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak oszczędzać na dodatkową emeryturę

Jak oszczędzać na dodatkową emeryturę

Autorem artykułu jest Michal LKJ


To niemal pewne, że polski system emerytalny stanie się wkrótce niewydolny. Bez oszczędzania na przyszłość na własną rękę, będziemy uzależnieni od jego słabości i nieprzewidywalności. Zmień to już dziś.

O tym, że nasze emerytury będą skromne wiadomo nie od dziś. Zmienia się struktura demograficzna kraju, mniej osób będzie pracować na pobierających świadczenia, a więcej na nie przechodzić. Już za kilkanaście lat będzie to kluczowy problem finansów państwa. Co gorsze, obecna sytuacja na rynku pracy (np. umowy śmieciowe) oznacza, że wiele osób nie odkłada regularnie na późniejsze emerytury w państwowym systemie. W tej chwili są młodzi i emerytura wydaje się abstrakcyjnym tematem, ale za jakiś czas stanie się to palący problem każdego z nas. Wtedy wrócą zaniedbania.

Dlatego już teraz warto myśleć o swojej finansowej przyszłości. Nawet jeśli mamy umowę o pracę i nasza sytuacja zawodowa jest stabilna, ale w szczególności jeśli nie jesteśmy w centrum oficjalnego systemu. Czyli np. jeśli jesteśmy samozatrudnieni lub na tzw. umowach śmieciowych czy czasowych.

Co zrobić, żeby zbudować zbudować dodatkowe zaplecze emerytalne?

1. Zlecenie stałe na konto oszczędnościowe

Jeśli nie chcesz zamrażać swoich pieniędzy na wiele lat oraz płacić opłat instytucji finansowej, skorzystaj z opcji zlecenia stałego w swoim banku. Raz w miesiącu (częściej lub rzadziej) przelewaj ustaloną kwotę na konto oszczędnościowe. Regularność oraz silna wola są kluczowe, żeby ten plan się powiódł. Jeśli Twoje dochody są zmienne, reguluj wpłaty, żeby zbytnio cię nie obciążały.

2. Program długoterminowego oszczędzania

Jeśli potrzebujesz tzw. bata, żeby odkładać pieniądze, bo inaczej zawsze znajdziesz dla nich lepsze zastosowanie niż oszczędności, skorzystaj z produktów banków lub firm ubezpieczeniowych. Większość ma w swojej ofercie systemy regularnego oszczędzania, które zmuszą cię, pod rygorem kar finansowych, do systematycznych wpłat. To może być świetny trening, który pozwoli ci w przyszłości robić to na własną rękę.

3. Zacznij inwestować

Nikt nie mówi, że giełda czy budowanie własnego biznesu to szybka droga do zabezpieczenia się na starość. Inwestowanie w cokolwiek wymaga wiedzy i czasu, ale otwiera możliwości obracania i kumulowania pieniędzy. Uczy również bardziej racjonalnego spojrzenia na swoje finanse, a przecież emerytura jest w pewnym sensie zwieńczeniem naszych zawodowo-finansowych wyborów.

---

Michał Sadowski prowadzi prywatny blog MojaPrzyszlaEmerytura.pl, na którym śledzi i komentuje zmiany w polskim systemie emerytalnym oraz ofercie instytucji finansowych w obszarze długoterminowego oszczędzania. Przygląda się również tematom typu samozatrudnienie a emerytura i wielu innym.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Gdzie hossa na dużych spółkach? - Analiza techniczna III.02

Gdzie hossa na dużych spółkach? - Analiza techniczna III.02

Autorem artykułu jest dudkins


Analiza techniczna indeksu WIG20 przygotowana na dzień 20.02.2012 roku.
Sytuacja techniczna przez ostatni tydzień nie uległa wielkim zmianom. Indeks nadal znajduje się w fazie korekty. Jesteśmy jednak chyba bliżej jej końca, a wybicie powyżej 2400 pkt. jest coraz bliżej nas.

WIG20 w ostatnim tygodniu wykazywał zdecydowanie mniejszą zmienność. Obserwowaliśmy raczej walkę ze wsparcie na poziomi 2320 pkt. która okazała się wsparciem nie do pokonania.

Na rynek docierały mieszane doniesienia dotyczące Greckiego długu. Ostatni plotka mówi o 70% redukcji zadłużenia, która miałaby nastąpić w dniach 8-11 marca. Nie są to jednak nadal informacje potwierdzone, zatem rynek nie zareagował zbytnio na tą wieść.

WIG20 zachowuje się spokojnie wyczekując na dalszy rozwój sytuacji. Zupełnie inaczej wyglądają spółki średnie i małe, które są w bardzo mocnym trendzie wzrostowym. Stopy zwrotu rzędu kilkudziesięciu procent w jeden miesiąc nie są niczym nadzwyczajnym. To dobry prognostyk dla rynku. Start małych spółek może oznaczać koniec kryzysu. Na pewno były również spółki mocno niedowartościowane, na wielu z nich nie musi to być koniec mocnego wzrostu.
Co do WIG20 kluczowy pozostaje poziom 2400 pkt. Jego przebicie może zapowiadać kolejną falę wzrostową, której nie należy pomijać.

Informacje zawarte w niniejszym opracowaniu nie stanowią rekomendacji w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców.Opracowanie zostało sporządzone z rzetelnością i zachowaniem staranności. Jest ono wyrazem indywidualnej oceny autora.
Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego raportu ani za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.

---

Więcej ciekawych informacji na:

http://finanse-dla-kazdego.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy złoto to nadal dobra inwestycja?

Czy złoto to nadal dobra inwestycja?

Autorem artykułu jest Daniel Sikorski


W ostatnich miesiącach ceny złota na rynkach światowych nieco spadały, przerywając tym samym szybkie wzrosty kursu. Czy to już koniec wzrostów czy może warto wykorzystać nieco niższe ceny na dokupienie złota?

Na początek popatrzmy na wykres złota i lata ubiegłe. Złoto zaczęło rosnąć około roku 2003 (kurs wynosił wtedy około 330$ za uncję). Kurs kontynuował wzrosty, ale dopiero rok 2008 i kryzys na rynkach światowych sprawił, że jego ceny eksplodowały. Inwestorzy uciekali od ryzykownych aktywów jak akcje czy fundusze inwestycyjne.

Okazało się, że nawet dolar czy euro nie są tak idealnymi walutami i przez ostatnie kilka lat doświadczyły one dużych wahań. Przy takim rozwoju wydarzeń wielu inwestorów po prostu wybrało złoto, które ma wartość samą w sobie. Nie przez przypadek złoto było środkiem płatniczym już tysiące lat temu.

Ostatnie wydarzenia z 2008 roku i lat późniejszych odsłoniły wiele zagrożeń dla współczesnej światowej gospodarki. Gigantyczne zadłużenie Stanów Zjednoczonych, czy Japonii było tylko początkiem złych wiadomości. Okazało się, że kraje południowej Europy są również bardzo zadłużone, a nawet niewypłacalne (w przypadku Grecji jej dług został obcięty o ponad połowę). Dodajmy do tego szalejące bezrobocie, szczególnie wśród młodych ludzi oraz drastyczny wzrost cen paliw i żywności. Wszystkie te złe informacje były zachętą do inwestowania w bezpieczniejsze aktywa, a w dzisiejszych czasach, gdy mówimy o bezpiecznych aktywach, to mamy najczęściej na myśli złoto.

Ostatnio jednak można zauważyć poprawę nastrojów na giełdach. Od czasu do czasu nadal pojawiają się złe informacje, głównie z Eurolandu, ale giełdy jakby je ignorowały. Na przykład po obcięciu ratingów 9 krajom Europy giełdy zaczęły rosnąć, jakby ta wiadomość nie dotarła do inwestorów.

Czy w takim razie należy zapomnieć o złocie i mocniej wejść w rynek akcji? Wszystko zależy od indywidualnego podejścia inwestora, ale zwróciłbym uwagę na kilka rzeczy. Nadal najważniejsze problemy nie zostały rozwiązane, więc istnieje ryzyko, że za kilka miesięcy, rok lub później rynki zaskoczy jakaś katastrofalna informacja. Trzeba pamiętać o tym ryzyku i kalkulować je podczas swoich inwestycji. Rozsądnie wydaje się podzielić swój kapitał inwestycyjny i część pieniędzy przeznaczyć na zakup złota. Możemy sobie ustalić z góry, że np. za 30% pieniędzy kupujemy złoto, a za resztę inwestujemy w rynki akcji. Oczywiście te proporcje mogą być inne.

W ostatnich dwóch latach można było zarobić pieniądze na akcjach, ale czy takie tendencje się utrzymają? Gdy rynki ogarnie panika, będzie za późno na kupowanie złota. Takie 20-30% kapitału w złocie jest naszym zabezpieczeniem na niepewne czasy. Może się zdarzyć, że w najbliższym czasie ceny złota spadną. Osobiście traktuję jednak inwestycje w złoto jako zabezpieczenie i kupuję je z myślą o latach a nie najbliższych miesiącach, by szybko je sprzedać. Można to porównać do kupna nieruchomości jako inwestycji. Kupuję mieszkanie na lata i nie przejmuję się chwilowymi wahaniami wycen.

W internecie można znaleźć skarjne opinie. Niektórzy uważają, że jest to bańka spekulacyjna i kurs złota spadnie, inni twierdzą, że złoto będzie rosło. Moim zdaniem złoto to cały czas dobra dywersyfikacja naszych inwestycji. Nie zainwestowałbym w nie całość kapitału, bo jego kurs w przyszłości może być różny. Podobnie jednak jest z akcjami, dlatego wymieszanie złota i akcji wydaje się być dobrym rozwiązaniem na dzisiejsze, niepewne czasy.

---

Daniel Sikorski jest prywatnym inwestorem W swoich inwestycjach preferuje skuteczne narzędzia analizy technicznej, jak formacje czy technika Ichimoku Kinko Hyo.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rating - czy czwarta agencja wywróci świat?

Rating - czy czwarta agencja wywróci świat?

Autorem artykułu jest Jasonone


Czy powołanie czwartej agencji ratingowej może wywrócić świat globalnej finansjery? Czy werdykty kolejnej agencji wpłyną na bezstronność wydawanych opinii. Musisz to przeczytać...

RatingCzy w chwili obecnej istnieje przestrzeń aby podwyższać ratingi państw. Niestety jedyne co można usłyszeć to, to że niektórzy przypomnieli sobie o pomyśle powołania europejskiej agencji ratingowej, która miałaby rozbić amerykański oligopol tych instytucji. Czy oby na pewno oligopol, bo jedna z trzech czołowych agencji - Fitch - należy do francu­skiego holdingu Fimalac. I jak dotąd wcale nie była bardziej łaskawa dla zadłużonych państw strefy euro, niż jej dwaj amerykańscy konkurenci. Jak zaczniemy mocniej wgłębić się w materię dojdziemy do wniosku, że jest też chińska agencja Dagong, która ocenia wiarygodność kredytową Paryża na A+, a więc o trzy stopnie niżej, niż S&P. Można zadać sobie pytanie dlaczego werdykty tej ostatniej nie są powszechnie śledzone przez inwestorów? Pomimo, iż jej przedstawiciele na każdym kroku podkreślają niezależność od chińskich władz, nikt w to jednak nie wierzy. Gdyby z inicjatywy Brukseli powstała nowa agencja ratingowa, zapewne spotkałby ją taki sam los. Mogłaby nawet wiarygodności Unii - tym razem nie tej wyrażonej symbolami, tylko tej rzeczywistej - zaszkodzić. Gdyby instytucja ta w swoich ocenach różniła się od werdyktów istniejących dziś agencji, trudno byłoby uniknąć wrażenia, że przed złymi wiadomościami Bruksela broni się podmienia­jąc posłańca. A gdyby się nie różniła, to jaki byłby cel jej istnienia? Histeryczne reakcje unijnych polityków są przejawem swoistej schizofrenii. Politycy zamiast zabrać się do ograniczania długu publicznego, na ostrzał wolą wystawiać agencje. No bo czym innym jak nie „kiełbasą wyborczą” a co za tym idzie zwiększaniem wydatków państwa, mogą przyciągać swoich wyborców. Krytyka skierowana wobec istniejących już agencji ratingowych, w połączeniu z planami powołania nowej agencji, sugeruje, że werdykty takich instytucji mają poważne znaczenie. A przecież ci sami politycy regularnie przypominają, że agencje nie są żadnymi wyroczniami, że popełniają błędy, że nie dysponują pełnymi danymi. I mają w tym sporo racji. Ot, choćby Francja - w dzień po utracie najwyższego ratingu - przeprowadziła udaną aukcję bonów skarbowych. Euro zaś, pomimo trwającego od dwóch lat ratingowego pogromu, wobec koszyka walut partnerów handlowych UE jest wciąż silniejsze, niż średnio w swojej historii. Nie powinno to dziwić: agencje w swoich decyzjach kierują się publicznie dostępnymi danymi ekonomicznymi i zapowiedziami reform, na które już wcześniej zareagowały rynki. Agencje ratingowe wciąż mają spore znaczenie, choć nie były w stanie poprawnie ocenić ani ratingu banku Lehman Brothers, ani Grecji. Ich wpływ jednak wynika tylko i wyłącznie z regulacji finansowych, takich jak wymogi uwzględnia ratingów przez fundusze emerytalne czy banki. A wymogi te są tworzone przez tych samych polityków, którzy dziś na potęgę agencji utyskują.

Czytaj więcej ...

---

Pozdrawiam
Radosław Jesionkowski

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl