poniedziałek, 2 stycznia 2012

Lokata wysoko oprocentowana – zysk na maksa

Lokata wysoko oprocentowana – zysk na maksa

Autorem artykułu jest Marek Brocki



Oprocentowanie lokat terminowych jest bardzo zróżnicowane. By dobrze ulokować oszczędności i zarobić na tym najwięcej, należy wyszukać i wybrać lokatę, najlepiej antybelkową, z najwyższym oprocentowaniem.

Wszyscy chcą zarabiać jak najwięcej, lecz nie zawsze swoje ciężko zarobione pieniądze lokują na wysoko oprocentowanych lokatach. Często osoby przywiązane do „marki” jednego banku, bez różnicy, czy oferuje on oprocentowanie 2,10% czy 4% w stosunku rocznym inwestują jedynie w nim. Tracą na tym dużo, w porównaniu z konkurencyjnymi ofertami. Banki wykorzystują niewiedzę, wybór klienta i same pozyskując pieniądze, które pożyczają na niewielki procent inwestują je przemyślnie, sprzedając chociażby większą liczbę kredytów.

Za każdym razem, gdy zamierzamy ulokować własne oszczędności w banku na lokacie, porównajmy oferty bankowe, zwłaszcza ich oprocentowanie. Można zrobić to korzystając z porównywarki lokat zamieszczonej w ekspozyturze: lokaty. Przeprowadzona symulacja wskaże najbardziej intratne banki, wysoko oprocentowane lokaty, które można założyć również przez Internet.

Obecnie najlepsza lokata daje zarobić 8,50%. W promocji o nazwie „Lokatomania“ Deutsche Bank PBC proponuje, antybelkową 3-miesięczną lokatę o oprocentowaniu 3,44%, co odpowiada oprocentowaniu tradycyjnej lokaty w wysokości 4,25%. Każda osoba, która otworzy bezpłatne konto internetowe dbNET otrzyma premię dodatkową - 3,44%. Łączne oprocentowanie depozytu antybelkowego, wyniesie więc 6,88%, co daje dużo większe zyski niż na zwykłych lokatach, aż 8,50%.

Haczyk banku tkwi w konieczności otwarcia konta dbNET. Umożliwiając inwestorom, solidne zyski, przekraczające inflację, pragnie w ten sposób pozyskać nowych klientów. Coś za coś!

Układ taki jednak się opłaci biorąc pod uwagę, że lokata jest wysoko oprocentowana a internetowe konto dbNET pozbawione jest jakichkolwiek opłat za jego użytkowanie. Za prowadzenie rachunku osobistego i przelewy internetowe nic nie zapłacimy. Bezpłatnie można wypłacać gotówkę ze wszystkich bankomatów.

Warto, więc skorzystać z tej propozycji i złożyć wniosek o otwarcie konta dbNET: konta bankowe.

---

Tanio, bez zaświadczen, przez Internet: Kredyty gotówkowe


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Globalny wirus krachów giełdowych

Globalny wirus krachów giełdowych

Autorem artykułu jest Mariusz Chodzicki



Artykuł ogólnie nawiązuje do mechanizmu zarażania cen aktywów na międzynarodowych rynkach finansowych. Teoria efektu motylich skrzydeł nabiera zupełnie innego znaczenia, niż wynika to z chaosu deterministycznego Edwarda Lorenza.

Muśnięcie skrzydłami „motyla” może być punktem zwrotnym w trendzie i nie koniecznie będzie tym samym, co mówi w swojej krytyce Profesor Richard Eykholt z Uniwersytetu Colorado.

Od dawien dawna gospodarki narodowe w coraz większym stopniu angażują się w międzynarodową wymianę handlową w celu nie tylko podniesienia dobrobytu własnych społeczności, ale również w celu zwiększenia różnorodności produktów i usług na rynku krajowym i zagranicznym. Globalizacja rozpoczęła się w momencie zaistnienia wielkich odkryć geograficznych i związanych z nią kolonizacji ziem podbitych. Po drodze w XIX wieku nastąpiła rewolucja przemysłowa, która wzmocniła trend globalizacyjny, ale II wojna światowa osłabiła jej istotę. Zniszczenia i pożoga powojenna tchnęły nowego ducha w nowy ład gospodarczy, ale świat tym razem podzielił się na różne systemy rządów i strefy wpływów. Niestety głęboką przyczyną każdego z etapów globalizacji zawsze była i jest pewna grupa interesu, która dominowała na przestrzeni wieków. Mowa o kapitalistach i ich kapitale.

Czy to źle, czy dobrze, że kapitaliści mają dominujący wpływ na globalizację? Zdania są podzielone. Jednak przemożny wpływ świata finansów na politykę jest z pewnością złym rozwiązaniem i na pewno nie wyjdzie to na dobre ciężko pracującej ludności, która ma kredyt w banku. Obecnie jesteśmy po kryzysie bankowym z września 2008r. Czy czegoś politycy się nauczyli po bankructwie Lehmann Brothers? Nie, a całą winę bankierów potraktowano, jako wypadek przy pracy. Koszty tego wypadku przerzucono na ludność całego świata w postaci dodatkowej elektronicznej makulatury, która rozpędza bańki spekulacyjne. Nawet bankowcy nie za bardzo się przejmują opinią publiczną i finansowe wsparcia dla banków bankrutów przeznaczają na premie dla swoich pracowników departamentów inwestycyjnych, które najwięcej nabroiły w systemie bankowym. Czy na tym ma polegać pomoc? Raczej jest to nieporozumienie. Tak właśnie kreowany jest rzeczywisty obraz bankowości nie tylko w Anglii, ale i w każdym innym państwie, gdzie dominujący wpływ na politykę ma elita bankierów. Przykład powiązań AIG z Goldman Sachs i personalne układy z Departamentem Skarbu USA dobrze obrazuje problem sieci personalnych wpływów.

Czy to dobrze, czy źle, że na WGPW mamy hossę i zyski z akcji rosną lepiej niż na lokacie? Jedni się cieszą, ale drudzy przestrzegają, że wzrost cen żywności i paliw jest egzogeniczny i nie ma on nic wspólnego ze wzrostem cen w Polsce. Współczesna teoria ekonomii łaskawie oznajmia nam, że cena jest efektem czasowej równowagi popytu i podaży. To oczywiście jest niezaprzeczalna prawda, lecz jest to prawda tylko teoretyczna. Występuje ona tylko w warunkach statycznych dla układu zamkniętego, gdzie istnieje izolowanie tych dwóch parametrów od czynników zewnętrznych. Niestety świat finansów jest układem bardzo dynamicznym i bardzo skomplikowanym. Gdy mamy do czynienia z takim układem to korelacja zmienności pomiędzy indeksem WIG20, a indeksem SP500 sięga nawet poziomu 96%. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale sierpień 2010r. jest tego przykładem. Mamy zatem dziwną sytuację, która powoduje, że wycena krajowych aktywów finansowych jest zależna nie od krajowej stopy procentowej, czy krajowej koniunktury gospodarczej, lecz od strategii inwestycyjnej inwestorów z Wall Street. Mało tego, konstrukcja indeksu WIG20 nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego z konstrukcją indeksu SP500. Owszem oba indeksy opierają się na matematycznym liczeniu kapitalizacji spółek, ale te podobieństwa na tym się kończą. Inna jest kapitalizacja spółek wchodzących w skład SP500, a inna w WIG20. Więc w czym jest problem? Czy takie uzależnienie jest normalne? Może to rodzaj choroby wirusowej, która rozprzestrzenia się za pomocą pieniędzy. Może jest też tak, że polscy inwestorzy, aby przetrwać na WGPW muszą naśladować ruchy innych giełd? Tak, czy siak coś w tym jest, bo patrząc na miesięczne generowane obroty na akcjach WIG20 z podziałem na poszczególne podmioty widać, że są tam angażowane spore ilości gotówki. Problem w tym, które zlecenia decydują o cenie na wykresach i z którego miejsca na planecie Ziemia te pieniądze pochodzą? Kto jest głównym graczem lub graczami na kontraktach na WIG20? Tego typu pytań może być jeszcze więcej. Część odpowiedzi na zadane pytania można znaleźć w raportach WGPW, ale są one na tyle ogólne, że nie mogą stanowić miarodajnej i szczegółowej wiedzy. Formalnie tylko WGPW, KDPW i sami członkowie giełdy mają dostęp do szczegółowej wiedzy na ten temat. Małym inwestorom zawsze wieje wiatr w oczy.

Teraz trochę o pewnym wydarzeniu, które nie do końca da radę wyjaśnić w prosty sposób. Otóż bardzo ciekawym przykładem na zbieżność punktów zwrotnych jest to, co się stało pomiędzy 15 kwietnia, a 6 maja 2010r. na WGPW, giełdach w USA, w Londynie, Madrycie i Paryżu oraz na rynkach walutowych. 16 kwietnia 2010r. Goldman Sachs został pozwany o oszustwo, a akcje tego banku o godzinie 11.00 czasu miejscowego tracą 11%, co znaczy, że w Polsce była godzina 17.00. Sesja na WGPW została już zamknięta. 19 kwietnia WGPW otwiera się na minusie. Indeks WIG20 i kontrakty CFD na DOW JONES mają lukę na otwarciu od ceny zamknięcia z dnia poprzedniego. Niby nic szczególnego, wiadomość skrajnie smutna dla malkontentów rynku i posiadaczy akcji tego banku. Jednak patrząc na wykresy widać zupełnie inny obraz rynku. Na pół godziny przed publikacją SEC (U.S. Securities and Exchange Commission) zaczyna się zmienność na indeksie CFD DOW JONES z poziomu 11096pkt. Dokładnie o godzinie 17.00 czasu polskiego następuje przyśpieszenie korekty spadkowej. Cały zasięg spadku od momentu publikacji do wygaśnięcia zmienności to różnica pomiędzy 11040pkt., a 10914 pkt. To nie dużo, jak na taką informację. Jednak to jest tylko prolog w porównaniu z tym, co się stało później na NYSE i Nasdaq. Dzień wcześniej na WGPW wystąpił lokalny szczyt na WIG20 na poziomie prawie 2600pkt. Potem zaczęła się korekta na polskiej giełdzie do poziomu 2223pkt. Na giełdach w Londynie, Paryżu, Madrycie ceny akcji osiągają swoje lokalne szczyty dokładnie na 15 kwietnia 2010r. Inne giełdy choć nie tak dokładnie też notują swoje maksima w podobnym przedziale czasu. Mijają dni powolnego osłabiania się rynków finansowych i wyciągania pieniążków przez bardzo dużych inwestorów, aż do pamiętnego 6 maja 2010r., kiedy to akcje w USA zaczynają tracić w ciągu kilku godzin prawie 10%. Nigdy do tej pory nie było takiego spadku w tak krótkim czasie. Ponoć winę za to ponosi makler, który pomylił rząd zer w zleceniu.

Robert Gwiazdowski tak pisze o tym wydarzeniu cyt. "Podobno amerykańskim rynkiem zachwiał makler, który zamiast "m" (milion) przycisnął "b" (bilion - czyli po europejsku miliard) i w ten sposób zwiększył transakcję sprzedaży 1.000 razy. To w świetnej kondycji musi być Wall Street skoro jedna transakcja na jednym papierze (choćby nawet o 1000 razy zaniżona) mogła zachwiać całą giełdą, na której inwestują ponoć profesjonaliści pobierający co roku miliardy USD (czyli po amerykańsku "biliony") wynagrodzenia za swoją - jak się wyraził Prezes Goldman Sachs - "boską robotę". Koniec cytatu.

Dlatego w pewnym sensie podzielam opinię R. Gwiazdowskiego i ośmielam się napisać więcej, że wersja o jednym zleceniu jest prawdopodobnie mitem dla gawiedzi. Można również zrozumieć, że "m" to nie "b", bo w szkole uczyli pisać i czytać, ale patrząc realnie to np. na klawiaturze Bloomberg`a, czy EBS (Electronic Broking Services) przyciski są tak pokolorowane, ze nie sposób się pomylić. Zatem, czy to błąd maklera, który chciał przechytrzyć logicznie "myślący binarnie" system i załadował 1 mld akcji na jeden strzał? Jeśli założymy, że 10 spółek ma rzeczywiście łącznie 1 mld akcji to nie będzie to jedno zlecenie tylko zleceń będzie10.

Ale jest jeszcze inny wariant wg Tomasza Symonowicza, który sądzi, że to duża ilość sprzedawanych zleceń na mini indeks SP500 spowodował krach związany z brakiem płynności na sieci giełd. Jak było naprawdę tego tak szybko się nie dowiemy. Zatem, czy istnieje jakaś spółka, która posiada 1 mld akcji? Może i jest, ale chyba są to akcje śmieciowe. Albo rzeczywiście były to zlecenia na mini indeks SP500. Jeśli podzielimy 1 mld przez 500 to otrzymamy 2.000.000 jednostek indeksu SP500, a dzieląc jeszcze przez 10 otrzymujemy 20.000.000 jednostek mini indeksu SP500. To już spora ilość, którą pomnożymy przez 10$ i będziemy mieli raptem 200 mln$. Mam nadzieję, że dobrze to policzyłem, bo wielkość 200 mln $ na giełdzie NYSE to drobna kwota, która podważyła sens istnienia systemu bezpieczeństwa giełdowego.

Ale uwaga sprzedaż takiego indeksu to sprzedaż kontraktu futures, czyli ceny benchmarka wyrażonej w punktach, jakim jest SP500. Wycena instrumentu mini SP500 jest dokonywana na koniec dnia. Jeśli ktoś notorycznie sprzedawał od godz. 12.00 czasu polskiego takie mini SP500 futures na poziomie 1300pkt. to robił to z myślą o zamknięciu sesji na znacznie niższym poziomie. I rzeczywiście zamknięcie było na 1122pkt o 22.00-22.15 czasu polskiego. Jeśli anulowano część zleceń to było to prawdopodobnie dla zakresu od 1060 do 1100pkt. Jako ciekawostkę można uznać, że anulowano tylko te zlecenia w których ceny akcji spadły powyżej 60%. Dlaczego nie powyżej 10%, gdzie następuje zatrzymanie systemu transakcyjnego? Jeśli taka była wersja wydarzeń to w jaki sposób kontrakt futures wpłynął na indeks bazowy? Otóż nie mógł teoretycznie na niego wpłynąć, ale w praktyce wygląda to tak, że ktoś, kto sprzedawał mini SP500 to sprzedawał również akcje i zaraz odkupywał kontrakty futures na sprzedaż mini SP500. Prościej być nie może. Reasumując sprzedano akcje za 200mln$ i kupiono mini SP500 za tą samą kwotę. Cena rozliczenia kontraktu na koniec dnia była zyskiem.

Czy prawdą może być, że winny jest człowiek? Raczej nie, bo przy obecnej technologii HFT (High-frequency trading) nie możliwym jest ręczne sterowanie zleceniami. Czy winny jest komputer? Raczej tak, bo ktoś wysyłał te zlecenia z komputera na sprzedaż od godz. 12.00, a serwer je przyjmował do arkusza zleceń. W takich sytuacjach zawsze trzeba znaleźć kozła ofiarnego, który poniesie konsekwencję za tę korektę, bo to najprostsze rozwiązanie. To, czy kozioł jest winny to inna bajka. Jednak, czy ktoś wie, gdzie ten makler, który zawinił? Czy ktoś zna ten serwer, którego później wymienili na nowszy model? Gdzie może istnieć odpowiedz?! Prawdopodobnie na rynku walutowym.

SEC raczył poinformować, że istnieje możliwość anulowania zleceń giełdowych od godziny 20:40 do 21:00 na giełdach Nasdaq i NYSE, co zresztą zrobił. Jednak, czy dał radę anulować zlecenia na rynku międzybankowym, gdzie handlowano również walutami od godziny 20:05 do 21:00 na głównych parach walutowych? Raczej jest to niewykonalne. Otóż w/w okresy czasu stanowią pewien punkt zaczepienia, jak doszło do „tąpnięcia” cen akcji.

Na rynku międzybankowym od godziny 17.00 do 20.05 na parze walutowej USD/JPY następuje przygotowanie do krachu na rynkach akcji. Cena przebiła opór na 93.28 o godz.17.00 i zaczęła przyśpieszać do 92.00 do godz. 17.51, potem przebito opór na 91.60 o godzinie 20.06. Decydujący atak niedźwiedzi był pomiędzy 20.44, a 20.46. Wtedy cena osiągnęła dno na 87.94. Co jest ciekawe, że pomiędzy godz. 20.06, a 20.21 cena miała prawie ten sam zakres spadku, co pomiędzy godz. 20.44, a 20.46. Rynek akcji bez większych korekt zniżkował już od godz. 20.26, ale decydujący spadek miał miejsce od godz. 20.39 do 20.45

Patrząc na wykresy innych par walutowych sytuacja wygląda następująco.

Dla pary walutowej GBP/JPY przygotowanie do krachu akcji zaczęło się o godz. 16.40 po przebiciu poziomu 140. Dla pary GBP/USD nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji. Na CHF/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 20.05 na poziomie 82.45. Na USD/CHF nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji. Na EUR/JPY jest przygotowanie do krachu dzień wcześniej czyli od 2010-05-05 godz. 14.00 na poziomie 116. Na EUR/USD jest przygotowany krach dwa dni wcześniej czyli od 2010-05-04 godz. 14.00 na poziomie 1.31 Na AUD/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 17.00 na poziomie 83.70. Na CAD/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 17.00 na poziomie 90.00. Na USD/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 12.00 na poziomie 3.0000. Na EUR/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 12.00 na poziomie 3.9500. Na CHF/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 2.7600. Na GBP/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 13.00 na poziomie 4.5650. Na USD/MXN przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 19.00 na poziomie 12.45 Na USD/ZAR przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 7.515Na USD/NOK przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 16.00 na poziomie 6.000Na EUR/NOK nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji. Na USD/HUF przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 11.00 na poziomie 207.00Na EUR/HUF przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 13.00 na poziomie 272.50Na USD/SEK przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 7.35

Wszystkie powyższe poziomy cen i czas ich zaistnienia to poziomy wsparcia lub oporu, które zostały naruszone. Zadziwiające również jest to, że maksymalny szczyt na prawie wszystkich w/w parach walutowych wystąpił dokładnie w tym samym czasie, kiedy zakończył się krach na NYSE i NASDAQ, czyli w przybliżeniu o godzinie 20.45-20.46. Natomiast formowanie się minimum przypada dla większości par na 15 kwietnia 2010r. Wniosek, jaki można napisać brzmi. Nie ma przypadku. Kiedy rynek walutowy przygotowywał się do gwałtownych oscylacji, rynek giełdowy w USA notował kolejne wzrosty. Impuls wyszedł z pary walutowej EUR/USD, co automatycznie przełożyło się na parę USD/JPY, a następnie na wszystkie pary krzyżowe walut głównych związanych z JPY.

Zatem można postawić pytanie. Jaka była pierwotna przyczyna uruchomionej lawiny akcji w USA? Odpowiedz każdy z osobna może znaleźć na wykresach. Wykresy nie kłamią, jeśli umie się je odczytywać. Rynki nie są zawieszone w próżni, a siły jakie działają na poszczególne jego segmenty są jak naciągające się nawzajem sprężyny. Kto bardziej rozciągnie jedną z nich i puści ją bezwładnie ten wygrywa i nie musi kopać się z koniem.

Artykuł miał na celu przybliżenie mechanizmu zmienności, który jest tak skomplikowany, że nawet naukowcy nauk ścisłych mają problemy z rozszyfrowaniem jego natury. Kto stoi za tym mechanizmem? Z pewnością są to inwestorzy, którzy mają dosłownie nieograniczoną pulę pieniędzy, aby nimi żonglować na wszystkich rynkach finansowych świata.

---

http://finansebeztajemnic.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Forex - Struktura funkcjonalna rynku walutowego OTC

Forex - Struktura funkcjonalna rynku walutowego OTC

Autorem artykułu jest Mariusz Chodzicki



Artykuł poświęcony jest strukturze funkcjonalnej rynku walutowego na świecie. Większość inwestorów nie zdaje sobie nawet sprawy w jaki sposób funkcjonuje ten biznes od środka. Struktura podzielona jest na funkcje, które łącznie tworzą cały mechanizm pozyskiwania nowych klientów do domowego handlu walutami.

Rynek walutowy każdemu kojarzy się z miejscem handlu walutami. Aby przekonać się, jak to w rzeczywistości wygląda wystarczy zainstalować na komputerze oprogramowanie jakiejkolwiek dostępnej platformy walutowej. Jednak takie oprogramowanie to tylko końcówka terminala klientowskiego, który łączami teleinformatycznymi połączony jest z serwerem brokera walutowego. Na serwerze spotykają się wszystkie zlecenia klientów w arkusz zleceń. Aby handlować walutą, powyższa wiedza w pełni wystarcza, aby odnosić sukcesy finansowe, bądź stracić wszystkie pieniądze na koncie. Jednak wiedza o strukturze rynku FOREX jest zbyt obszerna, aby ją lekceważyć.

Rynek OTC to sieć brokerów, którzy mają swoje siedziby i oddziały na całym świecie. Specyfiką tej struktury są powiązania partnerskie i handlowe w obrębie wszystkich trzech poziomów. Przedstawione poziomy nie są odizolowanymi od siebie rynkami działającymi samodzielnie. Mało tego, poniższy podział jest ogólny i można go rozszerzyć o inne instytucje finansowe, które uczestniczą w sieci powiązań. Są to min. fundusze inwestycyjne, fundusze hedgingowe, fundusze rządowe, instytucje clearingowe, które rozliczają rynki finansowe, korporacje międzynarodowe, banki detaliczne oraz inwestycyjne. Szacuje się, że na rynkach finansowych funkcjonuje 4351 brokerów z czego 1784 przypada na Europę[1]. Tym, co różnicuje poszczególnych brokerów jest wielkość kapitałów własnych, ilość klientów oraz zasobność ich portfeli. W tym kontekście rynek OTC posiada trzy poziomy:

1. Rynek międzybankowy (Interbank)

2. Rynek brokerów ECN (Electronic communication network)

3. Rynek brokerów MM (Maker Market)

Powyższa struktura rynku OTC byłaby niepełna, gdyby nie fakt, że firmy działające na rynku walutowym różnią się między sobą również zakresem wykonywanych funkcji. Tym razem rynek OTC podzielimy wg funkcji:

1. Agregacji (aggregation)

2. Handlu (trading)

3. Płynności (liquidity)

O ile struktura wielopoziomowa rynku OTC nie budzi większych wątpliwości u traderów o tyle struktura funkcjonalna nie do końca jest zrozumiała, być może nawet i pomijana przez nich. Dlatego przyjrzyjmy się czym są te funkcjonalności.

Ad.1 Agregacja to funkcja pozyskiwania nowych klientów na rynku walutowym. Związane jest to z dość wysokim wskaźnikiem rezygnacji klientów z usług brokerskich w ciągu pierwszego roku. Mówi się, że ta funkcja jest siłą napędową branży. Na rynku występuje wiele firm, które zajmują się tylko i wyłącznie naborem nowych klientów chętnych do rozpoczęcia przygody z rynkiem walutowym. Takie podmioty nazywane są IB (broker wprowadzający) lub White Label. Broker wprowadzający przeważnie jest osobą fizyczną lub osobą prawną. Trudni się amatorsko lub zawodowo handlem na rynku walutowym i dorabia sobie naborem nowych klientów. White Label dotyczy już instytucji finansowych, które mają ugruntowaną pozycję na rynku i generują na rynku walutowym obroty rzędu 1 mld $ USD miesięcznie[2].

Za każdego zwerbowanego klienta firma trudniąca się naborem otrzymuje prowizje sięgające do 50%[3] udziału w przychodach generowanych przez poleconego klienta. Odbiorcami klientów są firmy brokerskie działające w branży.

Następną wersją pośrednictwa w agregacji jest udostępnianie platformy walutowej przez brokera wprowadzającego dla potencjalnych nowych klientów. Jednak logo nazwy firmy brokerskiej jest dominujące i informuje, że usługi brokerskie świadczy dany broker, a nie broker wprowadzający. Otwierane są realne rachunki inwestycyjne dla klientów, a broker wprowadzający dysponuje pieniędzmi klientów na odpowiednich kontach inwestycyjnych zgodnie z regulacjami nadzoru finansowego. Wszystkie zlecenia, jak i płynność przekazywane są do firmy brokerskiej. Jest to o tyle sensowne, że broker wprowadzający nie ponosi ryzyka nierównowagi w karnecie zleceń, wynikającej z agregacji pomiędzy popytem i podażą w zleceniach klientowskich.

Bardziej rozbudowaną formą pośrednictwa z poprzedniej wersji agregacji jest posiadanie przez brokera wprowadzającego własnego logo marki firmy pośredniczącej. Broker wspiera finansowo i technicznie stronę internetową brokera wprowadzającego i nieodpłatnie udostępnia mu platformę walutową w zamian za dokonywane inwestycje marketingowe przyciągające nowych klientów. W dalszym ciągu broker wprowadzający przekazuje wszystkie zlecenia i płynność do brokera[4].

Ad.2 Funkcja handlowa. Firma brokerska udostępniania swoim klientom ofertę z kwotowaniem cen instrumentów finansowych oraz realizuje zlecenia. Z punktu widzenia klienta jest to bardzo prosty mechanizm. Klikamy myszką zlecenie i w ułamku sekundy otwieramy lub zamykamy pozycję. W istocie mechanizm zawierania transakcji jest bardzo skomplikowany. Broker udostępniając klientom swoją ofertę w postaci cen BID i ASK, pokazuje własną cenę kwotowań opracowaną na podstawie kwotowań referencyjnych, która z kolei pochodzi od wiodących dostawców tj. Reuters, EBS, Bloomberg, banki, czy ECN`s. Z punktu widzenia funkcji handlowej nieistotnym jest, czy firma brokerska wykorzystuje dodatkowo pierwszą, czy też trzecią funkcje lub obie jednocześnie.

Ad.3 Funkcja płynności. Rynek OTC jest rynkiem globalnie zdecentralizowanym, który ma też swoje wady. Najistotniejszą z tych wad jest brak płynności w bardzo krótkim czasie na poziomie brokerów ECN i MM. Manifestuje się to wtedy, gdy duża ilość zleceń nie ma możliwości realizacji egzekucji po określonej cenie rynkowej. Wynika to z braku przeciwstawnych zleceń w arkuszu zleceń brokera. Następuje wtedy brak egzekucji zlecenia lub zlecenie realizowane jest po diametralnie innej cenie. Sytuacja taka występuje wtedy, gdy zlecenie ma status egzekucji po cenie rynkowej. Poślizg cen ma miejsce podczas publikacji ważnych danych z gospodarek np. NONFARM PAYROLSS[5].

Brokerzy informują w regulaminach, że mogą zrealizować w jednym zleceniu tylko określony wolumen np. od 5 do 20 mln $ USD. W celu zwiększenia wolumenu przypadającego na jedno zlecenie i zwiększenie płynności w handlu walutami, brokerzy zaczęli łączyć się w tzw. kartele płynności. Są to technologicznie bardzo zaawansowane systemy API spinające arkusze zleceń brokerów biorących udział w kartelu. Umożliwiają one egzekucje zleceń o wartości wolumenu do 100 milionów dla pary do GBP/USD i 200 milionów dla pary EUR/USD w zakresie 4-5 pipsów. Przy mniejszych zleceniach zmniejsza się zakres ceny od 0.5 pipsa dla EUR/USD i 1 pipsa dla GBP/USD[6],[7].

To, czy broker stosuje którąś z powyższych funkcji zależne jest od rozmiarów prowadzonej przez brokera działalności. Istotnym jest również wielkość kapitałów własnych, ilość i aktywność własnych klientów.

Reasumując należy zaznaczyć, że aby rynek walutowy nadal istniał, wszystkie trzy funkcje muszą się uzupełniać. Przyszłość rynku walutowego to nieustająca wiara brokerów w mit o szybkim bogactwie, który ciągle nęci swym blaskiem nowych klientów, którzy gotowi są zaryzykować swoje pieniądze na rynku FOREX.

[1] http://blog.100lar3k.pl/2011/01/ilu-jest-brokerow-forex-na-swiecie.html

[2] http://www.dukascopy.com/swiss/english/ia/WL/

[3] http://www.dukascopy.com/swiss/english/ia/classicIA/

[4] na podstawie http://www.leaprate.com/uploads/LeapRate_Online_Trading_Report_2010_Excerpts.pdf s. 6

[5] http://en.wikipedia.org/wiki/Nonfarm_payrolls

[6] http://www.dukascopy.com/swiss/english/forex/swfx/technology/

[7] http://www.dukascopy.com/swiss/docs/SWFXMarketplace.pdf


---

http://finansebeztajemnic.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego analiza fundamentalna jest lepsza od technicznej?

Dlaczego analiza fundamentalna jest lepsza od technicznej?

Autorem artykułu jest Filon



Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego analiza fundamentalna jest znacznie rzadziej wykorzystywaną techniką analizy spółek giełdowych, niż analiza techniczna? Odpowiedź jest bardzo prosta...

Analizę techniczną można przeprowadzić przy użyciu mniejszej ilości danych. Musimy tylko posiadać historyczne notowania cen akcji wybranej firmy. Analiza fundamentalna natomiast, dodatkowo stwarza konieczność posiadania co najmniej kilkunastu raportów finansowych analizowanej spółki.

Pomimo iż sprawozdania finansowe dostępne są dla każdego, to ogrom pracy jaki jest wymagany do przeanalizowania danych, skutecznie odstrasza niemal każdego inwestora. A niepotrzebnie, gdyż zalety jakie oferuje analiza finansowa w całości rekompensują poświęcony czas. Zaprzęgając do pracy analizę fundamentalną otrzymujemy zyski, których inny rodzaj analizy nigdy nie byłaby w stanie nam zagwarantować. Zastanów się tylko ile kojarzysz osobistości, które dorobiły się dzięki analizie fundamentalnej? Wierzę, że nie są Ci obce nazwiska takie jak Warren Buffet czy Donald Trump lub też Polacy jak np. Roman Karkosik lub Leszek Czarnecki.

Wszyscy ci panowie stosują analizę fundamentalną. Wybierają odpowiednią spółkę, która ma szansę rozwijać się w przyszłości, kupują jej akcje, a na koniec po prostu nie sprzedają przez długi czas. Kolejne pytanie brzmi: Ilu znasz stale zarabiających analityków technicznych? Żadnego. W prawdzie było paru, którzy wybili się na pewien okres, ale pod koniec kariery ZAWSZE bankrutowali, ponieważ aby gromadzić pieniądze byli zmuszeni bardzo ryzykować, co zawsze kiedyś się zemści. Oczywiście jeszcze parę lat temu można było używać usprawiedliwień dla niestosowania analizy fundamentalnej, sugerując że nie ma się czasu i wymaganego poziomu umiejętności, gdyż wyznaczenie wszystkich wskaźników we własnym zakresie z pewnością nie było takie proste, a do tego wymagało mnóstwo czasu.

Ale w dzisiejszych czasach, gdy istnieją setki serwisów typu Fundamentalna.net, które liczą wszystkie potrzebne dane bez naszego udziału, generując dla nas - inwestorów już przygotowane wykresy, znika usprawiedliwienie dla ignorowania analizy fundamentalnej. Dlatego nawet jeśli teraz stosujesz wyłącznie typowo techniczne sposoby analizy, być może warto rozważyć czy nie przyłączyć także fundamentalnych.

---

Zobacz blog inwestora, który na przykładzie własnych pieniędzy pokazuje w co inwestować.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przyszłość dwuzłotówek

Przyszłość dwuzłotówek

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski



Czy inwestycja w duwzłotówki na przestrzeni kilku lat może okazać się dobrym wyborem? Co będzie w momencie, gdy Polska wejdzie do strfy euro?

Niestety jak w przypadku większości monet polskich trudno oszacować, jak kształtować się będzie ich cena na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat. Wiele osób jest zdania, że wejście Polski w strefę euro zmieni zainteresowania numizmatyczne Polaków i przerzucą się oni na nowe monety o nominale 2… euro. Jednak trzeba pamiętać, że może być dokładnie odwrotnie – nowy pieniądz Euro może wzbudzić tęsknotę za polskimi złotówkami! Ciekawą alternatywą może być też zakup całego zestawu monet (wszystkich dwuzłotówek, które się ukazały).

Kolejnym poważnym argumentem, który przekonuje, że inwestycja w monety dwuzłotowe nie przyniesie zysków jest ich stop: CuAl5Zn5Sn1.

Zabezpieczeniem przed silnym spadkiem cen monet złotych i srebrnych jest ich drogi kruszec. W przypadku dwójek takiego zabezpieczenia nie ma! Jeżeli zainteresowanie numizmatyką spadłoby to posiadacze dwójek zostaliby ze złomem!

Trudno w tym przypadku przewidzieć co będzie dalej… jeżeli ktoś mimo wszystko chciałby zainwestować w GNy to myślę, że powinien wystrzegać się monet drogich (powyżej 50zł) o olbrzymich nakładach (powyżej 500 000szt), gdyż te mają najmniejsze szanse na wzrosty ich cen. Kolejną wskazówką jaką mogę udzielić, to kupowanie monet w stanach menniczych (idealnych, bez żadnych uszkodzeń) oraz tych, które wchodzą w skład jakiejś serii – zwiększa to zainteresowanie. Dodatkową zaletą może być zakup całego woreczka menniczego. Należy pamiętać, że inwestycja w dwójki jest jedną z najbardziej niepewnych!

Dlaczego więc dwuzłotówki mają wielu fanów?

Przede wszystkim dlatego, że początkujący kolekcjonerzy i inwestorzy z niskim kapitałem zaczynają właśnie od GNów! Nie trzeba operować tysiącami, żeby móc w nie zainwestować! W wielu przypadkach wystarczy kilkanaście złotych, by za kilka miesięcy cieszyć się drobnym zyskiem.


Podsumowując:
Monety dwuzłotowe są dobrym rozwiązaniem dla osób z małym kapitałem.

Historia pokazała nam, że przyniosły one nawet spore zyski po kilku latach.

Należy wystrzegać się monet dwuzłotowych o olbrzymich nakładach (powyżej 500 000).

Warto pomyśleć nad zakupem całego woreczka menniczego, zawierającego 50szt monet. W przypadku inwestycji długoterminowej monety dwuzłotowe nie są najpewniejszym rozwiązaniem ze względu na wykonanie z taniego metalu, który w przypadku, gdy wartość numizmatyczna monety będzie bardzo niska nie zabezpieczy nas finansowo oraz niepewność związaną z przyjęciem przez Polskę nowej waluty.

W przypadku inwestycji krótkoterminowej zysk może być niewielki.

Ciekawym rozwiązaniem może być zakup całego woreczka menniczego zawierającego 50 szt. monet.

Dwuzłotówki można polecić kolekcjonerom, gdyż ich liczność powoduje, że zebranie ich wszystkich może być ciekawym wyzwaniem.

---

Kontroluj moje postępy w drodze do miliona:
http://www.milionzlotych.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl