sobota, 29 listopada 2014

Opcje binarne w Polsce - wielki boom na inwestowanie

Opcje binarne w Polsce - wielki boom na inwestowanie


Autor: AgaBe87


Opcje binarne pojawiły się w Polsce na początku 2012 roku. Od ponad 2 lat inwestowanie na platformach binarnych zdobywa coraz większą liczbę zwolenników, którzy chcą zarabiać na walutach, indeksach, akcjach i towarach. Można z łatwością zaobserwować wielki boom na opcje binarne, a to dopiero początek.


Jak to się zaczęło?

Zaczęło się od eXbino - pierwszej polskojęzycznej platformy oferującej opcje binarne. eXbino (eXclusive Binary Options) powstało w 2011 roku, a swoją działalność w Polsce rozpoczęło w styczniu 2012 roku. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział o tym, że istnieje coś takiego jak tzw. łatwiejsza wersja forex, czyli inwestowanie w kursy walut, towary, indeksy, akcje. Początkowo pojawiały się jedynie krótkie wzmianki na forach internetowych, gdzie ktoś coś usłyszał o opcjach binarnych i chciał zasięgnąć dodatkowych informacji. Bardzo szybko zaczęły pojawiać się polskojęzyczne strony prezentujące ofertę eXbino, opisujące podstawowe strategie inwestycyjne czy wyjaśniające czym w ogóle są opcje binarne. eXbino wprowadziło inwestycje binarne do Polski dając początek lawinie, którą możemy aktualnie obserwować. Pozycja pierwszej polskojęzycznej platformy nadal jest bardzo silna - eXbino nieustannie zyskuje nowych klientów, a nawet rozszerza swoją ofertę o dodatkowe usługi, takie jak forex. Chcąc wybrać godną zaufania platformę, nadal warto wybrać pioniera na polskim rynku - eXbino.com.

Kolejne platformy w Polsce

Bardzo szybko zaczęły pojawiać się kolejne witryny i serwisy informacyjne, w tym wiele stron partnerskich, na których publikowano artykuły w formie porad, wskazówek czy opisów dotyczących najskuteczniejszych sposobów inwestowania w opcje One Touch, opcje krótkoterminowe czy opcje High/Low. Rosnący dostęp do informacji wiązał się oczywiście ze wzrostem zainteresowania, rosnącą liczbą klientów platformy opcji binarnych, a także z coraz większą chęcią osiągania profitów nie tylko z samych inwestycji, ale również z promowania eXbino w Polsce.

Mniej więcej w połowie 2012 roku na polski rynek weszła kolejna platforma oferująca dostęp do swoich usług w języku polskim, a jej śladem poszły kolejne firmy oferujące inwestowanie w opcje binarne. Do końca 2012 roku klienci z Polski mogli już korzystać z 4 brokerów z polską wersją językową. Kolejne 2 lata przyniosły oczywiście kolejnych polskojęzycznych brokerów, którzy dostrzegli ogromny potencjał w naszym kraju i możliwość zyskania tysięcy nowych klientów. Efekty są takie, że aktualnie kilkaset tysięcy Polaków korzysta z 4 wiodących brokerów z eXbino na czele oraz z co najmniej 5 innych platform, które zaproponowały dostęp do swoich usług w polskiej wersji.

Opcje Binarne

Szerszy dostęp do informacji

Poza oficjalnymi stronami pojawiły się również liczne serwisy, w których można znaleźć opracowania dotyczące strategii, porady, artykuły reklamowe czy recenzje i opisy poszczególnych rodzajów opcji binarnych czy konkretnych platform. Dziś po wpisaniu w Google hasła "opcje binarne" pojawia się 205 000 wyników wyszukiwania i to tylko w języku polskim. Co to oznacza? Mówiąc wprost - każdego dnia pojawiają się nowe treści, w których można znaleźć wiedzę dotyczącą łatwiejszej wersji forex, czyli opcji binarnych polegających na przewidywaniu jak zmieni się kurs waluty, towaru, akcji czy indeksu w danym odcinku czasu.

Coraz więcej osób z Polski bierze udział w konferencjach i seminariach, które organizowane są np. w Londynie czy Barcelonie, gdzie zjeżdżają się przedstawiciele platform opcji binarnych, by prezentować swoje usługi czy prowadzić seminaria dla inwestorów. Nowością w Polsce są również tzw. webinaria, czyli internetowe seminaria realizowane za pomocą nowoczesnych narzędzi, dzięki którym szkolenie może być przeprowadzane na odległość. Podczas takich spotkań uczestnicy mogą poznać najnowsze trendy w opcjach binarnych, najskuteczniejsze strategie inwestycyjne, a także oczywiście oferty brokerów, zarówno polskojęzycznych jak i tych, którzy polskiej wersji nie posiadają.

Bądź ostrożny - opcje binarne okazją do oszustwa

Trzeba zwrócić uwagę na to, że wzrost zainteresowania tematem opcji binarnych daje również pole do popisu osobom, które szukają łatwego sposobu na osiągnięcie profitów z binarnego boomu. Przykładem mogą być właściciele stron, które oferują tzw. płatne sygnały opcji binarnych. Wiele z tych stron to zwyczajne oszustwo, które nie ma nic wspólnego z prawdziwymi sygnałami, które oferowane są za duże pieniądze przez specjalistów lub przez samych brokerów. Trzeba więc mieć się na baczności i nie korzystać z sygnałów, które można kupić za 30-50 czy nawet 100 zł, ponieważ nikt kto poważnie zajmuje się inwestowaniem, nie odsprzeda swojej wiedzy za symboliczne pieniądze.

Kolejnym przykładem naciągaczy wykorzystujących fakt rosnącej popularności opcji binarnych są właściciele platform "krzaków". Zwłaszcza na forach internetowych można zauważyć rosnącą ilość ofert nikomu nieznanych platform, które wyglądają podejrzanie, nie posiadają żadnych opinii i recenzji, nie są nigdzie reklamowane, a wg wypowiedzi na forum są "idealną platformą, którą warto wybrać". W tym całym binarnym szaleństwie trzeba zachowywać ostrożność i odpowiedzialnie wybierać platformy, które będą pośredniczyły w procesie inwestowania. Nie należy więc ufać brokerom, o których nic nie wiadomo i którzy pojawili się niewiadomo skąd.

Forex Opcje Binarne

Przyszłość opcji binarnych w Polsce

Biorąc pod uwagę to, co działo się przez ostatnie lata, można śmiało powiedzieć, że popularność binary options będzie rosła i że w najbliższych miesiącach pojawią się kolejne platformy oferujące Polakom dostęp do swoich usług. Podobno kolejni światowi giganci planują uruchomienie wersji językowej przystępnej dla Polaków. Z całą pewnością pojawią się kolejne fora dyskusyjne, strony internetowe, witryny programów partnerskich i inne serwisy, dzięki którym będzie można nie tylko poszerzać wiedzę dotyczącą opcji binarnych, ale również poznawać historie osób, które osiągają duże sukcesy w inwestycjach. Tak naprawdę potrzeba jeszcze sporo czasu, aby opcje binarne zdobyły w naszym kraju tak wielką popularność jak tradycyjny forex czy krajowe lotto. Wszystko jednak jest na dobrej drodze ku temu, by Polska była w co najmniej europejskiej czołówce jeśli chodzi o liczbę klientów brokerów binarnych.

Inwestuj w opcje binarne

Opcje binarne są ofertą dla każdego, kto chciałby spróbować swoich sił jako inwestor. Jeżeli nie możesz pozwolić sobie na inwestycje na rynku forex, gdzie wymagany jest wysoki kapitał sięgający kilkudziesięciu tysięcy złotych - postaw na opcje binarne, gdzie minimalny depozyt to nawet 600 PLN. Warto wykorzystać binarny boom w Polsce i zarabiać na opcjach krótkoterminowych, długoterminowych, boundary czy drabinowych. Wystarczy wybrać dobrą platformę opcji binarnych, zapoznać się z materiałami edukacyjnymi, wypracować swoją strategię inwestycyjną i można z amatora stać się profesjonalnym inwestorem.


eXbino.com - pierwsza polskojęzyczna platforma opcji binarnych

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

piątek, 24 października 2014

Jak podnieść wartość Twojej nieruchomości

Jak podnieść wartość Twojej nieruchomości


Autor: Wojciech Orzechowski


Możesz pokusić się o pewne elementy infrastruktury technicznej – rozwiązań niedostępnych powszechnie – aby uatrakcyjnić swoją nieruchomość; na przykład zamontować instalację alarmową lub instalację inteligentnego mieszkania, która o określonej porze otworzy rolety w oknach i włączy klimatyzację lub napali w kominku...


Ogrzewanie może pracować w takiej temperaturze jaką ustalisz. Można także skorzystać z jeszcze bardziej zaawansowanych rozwiązań, typu inteligentna lodówka, która będzie Cię informować, czego w lodówce brakuje, a gdy jesteś na mieście, żebyś mógł kupić brakujące produkty. Istnieją już lodówki, które automatycznie łączą się z wcześniej zdefiniowanym sklepem internetowym i zamawiają produkty, których brakuje, a towar zamówiony przychodzi we wskazane miejsce, np. do pracy, o określonej porze, tak abyś mógł je odebrać i przechować do powrotu do domu – takie rozwiązania obecnie są coraz tańsze i w zasięgu ręki (czytaj > portfela) większości właścicieli nieruchomości.

W zakresie rozwiązań inteligentnego domu, polecam polskie produkty. Centrala takiego rozwiązania kosztuje nie więcej niż 2.000 zł, a do takiej centrali można „podpinać” także inne rozwiązania i moduły, które będą zarządzać innymi częściami Twojego domu.

Innym przykładem może być przyciemnianie oświetlenia.

Do zarządzania tym systemem wystarczy prosta aplikacja, instalowana w telefonie. Twoje mieszkanie może Cię miło przywitać gorącą kąpielą, którą automat Ci przygotuje; może na Ciebie czekać gotowa filiżanka kawy po powrocie do domu, a robot odkurzający może w odpowiednim momencie posprzątać Ci mieszkanie.

Rozwiązania, które są obecnie dostępne na rynku, mają technologicznie możliwości zastosowania ich niezależnie, czy poprowadziłeś odpowiednią sieć elektryczną wcześniej, czy nie. Jeżeli zainteresujesz się rozwiązaniami inteligentnego domu, to technicy mogą Ci sugerować, że instalację tą trzeba było zaplanować przed remontem i do każdego punktu poprowadzić oddzielny elektryczny obwód, co oczywiście naraża Cię na koszty. Jeżeli taką teorię słyszałeś, to musisz wiedzieć, że dzisiaj dostępne są już rozwiązania, które możesz zastosować nawet po wykonanym remoncie. Odpowiednie mikrochipy są montowane w takich miejscach jak gniazdko czy przełącznik – to wszystko współpracuje z centralą i sprawia, że Twoje urządzenia wykonują zaplanowane przez użytkownika czynności.

Jeżeli masz możliwość zamontowania ogrzewania podłogowego, czy nawet paneli słonecznych, to oczywiście powinieneś z tego skorzystać – wszystko zależy do jakiej grupy docelowej będziesz trafiał i kogo chcesz przyciągnąć. Możesz być pewien, że w tej chwili niewiele mieszkań ma rozwiązania (przynajmniej w starszym budownictwie) ogrzewanej podłogi, nie mówiąc już o „solarach”, które dają Ci darmową energię i sprawiają, że Twoje mieszkanie jest dodatkowo ogrzewane.

Oczywiście, wiąże się to z dodatkowymi kosztami, ale te koszty mogą się w przyszłości odpowiednio zwrócić. To jest tylko kwestia matematycznego uzasadnienia – umówienia się z wykonawcą, poproszenia go o odpowiednie wyliczenia dla Twojej posesji i sprawdzenia, w jakim czasie inwestycja się zwróci.

Ponadto, należy zadać pytanie, czy masz możliwość zastosować w swoim lokalu kominek, co umożliwiają niektóre mieszkania. Taki kominek, szczególnie w mieszkaniu powyżej 70m2 dodaje uroku i sprawia, że mieszkanie upodabnia się do domu. Nie wspomnę o specjalnie programowanym nagłośnieniu, które będzie uprzyjemniać codzienne przebywanie w domu. Nie chodzi tylko o oglądanie telewizji, ale również o słuchanie muzyki, dostępnej we wszystkich pomieszczeniach.

Pozostałe, skuteczne i sprawdzone sposoby znajdziesz w moim e-booku: "10 wskazówek, jak podnieść wartość nieruchomości", który otrzymasz GRATIS, odwiedzając tę stronę: http://www.zarabiaj-na-nieruchomosciach.pl


Wojciech Orzechowski
WIWN :: Warsztaty Inwestowania W Nieruchomości
E-mail: wojciech@wiwn.pl

www.facebook.com/warsztaty.inwestowania
www.zarabiajnanieruchomosciach.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zaliczka, a zadatek - case study

Zaliczka, a zadatek - case study


Autor: Wojciech Orzechowski


Podczas transakcji kupna/sprzedaży nieruchomości, na etapie zawierania umowy przedwstępnej, kupujący wpłaca sprzedającemu zaliczkę lub zadatek. Jest to część pieniędzy wliczana w poczet przyszłej zapłaty i stanowi swego rodzaju gwarancję tego, że obie strony chcą, na umówionych i spisanych warunkach, dokonać transakcji kupna/sprzedaży.


Czym różnią się te dwa terminy i kiedy je stosować?


W przypadku zaliczki kupujący wpłaca określoną kwotę, np. 10 tysięcy zł. Jeżeli nie dochodzi do transakcji, niezależnie od przyczyn, kwota 10 tysięcy zł jest zwracana, zgodnie z kodeksem cywilnym, kupującemu. Jeżeli jest to zadatek i nie doszło do transakcji z przyczyn leżących po stronie kupującego – zadatek ten przepada na korzyść sprzedającego.

Jeśli nie doszło do transakcji z przyczyn leżących po stronie sprzedającego, to ma on obowiązek, zgodnie z prawem cywilnym, zwrócić dwukrotność wartości wpłaconego zadatku kupującemu. W tym konkretnym przypadku sprzedający musi zwrócić 20 tysięcy zł.

Ważne!

Jeżeli jesteś kupującym i nie jesteś pewny, z której opcji skorzystać, to lepiej wybierz formę zaliczki. Zawsze możesz ją odzyskać.

Jeśli jesteś sprzedającym skorzystaj z opcji zadatku. W przypadku gdy kupujący się rozmyśli, to zadatek zgodnie z prawem zostanie Ci zwrócony. Kupujący nie będzie mógł się go domagać.

Gdy jesteś sprzedającym, który nie może zawrzeć transakcji z winy kupującego, a pieniądze na poczet przyszłej transakcji zostały Ci przekazane w formie zadatku, możesz je zostawić na poczet utraconych korzyści. Mówiąc o korzyściach mam na myśli te, które przez ten czas mogłeś osiągnąć, gdyby transakcja została sfinalizowana.

Relacje sprzedający - kupujący

Na przykładzie z autopsji, chciałbym opisać relacje sprzedającego z kupującym. Z taką sytuacją spotkałem się gdy kupowałem działkę niedaleko Zakopanego. Góral Władek, z którym dobijałem transakcję, namówił mnie na zakup działki, którą chciał wyodrębnić ze swojej nieruchomości.

Działka miała 2.000 m2. Chciał ją podzielić na pół, oddając 1.000 m2 mnie, a drugą połowę zachować dla siebie. Z działki rozprzestrzeniał się piękny widok na Tatry, więc uznałem, że jest to ciekawa inwestycja ze względu na to, że można tam postawić domek całoroczny, który będę wynajmował. Z tego miejsca jest bardzo blisko do Bukowiny Tatrzańskiej, Białki Tatrzańskiej, Zakopanego i Białego Dunajca. Są to bardzo ciekawe turystycznie okolice, zarówno latem jak i zimą.

Podpisaliśmy umowę przedwstępną, która określała, że w ciągu najbliższego roku zostanie dokonany podział działki. Geodeta podzielił działkę, zgłosiliśmy to w odpowiednich urzędach i mogliśmy wyodrębnić tereny. Kolejnym krokiem było założenie oddzielnej księgi wieczystej.

Podczas zawierania umowy przedwstępnej wpłaciłem zadatek, wielkości 4.000 zł (zadatek nieduży i niemały). Wiedziałem, że jeśli ja zrezygnuję z jakiejkolwiek przyczyny, to nie będzie to dla mnie wielka strata. Z drugiej strony, zastanawiałem się cały czas, czy jest to dobra inwestycja? Mogłoby się okazać, że Władek znalazł klienta, który oferował mu wyższą cenę za tę działkę. Wtedy zwróciłby mi 8 tysięcy zł, czyli podwójną wartość wpłaconej kwoty. Zyskałbym 100% w ciągu roku.

Podział i wyodrębnianie działki trwało 8 miesięcy.

Po 8 miesiącach stwierdziłem, że mam lepszą możliwość zainwestowania pieniędzy i ostatecznie nie zdecydowałem się na zakup tej działki. Byłem cały czas w kontakcie z Władkiem, a on w związku z moim wycofaniem się, nie robił problemów. Zacząłem przeciągać w czasie transakcję licząc, że Władkowi trafi się nabywca ;-) Ostatecznie tak się też stało.

Władek sprzedał działkę i zwrócił mi wpłacony zadatek. Sprzedający w tym przypadku mógł zgodnie z prawem zadatek zatrzymać. Jednak ze względu na dobre wzajemne relacje postanowił zwrócić mi równowartość wpłaconych przeze mnie pieniędzy. Sytuacja ta dokładnie pokazuje, że czasem wiele zależy po prostu od człowieka, na jakiego trafisz oraz od relacji jakie nawiążesz z drugą stroną transakcji.

Wysokość zadatku

W przypadku zadatku należy liczyć się z odwrotnym prawem, szczególnie jeżeli to Ty jesteś sprzedającym nieruchomość. Umowa przedwstępna kładzie na nas pewne zobowiązania. Z różnych przyczyn umowa ta może być wcześniej rozwiązana, zanim dojdzie do spisania umowy przyrzeczonej. Zazwyczaj jedna ze stron wtedy traci, mając nadzieję, że transakcja zostanie dokonana.

Wyobraź sobie, że sprzedajesz mieszkanie, które ma wartość 200.000 zł i jest wielkości 50m2. Przychodzi klient i wpłaca Ci zadatek w wysokości 2.000 zł. Tydzień później przychodzi kolejny zainteresowany, który wcześniej był niezdecydowany i mówi: „Proszę pana, za to mieszkanie chcę dzisiaj dać Panu 220.000 zł, ale musi pan podjąć decyzję teraz”.

Oczywiście, możesz się tutaj odwoływać do wszelkiego rodzaju rzetelnych zachowań czy umów dżentelmeńskich. Jednak musisz zdawać sobie sprawę z tego, że dla Ciebie jest to biznes.

Jak się zachować i co zrobić?

Pamiętaj, że kupujący w każdej chwili może oznajmić, że rezygnuje z transakcji, gdyż np.: rozmyślił się lub bank odmówił mu udzielenia kredytu. W przypadku zawierania umowy przedwstępnej, należy oznajmić kupującemu, że wpłata niskiego zadatku może skutkować tym, że gdy trafi się inny zainteresowany, oferujący wyższą cenę, to skorzystasz z jego oferty. Któż nie chciałby zarobić dodatkowych np. 20.000 zł?

Jeśli kupujący wpłaca niski zadatek, to dla sprzedającego jest to już pierwszy "sygnał ostrzegawczy", że kupujący może nie mieć własnych pieniędzy na tę inwestycję i będzie posiłkował się kredytem.

Załóżmy więc, że tydzień po otrzymaniu zadatku trafia Ci się inny klient, który oferuje 220.000 zł, a Ty podpisujesz z nim umowę. Zyskujesz dzięki temu 20.000 zł, ale musisz zwrócić zadatek klientowi, z którym już wcześniej podpisałeś umowę przedwstępną na 200.000 zł. Klient ten wpłacił 2.000 zł, więc zwracasz mu, zgodnie z prawem 4.000 zł, co jest dwukrotną wartością wpłaconego zadatku. W ten sposób zarabiasz na tej nieruchomości 16.000 zł więcej, niż planowałeś.

Ktoś może skomentować, że to jest nie w porządku wobec pierwszego oferenta. Oczywiście, można tak powiedzieć, ale jestem bardzo ciekawy, czy ten kto twierdzi, że jest to nie fair, wręczy mi teraz 16.000 zł z własnej kieszeni? No co? Nie ma chętnych?

To jest mój biznes, ja z tego utrzymuję siebie i moją rodzinę, a zatem muszę zadbać o jego rentowność.

Czy stoi to w sprzeczności z tym co miało miejsce w przypadku działki, gdzie sprzedający zwrócił mi zadatek? Władek wykazał się dobrą wolą, za co jestem mu bardzo wdzięczny. W przypadku innego sprzedającego, prawdopodobnie straciłbym wpłacony zadatek. No cóż... W biznesie trzeba też mieć trochę szczęścia.

Pamiętaj, że kiedy zajmujesz się kupnem i sprzedażą nieruchomości, to jest normalna praca zarobkowa. Nie namawiam do czynienia rzeczy złych lub sprzecznych z prawem, ale jednocześnie uważam, że kiedy trafia się okazja, to trzeba z niej korzystać :)


Wojciech Orzechowski
WIWN :: Warsztaty Inwestowania W Nieruchomości
E-mail: wojciech@wiwn.pl

www.facebook.com/warsztaty.inwestowania
www.zarabiajnanieruchomosciach.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Czy nadchodzi bessa?

Czy nadchodzi bessa?


Autor: Piotr Goliszewski


Czy nadchodzi bessa? Warto na początku drugiej połowy 2014 roku przyjrzeć się kilku faktom, które od kilku miesiecy mogą napawać niepokojem. Artykuł jest próbą zwrócenia uwagi optymistów na oczywiste zagrożenia.


Czy nadchodzi bessa?

09-07-2014

Bessa w USA zapowiadana jest od wielu miesięcy. Czy w takim razie jej widmo jest realne? A jeśli tak, to co dalej? Już w końcówce 2013 roku w komentarzach i analizach nie brak było opinii, że okres wzrostów na giełdach małymi krokami zbliża się ku końcowi. Nie brak było również sugestii, że stanie się to bardzo szybko.

W początkowym okresie 2014 roku byłem jednak o te złowieszcze prognozy spokojny. Dlaczego? Dlatego, że biorąc pod uwagę wskaźniki makroekonomiczne czekało nas jeszcze kilka miesięcy potencjalnych wzrostów. Obecnie jednak symptomów bessy pojawia się coraz więcej. W poniższym artykule chcę się chwilę nad nimi zatrzymać, zaznaczając, że są to moje subiektywne opinie, a decyzje inwestycyjne zawsze powinny być podejmowane w zależności od naszego podejścia inwestycyjnego oraz aktualnego składu naszych inwestycji, nie zapominając oczywiście o horyzoncie czasowym.

SYTUACJA NA ŚWIECIE

Wśród doświadczonych inwestorów nie brak tych, którzy podzielają opinie, że inwestując na polskiej giełdzie zawsze powinniśmy śledzić to, co dzieje się za oceanem. Jak to ma się do danych historycznych. Jak trafnie zauważa profesor Rybiński: "Warto pamiętać, że w minionych 150 latach średni okres od dna recesji do szczytu koniunktury w USA wynosił 42 miesiące, a po drugiej wojnie światowej 58 miesięcy. Obecny okres ożywienia trwa już ponad 50 miesięcy, czyli statystycznie w 2014 roku bardziej prawdopodobne jest pogorszenie koniunktury niż jej poprawa."

Indeksy już dawno pobiły szczyty z poprzedniego załamania. A coś co ciągle rośnie - kiedyś zwyczajnie musi zacząć spadać. Argumentów oczywiście jest dużo więcej:

  • na giełdach jest już drogo;
  • ograniczenie QE3 niesie za sobą negatywne konsekwencje, np. wzrost cen obligacji amerykańskich;
  • w pierwszej połowie roku pojawiły się dobre dane ekonomiczne w USA. Banksterzy wykorzystają to do namówienia zwykłych ludzi do kupowania akcji, sami będą po cichu sprzedawać;
  • po czterech latach zerowych stóp procentowych i drukowania pieniędzy przez banki centralne narosły potężne bańki spekulacyjne na wielu rynkach. W 2014 roku niektóre z nich zaczną pękać;
  • inwestorzy długoterminowi będą dalej akumulowali złoto - w pewnym momencie okaże się dlaczego. Wrócimy do tematu złota w dalszej części artykułu;
  • przedłużająca się dekoniunktura doprowadzi do dalszego nasilenia się nastrojów antyunijnych w wielu krajach. To już sie dzieje, czego przykładem były ostatnie wybory do Eurloparlamentu, gdzie jak nigdy dotąd silnie reprezentowana jest grupa eurosceptyków;
  • padł kolejny duży bank. Czwarty co do wielkości bank Bułgarii utracił swoją płynność finansową. To kolejny po Cyprze przypadek, który powinien dać do myślenia wszystkim tym, którzy trzymają swoje oszczędności na lokatach bankowych. Według jednego z najlepszych polskich ekonomistów - profesora Rybińskiego to nie ostatnie bankructwo dużego europejskiego banku w tym roku;
  • rozpoczął się polityczny demontaż czterech wolności w Unii. Po Wielkiej Brytanii kolejne kraje wprowadzą ograniczenia w dostępie do rynku pracy i świadczeń socjalnych obywatelom z innych krajów;
  • Grecja już pokrywa z podatków bieżące wydatki (bez spłat zadłużenia).

Przerażające jest to, że wielu inwestorów indywidualnych, często drobnych i bez wieloletniego doświadczenia, nie bierze tych oczywistych faktów pod uwagę. Nie łudźmy się jednak. Inwestorzy instytucjonalni i duzi zagraniczni gracze są już na to przygotowani. A w przysłowiową kość dostaną ci najmniejsi z inwestycjami do 1 mln złotych. A to może prowadzić do finansowej katastrofy. Jeśli powyższe dane nie przekonały, spójrzmy w takim razie co już dzieje się w Polsce i co w krótkiej perspektywie czasu wydarzyć się może:

POLSKA

Co z tą Polską - można zadać pytanie w ślad znanego publicysty. Czy jest się czego obawiać? Przecież gospodarka ma się świetnie co potwierdzają wskaźniki makro: zarówno twarde dane, jak również wskaźniki wyprzedzające. Do tego mamy niską inflację i brak presji na jej podwyższenie, a prognozy dotyczące PKB są wzrostowe, w ślad za czym powinna pójść polska giełda.

Czy aby na pewno? Już laik powinien zauważyć, że spokojny sen inwestorów zakłócić może niepewna sytuacja na Ukrainie, hamowanie programu QE w USA, wydarzenia w Chinach świadczące o gospodarczym spowolnieniu i nieoczekiwane informacje o tym, że Chiny mają bardzo duży deficyt handlowy oraz duża niepewność co do rynków wschodzących. W tym miejscu zatrzymajmy się dłużej nad hamowaniem programu QE i zastanówmy się, jaki to może mieć wpływ na giełdę w Polsce.

Pierwsze negatywne informacje przyszły już w roku 2013, kiedy to Brazylia zmuszona była podnieść stopy procentowe w związku z odpływem kapitału zagranicznego z tego kraju właśnie w obawie przed ograniczeniem QE. Należy pamiętać, że poza Stanami Zjednoczonymi jednym z głównych beneficjentów programu QE, a więc drukowania pieniądza przez FED, są właśnie rynki wschodzące. Już w styczniu działania podjęte przez FED spowodowały na rynkach wschodzących gwałtowną przecenę akcji i walut (gwałtowny spadek liry tureckiej, randa południowo afrykańskiego oraz argentyńskiego peso).

Jak zauważa portal Investtracer.com należy odpowiedzieć sobie na pytanie: Jeśli zwiększanie podaży pieniądza wpływało pozytywnie na rynek amerykański, to jak na ten sam rynek wpłynie ograniczanie podaży pieniądza? Kolejne programy QE trwały nieprzerwanie od 2009 roku aż do 2013. Klasyczna ekonomia odpowiada na to pytanie jednoznacznie. Spadek podaży pieniądza jest czynnikiem negatywnie wpływającym na gospodarkę i rynek akcji. Sceptycy powiedzą, że owszem, ale FED ogranicza QE w sposób kontrolowany reagując na dane z gospodarki. O tym tłumaczeniu już pisałem - nie będę do tego wracał ponownie. Prawda jest taka, że rzeczywistość jest inna. Od początku rozpoczęcia programów QE rynek amerykański rośnie nieprzerwanie. W tym samym czasie hossa na GPW trwa od 2009 roku z wyjątkiem okresu 2011-2012, gdzie w gospodarce polskiej doszło do spowolnienia gospodarczego.

Być może dla wielu inwestorów te dane są mało przekonujące. Z faktami jednak się nie dyskutuje. A idąc krok dalej, warto zwrócić uwagę na kilka innych, niestety negatywnych informacji z naszego rynku:

  • Rząd doprowadzi do końca operację ZUS, większość Polaków pasywnie wybierze ZUS (czyli w ogóle nie pójdą do oddziałów ZUS żeby się zadeklarować);
  • Wzrost gospodarczy będzie niższy niż prognozowane 2,5 procent, inflacja pozostanie bardzo niska, mimo osłabienia złotego;
  • Jak prognozuje profesor Rybiński Trybunał nie zdąży się wypowiedzieć na temat OFE w 2014 roku. A jak nawet zdąży pod koniec roku, to za niekonstytucyjny uzna tylko zakaz reklamy, bo koszty odwrócenia całego procesu byłyby zbyt duże.

Na koniec analizowania rynku w Polsce jeszcze dwie, ogromnie ważne refleksje. Pierwsza ponownie nasuwa się po lekturze analizy InvestTracer.com. i dotyczy makroekonomicznego barometru dla polskiej giełdy. Jego najważniejszymi składowymi poza danymi ze sfery rzeczowej gospodarki są rynkowe stopy procentowe. Idealna sytuacja dla rynku akcji to niskie stopy krótkoterminowe i wysokie stopy długoterminowe. W ostatnich tygodniach zauważyć można, że ta relacja bardzo szybko zmienia się na niekorzyść tzn. stopy krótkoterminowe rosną czemu nie towarzyszy inflacja, natomiast obserwujemy duży spadek rentowności obligacji pięcioletnich i dziesięcioletnich. Długi koniec krzywej opisuje wzrost awersji do ryzyka i popyt na obligacje o terminie zapadalności 5 i 10 lat natomiast spadek krótkoterminowych rynkowych stóp procentowych oznacza podaż instrumentów krótkoterminowych. Bardziej płaska krzywa dochodowości ma negatywną wymowę dla rynku akcji.

Druga refleksja dotyczy poziomu inflacji. Brak zagrożeń inflacyjnych to czynnik wspierający wzrost gospodarczy. Problem tkwi w tym, że w tym cyklu koniunkturalnym możemy nie zobaczyć inflacji. Niektóre ośrodki badawcze mówią nawet o groźbie deflacji w Polsce. Nie brak głosów, ze właśnie w roku 2014 czeka nas pierwsza od wielu lat deflacja.

WOJNY WALUTOWE DOPROWADZĄ DO POWROTU "ZŁOTEGO STANDARDU".

W lutym br. całkowity dług publiczny państw przekroczył 100 bln USD. Trudno chyba o lepsze potwierdzenie faktu, że znajdujemy się w szczególnym momencie epoki papierowego pieniądza. Nie tylko dlatego, że skala jego generowania osiągnęła niespotykane wcześniej rozmiary (od 2008 r. tylko USA wprowadziły do obrotu 3 bln dolarów), ale również i z tego powodu, że sytuacja ta nie może trwać w nieskończoność.

Szerokie grono ekonomistów twierdzi, że ceny złota, a co za tym idzie i srebra, zostały w sposób sztuczny obniżone (m.in. poprzez emisję papierowych certyfikatów, których podaż przekroczyła wielokrotnie ilość fizycznego kruszcu), aby banki centralne państw zachodnich mogły uzupełnić własne zapasy. TEN FAKT POWIENIEN DAĆ NAM WIELE DO MYŚLENIA. Właśnie w kontekście toczącej się bez świateł kamer od wielu lat wojny walutowej. Temat tych manipulacji powoli zaczyna być komentowany w mediach, a mechanizmy ustalania cen na giełdach w Londynie i Nowym Jorku określane są mianem największego skandalu finansowego w historii.

Jak zauważa Adam Lelonek jest to spowodowane zwłaszcza tym, iż Zachód najprawdopodobniej roztrwonił swoje rezerwy, kreując na giełdach lub we własnych gospodarkach określone sytuacje lub doraźnie ratując swoich sojuszników przed zapaścią. Sztuczne i radykalne obniżenie cen nie przyniosło jednak spodziewanych rezultatów i większość uwolnionych, fizycznych sztabek trafiła na rynki azjatyckie, zwłaszcza do Chin.

W tym przypadku nie dziwi więc opinia znanego z odważnych prognoz amerykańskiego ekonomisty Peter Schiff podtrzymującego opinię, że cena złota osiągnie 5.000 dolarów za uncję. Zdaniem Schiffa stanie się tak za sprawą „lekkomyślnej” polityki Rezerwy Federalnej.

Jestem przekonany, że konsensus uznający ożywienie gospodarcze w USA za prawdziwe i zakładający zakończenie programu skupu obligacji (QE) oraz normalizację stopy procentowej jest błędny (…) Gdy Fed uświadomi sobie, że prognoza zakładająca ożywienie jest błędna, znów zacznie wspierać gospodarkę jeszcze większym QE. Gdy to się stanie, ceny złota zaczną rosnąć – powiedział Peter Schiff w wywiadzie udzielonym portalowi Marketwach.com.

Amerykański ekonomista dostrzega tylko jeden scenariusz, w ramach którego ceny złota mogłyby dalej spadać. Stałoby się tak, gdyby Fed rzeczywiście zdecydował się zakończyć QE i zacieśnić politykę pieniężną. Choć to obecnie dominujący pogląd wśród analityków z Wall Street, to zdaniem Schiffa jest on bardzo mało prawdopodobny.

Bądźcie cierpliwi. Wielu inwestorów w latach 90-tych wierzyło, że złoto jest martwym aktywem. Ale pomiędzy rokiem 2001 a 2011 zyskało prawie 900% – radzi inwestującym w złoto Peter Schiff.

Należy jednak być ostrożnym inwestując w złoto. Chcąc rzucić się w szał zakupu fizycznego złota warto pamiętać, że zawsze jest to inwestycja długoterminowa, a kto liczy na szybki zysk w skali kilku miesięcy może spotkać się z przykrą niespodzianką.

CZY TEN POŻAR MOŻNA UGASIĆ?

Niestety. Próba zasypania efektu kryzysu drukowaniem pieniądza powoduje, że zapominamy o jego przyczynach - nieodpowiedzialnej polityce monetarnej w USA i złej polityce fiskalnej w UE. To co ma miejsce obecnie od kilku miesięcy, czyli wpompowywane w system pieniądze są głównym źródłem wszelkiego rodzaju baniek spekulacyjnych.

Euro wpłynęło obecnie na niezbadane wody. Tomasz Kasprowicz - doktor finansów (Southern Illinois University Carbondale) zauważa, że ujemne stopy procentowe to całkowita nowość w Europie i niestety nie do końca wiadomo jakie to będzie mieć efekty. Taki ruch oznacza, że aby trzymać pieniądze na lokacie w EBC (Europejski Bank Centralny), musimy zasadniczo do tego dopłacić. Tym samym EBC chce zmusić wszystkich do inwestycji gdzie indziej - najlepiej do finansowania deficytów kraju Południa. Oficjalnie jest to ruch mający na celu walkę z zagrażającą nam deflacją. Gdzie jednak rzeczywiście popłyną te pieniądze - nie wiemy.

Tak czy inaczej empiryczne dane o wpływie deflacji na gospodarkę są trudne do interpretacji. Przede wszystkim występują one niezmiernie krótko, więc danych brakuje. A nawet jeśli już się to zdarza, tak jak w Japonii, to zwykle jako efekt pękniętych baniek spekulacyjnych. Deflacja wydaje się wtedy dość oczywistym obiektem ataków, ale raczej nie ona leży u podstaw problemów realnej gospodarki. Zresztą przykład japoński jest niepokojący z wielu innych powodów. Już od przeszło dekady bank Japonii stosuje wymyślne metody mające zwiększyć poziom inflacji. Zerowe stopy procentowe nie dały właściwie żadnych efektów. Co niepokojące - dziś większość zachodniego świata znajduje się w podobnej sytuacji. Gigantyczne bańki spekulacyjne powoli pękają, a co za tym idzie z rynku znika płynność. Innymi słowy, problemów nie da się zasypać górami świeżo wydrukowanych dolarów czy euro.

Należy więc zadać sobie pytanie: Dlaczego wiele osób nie dostrzega rosnącego ryzyka potężnego kryzysu finansowego, o skali znacznie większej niż to, co miało miejsce w 2009 roku po upadku Lehman Brothers? Głównie dlatego, że nie studiowali dokładnie poprzednich kryzysów i nie mają odpowiedniego podejścia a chęć zysków zasłania zdrowy rozsądek. Tylko nieliczni, którzy mają odpowiednio przećwiczone i nastrojone receptory są w stanie go dostrzec, inni patrzą się w ciemność i wzruszają ramionami, bo nic nie widzą. Jest jeszcze trzecia kategoria ludzi, to ci zakłamani, którzy dostrzegają nadchodzący kryzys, ale publicznie twierdzą, że nic nie widzą. Nie muszę przekonywać, że mają w tym swoje uzasadnione powody.

Jak zauważa cytowany już profesor Rybiński - jeden z najsłynniejszych polskich ekonomistów rządy i banki centralne mają w zanadrzu jeszcze trochę narzędzi, żeby odsunąć wybuch kryzysu w czasie, ale moment prawdy nieuchronnie się zbliża, po prostu skala długów na świecie jest tak duża, że nie da się ich spłacić i czeka nas fala bankructw. Nie wiem, która kostka domina padnie pierwsza, ale jak padnie, popchnie inne kostki i efekt domina doprowadzi do bankructwa kraje, banki i firmy.

Czy w takim razie zbliża się już bessa? Nie mnie to rozstrzygać. Ten artykuł ma skłonić do refleksji optymistów i skierować ich uwagę na czynniki ryzyka na rynkach finansowych. W moim subiektywnym odczuciu tylko szaleniec nie weźmie tych argumentów pod uwagę.

W ciągu kilku miesięcy mieliśmy do czynienia z upadkiem kilku banków. Najbardziej spektakularne dotyczyły Cypru. Dwa tygodnie temu płynność finansową stracił jeden z największych banków w Bułgarii, a wszystko wskazuje na to, że to nie koniec.

Co więc w takiej sytuacji ma robić indywidualny inwestor. Odpowiedź jest jedna: zachować szczególną ostrożność w podejmowanych decyzjach. Czas na przeanalizowanie swoich portfeli inwestycyjnych. Fundusze inwestycyjne i lokaty bankowe to nie jedyne z dostępnych źródeł inwestowania pieniądza. Te ostatnie nie zawsze muszą być bezpieczne. Możliwości jest znacznie więcej. Warto otworzyć oczy i lokować swoje oszczędności w instrumenty, które niezależnie od hossy, bessy, kryzysu, recesji czy okresu gospodarczego wzrostu pozwolą naszym oszczędnościom pracować w sposób efektywny.

autor:

Piotr Goliszewski

Specjalista ds. Inwestycji

Powyższy artykuł przedstawia prywatne opinie autora.
Nie jest rekomendacją inwestycyjną i jako taki traktowany być nie może.
Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte pod wpływem powyższego artykułu.


Piotr Goliszewski

Specjalista ds. Inwestycji

www.doradcafinansowy.net.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Obligacje korporacyjne. Czym są i czy warto?

Obligacje korporacyjne. Czym są i czy warto?


Autor: Piotr Goliszewski


Czym są obligacje korporacyjne? Jakie korzyści dają emitentom i inwestorom? Odpowiedź w poniższym artykule.


Obligacje Korporacyjne. Czym są i czy warto?

Na polskim rynku działa kilkadziesiąt firm, które zajmują się emisją obligacji korporacyjnych. Samo słowo obligacja wielu z nas kojarzy się z bezpiecznym instrumentem inwestycyjnym. To zaleciałość z poprzedniej epoki, kiedy dostęp do tego rodzaju inwestycji dostępny był głównie z racji emisji obligacji skarbowych. W dzisiejszych jednak czasach kiedy nawet duże Państwa UE stają na skraju bankructwa, tak kolorowo już być nie musi.

Czym w takim razie są obligacje korporacyjne?

Obligacja korporacyjna (obligacja przedsiębiorstwa) jest to rodzaj obligacji, które stwierdzają określoną ilość pożyczonych dóbr od osoby fizycznej bądź instytucji przez dane przedsiębiorstwo. Obligacje te są emitowane w określonych nominałach, jednocześnie posiadają one ustaloną stopę oprocentowania. Można więc obligacje określić formą pożyczki.

Jak to działa?

Załóżmy, że mamy do czynienia z przedsiębiorstwem, które wymyśliło innowacyjny plan na budowę nieruchomości. Taniej, lepiej, szybciej. Przecież w każdej dziedzinie naszego życia, ktoś kiedyś wpadł na genialny pomysł, który dziś stosują wszyscy. Czy nie byłoby miło gdybyśmy byli udziałowcami w firmie, która wymyśliła cegłę? Dawno, dawno temu ktoś wymyślił sposób na jej produkcję. A ta branża rozwija się nadal i dziś cegła powoli przechodzi do skarbów poprzedniej epoki.

Tak więc załóżmy, że ktoś wymyślił patent na nową formę budownictwa. Bez wody, cementu, bez ciężkiego sprzętu. To niemożliwe - powiedzą sceptycy. W tym samym jednak czasie kiedy jedni nie będą w to wierzyć, inni zaczną zarabiać na tym pieniądze. Załóżmy, że pomysł przyjął się na lokalnym rynku i przedsiębiorca-wynalazca chce rozwijać się dalej. Swoim pomysłem dzieli się z bankiem, przedstawia w banku swoją wizję i stara się o kredyt na rozwój swojej firmy. Co dzieje się dalej? NIC! Bank nie jest zainteresowany dalszą rozmową. Dlaczego? Czy dlatego, że pomysł jest zły, niedochodowy, bez przyszłości? NIE! Dlatego, że banki nie rozumieją takich biznesów. Systemy przyznawania finansowania są ściśle określone, a jakiekolwiek odstępstwa od reguły właściwie niemożliwe.

I prawda najważniejsza. A właściwie nawet tajemnica. Chcecie poznać tajemnice banków? To zachowajcie tę informacje tylko dla siebie! Uwaga, oto stara tajemnica:

BANKI POŻYCZAJĄ PIENIĄDZE TYM, KTÓRZY I TAK JE JUŻ MAJĄ!

Czy wiecie, że pomysłodawcy najsłynniejszego dziś smartfona (mniejsza o nazwę) nie mogli dostać nigdzie kredytu? Nie byli wiarygodnym klientem dla banku. I gdyby wtedy zaniechali swojego pomysłu, dziś wielu z nas nie mogłoby trzymać w rękach telefonu-zabawki, bez którego nie wyobraża sobie funkcjonowania.

Tak więc ustaliśmy już, że banki nie rozumieją przedsiębiorców-wizjonerów (sami potem z ich wizji korzystają). Ale żeby dostać kredyt w banku trzeba mieć historię w BIK, udokumentowane dochody, prowadzić firmę wiele lat i spełnić kilkanaście innych warunków.

I w tym właśnie miejscu pojawiają się obligacje korporacyjne.

Nie bez powodu stają się coraz bardziej popularne. Pozwalają one firmom pozyskiwać pieniądze na działalność i rozwój, a inwestorom dają okazję do korzystnego ulokowania posiadanego kapitału. Ich atrakcyjność dla obu tych grup ujawniła się w warunkach ograniczonego dostępu do kredytu bankowego z jednej strony, a z drugiej w malejącej atrakcyjności lokat bankowych. Można być pewnym, że nie jest to gwiazda jednego sezonu, której blask przygaśnie, gdy zmienią się warunki lub moda. Emisje i handel papierami dłużnymi to ogromna część rynku finansowego, a obligacje korporacyjne stanowią w nim pokaźny udział. W Polsce ich rynek dopiero raczkuje, więc potencjał rozwoju jest bardzo duży. Świadczy o tym dynamika wzrostu, sięgająca 30 procent rocznie.

Na rynku działa kilkadziesiąt firm, posiadających certyfikat autoryzowanego doradcy giełdowego. To te właśnie firmy w sposób profesjonalny zajmują się emisją obligacji przedsiębiorstw. Oczywiście dane przedsiębiorstwo może samo pokusić się o emisję obligacji. Ryzyko jednak z nimi związane dla inwestora, który zechce je zakupić jest znacznie większe. Dlaczego?

Otóż wróćmy do naszego wynalazcy nowego sposobu budowania obiektów mieszkalnych i usługowych. Gdyby sam zdecydował się na emisje obligacji w ofercie niepublicznej, nadzór nad taką emisją właściwie nie istnieje. Co innego, gdy emisją zajmuje się autoryzowany doradca giełdowy.

Zanim firma pełniąca funkcję doradcy podejmie się emisji obligacji dokładnie przyjrzy się "tematowi".

Przede wszystkim pod kątem ryzyka. Często wygląda to tak, że spośród setek przedsiębiorstw zaledwie kilka kwalifikuje się do tego, aby autoryzowany doradca podjął się emisji. Jakie są to czynniki? Przede wszystkim produkt lub usługa "skazana na sukces". I tego właśnie często nie rozumieją banki. Nie finansują przyszłości, skupiając się na przeszłości. Nie bez znaczenia jest tu również kondycja przedsiębiorstwa, oferowane zabezpieczenie oraz ludzie - bo to ci przede wszystkim tworzą wartość przedsiębiorstw.

Obligacje korporacyjne, ze względu na swoje zalety, są dla firm atrakcyjną alternatywą dla kredytu bankowego. Korzystają z niej zarówno małe firmy, pozyskując w ten sposób kwoty rzędu kilku milionów złotych, jak i wielkie korporacje, emitujące obligacje o wartości od kilkuset milionów złotych do ponad miliarda złotych. Papiery dłużne emitują tacy potentaci, jak PKN Orlen, Polska Grupa Energetyczna czy PGNiG, jak i niewielkie spółki deweloperskie, poszukujące środków na realizację pojedynczych projektów.

Korzyści dla inwestora

Rynek obligacji korporacyjnych daje również bardzo duże możliwości inwestorom oraz posiadaczom oszczędności. Lokowanie środków w papiery dłużne charakteryzuje się mniejszym ryzykiem w porównaniu do rynku akcji. Daje jednocześnie możliwość osiągania zysków znacznie przewyższających oprocentowanie lokat bankowych. Często są to oprocentowania rzędu 10% - 12% w skali roku. Średnie oprocentowanie notowanych na Catalyst obligacji korporacyjnych wynosi około 7 proc. A odsetki wypłacane co kwartał lub co pół roku jeszcze bardziej zwiększają ich atrakcyjność. Ma również w porównaniu z nimi wiele zalet, choćby w postaci możliwości sprzedaży obligacji w dowolnym momencie i uwolnienia środków, bez utraty odsetek.


W razie jakichkolwiek pytań pozostaję do Państwa dyspozycji. Wierzę, że moje 12 letnie doświadczenie może okazać się wyjątkowo przydatne w podejmowanych przez Państwa decyzjach finansowych.

Piotr Goliszewski

Dyrektor Zarządzający
Specjalista ds. Inwestycji

www.doradcafinansowy.net.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.