czwartek, 5 maja 2011

Język lokat strukturyzowanych

Język lokat strukturyzowanych

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Partycypacja, instrument bazowy, formuła wypłaty – warto poznać „język” lokat strukturyzowanych zanim wybierzemy coś dla siebie
Partycypacja, instrument bazowy, formuła wypłaty – warto poznać „język” lokat strukturyzowanych zanim wybierzemy coś dla siebie.

Kupując samochód analizujemy jego najważniejsze parametry – moc, zużycie paliwa, liczbę poduszek powietrznych itp. Podobnie należy postępować z lokatami strukturyzowanymi – coraz popularniejszą w Polsce formą inwestowania pieniędzy. Oczywiście można kupić auto na zasadzie: „podobają mi się przednie światła” albo „pasuje mi do torebki”. Nie polecam jednak inwestowania w ten sposób własnych oszczędności. Warto zajrzeć pod maskę, a do tego trzeba oczywiście nieco wiedzy technicznej – nie tak jednak „tajemnej” jak się może wydawać.

Skąd w ogóle nazwa: „lokaty strukturyzowane”? Struktura to złożenie kilku elementów. Lokata strukturyzowana to również coś w rodzaju puzzli – składa się z część bardzo bezpiecznej (obligacji) oraz bardzo ryzykownej (opcja). Efekt to forma lokaty kapitału, która z jednej strony daje szanse (ale nie pewność!) uzyskania sporego zysku, a z drugiej gwarantuje zwrot określonej części lub całości zainwestowanych pieniędzy. W praktyce z każdych 100 zł wpłaconych przez klienta większość (np. 80 zł) idzie na obligacje, a część (np. 15 zł) na opcję. Opcja to rodzaj zakładu – jeśli spełni się określony scenariusz (np. WIG20 wzrośnie) inwestor zarobi. Jeśli nie – inwestor traci swoje 15 zł. Każda lokata ma określony czas trwania. Załóżmy że są to 3 lata. W scenariuszu optymistycznych (wygrany „zakład”) inwestor odzyskuje swoje 100 zł (obligacje z 80 zł wzrosły do 100) plus określony zysk z opcji (np. 50 zł). W scenariuszu pesymistycznym następuje wyłącznie zwrot kapitału.

W naszym przykładzie na obligacje wydaliśmy 80 zł, na opcję 15 zł. A gdzie się podziało 5 zł? To przykładowa prowizja instytucji finansowej która zaoferowała nam lokatę strukturyzowaną. Inwestor wpłacił 100 zł i odzyska 100 zł – prowizja „na oko” nie ma dla niego znaczenia. Ale oczywiście nie ma darmowego obiadu – gdyby prowizji nie było na opcję można byłoby wydać nie 15 a 20 zł. Działa tu prosta zasada: im więcej wydamy na „zakład” tym większa szansa na wygraną. Sęk w tym, że takie lokaty nikt nie zaoferuje, bo instytucje finansowe nie działają charytatywnie. Warto jednak pamiętać o prowizjach – szczególnie dlatego, że właśnie w przypadku lokat strukturyzowanych nie są one jawne dla inwestorów. W większości przypadków są znacznie niższe niż na przykład w funduszach inwestycyjnych, zdarzają się jednak niechlubne przypadki pobierania zbyt wysokich opłat.

Kluczowym parametrem każdej „struktury” jest partycypacja określana także jako współczynnik udziału w zysku. W zysku z czego? Wprowadźmy więc kolejne pojęcie: instrument bazowy. Jest to po prostu „coś” na czym opiera się lokata strukturyzowana. Może to być np. indeks WIG20 skupiający największe spółki notowane na warszawskiej giełdzie. Mogą to być notowania kawy, złota czy chińskich spółek. Partycypacja to poziom udziału we wzroście instrument bazowego. Jeśli partycypacja wynosi 100 proc. wówczas inwestor zyska dokładnie tyle o ile zyskał instrument bazowy. I odpowiednio: partycypacja na poziomie 150 proc. oznacza, że zysk inwestora będzie 1,5-krotnie wyższy niż wzrost instrumentu bazowego. Wysokość partycypacji nie jest jednak sprawą najważniejszą – ważne na czym opiera się inwestycja. Warto natomiast porównać poziom partycypacji jeśli mamy do wyboru dwie inwestycje oparte na tym samym instrumencie bazowym.

Sercem każdej lokaty strukturyzowanej jest tzw. formuła wypłaty. Jest to wzór według którego zostanie obliczony zysk na koniec trwania inwestycji. W najprostszej postaci taki wzór będzie wyglądał następująco: partycypacja x procentowa zmiana instrumentu bazowego między pierwszym a ostatnim dniem trwania lokaty. Niestety najprostsza postać nie jest zbyt powszechna – stosowane są różnego rodzaju „komplikacje”. Najczęściej jest to tzw. uśrednianie – zmiana instrument bazowego nie jest wówczas liczona między dniem początkowym a dniem końcowym ale między dniem początkowym a średnio z kilku czy kilkunastu obserwacji w trakcie trwania inwestycji. Nietrudno zauważyć że taki manewr może nieco ograniczyć zysk z inwestycji – jeśli instrument bazowy będzie rósł systematycznie w ciągu trwania lokaty wówczas uśrednianie zadziała na niekorzyść inwestora.

Wróćmy jednak do instrumentu bazowego, a więc tego na czym faktycznie mamy zarabiać. Nie ma problemu jeśli jest to na przykład znany większości inwestorów WIG 20 czy nawet indeks którejś z większych giełd zagranicznych. Problem pojawia się z aktywami bardziej egzotycznymi takimi jak autorskie strategie inwestycyjnej tworzone przez zagraniczne banki. Przykładem jest niezwykle ostatnio popularny indeks BNP Paribas – Millennium. Składa się on z kilku klas aktywów (akcji, obligacji, surowców, walut i nieruchomości) których proporcje są zmieniane co miesiąc wg teorii noblisty Harry’ego Markowitza. Sama konstrukcja owego instrumentu bazowego nie jest więc zbyt prosta – a świadomy inwestor powinien ją poznać. Produktów opartych o ten indeks pojawiło się w Polsce już ok. 10 (dobra próba dla porównania wskaźników partycypacji). Co ciekawe, niektóre instytucje „ukrywały” przed inwestorami faktyczną nazwę strategii – zrobiły taki banki BZ WBK i ING Bank Śląski by uniknąć skojarzeń z konkurencyjnym Bankiem Millennium. Ten przykład pokazuje, że analiza instrumentów bazowych nie zawsze jest banalna.

Inny przykład dotyczy surowców rolnych – popularnej ostatnio klasy aktywów. Produkt oparty na pszenicy może się w rzeczywistości opierać na rozmaitych konstrukcjach finansowych – różnych konfiguracjach kontraktów terminowych na to zboże, specjalnych indeksach tworzonych przez banki czy funduszach inwestycyjnych. Warto zdawać sobie sprawę, że celem instytucji finansowych często jest skonstruowanie produktu finansowego, który będzie mógł zostać skojarzony z modną w danym momencie klasą aktywów (np. spółki z sektora energii odnawialnej czy właśnie zboża) nie oznacza to jednak, że klient ma do dyspozycji maksymalnie prostą i uczciwą formę zarabiania na niej. Dystrybutorzy wychodzą z założenia ze forma jest równie ważna, a nawet ważniejsza od treści – inwestorzy raczej decydują się na podstawie „koloru karoserii” niż „momentu obrotowego”.
---

Maciej Kossowski Wealth Solutions - Produkty strukturyzowane


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak zostać bogatym studentem? Wykorzystaj kredyt studencki...

Jak zostać bogatym studentem? Wykorzystaj kredyt studencki...

Autorem artykułu jest Katarzyna Goldmann



Powiedzenie "biedny student" staje się już niemodne. Współczesny student to osoba... obrzydliwie bogata!. Tylko od Ciebie zależy, czy też taki będziesz.
Sekret stania się bogatym studentem, niezależnym finansowo leży w tym, by umieć zaplanować swoje finanse, mieć dobry pomysł na biznes, umieć oszczędzać nie przepłacając na kupowaniu potrzebnych rzeczy w ostatniej chwili, a również potrafić zaplanować każdy swój chociażby najmniejszy zakup. Nie zgodzę się z takim utartym w naszym społeczeństwie powiedzeniem „biedny student”, to jest tylko usprawiedliwianie, które młodzież studencką, w większości popycha do lenistwa, życia na garnuszku rodziców, zależności finansowej. Wcale nie musi tak być. Wystarczy tylko wziąć się w garść, zacząć zarabiać, umiejętnie mnożyć pieniądze i umieć je wydawać.

Szansą ku temu, by zarabiać pieniądze i równocześnie studiować jest możliwość wyboru nauki w trybie zaocznym, wieczorowym czy indywidualnym. Student stacjonarny też ma szanse bycia bogatym – może wykorzystać możliwość zarobkowania w trakcie trwania miesięcy letnich, wakacyjnych lub jak robi to wielu moich znajomych mieć pracę weekendową, popołudniową. Jest wiele sposobów stania się niezależnym finansowo studentem, wystarczy chcieć, a także być odpowiedzialnym za siebie. Znam osoby studiujące w trybie dziennym i jednocześnie prowadzące własną firmę – to jest możliwe. Są licznymi przykładami na to, że można w tym wieku być samowystarczalnym w kwestii finansów. Znają drogę ku szczęśliwej przyszłości, posiadają klucz do sukcesu. Sami na to ciężko zapracowali, podjęli się pierwszego kroku, który popchnął ich do kolejnych. Tylko jeśli będziesz bardzo chciał możesz już dzisiaj dołączyć do ich grona. Piszę, że dzisiaj, bo jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu to możesz zacząć jedynie od dzisiaj, bo jutro nie istnieje. Jeżeli będziesz obiecał sobie, że następnego dnia dokonasz zmiany, to tak nie będzie. Jak nie zrobisz tego dzisiaj, to jutro też, a to oznacza, że nigdy nie dokonasz zmiany, bo zawsze będziesz usprawiedliwiać się „jutrem”, a ono kiedyś może już nie nadejść…

Jednym z dylematów studenta jest właśnie to, czy pracować, czy też nie. Musisz się nad tym zastanowić, przeanalizować za i przeciw. Miej na uwadze to, że finanse to zarówno przychody, jak i koszty. Aby uzyskać wyższy dochód czasem trzeba zwiększyć przychody, a niekiedy po prostu zmniejszyć koszty. I tak, podjęcie pracy może naturalnie wiązać się z podwyższeniem przychodów, ale nie obejdzie się też bez kosztów, którymi może być przeznaczanie znacznej ilości czasu czy dojazdy do pracy, itp. Odpowiedz sobie na pytanie: Czy żeby zwiększyć swoje przychody, chcesz pochłaniać na to mnóstwo czasu? Może dobrym rozwiązaniem jest zmniejszenie kosztów, a tym samym zaoszczędzenie czasu, który możesz przeznaczyć na swój własny rozwój, poszerzenie wiedzy z zakresu finansów, by dążyć do niezależności finansowej, poszerzenie wiedzy z dziedzin, branż, z którymi chcesz w przyszłości wiązać swoją pracę, zastanów się nad tym…

Istotne jest również byś uświadomił sobie, kiedy chcesz stać się samodzielny? Czy w ogóle tego pragniesz? Czy masz wizję swojej przyszłości? Kiedy weźmiesz sprawy w swoje ręce i staniesz się w pełni odpowiedzialny za swoje życie? Zacznij być samodzielny, zanim życie zacznie od Ciebie tego wymagać. Zainwestuj w siebie, w swój samorozwój, a świat stanie przed Tobą otworem.
---

Jak zarabiać ponad 2500 zł pisząc artykuły? Tego dowiesz się tylko na www.porady.implesite.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Monety okolicznościowe

Monety okolicznościowe

Autorem artykułu jest Jakub Galant



Monety okolicznościowe

Dowiesz się, czym są monety okolicznościowe i czy warto w nie inwestować



Najprościej rzecz ujmując, monety okolicznościowe, są monetami wydawanymi na specjalną okazję. Mogą upamiętniać dane wydarzenie, przypominać o obchodzonych rocznicach oraz prezentować postacie, ...
Monety okolicznościowe

Dowiesz się, czym są monety okolicznościowe i czy warto w nie inwestować.

Najprościej rzecz ujmując, monety okolicznościowe, są monetami wydawanymi na specjalną okazję. Mogą upamiętniać dane wydarzenie, przypominać o obchodzonych rocznicach oraz prezentować postacie, które odegrały istotne role w historii Polski.

Najpopularniejszymi polskimi monetami okolicznościowymi są dwuzłotówki bite ze stopu Nordic Gold, wydawane od 1995 r. Monety te, mogą być używane jako zwykły środek płatniczy, lecz nie jest to zbyt opłacalne z punktu widzenia kolekcjonera.

Wartość takiej monety, równa jest 2zł tylko w czasie jej emisji, natomiast z czasem może się znacznie zwiększyć i jak wynika z historii, dzieje się tak bardzo często. Dobrym przykładem może być moneta okolicznościowa "2zł Zygmunt II August" wydana w 1996 roku, której obecna wartość oscyluje w granicach 880 zł i jest bardzo trudno dostępna.

Oczywiście nie wszystkie monety okolicznościowe, aż tak bardzo zyskują na wartości, ale faktem jest, iż bardzo często można na nich zarobić. Poza czystą ekonomią związaną z zarabianiem na monetach, wśród kolekcjonerów liczy się posiadanie unikalnej i ciekawej kolekcji monet, której to monety okolicznościowe stanowią niezbędne uzupełnienie.

Często osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę związaną z kolekcjonowanie monet okolicznościowych, zdają sobie następujące pytania:

Czy można kupić dowolną ilość monet okolicznościowy 2 zł bitych ze stopu Nordic Gold?

Monety okolicznościowe 2zł Nornic Gold, są wymieniane w dowolnej ilości, do czasu wyczerpania zapasów. Jednak w przypadku dużego zainteresowania daną monetą, pracownik banku może odmówić sprzedaży większej ilości monet jednej osobie. Wszystko zależy od tego, jak wielu ludzi czeka w kolejce, w kasach kolekcjonerskich po daną monetę oraz od ilości tych monet, którymi na daną chwilę dysponuje dany oddział banku.

Jak zatem zdobyć dane monety okolicznościowe 2zł Nordic Gold?

Szacuje się, że około 60 % nakładów danej monety przekazywane jest do kilkudziesięciu firm, które zajmują się sprzedażą monet. Najpewniejszym sposobem, który daje pewność, że otrzyma się daną monetę jest wykupienie abonamentu numizmatycznego w jednym z sklepów internetowych. Klienci niekorzystający, z abonamentu mogą nabyć dane monety, w jednym z 16 oddziałów okręgowych NBP, do których trafia około 30% nakładu monety.


---

Strona poświęcona inwestowaniu w monety.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czym jest dywersyfikacja w inwestowaniu?

Czym jest dywersyfikacja w inwestowaniu?

Autorem artykułu jest Katarzyna Goldmann



Nosisz jajka w koszyku? Zobacz na czym polega dywersyfikacja i zacznij nosić je w kilku koszach.
Może wydawać Ci się, że pojęcie to kryje za sobą coś bardzo skomplikowanego, ale zapewniam Cię, że tak nie jest. Otóż, jak to pisze Andrzej Banachowicz w książce Fundusze inwestycyjne, dywersyfikacja to nic innego jak różnicowanie rodzajów funduszy w portfelu inwestycyjnym. Aby jaśniej zobrazować jej istotę przedstawię Ci historyjkę, która jest z nią bezpośrednio związana.

Postaw się w takiej sytuacji, w której Twoim zadaniem jest przeniesienie jajek w koszyku/koszykach przez bardzo krętą i trudną do pokonania trasę. Do Ciebie należy wybór czy weźmiesz jeden duży koszyk czy też kilka mniejszych. W momencie, gdy coś się stanie i koszyk upadnie, to w razie wyboru większego potłuczesz wszystkie jajka, a w razie wyboru kilku mniejszych koszyków stracisz tylko niewielką ich cześć. W drugim przypadku większość jajek pozostanie cała. Czy rozumiesz już, co chcę Ci przez to powiedzieć? Tak samo jest z dywersyfikacją funduszy inwestycyjnych. Chodzi w niej o to, by rozłożyć ryzyko inwestycyjne. Praktyka polega na tym, by inwestować w kilka funduszy, gdzie przeznacza się kapitał na inwestowanie czy to w fundusze akcyjne, obarczone dużym ryzykiem, obligacje, czy część w fundusze pieniężne. Straty poniesione w jednym rodzaju funduszu możesz poprzez tą metodę odrobić w przypadku możliwych wzrostów w innych funduszach. Zmniejszysz w ten sposób ryzyko straty.

Istotne jest byś był świadomy tego, że giełda stale nie będzie wzrastać. Zjawiska hossy i bessy (wzrostu i spadku wartości papierów wartościowych) są przemienne i następują jedna po drugiej. W momencie, gdy jeden fundusz notuje spadki giełdowe, istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że inny w tym samym okresie czasu wypracowuje zyski. Zatem jak widzisz zasadne jest ulokowanie kapitału w kilku różnych funduszach.

Pragnę zwrócić Twoją uwagę na to, że zarządzanie każdym z funduszy dokonywane jest przez inną osobę, z tym, że nie każda z nich musi podejmować dobre decyzje inwestycyjne. Pamiętaj o tym.

Na giełdzie można dostrzec takie sytuacje w dziennych notowaniach, że np. jeden fundusz akcyjny zarobi 2%, a inny tylko 0,8%. Są też takie, które tracą. Dlatego też poza wyborem dywersyfikacji rodzajów funduszy możesz zdecydować się na różnicowanie w ramach grupy funduszy. To znaczy dokonać wyboru kilku różnych funduszy akcyjnych, kilku różnych funduszy obligacyjnych, czy też kilku rynku pieniężnego. Następnie zaobserwuj jak się sprawdzają, które z nich, jakie zyski wypracowują.

Możesz być naprawdę zaskoczony tym, że kiedy inwestując tą samą kwotę w kilku różnych funduszach akcyjnych, pojawią się spore różnice w Twoich oszczędnościach, to znaczy, jeden wygeneruje Tobie o wiele więcej procent zysku w skali roku aniżeli drugi.
---

Artykuł pochodzi ze strony www.porady.implesite.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

„Inwestowanie pasywne”

„Inwestowanie pasywne”

Autorem artykułu jest Arkadiusz F Pluta



Jak zarabiać pieniądze niezależnie od koniunktury bez zbędnego wysiłku.
Dzisiaj zacznę od przeczytanego artykułu na temat jednego funduszu hedgingowego, który działa w Polsce. Z treści artykułu wynika że klienci coraz bardziej niecierpliwią się z powodu strat w ostatnim okresie. Wyjaśnienie dla klientów funduszu było takie, że system inwestowania funduszu bardzo dobrze działa na rynkach z silnym trendem wzrostowym lub malejącym ale nie w trendzie bocznym przy dużej zmienności. Cóż każdy chciałby zarabiać, niezależnie od trendu. Wdaje się że antidotum na tą sytuacje jest inwestowanie pasywne. I tutaj dochodzę do definicji przychodu pasywnego czyli czerpania pożytków z wszelakich aktywów (np. nieruchomości, praw majątkowych, itp.) bez zbytniego przemęczania się i niezależnie od koniunktury. Oczywiście jakiś wysiłek musimy podjąć, chociażby w celu nadzorowania tego przepływu z tych aktywów (np. zawieranie i rozwiązywanie umów, płatności, podatki, itp.). Kategorycznie nie może to być nasza codzienna praca, bo wtedy to już jest firma. Powinien to raczej być stały strumień dochodu przy minimalnym wysiłku. W ten sposób nakreśliłem obraz rentiera, który w ostatecznym etapie korzysta z posiadanego majątku. Są dwa sposoby korzystania z tego posiadanego majątku.

1. Majątek prędzej czy później się wyczerpuje.
2. Majątek nie zmniejsza się lub zmniejsza się w ograniczonym zakresie (inflacja), ponieważ kapitał pozostaje bez zmian a przejadamy tylko odsetki, czyli nasze miesięczne dochody.

W obu przypadkach należy jednak być czujnym czy aktywo („dojna krowa”) nadal jest aktywem. Krowa może przecież zdechnąć lub stracić mleko. Dlatego jeżeli już zauważymy taki stan, należy szybko dokonać realokacji czyli poszukać nowej dojnej krowy. Ale żeby zostać tym rentierem należy stworzyć lub kupić takie aktywa. Wcale nie jest to łatwe zadanie ale wykonalne. Drugą przeszkodą może być nasza mentalność. Szkoła bowiem nie uczy nas jak zostać majętnym rentierem tylko jak być dobrym pracownikiem. Dlatego bardzo często się zdarza, że osoba kończąca swoją karierę zawodową i przechodząca na emeryturę (scenariusz nr 1, gdzie majątek bardzo szybko się kurczy, szczególnie w naszym kraju) nie może poradzić sobie z tą nowo zaistniałą sytuacją. Dlatego wraca czym prędzej do pracy, lub też powoli traci ochotę do życia albo nawet całkowicie poddaje się. Poniżej przejdę do znanych mi sposobów pasywnego inwestowania:

· odsetki z lokaty bankowej, obligacji i innych papierów dłużnych lub odsetki od prywatnych pożyczek
· dywidendy lub udziały w zyskach podmiotów gospodarczych
· wynajem nieruchomości mieszkalnych i komercyjnych, lub dzierżawa gruntów
· dochody z praw autorskich, tantiemy, patenty, licencje, know-how, i dochody z innych praw szeroko pojętej własności intelektualnej
· dochody z systemu prowizyjnego (np. marketing sieciowy, system wynagradzania agentów ubezpieczeniowych, czy też internetowy system partnerski ) lub franchaising
· wszelkie stałe dochody od instytucji państwowych lub prywatnych (np. dopłaty do gruntów, renta dożywotnia z ubezpieczenia, emerytura)

Myślę że ten katalog nie jest zamknięty i mogą powstać nowe sposoby pasywnego inwestowania. Wracając do przychodów z odsetek bankowych i papierów dłużnych jest to raczej odnośnik dla pozostałych sposobów pasywnego inwestowania. Są to bowiem z reguły wpływy niewiele przekraczające wskaźnik inflacji. Dlatego rozsądnym wydaje się stopa z pasywnego inwestowania powinna się równać minimum dwukrotności średniej rentowności rocznej lokaty bankowej czy też stopy WIBOR. Gdy zaczynamy szukać takich inwestycji, okazuje się że niewiele jest takich okazji spełniające to kryterium. Weźmy rynek nieruchomości, na którym ceny tak dalece wzrosły, że dochód netto z najmu jest czasami mniejszy niż z lokaty bankowej. Jest jednak jeszcze jedna zaleta pasywnego inwestowania to aktywo („dojna krowa”), które przynosi zyski. Może ono bowiem w czasie wzrosnąć na wartości i tym samym poprawić rentowność całego przedsięwzięcia. Istnieje jeszcze ryzyko spadku, ale gdy nadal otrzymujemy stały przychód na odpowiedniej stopie, to dochody z pasywnego inwestowania w pewien sposób amortyzują ten spadek wartości aktywa. Następną zaletą tego typu inwestowania jest możliwość wzięcia kredytu czy też pożyczki pod naszą „dojną krowę”, a pieniądze w ten sposób uwolnione mogą być dalej zainwestowane w następne pasywne inwestycje, z których dochód będzie wyższy niż odsetki od zadłużenia. Przykładem jest wynajęta nieruchomość o rosnącym potencjale, a pod jej hipotekę jest zaciągnięty dług, który służy do finansowania następnej dochodowej nieruchomości. Strategia ta nie jest diabelsko trudna ale wymaga doświadczenia, wyczucia rynku i bardzo aktywnego ćwiczenia szarych komórek. Gdy już jednak odrobimy tę lekcję pasywnego inwestowania to zyskamy sporo wolnego czasu i zaczniemy się bogacić będąc zarazem leniwym. Czyż to nie piękna perspektywa !?.
http://www.aphossa.pl/
---

Arkadiusz, Inwestor, www.aphossa.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl