poniedziałek, 3 grudnia 2012

Co należy brać pod uwagę przy wyborze lokaty?

Co należy brać pod uwagę przy wyborze lokaty?

Autorem artykułu jest Łukasz Witosz


Przy wyborze lokaty bankowej należy wziąć pod uwagę wiele istotnych kwestii. Nie należy się kierować sugestiami tłumu, reklamami czy podstępnym marketingiem bankowych PR-owców. Jest kilka rzeczy na, które należy zwrócić uwagę, wybierając lokatę bankową. Oto ich lista.

6629034769_84fbeac194

1. Wysokość oprocentowania

Bardzo istotna kwestia. Oczywiście im większe oprocentowanie, tym lepiej bo więcej zyskujemy. Obecnie oprocentowanie w Polsce jest różne w zależności od banku np. 3-5% to standard, czasami zdarzają się, można powiedzieć, niesamowite jak na nasze warunki promocje np. 10%, ale zazwyczaj są one dla nowych klientów i dodatkowo trzeba spełnić także szereg innych wymagań.

2. Sposób naliczania

Sposób naliczania odsetek jest niezwykle ważny. To jak jest kapitalizowana nasza lokata ma olbrzymie znaczenie. Czy jest to kapitalizacja dzienna, czy miesięczna czy roczna, to decyduje o tym ile zarobimy. Oczywiście im większa częstotliwość kapitalizacji tym lepiej. Wówczas nasze zyski są większe.

3. Czy istnieje możliwość negocjowania oprocentowania i sposobu jego naliczania

Jeżeli idziesz do banku z dużą sumą pieniędzy, to jest możliwość negocjacji oprocentowania i sposobu jego naliczania. Przychodzisz z dużą sumą pieniędzy więc masz prawo twardo negocjować lepsze warunki. Jako zamożny klient, będziesz dla banku kimś wyjątkowym i z pewnością będziesz mógł liczyć na solidne oprocentowanie swoich środków.

4. Minimalna kwota wpłaty na lokatę

Zazwyczaj jest to 500-1000 zł, w zależności od banku. Jak widzisz, nie musisz być milionerem by zarabiać na lokatach bankowych. Nawet osoba z niewielkimi dochodami może sobie na to pozwolić. Wystarczy tylko systematycznie odkładać pieniądze na konto, a później założyć lokatę.

5. Czas trwania lokaty

Najbardziej popularne są lokaty 3-6 miesięczne. Jeżeli nie wiesz jaką lokatę wybrać, to pomyśl o tym, czy będziesz potrzebował w najbliższym czasie gotówki. Ludzie nie lubią zamrażać swoich środków na dłuższe okresy. Oczywiście zdarzają się też lokaty, na krótsze i na dłuższe okresy, ale w przypadku tych pierwszych zyski są niewielkie, a w przypadku tych drugich nasze środki finansowe nie będą przez długi czas do naszej dyspozycji.

6. Możliwość zerwania lokaty bez stracenia odsetek

Wszystko zależy od umowy. Niektóre banki oferują możliwość zachowania naszych zarobionych odsetek, niektóre nie. Należy się liczyć wtedy z tym, że stracimy to co do tej pory zarobiliśmy. To w tej kwestii należy być bardzo czujnym. Oczywiście najlepiej jest wybrać lokatę, która daje nam gwarancję zachowania wypracowanych odsetek.

7. Waluta lokaty

W Polsce najpopularniejsze są oczywiście lokaty złotówkowe, ale można także zakładać lokaty w innych walutach np. w euro, funtach lub frankach. Oczywiście zakładając lokatę w innej walucie niż polska, narażamy się na ryzyko kursowe. Potem mogą pojawić się problemy i lokata, która kiedyś wydawała się atrakcyjna, dziś może już taka nie być.

8. Automatyczne przedłużenie lokaty

Czasami takie klauzule są zawarte w umowach, choć nie zawsze. To już zależy od tego co zostało wynegocjowane w umowach z bankami. Dobrym rozwiązaniem może być opcja, która automatycznie przedłuża lokatę, jeżeli warunki tej nowej są lepsze niż tej, która obowiązywała do tej pory.

9. Czy wymagane jest zakupienie innego produktu wraz z lokatą

Czasami zdarza się, że banki oferują bardzo korzystne oprocentowanie lokaty, jednak w takich ofertach znajduje się pewien haczyk. Trzeba wtedy zazwyczaj kupić jakiś inny produkt wraz z lokatą np. rachunek lub jednostki uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym.

Przy wyborze lokaty pamiętajmy o powyższych rzeczach. Uchronią one nas przed utratą kapitału, niskim zyskiem oraz innymi typami ryzyka inwestycyjnego.

---

Więcej ciekawych artykułów na blogu Jak zarabiać - blog finansowy

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Różne platformy handlu na Forex

Różne platformy handlu na Forex

Autorem artykułu jest Radek R


Forex to szalenie modny ostatnio temat wśród inwestorów. Żeby jednak cokolwiek zacząć na nim robić trzeba mieć odpowiednie narzędzie. Poniżej krótki tekst na ten temat.

Rynek forex kusi coraz szerszą grupę inwestorów. Jedni zachęceni reklamami, inni perspektywa ponad przeciętnych zysków. Każdy z graczy staje przed zadaniem wyboru odpowiedniej dla siebie platformy transakcyjnej. Jedną z najstarszych tego typu aplikacji, dzięki której powstało wiele fortun na forexie jest meta treader. To chyba najbardziej popularna forma dostępu do rynku forex.

Obecnie wiele platform do gry na forexie, mimo innej nazwy opiera się na wspomnianym mechanizmie. Plusy tego oprogramowania to po pierwsze, przynajmniej dla stałych bywalców rynku forex obsługa. Znane okienko, jednakowy wygląd wszystkich typów wykresów oraz skróty klawiszowe. Korzystając z Meta Treadera łączymy się z rynkiem za pośrednictwem Market Makerów.

Inne platformy forex umożliwiają nam dostęp bezpośrednio do rynku międzybankowego. Ta opcje jest dużo ciekawsza ale również trudniejsza w obsłudze. Część graczy forex może się zniechęcić do przejścia na platformę, która wygląda i działa zupełnie inaczej. Ci, którzy podejmą wyzwanie mogą być jednak miło zaskoczeni. Aby dobrze przygotować się na przejście na inną platformę warto założyć sobie konto forex demo. Tam sprawdzić można wszystkie funkcjonalności oraz przyzwyczaić do innej obsługi.
Rynek forex kusi coraz szerszą grupę inwestorów. Jedni zachęceni reklamami, inni perspektywa ponad przeciętnych zysków. Każdy z graczy staje przed zadaniem wyboru odpowiedniej dla siebie platformy transakcyjnej. Jedną z najstarszych tego typu aplikacji, dzięki której powstało wiele fortun na forexie jest meta treader. To chyba najbardziej popularna forma dostępu do rynku forex.

Obecnie wiele platform do gry na forexie, mimo innej nazwy opiera się na wspomnianym mechanizmie. Plusy tego oprogramowania to po pierwsze, przynajmniej dla stałych bywalców rynku forex obsługa. Znane okienko, jednakowy wygląd wszystkich typów wykresów oraz skróty klawiszowe. Korzystając z Meta Treadera łączymy się z rynkiem za pośrednictwem Market Makerów.

Inne platformy forex umożliwiają nam dostęp bezpośrednio do rynku międzybankowego. Ta opcje jest dużo ciekawsza ale również trudniejsza w obsłudze. Część graczy forex może się zniechęcić do przejścia na platformę, która wygląda i działa zupełnie inaczej. Ci, którzy podejmą wyzwanie mogą być jednak miło zaskoczeni. Aby dobrze przygotować się na przejście na inną platformę warto założyć sobie konto forex demo. Tam sprawdzić można wszystkie funkcjonalności oraz przyzwyczaić do innej obsługi.

---

Social Trading

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pomnażanie pieniędzy, czyli krótko o tym czym jest forex

Pomnażanie pieniędzy, czyli krótko o tym czym jest forex

Autorem artykułu jest Katarzyna Bieńkowska


Któż nie chciałby stać się bogatym w ciągu kilku tygodni? Inwestujesz niewiele, a wyciągasz kilkadziesiąt razy więcej! Marzenia? Niekoniecznie...

Od dłuższego już czasu bardzo intensywnie reklamują się w internecie brokerzy rynków walutowych – forex. Kilka lat temu były to firmy bukmacherskie, obiecujące niesamowite zarobki i błyskawiczne pomnożenie kapitału. Teraz czas na forex... Można rzec, że „forex dla naiwnych”, bowiem nieznajomość elementarnych zasad inwestowania na tym rynku sprawia, że ponad 80% trejderów traci swój kapitał... A ile miesięcznie nowych graczy wkracza na ten rynek z myślą zdobycia bajecznej fortuny, a już po kilku dniach na dźwięk słowa „forex” dostaje drgawek?

Co to jest forex?

Forex – Foreign Exchange – jest międzynarodowym rynkiem walutowym, na którym handluje się walutami, a dzienne obroty (!) szacuje się na kilka bilionów dolarów. Jest to rynek typu OTC (Over The Counter), czyli zdecentralizowany, nie posiadający jednostki nadrzędnej, która nadzoruje jego działanie.

Na rynku forex można handlować dziesiątkami walut, z których największym zainteresowaniem cieszą się m.in. euro, dolar, funt brytyjski, frank szwajcarski oraz japoński jen. Platformy transakcyjne oferują również handel na indeksach giełdowych oraz surowcach.

Jeszcze kilka lat temu do wyłącznych graczy na rynku walutowym należały banki centralne, banki inwestycyjne oraz instytucje finansowe. Barierą była kwota, którą można było zainwestować. Od pewnego czasu to się zmieniło i zwykły Kowalski dysponujący stosunkowo niewielką kwotą może rozpocząć handel na międzynarodowym rynku.

Handel na rynku forex – duże ryzyko

Dla nieprzygotowanego uczestnika rynku walutowego handel na takim rynku wiąże się z wysokim prawdopodobieństwem (100%), że w ekspresowym czasie pozbędzie się wpłaconych pieniędzy. Dlatego zanim inwestor zacznie na nim działać i zarabiać jakiekolwiek pieniądze należy się bardzo dobrze przygotować. Edukacja, doświadczenie i niepopełnianie tych samych błędów, to czynniki, który są determinantem osiągnięcia sukcesu, na tym, skądinąd fascynującym rynku.

To co zabija początkujących graczy jest dźwignia finansowa.

Dźwignia finansowa – kij o dwóch końcach

To co właśnie czyni rynek walutowy tak ekscytującym jest między innymi to, że możesz zainwestować niewielkie pieniądze w stosunku do wartości przeprowadzanych transakcji. Dźwignia finansowa jest stosunkiem wysokości zawartej transakcji do wysokości wpłaconego depozytu. Jest ona różna w zależności od brokera, ale standardowym wynosi 100:1. Dobrze, ale co to oznacza?

Przyjmując, że depozyt zabezpieczający na określoną transakcję wynosi 2 000 zł, inwestor zawiera transakcję na rynku wartą... 200 tys. zł. Zmiana ceny danego instrumentu o 1% powoduje, że inwestor podwaja swoje pieniądze lub w przypadku błędnie zawartej transakcji, jest „zmieciony” z rynku. Zostaje mu tylko „gołe zero”.

I właśnie ta dźwignia finansowa przyciąga amatorów szybkiego wzbogacenia się...

Zmiany kursu danego instrumentu, na przykład pary walutowej euro/dolar liczone są w pipsach (punktach). 1 pips to najmniejsza możliwa zmiana kursu. Dla pary walutowej euro/dolar jest to czwarte miejsce po przecinku, np.: euro/dolar = 4,001. Zmiana kursu walut z 4,0242 na 4,0274 to różnica 32 pipsów. Wyjątkiem jest jen japoński, dla którego liczy się drugie miejsce po przecinku.

Kilka podstawowych pojęć

Ponieważ wiesz już czym jest dźwignia finansowa oraz pips, przyjrzyjmy się jeszcze pokrótce kilu pojęciom, z którymi spotkasz się na rynku forex.

Spread – jest to różnica pomiędzy kursem kupna i sprzedaży danego instrumentu. Na tej różnicy zarabia broker i dlatego zależy mu, aby uczestnik rynku przeprowadzał jak najwięcej transakcji z jednoczesnym "utrzymywaniem się na powierzchni" - zyskowne operacje lub uzupełnianie depozytu. Dlatego tak dużą wagę brokerzy przywiązują do edukacji swoich klientów.

Lot – jest miara wielkości transakcji równa 100 tys. jednostek instrumentu bazowego. Na rynku, w zależności od brokera, można spotkać mini- i mikroloty (0,1 i 0,01 lota).

Waluta bazowa – jest to pierwsza waluta w parze, np.: EUR/usd.

Waluta kwotowana – jest to druga waluta w parze, np.: eur/USD.

Stop loss - zlecenie określające poziom, przy którym ma zostać zamknięta pozycja.

Take profit - zlecenie określające poziom, przy którym ma zostać zrealizowany zysk.

Wiesz już wszystko ;) – forex bez tajemnic

Jeżeli jesteś zainteresowany rynkiem walutowym, to warto się do niego bardzo porządnie przygotować. To nie jest rynek, wbrew reklamom, dla każdego! Jednocześnie nie można napisać, że elitarny. Przede wszystkim rynek walutowy to miejsce dla osób z wiedzą i doświadczeniem. Jeżeli chcesz w nim uczestniczyć zacznij swoją edukację od najprostszych rzeczy. Musisz zdobyć elementarną wiedzę w zakresie finansów, jakimi prawami kieruje się rynek (są tacy, którzy twierdzą, że żadnymi), nauczyć się analizować wykresy, itd. Jeżeli koniecznie chcesz inwestować zacznij to na rachunku demonstracyjnym. Dopiero po kilku miesiącach (!) jeżeli zapał nie minie, zainwestuj pieniądze.

Wybór odpowiedniego instrumentu, strategii zależy wyłącznie od indywidualnej akceptacji poziomu ryzyka. Z jednej strony rynek walutowy, to propozycja dla tych osób, które znają zasady jego funkcjonowania i całego rynku finansowego. Z drugiej zaś strony to metoda na zdywersyfikowanie swoich oszczędności.

Edukacja i doświadczenie w tej materii są absolutnie niezbędne. W kolejnym artykule przyjrzymy się błędom najczęściej popełnianym na rynku forex. Czego nie nie należy robić i czego wystrzegać się podczas dokonywania inwestycji.

---

Poradniki forex - sprawdź dostępne na stronie Simpli.pl poradniki dotyczące rynku forex dla osób początkujących i średniozaawansowanych.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Obligacje – interesująca alternatywa dla lokat

Obligacje – interesująca alternatywa dla lokat

Autorem artykułu jest Jakub A.


Większość oszczędzających inwestując swoje pieniądze ogranicza się jedynie do lokat terminowych. Istnieje natomiast o wiele więcej możliwości. Jednym z nich są właśnie obligacje, które z reguły oferują wyższe oprocentowanie niż lokaty.

Obligacje są to papiery wartościowe o charakterze dłużnym. Ich emitenci zobowiązują się wobec inwestorów do zwrócenia pożyczonej kwoty wraz z odsetkami w ściśle określonych terminach. Obligacje stanową dług w czystej postaci. Jednostka poszukująca środków na finansowanie swojej działalności ma kilka możliwości. Jednym z najpowszechniejszych jest zaciągnięcie kredytu. Jednak coraz bardziej popularną alternatywą stają się emisje obligacji, na których również my, jako inwestorzy możemy skorzystać.

Lokując oszczędności na lokatach poruszamy się niejako w jednowymiarowej przestrzeni. Jedynym kryterium, które bierzemy pod uwagę przy wyborze lokat jest efektywna stopa oprocentowania, którą możemy osiągnąć. Ryzyko nieodzyskania pieniędzy zdeponowanych na lokatach, które ponadto objęte są gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego jest znikome.

Jeżeli chodzi natomiast o obligacje, aby móc w pełni je analizować, musimy poruszać się w przestrzeni dwuwymiarowej. W przypadku obligacji nikt nam nie zagwarantuje zwrotu naszych pieniędzy, jeżeli emitent obligacji popadnie w kłopoty finansowe. Powinniśmy zarówno brać pod uwagę stopę zwrotu jaką możemy osiągnąć, jak i ryzyko związane z inwestycją w dane obligacje. W świecie finansów obowiązuje zasada mówiąca, że czym większe ryzyko, tym oczekiwana stopa zwrotu powinna być wyższa. Nie inaczej jest w przypadku obligacji.

Obligacje są zdecydowanie bardziej skomplikowanymi instrumentami finansowymi niż lokaty terminowe, dlatego też wymagają pewnej wiedzy. W zamian za to pozwalają osiągnąć wyższą stopę zwrotu. Odpowiednia analiza obligacji jest niezbędna przy podejmowaniu prawidłowych decyzji. Dlatego tak bardzo istotne jest, aby zdobyć podstawową wiedzę na temat tych papierów wartościowych zanim znajdą się one w naszym portfelu.

---

Skuteczne Oszczędzanie - Sposób na Pieniądze

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rodzaje bezpiecznych inwestycji

Rodzaje bezpiecznych inwestycji

Autorem artykułu jest Robert Malanowski


Rodzaj inwestycji zależy w dużej mierze od preferencji inwestora. Inwestorzy biorą pod uwagę przede wszystkim takie aspekty jak: rentowność, poziom ryzyka, płynność kapitału, czas inwestowania oraz koszty inwestycji. Od analizy tych czynników zależeć będzie wybór inwestycji.

Inwestorzy w czasie kryzysu cenią sobie bezpieczne inwestycje, dzięki którym nie stracą kapitału i osiągną zysk. Wśród inwestycji charakteryzujących się wymienionymi cechami wymienia się lokaty bankowe, fundusze inwestycyjne oraz produkty strukturyzowane. Dwie ostatni inwestycje są aktywnymi formami lokowania kapitału.

Lokaty terminowe nie przynoszą wysokich zysków. Pozwalają uchronić kapitał przed inflacją. Realny zysk z lokat obecnie oscyluje w granicach 1-1,5% w skali roku. Nie jest to zbyt wiele, jednak część społeczeństwa, nie posiadająca obszernej wiedzy finansowej, decyduje się właśnie na ten rodzaj zarabiania na oszczędnościach. Lokaty są wyjątkowo bezpieczną formą lokowania kapitału, ponieważ środki gromadzone w bankach są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny.

Do produktów strukturyzowanych zaliczane są także lokaty. Ten rodzaj lokat to najczęściej połączenie różnych form inwestowania środków pieniężnych. Zaliczają się do nich lokaty inwestycyjne, lokaty strukturyzowane lub polisolokaty. Pozwalają zarobić więcej niż zwykłe depozyty bankowe. Jednak z drugiej strony są nieco bardziej ryzykowne. Lokatą inwestycyjną jest lokata łącząca w sobie depozyt z funduszem inwestycyjnym. Z kolei lokata strukturyzowana to połączenie obligacji z opcjami walutowymi. Środki oszczędzane w takiej formie są dzielone pomiędzy poszczególna aktywa. Dywersyfikacja pozwala na osiągnięcie większych zysków, stąd popularność produktów strukturyzowanych.

Z pośród trzech omawianych inwestycji, teoretycznie fundusze są najryzykowniejszym sposobem inwestowania. W praktyce, klienci TFI mogą wybrać charakter funduszy. Do najryzykowniejszych należą fundusze akcji. W chwili obecnej polecane są fundusze obligacji. Są one rentowne oraz ograniczają ryzyko. Inwestowanie w fundusze wiąże się z długoterminowym przedsięwzięciem. Korzystnie z usług TFI to także dodatkowe opłaty. Z jednej strony nie musimy martwić się o inwestycje, ponieważ powierzamy środki specjalistom finansowym. Z drugiej jednak strony, wiąże się to z większymi opłatami i kosztami.

Konto oszczędnościowe - pomożemy Ci wybrać najlepszy rachunek oszczędnościowy

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Optymalizacja kont oszczędnościowych i lokat bankowych!

Optymalizacja kont oszczędnościowych i lokat bankowych!

Autorem artykułu jest Portfel Oszczędnościowy


Optymalizacja kont i lokat bankowych jest jedną z najlepszych form maksymalizowania zysków kapitałowych na depozytach. Wraz z nią powiększymy nasze oprocentowanie. Sposób ten jest szczególnie opłacalny przy dziennej kapitalizacji odsetek którą obecnie oferuje już tylko kilka banków.

Co to jest Optymalizacja?

Optymalizacja była dość popularnym sposóbem na powiększanie naszego zysku jeszcze w czasie gdy byliśmy zwolnieni od podatku belki 19% od zysków kapitałowych do 2,49 zł. Przy dziennej kapitalizacji konto oprocentowane na 7% stawało się 10% a nawet i więcej. Choć kwota zysku z takiego konta wynosiła 1 grosz, w niektórych bankach można było założyć ich nawet setki, a nawet bez limitu.
Zysk tego typu należy do bezpiecznych form lokowania kapitału, dlatego znalazł wielu miłośników wśród inwestorów. Mimo zmian przepisów do dziś wiele osób korzysta z optymalizacji.

Jak nasze banki obliczają nasze odsetki??

Banki obliczają nasze zyski na podstawie wyliczeń - kwoty inwestycji pomnożonej przez oprocentowanie konta czy lokaty przez okres inwestycji. Obliczając nasze zyski często muszą zaokrąglać nasze odsetki do któregoś miejsca po przecinku. Przeważnie zaokrągla się do 5 miejsc po przecinku choć w internecie można było znaleźć informacje o bankach liczących i 6 miejsc.
Więcej na ten temat możliwe, że znajdziemy także jak w przypadku lat przestępnych 366 dni w roku w regulaminie każdego banku.

Jak to działa?

Dzięki zaokrąglaniu istnieje możliwość wyliczenia tak naszej kwoty inwestycji aby w jej wyniku otrzymać kwotę od której odsetki maksymalnie pracują , podnosząc przy tym nasze oprocentowanie.

zoptymalizowane konto z oprocentowaniem dziennym 7% w skali roku:

zoptymalizowana kwota wynosi: 234,65 zł

w przedziale od 234,65 zł do 286,78 odsetki wyniosą: 0,05 zł
Jako że zyski z kont i lokat bankowych są oprocentowane "podatkiem Belki" wynoszącym 19%, ostateczna kwota naszego zysku będzie mniejsza.

Podatek: 0,01 zł
Nasz zysk: 0,04 zł

Dzięki optymalizacji podniesiono oprocentowanie do 7,77 %

Optymalizacja działa najlepiej dla małych kwot! Dlatego jeśli to opłacalne należy założyć tyle kont czy lokat aby zmaksymalizować zyski.Nadwyżkę pieniędzy którą trzymalibyśmy na tym koncie, która by nie przynosiły żadnego zysku jesteśmy wstanie wykorzystać gdzie indziej tworząc kolejne zoptymalizowane depozyty bankowe.

Jest kilka kalkulatorów w internecie wyliczających optymalizację kont. Aktualnie najlepszy dla mnie jest:

OPTYMALIZATOR

Podaje on pełen zakres wraz z opodatkowaniem.

Ważne!

Niektóre banki zaokrąglają, lecz indeksują kwotę przed zaokrągleniem dlatego nasze odsetki są różne, są wstanie się przeplatać - wypłacając nam odsetki różniące się o 1 grosz codziennie.
Informację na temat jak bank oblicza odsetki często nie znajdziemy w regulaminie otrzymanym przy otwarciu konta czy w placówce banku. W tym przypadku możliwa jest konsultacja z bankiem przez infolinię podaną na stronie.

---

Link do artykułu:

Optymalizacja kont oszczędnościowych i lokat bankowych!

Blog Portfel Oszczędnościowy

Finanse osobiste, inwestycje i oszczędzanie

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak kupić akcje na rynku pierwotnym?

Jak kupić akcje na rynku pierwotnym?

Autorem artykułu jest ZM


Aby mieć możliwość kupna akcji na rynku pierwotnym, spółka musi wyrazić zgodę na emisję nowych akcji. Jeżeli emitent, w tym przypadku spółka, zadecyduje o emisji publicznej i skieruje ją do inwestorów indywidualnych takich jak my, to będziemy mogli w niej uczestniczyć.

Wszystkie informacje na temat emisji, planów, ceny emisyjnej, harmonogramu zapisów, ryzyka związanego z zakupem akcji i wyników finansowych znajdziemy w prospekcie emisyjnym, który stanowi źródło informacji na temat spółki. Prospekt taki powinien zostać zatwierdzony przez Komisję Nadzoru Finansowego i podany do publicznej wiadomości.

W dobie komputerów i wszechobecnego internetu coraz częściej możemy składać zapisy na akcje przez internet, w odpowiednim domu maklerskim. Jedyny warunek to konieczność posiadania rachunku maklerskiego. Kolejny krok to zgromadzenie odpowiedniej gotówki na zakup akcji. Warto zwrócić uwagę na popularność oferty i zainteresowanie wśród inwestorów. Im będzie ono większe, tym większa możliwość redukcji zapisu. Redukcja to ograniczenie przydziału na zapisane akcje. Jeżeli kupujących będzie więcej od planowanej emisji, to następuje wspomniana redukcja, czyli dostaniemy mniej akcji, niż byśmy chcieli. Przy złożeniu zapisów na sto akcji i przy redukcji na poziomie 50%, otrzymamy tylko połowę tego, na co się zapisaliśmy.

Aby otrzymać sto akcji, musielibyśmy złożyć zapis na dwieście akcji. Co do planowanych ofert na rynku pierwotnym, to możemy je znaleźć w internecie na stronach serwisów poruszających tematykę rynku giełdowego, a w tym rynku pierwotnego. W odpowiednim dziale serwisu znajdziemy spółki, które mają w planie zadebiutować na rynku pierwotnym, a także te, które już to zrobiły.

Czy następne lata na rynku pierwotnym będą równie udane jak te poprzednie? Z pewnością liczba debiutów będzie zależeć od koniunktury i od nastrojów, jakie będą panować na giełdach. Natomiast co do zyskowności, to opierając się na statystykach z przeszłości, można wnioskować, że będzie można na nich zarobić.

Forex — rynek walutowy

Forex pochodzi od angielskiego zwrotu Foreign Exchange i oznacza międzynarodową wymianę walut. Handel na rynku walutowym, w przeciwieństwie do rynku akcji czy kontraktów terminowych nie odbywa się w jednym miejscu, lecz stanowi rynek pozagiełdowy (globalny) zwany OTC (Over The Counter). Dzięki globalizacji, komputeryzacji i informatyzacji transakcje zawierane są za pomocą internetu — za pomocą odpowiednich platform transakcyjnych udostępnianych przez brokerów.
Handel trwa 24 godziny na dobę, 5 dni w tygodniu, od niedzieli od 23.00 do piątku do 23.00. Jest to największy rynek na świecie, wolumen dziennego obrotu na rynku walutowym sięga już około 4 bln dolarów. Dzięki temu wiele banków wykorzystuje go do zarabiania i dywersyfikacji swojego portfela. Natomiast ceny walut, które tak często widzimy w kantorach, to nic innego jak konsekwencja popytu i podaży na odpowiednich parach walutowych.

Rynek walutowy często jest nazywany grą bogów. Jest przeznaczony dla najbardziej doświadczonych uczestników rynków finansowych. Smaku wszystkiemu dodaje możliwość korzystania z ogromnego lewarowania, czyli z tak zwanej dźwigni finansowej, która w przypadku rynku walutowego może wynosić nawet 1 : 200. Taka dźwignia w praktyce oznacza, że inwestując 10 000 zł przy dźwigni 1 : 200, w rzeczywistości „dysponujemy” kwotą (kontraktem) rzędu 2 000 000 zł. Czyli dysponując kwotą 200 dolarów i zawierając transakcję na rynku Forex na określoną parę walutową przy dźwigni 1 : 200, przy 1 dolarze zwiększymy kwotę do 400 dolarów. Tym samym, posiadając 200 dolarów, będziemy mogli kupić waluty za 40 000 dolarów (efekt dźwigni — lewarowanie).

Pary walutowe

Na rynku walutowym transakcje zawiera się na określonych parach walutowych. W przypadku pary EUR/PLN mówimy, że euro notowane jest w stosunku do złotówki po określonym kursie, a każda transakcja oznacza kupno jednej waluty i automatycznie
sprzedaż drugiej. Sam kurs pary walutowej to nic innego jak stosunek kursu jednej waluty do kursu drugiej, przy czym pierwsza z nich stanowi walutę bazową w stosunku do drugiej, do której ustala się kurs waluty kwotowanej.

Główne pary walutowe

EUR/PLN
EUR/GBP
USD/PLN
EUR/YPY
EUR/USD
AUD/NZD
EUR/CHF
AUD/USD
USD/CHF
USD/JPY
GBP/USD

Kiedy zarabiamy

Podobnie jak w przypadku kontraktów terminowych, na rynku walutowym możemy zarabiać zarówno na wzrostach, jak i na spadkach kursu walut. Jeżeli przewidujemy, że euro będzie się umacniało w stosunku do złotówki (na przykład ze względu na spadek PKB i spowolnienie gospodarcze w naszym kraju), to składamy zlecenie kupna na parę EUR/PLN. Gdy nasze oczekiwania się sprawdzą, osiągniemy zysk i zarobimy.

Natomiast jeżeli okaże się, że raporty odnośnie sytuacji gospodarczej nie są aż tak złe i spadek PKB nam nie grozi, to prawdopodobnie sytuacja się zmieni i złotówka się wzmocni. Wtedy automatycznie poniesiemy stratę. Podczas zawierania transakcji należy pamiętać o wspomnianej dźwigni finansowej, obecnej na rynku walutowym, która nawet w przypadku małych wahań procentowych może znacząco wpływać na wartość portfela, zwiększając jednocześnie ryzyko inwestycyjne.

Dlatego też zarabianie na wahaniach kursowych to zajęcie bardzo trudne, wymagające umiejętności, odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Osoba, która nie posiada odpowiedniej „świadomości inwestycyjnej”, powinna dwa razy się zastanowić, zanim postanowi zostać aktywnym uczestnikiem rynku walutowego.

---

Daniel Sokołowski
Artykuł jest fragmentem książki "Giełda, pasja, pieniądze!"
wydanej przez wydawnictwo Złote Myśli www.zlotemysli.pl.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Gdzie kupić jednostki uczestnictwa Twojego TFI?

Gdzie kupić jednostki uczestnictwa Twojego TFI?

Autorem artykułu jest Andrzej Broniszewski Analityk


Zakup jednostek funduszy inwestycyjnych to finał przemyśleń, możliwości finansowych i dostępności do funduszy. Spośród 51 rodzimych TFI obecnych na rynku i ponad 550 funduszy inwestycyjnych do większości mamy (wraz z oferowanymi czasowo subskrypcjami) dostęp m.in. poprzez banki.

Najprościej jest kupić jednostki w TFI któremu chcemy powierzyć nasze środki.

Jednak w przypadku zakupu kilku funduszy różnych towarzystw sprawa się komplikuje. Przykładem może być zakup pojedynczego funduszu, z danej grupy. Rolę, jaką ma pełnić to dywersyfikacja w portfelu na przykład akcji i nieruchomości. Jest to proste. Jednak zakup 4 czy 5 z różnych funduszy inwestycyjnych w odmiennych TFI, przy założeniu aktywnej obsługi będzie już czasochłonne.

Spośród pozornie dużej liczby funduszy tylko kilka banków daje dostęp do większej ich ilości dla klienta indywidualnego. Część banków zdecydowała się współpracować z kilkoma doświadczonymi towarzystwami, za którymi stoją duże często międzynarodowe grupy finansowe. Korzyścią dla klientów są w tym przypadku zasady i rozwiązania wypracowane nie tylko na rynku krajowym. Szersze spojrzenie na rynek międzynarodowy jest wartością, jednak jak pokazuje praktyka nie wymogiem do osiągania wysokich zwrotów. Przykładem mogą tu być inwestycyje w kraje rozwijające się, fundusze surowcowe czy sektor farmacutyczny.

Innym podejściem do buowania oferty funduszy inwestycyjnych jest współpraca z wieloma często o różnych strategiach towarzystw funduszy inwestycyjnych. Dzięki takiemu podejściu klienci otrzymują obok doświadczonych i sprawdzonych rozwiązań nowe, często zaskakująco odważne nowości na rynku krajowym.

Fundusze short są na rodzimym rynku przykładem odpowiedzi TFI na potrzeby inwestorów. Fundusze pozwalające na zarabianie na giełdzie mają umożliwiać wyrównywanie strat lub świadomą strategię w przypadku stałych spadków.

---

www.TFITeam.pl

www.fundusze.strend.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kosztowne lokaty dla przedsiębiorców

Kosztowne lokaty dla przedsiębiorców

Autorem artykułu jest Robert Malanowski


Oprocentowanie prawie większości lokat dla przedsiębiorców nie pokrywa inflacji. Z tego wynika, że lokaty terminowe przeznaczone dla firm nie potrafią zachować realnej wartości oszczędności. Jednak istnieje możliwość negocjowania oprocentowania z bankami, jeśli kwoty depozytu są większe niż normalnie.

Z raportu Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że oszczędności przedsiębiorstw ulokowane na depozytach terminowych wynoszą 191 mld zł. Oszczędności podmiotów instytucjonalnych rosną ze stałą częstotliwością. W ubiegłym roku w kwietniu oszczędności wynosiły 171 mld zł. Widać, że przedsiębiorstwa decydują się oszczędzać na rachunkach terminowych w bankach. Wiąże się to z nieustannym rozwojem polskich firm oraz powiększającym się kapitałem, jakim dysponują.

Pomimo tego, lokaty terminowe dla przedsiębiorstw nie dają zarobić. Stopa inflacji osiągnęła poziom 3,9% w skali roku. Średnie oprocentowanie lokat przeznaczonych dla przedsiębiorców wyniosło w kwietniu 2,8%. Nie pozwala to nawet na zachowanie realnej wartości pieniądza. Średnie oprocentowanie lokat na dłuższy termin (2-3 lata) osiąga nieco większy poziom.

Najkorzystniejsze oprocentowanie w przypadku lokat na jeden miesiąc wynosiło 3,5%. Najlepsze oprocentowanie lokat średnioterminowych przeznaczonych dla przedsiębiorców posiada wahało się w przedziale od 3,75% do 4,25%. Lokata trzymiesięczna była oprocentowana na 3,75%. Lokata półroczna dawała zarobić nieco więcej – 4%. Najwyższego oprocentowania można było spodziewać się w przypadku lokaty rocznej – 4, 25%.

Najsłabiej oprocentowane depozyty terminowe na rynku były oprocentowane w graniacach od 1,3% do 2,45% dla lokat miesięcznych i zależały głównie od deponowanej kwoty. Lokata trzymiesięczna, półroczna oraz roczna oferowała przedsiębiorcom zarobek w wysokości 1,3% - 1,4%.

Duża część banków pozwala negocjować oprocentowanie lokat. Jest to możliwe, gdy kwota depozytu będzie odpowiednio wysoka. Jeden z banków pozwalał negocjować oprocentowanie lokat dla depozytów przekraczających 25 tys. zł. Większość banków umożliwia negocjowanie warunków umowy o lokatę, gdy depozyt przekroczy 50 tys. zł. Banki oferują atrakcyjne lokaty bankowe zwłaszcza nowym klientom, którzy zdecydują się przejść z innego banku.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Polskie złote monety - sposób na inwestycję?

Polskie złote monety - sposób na inwestycję?

Autorem artykułu jest Dawid Pisarski


Po roku 1995 odrębną grupę polskich monet kolekcjonerskich (oprócz „dwuzłotówek” i monet srebrnych), stanowią złote monety, które są wybijane w różnych nominałach. Najbardziej popularne polskie złote monety kolekcjonerskie mają nominał 100 i 200 złotych.

Monety stuzłotowe ważą 8g i mają 21 mm średnicy, a monety dwustuzłotowe 15,5g i mają 27 mm średnicy. W obu przypadkach wykonane są ze złota próby 0,900.

Pierwszą złotą monetą kolekcjonerską wybitą po denominacji była dwustuzłotówka upamiętniająca „XIII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina” - cena emisyjna wynosiła 780,00zł, a obecnie jej zakup wiąże się z wydatkiem ok. 45 000zł.

Nasuwa się wiec pytanie, czy wszystkie złote monety odnotowują aż takie zyski?

Niestety, aż takich zysków nie… ale nie da się ukryć, że dzięki niskim nakładom, stale rosnącej cenie złota i zwiększającym się zainteresowaniu, monety te cały czas odnotowują spore zyski. I można na tym zarobić pieniądze.

W 2008 roku w Polsce zaczęło się pojawiać słowo „kryzys”. Media zaczęły stale informować nas o pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i innych problemach. Wielu inwestorów i kolekcjonerów zaczęło sprzedawać swoje monety, co doprowadziło do jeszcze większych spadków ich cen. Sytuacja okazała się bardzo niestabilna.

A jak wyglądał w tym czasie rynek monet złotych?
Przypomnijmy sobie, że dokładnie w tym samym czasie ceny złota „biły rekordy”, a NBP wybił niepozorną monetę „90 rocznica odzyskania niepodległości” o nominale 50zł, nakładzie 8 800szt. i próbie złota 999,9. Jej cena emisyjna (370zł) sprawiła, że było na nią stać każdego przeciętnego Kowalskiego. Kolekcjonerzy i inwestorzy zaczęli postrzegać coraz częściej złote monety jako najlepszą inwestycję.
W konsekwencji rynek złotych monet był jednym z najbardziej stabilnych na wahania cenowe.
Należy pamiętać, że oprócz wartości numizmatycznej, monety te mają także sporą wartość zawartą w kruszcu. Nie da się ukryć, że to właśnie złoto jest uważane za najpewniejszą lokatę kapitału, a inwestując w złote monety, inwestujemy jakby podwójnie (inwestycja w złoto i numizmatykę).

Jak już zapewne zdążyłeś zauważyć, oprócz stuzłotówek i dwustu złotówek wybijane są także monety złote o innych nominałach. Oprócz wspomnianej przeze mnie pięćdziesiątki NBP wybił także monetę o nominale np. 25zł. Trudno przewidzieć – jak potoczą się losy monet o niskich nominałach i jak wyglądała będzie ich dalsza emisja, gdyż obecnie wybijane są sporadycznie. Niewątpliwie nietypowe nominały zwiększają zainteresowanie danymi monetami, co korzystnie przekłada się na możliwości inwestycyjne.

Oddzielną grupę stanowią złote monety bulionowe, które mają wizerunek orła bielika i z tego względu nazywane są popularnie „Bielikami”.

Bieliki mają nominały 50, 100, 200 i 500 złotych. Ich waga wynosi odpowiednio 3,10g, 7,78g, 15,55g i 31,10g.

Bieliki są wyceniane każdego dnia przez NBP na podstawie aktualnego kursu złota. Mimo, że nie są to monety kolekcjonerskie, ich niskie nakłady sprawiły, że na aukcjach internetowych kosztują dużo więcej niż w ofercie skupu Narodowego Banku Polskiego. Dlatego korzystniej jest sprzedać je na aukcjach internetowych.

Aktualne ceny polskich złotych monet nie są niskie. Jednak to inwestycja właśnie w te monety powinna okazać się dobrym wyborem. Myślę, że jeśli chodzi o polskie monety kolekcjonerskie, to właśnie te (wykonane ze złota) są najpewniejszą alternatywą inwestycji.

---

Kontroluj moje postępy w drodze do miliona:
http://www.milionzlotych.blogspot.com/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zysk w trudnych czasach dzięki short funduszom

Zysk w trudnych czasach dzięki short funduszom

Autorem artykułu jest Andrzej Broniszewski Analityk


Zarabianie na rynku finansowym w okresie prosperity jest przyjemne. Zielenią się wskaźniki, rynek rośnie, a wraz z nim inwestycje. Kiedy jednak nastaje korekta optymizm ulatuje. Chęć zysku zastępuje obawa przed stratami, w najlepszym przypadku wyjście na zero.

Optymalnym rozwiązaniem dla takiej sytuacji jest znalezienie inwestycji zachowującej się odwrotnie do wskaźników giełdowych. Rozwiązaniem mogą być fundusze inwestycyjne zarabiające w czasie bessy. Jest to rozwiązanie dla odważnych i doświadczonych inwestorów. Wejście w taką inwestycję powinno mieć miejsce w czasie wyraźnych spodków. Korekta ma być wtedy większa niż wzrosty. Korzyścią dla inwestora może być odrobienie potencjalnych strat na akcjach spowodowanych korektę na giełdzie. W przypadku zmiany trendu tego typu fundusze będą notowały jednak straty.

Skład portfela funduszu uzależniony jest od sytuacji jak jest w danym momencie na rynku. W momencie, kiedy zarządzający są przekonani o nieuchronności spadków, proporcje w portfelu będą się zmieniały na korzyść instrumentów pochodnych. Fundusze short mają powód, aby grać ostro. Mogą stosować strategie zarezerwowane dla funduszy inwestycyjnych zamkniętych (FIZ). Właścnie dzięki temu w strukturze aktywów są instrumenty pochodne.

Odniesieniem do sprawdzania, czy inwestycja jest korzystna czy nie może być indeks WIG20short w 100%. Tak jest w przypadku polskich funduszy short.
Minimalne kwoty wejścia w inwestycję to 200 000 tys. złotych. Poziom ten regulują przepisy zawarte w ustawie o specjalistycznych funduszach inwestycyjnych (SFIO). Kolejna wpłata to min. 100 zł.

skład portfela


Portfel funduszu short może wyglądać na przykład tak:

Kontrakty terminowe na WIG20, WIG40 (krótka pozycja) - 70%

Instrumenty dłużne - 30%


lub tak, gdzie papiery skarbowe stanowią większość

Papiery dłużne skarbowe - 70%

Inne aktywa - 30%: Instrumenty pochodne, waluty, nieruchomości, środki pieniężne i należności, jednostki uczestnictwa, certyfikaty inwestycyjne, depozyty. skad_portfela_1_TFI_Team

Za możliwość inwestowania w te, bądź co bądź bardzo wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne opłaty są równie specjalne. Opłata za nabycie to max. 3,5% (min. to przedział od 0,75% w górę), za zarządzanie max. 4,0%. W całej grupie short dostępnych dla inwestorów jest bardzo duże zróżnicowanie zarówno w strategii jak i konstrukcji funduszy. Z 38 funduszy zdecydowana większość bo 36 to fundusze walutowe, a 2 to złotówkowe.

Celem inwestora w przypadku inwestycji w fundusze short powinno być zabezpieczenie portfela przed stratami. Drugą możliwością jest celowa gra na spadki, kiedy inwestor ma świadomość trendów jakie zachodzą na rynku. Dzięki funduszom inwestycyjnym nie ma konieczności śledzenia inwestycji tak pieczołowicie jak w przypadku kontraktów terminowych.

---

www.TFITeam.pl

www.fundusze.strend.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zarządzanie ryzykiem na rynkach finansowych

Zarządzanie ryzykiem na rynkach finansowych

Autorem artykułu jest robert kfx


Zarządzanie ryzykiem jest najważniejszą ze wszystkich lekcji do jakiej każdy gracz rynku powinien przykuć najwięcej uwagi. Żadna technika inwestowania nawet najlepsza nie przyniesie pożądanego efektu na rynkach finansowych bez prawidłowego zarządzania kapitałem.

Zarządzanie pieniędzmi odnosi się do złagodzenia niepewności w inwestowaniu.

Do zobrazowania jak ważne jest zarządzanie ryzykiem przedstawiamy poniższe dane według skali ważności czynnika otwarcia pozycji na rynku:

- zarzadzanie ryzykiem 50 %

- psychologia 40%

- wyjście z rynku 8%

- wejście na rynek 2%

Powyższe dane przedstawia najważniejsze czynniki odpowiedzialne za osiągnięcie sukcesu na rynku forex. Jak widać za połowę sukcesu odpowiada zarządzanie ryzykiem, a nie jak mogłoby się zdawać moment wejścia na rynek czy wyjścia z rynku.

Według matematycznych obliczeń nawet jeśli będziemy mieli tylko 35% trafnych decyzji to wciąż możemy osiągnąć sukces, ale pod warunkiem, że zastosujemy odpowiednie zarządzanie ryzykiem.

Oto podstawowe zasady zarządzania ryzykiem.

Nigdy nie narażać więcej niż 6% wszystkich środków na rachunku kiedykolwiek będących sumą wszystkich otwartych pozycji. Nigdy nie ryzykować więcej niż 2% naszego "equity" na jakiejkolwiek otwartej pozycji.

Poprzez ryzykowanie nie więcej niż 2% naszego kapitału możemy się pomylić nawet 10 razy i wciąż mieć do 80% swojego stanu konta. Jeśli inwestujecie ze strategią, która nakłada na was używanie dalej położonych zleceń "stop" to powinniście użyć mniejszej pozycji na otwarciu.

Jedna z pomyłek inwestorów jest otwieranie zbyt dużych pozycji do stanu posiadanego rachunku. Co często kończy się dużymi stratami w przypadku podjęcia nietrafnej decyzji.

W inwestowaniu nie liczy się kowbojski stosunek do inwestycji, ale myślenie długoterminowe. Które pozwoli nam przy przestrzeganiu powyższych zasad zachować bardzo dużą szansę na sukces nawet jeśli będziemy mieli w najgorszym scenariuszu tylko 35% trafnych decyzji.

Aby osiągnąć ten poziom zrozumienia zarządzania ryzykiem musimy się nauczyć zaakceptować straty. Przyjąć je jako naturalną formę prowadzenia inwestycji oraz być kompletnie zdyscyplinowanym. W skład zarządzania ryzykiem ściśle wchodzi umiejętność składania zleceń stop, dźwignia finansowa oraz stosunek zysku do ryzyka. Zrozumienie wszystkich powyższych czynników dopiero otwiera drogę do osiągnięcia sukcesu na rynkach finansowych a w szczegolności na rynku forex.

---

Forex

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestycje w nieruchomości

Inwestycje w nieruchomości

Autorem artykułu jest Tomasz Frycz


Czasami trudno jest określić jaka inwestycja przyniesie nam naprawdę duże korzyści materialne. Jednakże wiele osób zakłada wysokooprocentowane lokaty w bankach, inni kupują złoto i diamenty a jeszcze inni inwestują w zakup nieruchomości.

Domy oraz mieszkania w nadmorskich miejscowościach zawsze cieszyły się sporą popularnością. Zakup mieszkania nie jest złym pomysłem, aczkolwiek często wiąże się z kredytem hipotecznym, który trzeba spłacać przez co najmniej kilkanaście lat. Sporo osób kupuje mieszkanie dla dziecka, które wybiera się na studia do innego miasta. Aczkolwiek jest to wbrew pozorom o wiele lepsza inwestycja niż wynajmowanie mieszkania w drugim mieście, ponieważ student nigdy nie mieszka sam, zawsze mieszka ze znajomymi z uczelni, dlatego też przedsiębiorczy rodzice mogą pobierać opłatę za wynajem mieszkania od znajomych dziecka i w ten sposób opłacać kredyt mieszkaniowy. Mając odłożone pieniądze na inwestycje warto pomyśleć nie tylko o mieszkaniu na jakimś osiedlu akademickim, ale także o apartamentach nad morzem. Wbrew pozorom wiele apartamentów turystycznych położonych nad morzem to zwyczajne mieszkania dostosowane do potrzeb turystów.

Popularne apartamenty w Świnoujściu można znaleźć w średniej cenie 120 złotych za noc od osoby, jednakże można znaleźć także oferty wynajmu takich apartamentów w cenie 200 złotych za noc bez ograniczenia ilościowego osób przebywających w apartamencie. Apartamenty w Świnoujściu to zawsze dobra inwestycja, ponieważ w sezonie z ich wynajmu można zarobić nawet kilkanaście tysięcy złotych, które przydadzą się w sezonie zimowym na pokrycie rat kredytu, kiedy gości z powodu pogody jest mniej. Wydaje się, iż inwestycja w apartament wakacyjny przynosi roczny zwrot z kapitały na poziomie lokat bankowych, a więc około 5 procent.

---

Apartamenty w Świnoujściu - ogromny wybór

Roman Bentke

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

10 kroków nierozważnego inwestora, czyli jak chronić swoje oszczędności

10 kroków nierozważnego inwestora, czyli jak chronić swoje oszczędności

Autorem artykułu jest Rafał Niewiadomski


"Jeśli nie nauczyliśmy się wyciągać wniosków z historii, musimy nauczyć się przeżywać ją na nowo..." - czyli 10 najpowszechniejszych zachowań nierozważnych inwestorów, występujące w każdym cyklu koniunkturalnym.

Dobrze wiemy, że lokata nie należy dziś do efektywnych sposobów pomnażania naszych oszczędności. Jest dziś wiele innych ciekawych instrumentów, które dają wyższe stopy zwrotu, jednak przed wybraniem odpowiedniej dla siebie formy inwestycji przemyślmy dokładnie co chcemy osiągnąć.

Czy chcemy zarobić minimalnie więcej niż na lokacie, ale zbyt wiele nie ryzykując, czy chcemy zyski na poziomie 10-15%, gdzie występuje ryzyko umiarkowane, czy jednak mając spory zapas gotówki chcemy zaryzykować kupując akcje? To podstawowe pytanie powinniśmy sobie zadać przed każdą inwestycją… Ile tak naprawdę chcę zarobić i jakie jestem skłonny ponieść ryzyko?

fotolia14004520xs

Dziś jednak wielu niedoświadczonych inwestorów daje się ponieść emocjom, zapomina określić cel inwestowania i ewentualne poniesione ryzyko, więc kieruje się opinią publiczną, opinią znajomych i co najgorsze opinią wszechogarniających reklam z telewizji, prasy, internetu i bilboardów, obiecujących niebagatelne zyski na poziomie 20-40% na podstawie swoich tajemniczych danych historycznych z ostatnich kliku miesięcy. W żargonie finansowym to zjawisko jest określane jako owczy pęd czyli gwałtowne i nieuzasadnione kupowanie lub sprzedawanie akcji naśladujące aktualny trend giełdowy. Niedoświadczeni inwestorzy skuszeni ogromnymi zyskami biegną tam, gdzie ich najbliżsi sąsiedzi, znajomi. Kursy akcji na giełdach są zawsze uzależnione od zleceń na ich kupno, więc owczy pęd na kupno akcji ma wpływ na gwałtowny wzrost ich kursu. Sytuacja ta nie trwa jednak zbyt długo, ze względu na to, że nie ma pokrycia w rzeczywistej sytuacji finansowej spółek, a kurs akcji zostaje sprowadzony do poziomu racjonalnego odzwierciedlającego rzeczywistość.

Najważniejszą decyzją przy inwestycjach jest ta, kiedy decydujemy się wejść na rynek oraz kiedy z niego w porę uciec. Stanowi to niejako sedno całego rozważania o inwestycjach, stanowiące o naszych przyszłych zyskach lub stratach. Na poniższym wykresie WIG 20 czyli najważniejszym indeksie giełdowym 20 największych spółek, notowanych na warszawskiej GPW, zauważamy doskonale 2 kryzysy: ten z roku 2000 dotyczący spekulacji na akcjach firm informatycznych czyli tzw. „bańka internetowa” oraz ten bardziej nam znany, kryzys zapoczątkowany upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers w USA, który rzekomo również nas dotknął. Właśnie na przykładzie kryzysu zapoczątkowanego w USA przedstawię 10 najczęstszych kroków wyjaśniających jak zachowuje się przeciętny inwestor, dopiero rozpoczynający swoją przygodę z inwestycjami.

Notowania indeksu Wig20 od 1.01.1999 –17.04.2012 r.

wig20kka

Źródło: opracowanie własne

1. Wszystko zaczyna się od wygasania poprzedniego kryzysu. Zaufanie do sektora finansowego praktycznie nie istnieje. Przedsiębiorstwa starając się poprawić swoją kondycję finansową, kontynuują redukcję zatrudnienia, tną pensje pracowników, likwidują stanowiska pracy, ograniczają koszty produkcji. Przeciętny Kowalski nie chce mieć nic wspólnego z inwestycjami. Wśród znajomych, prasie, telewizji, internecie ciągle słyszy jak kolejni potracili całe swoje oszczędności lub co gorsze go również to dotknęło. Uważa, że jak zwykle go oszukali i najskuteczniejszym środkiem pomnażania pieniędzy są lokaty. Banki nie chcą dawać kredytów na rozwój firm, kredytów konsumenckich, bo w czasie kryzysu większość przedsiębiorstw wykazywała straty, a mając nadwyżki pieniędzy z lokat zniechęconych akcjami klientów, same je inwestują przyczyniając się do poprawy koniunktury i płynności na rynkach finansowych.

2. Przedsiębiorstwa tnące koszta produkcji, zaczynają odrabiać straty, produkcja staje się bardzie efektywna co powoduje wzrost ich zysków i wzrost ich notowań na giełdach. W tym samym czasie bezrobocie jeszcze może rosnąć. Po pewnym czasie oczyszczenia gospodarki i stabilnego rozwoju firm, WIG wzrośnie o 100% .

3. Przedsiębiorcy widząc poprawę koniunktury, zwiększającą się sprzedaż a zarazem wzrost zysków, rozpoczynają tworzyć nowe miejsca pracy, zatrudniając nowe osoby i tworząc nowe stanowiska, inwestują w nowe technologie produkcji. Kredyty dla firm stają się łatwiej dostępne, gdyż firmy dobrze funkcjonują, rozwijają się i przynoszą wysoki przychód. Przeciętny Kowalski nie chce podejmować nawet tematu inwestycji, bo przecież trwa kryzys. WIG wzrósł właśnie o 200%….

4. Bezrobocie zaczyna wyraźnie spadać, aż w końcu kształtuje się na bardzo niskim poziomie. Średnie pensje zaczynają rosnąć. Gospodarstwa domowe w końcu mogą odłożyć na koncie kilka lub kilkadziesiąt tysięcy zł. oszczędności na czarną godzinę. Panuje umiarkowany optymizm. Zamiast wakacji w Rewalu planujemy wyjazd do Egiptu, a samochód zmieniamy na nowszy, ponieważ banki poluźniły procedury przyznawania kredytów. Zyski na lokacie rosną zbyt wolno mimo zgromadzonych kilkudziesięciu tyś zł., więc zaczynamy interesować się innymi, bardziej zyskownymi inwestycjami. Zaczynamy czuć się pewnie, reklamy pokazują zyski z inwestycji po kilkadziesiąt procent. Kupujemy pierwsze jednostki funduszy akcyjnych i lokujemy oszczędności bezpośrednio na giełdzie, za pośrednictwem biura maklerskiego.

5. Pewnego dnia, idąc do pobliskiego warzywniaka na zakupy starsza pani zza lady wspomina, że kupiła już kilka jednostek funduszy akcyjnych i, że za dzisiejszy utarg ze sprzedaży planuje dokupić kolejne, bardziej ryzykowne, ponieważ wczoraj w przerwie M jak Miłość leciała reklama gwarantująca 40% zysków rocznie!!! Każdy dookoła nas zarabia… Masowo przelewamy pieniądze z lokat na te instrumenty z bilbordów zapewniające wysokie stopy zwrotu. Rany się zagoiły po poprzednim kryzysie, wchodzimy w inwestycje na samej górce nie widząc jej. Nie dostrzegamy ryzyka, a to jest właśnie ten moment kiedy doświadczeni inwestorzy wycofują swoje oszczędności z ryzykownych instrumentów finansowych i alokują je w bezpieczne obligacje.

6. Następnie nadchodzi nagłe tąpnięcie, załamanie kilkunasto procentowe zwiastujące koniec hossy. Wiedzą o tym tylko nieliczni. Zostają oni zakrzyczeni przez firmy sprzedające inwestycje, którym zależy tylko aby nie zmniejszyć zyskownych w sprzedaży ryzykownych instrumentów finansowych. Niestety to załamanie zostaje nadrobione, nawet z nawiązką, co nas utwierdzi, że dobrze zrobiliśmy nie sprzedając aktywów i daje złudne przekonanie o swojej nieomylności. Dobre nastroje tworzą fazę przegrzania. Doświadczeni inwestorzy już dawno uciekli z giełdy widząc wszechogarniający optymizm inwestowania.

7. Kolejne załamanie o kilkanaście procent… Kowalski uspokaja siebie, tłumacząc – spokojnie, przecież już miesiąc temu tak było i nawet to odrobiłem. Kolejne kilkanaście procent – spokojnie straciłem już 30 %, jest to największe załamania od kilku lat, więcej już na pewno nie spadnie. Po prostu odpuścimy w tym roku wakacje w Turcji i pojedziemy do Rewala.

8. Przy kolejnych spadkach zbierają się „eksperci” od inwestycji, rynku i gospodarek światowych czyli kilku wujków, ciocia, szwagier i dziadek z pokaźną emeryturą, który nie ma pojęcia gdzie są jego pieniądze na lekarstwa. Wszyscy twierdzą, że skoro już tyle straciliśmy lepiej nie wychodzić, bo co gorszego może się stać…. Odpuścimy już w tym roku Rewal i siądziemy przy grillu na balkonie.

9. Po ostatniej fazie spadków wszyscy są tak załamani, że zgodnie wycofują pieniądze z posiadanych inwestycji, by starczyło choć na waciki. Zaufanie do sektora finansowego praktycznie nie istnieje.

10. Przedsiębiorstwa mają małą płynność finansową, tracą ich akcje na wartości, zaczynają redukcję zatrudnienia, tną pensje. Banki posiadają nadwyżki pieniędzy z lokat zniechęconych akcjami klientów, i same je inwestują przyczyniając się do poprawy koniunktury i płynności na rynkach finansowych, a doświadczeni inwestorzy wybierają się na zakupy…

Aby odnieść sukces w inwestycjach i osiągnąć pokaźne zyski, nie możemy ulec owej presji owczego pędu. Oczywiście nie łatwo jest nie ulec masowej histerii – poddawać w wątpliwość większość informacji finansowych, czy żywić przekonanie, że finansiści kłamią na korzyść swoich korporacji, albo dali się zwieść. Jak wynika z tych 10 przedstawionych powyżej kroków, najlepszym momentem wejścia w inwestycje jest ten tuż po uspokojeniu i wygaszeniu nastrojów poprzedniego kryzysu, kiedy większość społeczeństwa jest do nich zniechęcona, a notowania są bardzo niskie. Takim momentem był początek roku 2009. Zauważmy również, że w sierpniu 2011 miała miejsce pokaźna korekta na rynkach spowodowana m.in. obniżeniem ratingu USA z AAA do AA, co spowodowało znaczną przecenę większości akcji na rynkach światowych. To może oznaczać, że dziś jesteśmy w momencie uspokojenia nastrojów inwestorów i w dobrym momencie na zakupy.

Taki podobny schemat występuje praktycznie przy każdym cyklu koniunkturalnym i jest wciąż popełnianym błędem nierozważnych inwestorów. Skutkiem tego, są straty wielu tysięcy ludzi chcących tylko zarobić te obiecane przez wszystkie reklamy i bilboardy 20%. Zadajmy sobie pytanie przed rozpoczęciem inwestycji – dlaczego inwestujemy, co chcemy osiągnąć, jakie ryzyko akceptujemy i sztywno się tych ustalonych zasad trzymajmy. Warto również zasięgnąć porady niezależnego doradcy, mającego w swojej ofercie nie jeden, a kilka produktów, o różnym stopniu ryzyka, opartych nie tylko o akcje, fundusze, obligacje ale również o instrumenty niezależne od koniunktury giełdowej. Pomoże on nam zrozumieć funkcjonowanie danego produktu, obiektywnie wyjaśni wszystkie koszty z nim związane, możliwe ryzyko i będzie na bieżąco monitorował rynek, dając nam sygnały ostrzegawcze. Miejmy tylko nadzieję, że przy obecnym cyklu wyciągniemy odpowiednie wnioski z historii i nie popełnimy tych samych błędów, a przynajmniej tego pod numerem piątym i szóstym.

---

Rafał Niewiadomski; Doradca ds. Inwestycji i Kredytów hipotecznych

www.finansowy-doradca.pl

www.facebook/FinanseBliżejCiebie/.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy inwestowanie jest przewidywaniem? Rzecz o strefach wsparcia i oporu.

Czy inwestowanie jest przewidywaniem? Rzecz o strefach wsparcia i oporu

Autorem artykułu jest Wiesław Zajiczek


Ludzie nie związani z inwestowaniem zadają często pytania typu ,,W co zainwestować?”, ,,Mam kilka tysięcy zł i w co powinienem je włożyć”. Pytania te zdradzają intuicyjne przekonania dotyczące inwestowania. Na ile inwestowanie jest przewidywaniem, a na ile przygotowaniem się na dany scenariusz – dowiesz się w tym artykule.

Czy inwestowanie jest przewidywaniem?

W inwestowaniu są sytuacje, kiedy inwestor przewiduje. Na poziomie inwestowania fundamentalnego gdy np. amerykańska rezerwa federalna ogłasza masowy program poluzowania ilościowego (dodruku dolara), to inwestor może przewidywać, że efektem tego programu będą silne trendy wzrostowe na surowcach. Gdy jakaś spółka przynosi straty wykazane w sprawozdaniach finansowych, inwestor przewiduje, że nie uzyska z takiej spółki wysokich dywidend. Gdy rosną wolne przepływy pieniężne w spółce dywidendowej inwestor może przewidywać, że spółka wykorzysta ją na działalność inwestycyjną (np. zakup aktywów) i/lub na wypłatę wyższej dywidendy. Przykładów przewidywania można podać wiele. Umiejętność przewidywania jest bardzo ważna, ale inwestor nie może tylko na niej się opierać, musi być przygotowany na sytuację, w której jego przewidywania okażą się nietrafne, albo warunki rynkowe zmienią się. Większość ludzi, którzy zaczynają przygodę z inwestowaniem sądzi, że profesjonalni inwestorzy osiągają dobre rezultaty dlatego, że np. wiedzą jaka będzie wartość indeksu WIG, czy cena jakiejś spółki za miesiąc czy rok. Widać to po wywiadach w mediach z różnej maści analitykami. Gdy jest jakiś mocniejszy spadek n giełdzie, dziennikarze rozemocjonowani pytają analityka, co będzie dalej z indeksem. Nawet jeśli taki analityk przewiduje, co się stanie, to dla przeciętnego człowieka taka informacja jest bez znaczenia. Dlaczego? O tym w następnym punkcie.

Inwestowanie jest bardziej przygotowaniem

W inwestowaniu technicznym, czyli opierającym się na analizie wykresów możliwe jest wyodrębnienie pewnych trendów: wzrostowych, spadkowych bądź bocznych. Przykładowo w trendzie wzrostowym ceny poruszają się w pewnym kanale, który jest rosnącą funkcją czasu. Wewnątrz tego kanału ruch cen jest zwykle dość nieregularny – przeważają wzrosty, ale są i spadki. W ramach danego trendu, posługując się analizą techniczną, można wyróżnić tzw. strefy wsparcia i strefy oporu. Przykładowo, jeśli obecna cena waloru wynosi 100, to inwestor mógł wyznaczyć strefę wsparcia na 95-96 i strefę oporu na 109-111. (Nie będę tu omawiał technik wyznaczania tych stref, chodzi mi o wytłumaczenie samego znaczenia tych stref). Co mówią inwestorowi te strefy? Gdyby indeks znajdujący się na trendzie wzrostowym spadł w rejon strefy wsparcia 95-96, to inwestor obserwuje czy strefa ta zatrzymała spadki. Jeśli tak, to po potwierdzeniu, że indeks wzrasta inwestor kupuje akcje. Rozważmy teraz inną sytuację. Kurs wynosi 100 (inwestor nie ma akcji), następnie dociera do strefy oporu na 109-111 i przebija ją (dalej róśnie). Co zrobi doświadczony inwestor? Uzna, że potwierdza to siłę trendu i kupi po cenie powyżej 111 zł. Dla kogoś, kto zaczyna inwestowanie, takie zachowanie inwestora może się wydawać absurdalne. Spyta: ,,a dlaczego inwestor nie kupował jak kurs wynosił 100?”. I tu zawodzą tzw. zdroworozsądkowe przekonania o inwestowaniu. W inwestowaniu technicznym nie chodzi o to, by kupić jak najtaniej, tylko o to, by kupić wtedy, kiedy jest szansa na dalsze wzrosty. Analiza techniczna wykresów cenowych pozwala wyodrębnić na wykresach cenowych miejsca takie, że jeżeli indeks do nich dotrze, to nastąpi punkt zwrotny. Strefa oporu może nie zostać przebita i wtedy indeks spada aż przetestuje jakąś strefę wsparcia. Gdy inwestor na jakimś walorze znajdzie ważną strefę wsparcia bądź oporu (potwierdzoną różnymi technikami analitycznymi), to powyżej tej strefy daje zlecenie kupna, a poniżej – zlecenie sprzedaży (jeśli ma możliwość tzw. krótkiej sprzedaży) i w obu przypadkach zarabia – czy będą wzrosty czy będą spadki. Istnienie stref wsparcia i oporu powoduje, że pytanie o kurs waloru za miesiąc czy rok nie ma sensu. Inwestor znajdując punkty zwrotne dopuszcza również to, że z jakichś powodów sytuacja rynkowa ulegnie diametralnej zmianie, dlatego musi się zabezpieczyć przed niepożądanym ruchem indeksu. Kupując akcje, gdy indeks odbił się od jakiejś strefy wsparcia inwestor powinien ustawić poniżej tej strefy tzw. zlecenie stop-loss, czyli bezwarunkowe zlecenie sprzedaży kupionych akcji, gdyby indeks ponownie przetestował daną strefę wsparcia i ją przebił. W ten sposób inwestor ogranicza ewentualne straty. Gdy natomiast wszystko idzie po jego myśli, kurs rośnie i pokonuje kolejne opory, inwestor podnosi zlecenie stop loss do poziomów coraz wyższych także już powyżej ceny kupna i w ten sposób zaczyna chronić wypracowane już zyski. Inwestowanie techniczne jest więc bardziej sztuką kontrolowania ryzyka i zabezpieczania się przed niepożądanymi ruchami cen, a dopiero w drugiej kolejności jest przewidywaniem. Początkujący inwestorzy często skupiają się na przewidywaniu i lekceważą zasady dotyczące kontrolowania ryzyka. Gdy np. wyczytają na forum opinie, że cena jakiejś akcji pójdzie w górę, to kupują takie akcje za znaczną część swoich środków. Cena zaczyna spadać, inwestorzy nie chcą przyznać się do błędu (bo przecież cena akcji miała rosnąć), straty pogłębiają się i stanowią znaczny procent wartości depozytu, a inwestorzy zniechęcają się do inwestowania. Jak więc bezpiecznie inwestować? Prócz umiejętności zidentyfikowania stref wsparcia, oporu , ważna jest umiejętność stawiania stop-loss-ów oraz zarządzanie wielkością pozycji . Gdy rozważasz kupno jakiegoś waloru (akcji, surowców, czegokolwiek), ustaliłeś cenę, przy której kupisz i cenę, przy której sprzedasz bezwarunkowo gdyby kurs nie poszedł po Twojej myśli. Teraz b. ważne – znając różnicę cenową pomiędzy ceną kupna i ceną stop lossa (czyli dopuszczalną stratę cenową w pojedynczej transakcji) musisz ustalić, ile kupisz danych akcji, czy ile jednostek surowców kupisz, czyli ustalić wielkość pozycji. Zwykle przyjmuje się taką wielkość pozycji by ewentualna strata nie przekraczała ok. 3% całkowitej wartości depozytu jaki przeznaczasz na inwestowanie. Tzn różnica cenowa (kupno – stop loss ) razy ilość akcji nie powinna być większa od 3% całkowitej sumy, którą masz w akcjach i środkach pieniężnych na rachunku maklerskim (czy jako depozyt zabezpieczający na koncie forexowym). Oprócz tego, gdy wszystko idzie po Twojej myśli i po kupnie ceny akcji rosną, nie powinno się ucinać zysków, tzn. nie powinno się sprzedawać akcji za wcześnie. Zbyt wczesne ekscytowanie się zyskami i sprzedawanie jest częstym błędem początkujących. Najczęściej przyjmuje się, że książkowa odległość pomiędzy ceną kupna i ceną sprzedaży powinna być co najmniej 2 razy większa niż odległość pomiędzy ceną kupna a stop lossem!. Dotyczy to oczywiście sytuacji, w których stop loss nie zadziałał. Jeśli indeks odbił się od ważnej strefy wsparcia, a tuż powyżej ceny kupna jest silna strefa oporu, to należy zaniechać wykonywania transakcji i wykonać ją dopiero po ewentualnym przebiciu strefy oporu. Są to żelazne zasady, które czynią inwestowanie techniczne bezpiecznym, ale początkujący inwestor może czuć silną pokusę, żeby ich nie stosować. Skupia się wtedy tylko na bieżącym wzroście indeksu, a nie na potencjale dalszych wzrostów. Tylko odrzucenie tej pokusy i inwestowanie z kontrolą własnych emocji jest gwarantem sukcesu inwestycyjnego.

---

Artykuł pochodzi z serwisu przeplywypieniezne.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

4 filary skutecznego inwestowania technicznego

4 filary skutecznego inwestowania technicznego

Autorem artykułu jest Wiesław Zajiczek


Jeżeli chcesz nauczyć się skutecznie inwestować technicznie, czyli wykorzystywać zmiany cen walorów do zarabiania, powinieneś najpierw ,,na sucho” opanować 4 fundamenty inwestowania. Jeśli w realnych transakcjach nie będziesz znał choć jednego z nich, na nic zdadzą się analizy wykresów.

Jeden z najsłynniejszych na świecie traderów, Jim Kane – z wykształcenia matematyk, specjalista w dziedzinie technik Fibonacciego na rynkach finansowych, w swoich pracach wymienia 4 kluczowe elementy tradingu. Przytoczę je wpierw w oryginalnym nazewnictwie:

,, 1) Potential trade area (PTA): You want a reason why you think this is an area where you want to be involved in this issue
1p 2) Entry technique: You then want a trigger that tells you, once in the area where you want to become involved in the trade, that now is the time
1p 3) Trade size: You must decide, by doing some simple calculations, what the trade size will be
1p 4) Trade management: You want to have a plan in place, before you even consider getting in the trade, that tells you how you will manage this trade, whether it goes for you or against you” (cytat pochodzi ze strony www.kanetrading.com).

W artykule tym rozwinę powyższe punkty, omawiając najczęstsze błędy początkujących inwestorów.

Potencjalny obszar rozpoczynania transakcji

Analizując wykresy cenowe trader identyfikuje pewne trendy i zastanawia się nad kupnem danego waloru. Zwykle przyjmuje się, że najbardziej opłacalne jest inwestowanie zgodnie z dominującym trendem, tzn. zajmowanie pozycji długich gdy trend jest rosnący i krótkich – gdy spadkowy. Nie oznacza to jednak, że każdy moment w trendzie wzrostowym jest dobry do otwierania pozycji. Inwestorzy wykorzystują do tego zwykle korekty, czyli krótkoterminowe ruchy cen przeciwne do dominującego trendu. Trzeba jednak wiedzieć, w którym momencie korekty rozważać wejście. I tu z pomocą przychodzą potencjalne obszary wsparć i oporów wyznaczane różnymi technikami. Są to obszary na wykresach cenowych, w których potencjalnie może nastąpić powrót cen do dominującego trendu. Jedną z najskuteczniejszych metod wyznaczania potencjalnych obszarów rozpoczynania transakcji (PORT) są techniki Fibonacciego – zwłaszcza grupowanie zniesień wewnętrzynych i zewnętrznych oraz formacje XABCD. Zapoznać się można z nimi np. w znakomitym podręczniku ,,Geometria Fibonacciego” Pawła Danielewicza. Jednym z najczęstszych błędów początkujących inwestorów jest kupowanie akcji czy innych instrumentów tuż po otwarciu rachunku maklerskiego niezależnie czy ma to sens czy nie. Tymczasem, jeśli zidentyfikujemy np. jakiś rosnący trend na wykresie dziennym (każda świeca wykresu to 1 dzień), to nieraz warto poczekać i dwa tygodnie, aż korekta w pełni się uformuje i powstanie PORT. Odstępy między wiarygodnymi PORT-ami mogą wahać się od kilku dni do miesięcy, także w inwestowaniu potrzebna jest cierpliwość i inwestor powinien przygotować się na dni, w których nie będzie wykonywał żadnych transakcji. Pomijam tu oczywiście daytrading, który z pewnością nie jest bezpieczny dla początkujących inwestorów. Lepiej wykorzystać kilka dobrze ukształtowanych korekt w ciągu roku niż kupować i sprzedawać bezmyślnie codziennie. Nie oznacza to oczywiście, że na inwestowanie techniczne wystarczy poświęcić parę dni w roku – mówimy tu o momentach wejścia. Większość czasu zajmuje oczekiwanie na dogodny moment wejścia i zarządzanie pozycją po kupnie. To właśnie zarządzanie pozycją ma największy wpływ na ostateczny wynik naszego inwestowania, a nie sama analiza formacji cenowych.

Technika wejścia

Gdy już wyznaczyliśmy potencjalny obszar, w którym ceny mogą powrócić do dominującego trendu, potrzebujemy jakiegoś małego potwierdzenia, że ceny respektują dane wsparcie czy opór. Takie potwierdzenie można dostać, korzystając z analizy technicznej wykresu w mniejszej skali czasowej. Jeżeli chcemy inwestować na trendach dziennych, to możemy do ustalenia ceny wejścia wykorzystać wykres godzinny czy 30-minutowy. Przełamanie krótkoterminowego trendu spadkowego 30 minutowego może być dla nas sygnałem, że indeks zaczyna respektować długoterminową strefę wsparcia i podąża w dobrym kierunku od naszego PORT-u.

I znów jakie w tej materii są błędy inwestorów? – zwykle jest to nie przejmowanie się potwierdzeniami i wchodzenie za wcześnie – próba ,,idealnego” złapania dołka. Inwestor, który wyznaczył jakiś PORT, nie może lekceważyć tego, że indeks powinien choć trochę potwierdzić, że respektuje dany obszar. Każdy powinien wypracować (wyuczyć się) taką metodologię, aby mógł niemal mechanicznie określać precyzyjnie poziomy cenowe przy których otworzy pozycje. Otwieranie pozycji bez potwierdzeń pogarsza statystykę udanych inwestycji. O szczegółowych technikach wejścia dowiesz się również z książki P. Danielewicza czy np. w kursie J. Kane’a.

Rozmiar pozycji i początkowy stop loss

Rzecz, która jest najbardziej bagatelizowana, a najbardziej wpływa na nasz wynik inwestycyjny. Złe dobranie rozmiaru transakcji czy zbyt bliskie/dalekie umieszczanie zleceń zabezpieczających może spowodować, że inwestor straci swój depozyt nawet na silnym trendzie wzrostowym! Niewiarygodne, a jednak znam ludzi, którym się to przytrafiło. Gdy chcemy kupować na korekcie, czasem nasze PORT-y i ceny wejścia nie działają od razu, ceny potrafią kilkakrotnie wracać w (bądź pod) obszar wsparcia. Późniejsze ruchy indeksów zwykle wynagradzają sowicie minimalne straty jakie ponieśliśmy w fazie inicjowania transakcji. Pod warunkiem jednak, że rozmiar pozycji nie był zbyt duży w stosunku do naszego depozytu przeznaczonego na inwestowanie. Zwykle jako zasadę podaje się, że gdy już ustalimy, gdzie umieścimy stop loss inicjujący i obliczymy jaka strata byłaby na 1 np. akcji, gdyby stop loss zadziałał, to liczbę kupowanych akcji należy dobrać tak, aby ewentualna strata przy tej liczbie nie przekraczała 3% całości naszych środków przeznaczonych na inwestowanie. Sama zaś wielkość pozycji nie powinna przekraczać 10% środków przeznaczonych na inwestowanie. Jest to ,,żelazna zasada”, która sprawia, że zdyscyplinowane inwestowanie jest bezpieczne. Całkiem początkujący inwestorzy powinni zacząć od pozycji takich, by uruchomienie stop lossa nie przekraczało 1% depozytu, a gdy się wprawią przejść do 3%. Nie można jednak stop lossa stawiać za blisko ceny kupna, te 1% czy 3% ma nam zapewnić niezbyt duża ilość walorów, a stop loss wyznaczany jest metodami analizy technicznej.

Zarządzanie pozycją

Inwestor już w fazie przed otwarciem pozycji powinien w przybliżeniu określić, jakiego ruchu cen się spodziewa i kiedy planuje zamknąć/zredukować pozycje. Uchroni go to od emocjonalnych przeszkód, gdy już pozycja będzie otwarta. Jedną z możliwości zarządzania pozycją jest technika tzw. ruchomych stop lossów. W miarę jak ceny idą w pożądanym przez nas kierunku, podnosimy stop lossy (bądź opuszczamy, inwestując na trendzie spadkowym) tak, aby chronić część wypracowanych zysków. Precyzyjne poziomy cenowe do określenia takich stop lossów dostarczą nam np. techniki Fibonacciego. Nie zamykamy przedwcześnie pozycji, a gdy indeks dociera do ważnego oporu – zacieśniamy stop lossa bądź zamykamy część pozycji, jeśli wcześniej tak zaplanowaliśmy i wypracowane zyski są wystarczające.

Oczywiście, to co napisałem, to tylko zarys tematu, szczegóły można znaleźć w literaturze. Skoro już przywołałem Jima Kane’a, to warto podkreślić, że on w tradingu wykorzystywał tylko te walory, które zachowywały się w pewien harmoniczny sposób – korekty opisywane były liczbami Fibonacciego, a zniesienia i projekcje cenowe nieprzypadkowo grupowały się. Jest to bardzo eleganckie i skuteczne podejście do tradingu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu przeplywypieniezne.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak wybierać spółki dywidendowe?

Jak wybierać spółki dywidendowe?

Autorem artykułu jest Wiesław Zajiczek


Jedną z możliwości zbudowania przepływów pieniężnych jest kupno akcji spółki wypłacającej regularnie dywidendę, czyli przekazującej część zysku akcjonariuszom. Czym warto kierować się przy wyborze spółki dywidendowej? Jak kontrolować swoją inwestycję?

Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba dokładnie uświadomić sobie, co jest celem inwestycji w spółkę dywidendową. Celem jest zamiana pieniędzy w przepływ pieniężny. Wydając pieniądze na akcje spółki dywidendowej kupujemy to, że z tej spółki regularnie otrzymywać będziemy na konto środki pieniężne. Przepływ pieniężny powinien być:

-wysoki

-regularny

-z tendencją wzrostową

Aby uzyskany przepływ był wysoki, należy pamiętać o kilku rzeczach. Oczywiste jest to, że spółka powinna być w dobrej kondycji finansowej, powinna osiągać wysokie rentowności, zwłaszcza tzw. ROE, czyli zwrot z kapitałów własnych. Wskaźnik ten jest zdefiniowany jako ROE = (zysk netto)/(kapitał własny) * 100%. Spółki o wysokim ROE mogą sobie pozwolić na wypłatę akcjonariuszom nawet znacznej części zysku bez pogarszania swojej kondycji finansowej. Drugą sprawą mającą wpływ na wartość przepływów pieniężnych jest sposób podziału zysku. Gdy spółka zdecyduje się na wypłatę dywidendy w kwocie K, a całkowita liczba wyemitowanych akcji wynosi X, to na jedną akcję przypadnie kwota K/X. Jest to może oczywiste, ale wolałem to napisać. Także przy szacowaniu wielkości dywidendy potrzebować będziemy całkowitą liczbę akcji L. Można ją znaleźć dla danej spółki np. w serwisie http://gpwinfostrefa.pl w zakładce ‘emitenci’. Ponieważ kwota dywidendy jest ustalona na akcję, a nie w zależności od ceny akcji, zatem im taniej uda nam się kupić daną ilość akcji, tym większą będziemy dostawać dywidendę. Serwisy informacyjne podają zwykle tzw. Div. Yield, czyli stopę dywidendy liczoną jako (wartość dywidendy na akcję )/ (cena akcji ) *100%. Jest to bardzo ważny parametr, bo mówi nam o tym jak duża jest dywidenda w porównaniu do ceny akcji. Zatem nominalna dywidenda nie ma znaczenia, tzn dywidenda 1 zł może być wyższa od dywidendy 10 zł jeśli ceny akcji wynoszą odpowiednio 5 zł i 100 zł. Bardzo ważne jest to, że w serwisach informacyjnych zwykle DivYield liczony jest dla ceny akcji w momencie odcięcia praw do dywidendy, dlatego ma wartość tylko orientacyjną i zwykle jest zaniżony, gdyż często po informacji o dacie wypłaty i kwocie ceny akcji spółek dywidendowych rosną. Co z tego wynika dla inwestora? Spółki dywidendowe warto kupować wtedy, gdy jeszcze nie jest podany oficjalny komunikat o wysokości dywidendy i na pewno nie tuż przed dniem ustalenia prawa do dywidendy. Spółka podaje wcześniej do publicznej wiadomości, kiedy jest dzień ustalenia prawa, czyli dzień, w którym należy mieć na rachunku maklerskim akcje, aby w dniu wypłaty dywidendy otrzymać pieniądze na rachunek. Te dwa dni mogą być różnymi datami i ta druga nie ma znaczenia dla zachowania kursu. Natomiast część spekulantów kupuje akcje przed dywidendą i sprzedaje tuż po (co bywa przyczyną wzrostu kursu przed), ale jest to bardzo ryzykowne, gdyż na drugi dzień po ustaleniu prawa od wartości kursu akcji odejmowana jest kwota dywidendy i tylko od rynku zależy, czy w krótkim terminie spowoduje wzrost kursu. Dlatego inwestowanie dywidendowe z założenia powinno być strategią długoterminową. Wtedy można bezpiecznie korzystać z tego, że spółka wypracowuje w kolejnych latach nowe zyski i dzieli się nimi z akcjonariuszami – w założeniu – nie rujnując swojej wartości. Podsumowując: staramy się spółkę dywidendową kupić po jak najmniejszej cenie, bo tylko cena akcji w momencie zakupu wpływa na naszą stopę zwrotu (późniejsza już nie, dlatego po zakupie nie potrzebujemy śledzić kursów akcji! – chyba, że chcemy dokupić akcji).

Aby uzyskany przepływ był regularny, przy wyborze spółki upewnijmy się, że jej sytuacja finansowa jest dobra. W tym celu warto nauczyć się analizować raporty finansowe. Nie jest to takie trudne, jeśli nabierzemy wprawy. Raporty te podawane są do publicznej wiadomości co kwartał np. na stronie http://gpwinfostrefa.pl w dziale ‘komunikaty emitentów’. Zacznij czytać te raporty, to Twój wgląd w inwestycję, tej możliwości nie daje Ci np. inwestowanie w fundusze inwestycyjne, które dla przeciętnego człowieka jest niebezpieczne, nawet jeśli stosuje dywersyfikację. Dla regularności przepływów pieniężnych duże znaczenie ma sprawdzenie historii dywidend dla danej spółki. Można to zrobić np. w serwisie stooq.pl. Spółki, które regularnie płaciły dywidendy w przeszłości są bardziej wiarygodne od tych, które robią to po raz pierwszy. Nie możesz jednak polegać tylko na wynikach historycznych, powinieneś śledzić bieżące raporty finansowe i komunikaty prasowe. Dywidendy zwykle wypłacane są raz w roku z zysków za poprzedni rok obrotowy. Jeśli więc w danym roku stwierdzisz, że sytuacja finansowa znacznie pogorszyła się, to wpłynie to na dywidendę wypłacaną w roku przyszłym i masz jeszcze czas, aby podjąć decyzję, czy zostawać w spółce. Jeśli oceniasz trudności spółki jako przejściowe, możesz też w okresie gorszego prosperity zwiększyć udziały, jeśli cena akcji jest odpowiednio niska.

Najlepiej jest, jeśli wypłacane dywidendy wykazują z roku na rok tendencję wzrostową. Oczywiście musi to iść w parze z poprawą wyników finansowych spółki, bo inaczej byłoby złym sygnałem drenowania spółki przez akcjonariuszy większościowych. Wybieraj więc spółki, które mają perspektywy rozwoju, zdobywają coraz większy rynek itd. Bardzo ważne jest, abyś rozumiał działalność spółki. Jeśli ona np. coś sprzedaje, zastanów się, jakie czynniki mają wpływ na wielkość sprzedaży, co jest zagrożeniem dla sprzedaży, jakie są główne koszty sprzedaży. Kupuj akcje tylko spółek, których działalność w jakimś stopniu rozumiesz.

Czy wypłata dywidendy jest dobra dla spółki? Mając przed sobą zestawienie finansowe danej spółki, są w nim wyszczególnione wypłaty dywidend. Sprawdź, ile procent rocznego zysku było przeznaczone na dywidendę. Czasem spółki wypłacają dywidendę, uwalniając rezerwy i nagromadzone zyski z lat poprzednich, zwróć na to uwagę, wtedy będziesz wiedział, że nie możesz co roku spodziewać się aż tak wysokiej dywidendy. Najczęściej przyjmuje się, że dobrze jest, aby spółka przeznaczała na dywidendę 40 do 60 % rocznego zysku. Jest to orientacyjny przedział, każde odstępstwa od tych wartości warto osobno analizować. Spółka może wypłacać i cały zysk, jeśli ma dobrą sytuację finansową, nie ma w perspektywie nowych inwestycji, nie jest konieczne zatrzymanie zysku, aby poprawić jej płynność finansową. osiąga stabilne – wysokie rentowności. Sprawdź na stronie spółki politykę dywidendową, ile % rocznego zysku planuje przeznaczać na dywidendę i po kolejnych raportach kwartalnych oszacuj, ile z przewidywanej dywidendy zostało już wypracowane. Możesz to zrobić, mnożąc zadeklarowany procent zysku przez skumulowany zysk za poprzednie kwartały roku i dzieląc przez liczbę akcji. Pamiętaj, że od dywidendy zostanie Ci pobrany podatek 19% od zysków kapitałowych.

Chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu? Zajrzyj na przeplywypieniezne.pl

---

Artykuł pochodzi z serwisu przeplywypieniezne.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Mocarstwa przemijają – wartość złota pozostaje.

Mocarstwa przemijają – wartość złota pozostaje.

Autorem artykułu jest Piotr S. Wajda


,,Złoto, znaczy posiadać, a nie obiecywać. Rząd, który posiada jedną uncję złota nie potrzebuje pytać USA lub kogokolwiek innego o pozwolenie wymiany na gotówkę. Ilość złota jest ograniczona, i dokładnie w tym leży jego największa siła monetarna.”
LORD REES-MOGG (edytor The Times)

Z historii wiemy, że Babilon, starożytny Egipt, Rzym, Hiszpania, czy też Mongołowie i Hunowie przychodzą, i odchodzą. Ostatnie cztery potężne mocarstwa w dziejach, które padły to Austryjacko-Węgierskie w 1918 roku, Mocarstwo Niemieckie w 1945. Krótko potem padło światowe Mocarstwo Brytyjskie w 1949 roku i Mocarstwo Rosyjskie w 1989 roku.

Śledząc przebieg wydarzeń dnia dzisiejszego, widać jednoznacznie, że przyszła kolej na ostatnią potęgę świata - USA. Różnica tkwi jedynie w tym, iż upadek Stanów Zjednoczonych wywoła lawinę dalekoidących i niespodziewanych konsekwencji. Ważka pozycja oraz wpływ na globalną gospodarkę poprzez wypracowany w USA i wystandaryzowany na świecie system finansowy nie uchroni mocartswa przed upadkiem. Ratunkiem dla Stanów Zjednoczonych nie będzie także Federal Reserve System, czyli System Rezerw Federalnych, który od 1944 roku jako oficjalny Bank Światowy posiada licencję drukowania prywatnego środka płatniczego oraz światowej waluty – dolara. Pewnym jest, że Stany Zjednoczone podzielą los dawnych potęg, a bagatelizowanie tej przyszłości i niezabezpieczenie swojego kapitału przed kryzysem jest lekkomyślnością.

W tym miejscu pozwolę sobie zacytować jednego z założycieli FED:

„Nieliczni, którzy ten system zrozumieją, bedą tak bardzo zajęci własnym profitem lub tak uzależnieni od łask tego systemu, że z ich szeregów nigdy nie powstanie opozycja. Większość ludzi, mentalnie i intelektualnie nie zdolna do pojęcia tego systemu, poniesie jego cieżar oraz konsekwencje bez narzekania, nawet nie przypuszczając, że system ten jest szkodliwy dla ich interesow“. Cytat z roku 1863-Nathan M. Rothschild-

System, o którym mowa powyżej, bazuje na rosnącej ilości drukowanych z niczego banknotów wprost proporcjonalnie do zadłużenia publicznego. Tym samym skazany jest on na niepowodzenie, czego dowodzi analiza dziesiątek przykładów ze świata tylko z ostatnich 60-ciu lat. Dwadzieścia pięć państw, w ciągu minionych 60 lat, było dotkniętych hiperinflacją powodujacą utratę wartości pieniądza o ponad 80% w skali jednego roku (wspomnijmy Polskę w latach 1989/92). Wiąże się to, z oprócz galopująco rosnącymi cenami, także z utratą posiadanych oszczędności. Czy przypadkiem jest fakt, że żadna papierowa waluta na świecie nie przetrwała dłużej niż 80 lat? System pobierający opłaty za kredyty w postaci procentów, stworzony w celu wpędzania w zadłużenie musi zostać w określonym momencie „zresetowany“. Z doświadczenia wiemy, że historia nie tylko lubi, ale ─ biorąc pod uwagę system finansowy, w którym żyjemy – musi się powtarzać.

Wraz z rozpoczęciem amerykańskiego kryzysu z końcem 2007 roku i ogłoszeniem bankructwa jednego z pięciu najpotężniejszych banków inwestycyjnych USA Lehman Brothers w roku 2008, destabilizacja finansowa przebyła wielką wodę i w efekcie zaraziła Europę. Zostaliśmy zatem dłużnikami spłacającymi zaległości, na których wysokość nie mieliśmy wpływu.

Czy można ten system jeszcze uratować? Jak odporne i zabezpieczone przed bankructwem są europejskie banki? Czy naprawdę kryzys, w którym się znajdujemy nie jest taki straszny? Na początek proponuję kilka faktów. Przed ogłoszeniem upadku, Lehman posiadał ponad 700 Mrd. $ kapitału jako Assets, z czego 23 Mrd. $ należały do nich samych. Z tego wynika, że w zestawieniu zadłużeń i zobowiązań z własnym kapitałem skala wynosiła 30:1.
W europejskich bankach wynik ten wynosi 35:1. W Deutsche Bank, który ma ponad 2 biliony Euro zobowiązań - 50:1. Barklays Bank jest zadłużony w wysokości 1,4 bilionów brytyjskich funtów i jego skala finansowa wynosi 60:1. Wszystkie te przykłady wygladają o wiele gorzej a niżeli Lehman.

Zasada zaciągania nowych kredytów w celu spłacenia odsetek kredytów aktualnych nie może funkcjonować zbyt długo. To tak, jak gdyby palący się dom straż pożarna próbowała ugasić benzyną. Właśnie tak wyglądają tzw. próby ratowania krajów, które są zadłużone i niewypłacalne. Na tej samej zasadzie “ratowano” banki w latach 2008 do 2010. Nowe kredyty były „pompowane” w banki, których niewypłacalność została w ten sposób tylko przesunięta w czasie. Wszystko to oczywiście poparte państwowymi gwarancjami, czyli gwarancjami państw, których niewypłacalność ze względu na własne długi jest oficjalnie tabuizowana w mediach. Czy to nie paradoks?

Tak wiele lat trwało zwalczanie komunizmu a sytuacja, którą otrzymaliśmy z nowym systemem jako „wartość dodaną” przypomina słowa Karola Marxa ,,Zyski będą zbierane i niewydawane. Straty będą płacone przez podatników, a kontrola bankowości będzie w rękach państwa”. Wygląda na to, że zarówno Karol Marx, Lenin jak i Stalin mieliby z satysfakcją z czego się uśmiać.

Od ponad 7000 lat istnieje środek płatniczy i jednocześnie produkt inwestycyjny, który przetrwał wszelkie bankowe, i gospodarcze kryzysy, inflacje, super-, i hiperinflacje, deflacje, krachy na giełdach, bankructwa państw i systemów, powstania, rewolucje, wojny, oraz wszelkiego innego rodzaju katastrofy. Istnieje do dnia dzisiejszego, nieprzerwanie dając nam możliwość zabezpieczenia się przed przyszłymi problemami. Metal, który od wieków wzbudzał fascynacje królów, cesarzy, papieży. Surowiec, który nie starzeje się, nie choruje, nie umiera, nie kurczy się, jest prawie niezniszczalny, dający pełną anonimowość ze względu na brak możliwości kontroli oraz gwarantujący stałą wypłacalność akceptowaną we wszystkich - 194 krajach świata. Mowa jest oczywiście o złocie. Metal szlachetny, na bazie którego powstał cały obecny system finansowy. Złoto, którego siła nabywcza od tysięcy lat nie straciła na wartości. Kruszec, który od setek lat regularnie i systematycznie jest zakupywany przez wszystkie centralne banki na świecie w celu zabezpieczenia własnego kapitału przed kryzysami. Wiedząc o tym i zdając sobie sprawę z ww. faktów pojawia się pytanie - czy nie warto zadbać o własny “złoty filar”? Czy nie warto posiadać fizyczne
„prawdziwe wartości”, których siła nabywcza nie przemija? Czy może jednak inwestować swoje ciężko zarobione i opodatkowane pieniądze w tzw. produkty finansowe bazujące na wirtualnych, nieistniejących banknotach bez fizycznej, wewnętrznej wartości, w wyniku czego otrzymamy w przyszłości roszczenie podlegające dalszemu opodatkowaniu? A może mamy tu do czynienia ze starym i mądrym przysłowiem „Obiecanki cacanki a ……………”? Czy dane nam produkty finansowe po odliczeniu kosztów ich założenia, prowizji, ceny ich prowadzenia czyli administracji, po potrąceniu stopy inflacji i podatku są w ogóle interesujące?
A przede wszystkim, czy w obecnych czasach nie byłoby bezpieczniej i rozsądniej inwestować w złoto?

Z pewnością nie bez powodu rządy i banki na całym świecie przechowują ten tak wartościowy kruszec, który, na marginesie, zarówno przy zakupie jak również na dzień dzisiejszy przy jego sprzedaży z realizacją zysków, wolny jest od wszelkichpodatków.

Nie trzeba posiadać ekonomicznego wykształcenia, aby znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania. Bystra i krytyczna obserwacja finansowej rzeczywistości pozwoli każdemu na wyjście z labiryntu wątpliwości.

„Jedynie złoto jest pieniądzem, wszystko inne to kredyt.”

Ferdinand Lips (szwajcarski bankier prywatny)

---

Piotr S. Wajda

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zbuduj idealny portfel inwestycyjny

Zbuduj idealny portfel inwestycyjny

Autorem artykułu jest Piotr Goliszewski


Jak zbudować idealny portfel inwestycyjny? Co zrobić, aby będąc inwestorem spać spokojnie i bez przykrych niespodzianek efektywnie zwiększać swoje oszczędności? Jakich technik użyć i jakimi narzędziami się posiłkować przy opracowywaniu strategii inwestycyjnej? Jakie składniki powinny znaleźć się w optymalnym portfelu inwestycyjnym?

Poniższy artykuł nie jest rekomendacją inwestycyjną a jedynie zbiorem doświadczeń opartym o przeszło 10 lat pracy jako doradca finansowy

Nie ma niestety jasnej i jednej reguły. Efektywnie zbudowany portfel inwestycyjny zależy od wielu czynników, a najważniejsze z nich to:
Horyzont czasowy trwania inwestycji
Zasobność naszego portfela
Oczekiwana przez nas, satysfakcjonująca stopa zwrotu
Indywidualne podejście inwestora do ryzyka
Cel inwestycyjny
Dostępność do środków w trakcie trwania inwestycji
Nasza wiedza i doświadczenie inwestycyjne

W zależności od podejścia inwestora oprócz wyżej wymienionych czynników należy wziąć pod uwagę szereg innych. Każdy inwestor musi pamiętać o swoich indywidualnych potrzebach i oczekiwaniach. Doświadczony doradca finansowy bez wątpienia będzie potrafił w rozmowie z inwestorem zadać szereg innych, często kluczowych pytań, aby portfel inwestycyjny dopasować do poszczególnego inwestora.

W poniższym artykule rozpatrzymy sytuację inwestora o zrównoważonym podejściu do ryzyka. Opisywany inwestor to człowiek ze sporym doświadczeniem inwestycyjnym i chęcią osiągnięcia w długim horyzoncie czasowym stopy zwroty z inwestycji zdecydowanie przewyższającej tradycyjne lokaty bankowe. Okres trwania inwestycji przekracza 6 lat a inwestor posiada do zainwestowania 300 tys. złotych polskich.

Należy tu zaznaczyć, że poniższa propozycja nie uwzględnia aktualnej koniunktury giełdowej, która w każdej sytuacji bez wątpienia powinna wyznaczać w dużym stopniu strategię inwestycyjną naszego portfela. Artykuł ten jest próbą pokazania optymalnej dywersyfikacji – bardzo często źle pojmowanej przez początkujących inwestorów.

Rysunek nr 1. przedstawia instrumenty finansowe, jakie w przypadku naszego inwestora powinny znaleźć się w koszyku inwestycyjnym. Już na tym przykładzie widać, że w optymalnym portfelu powinno się znaleźć jak najwięcej zróżnicowanych form inwestycyjnych. Dywersyfikacja oparta jedynie o zróżnicowanie geograficzne, tak często stosowana nie jest dobrą formą zabezpieczenia naszych aktywów. W przypadku nagłego załamania się koniunktury, jak to miało miejsce w połowie roku 2007 na nic zdało się wcześniejsze podzielenie koszyka inwestycyjnego na mocno oddalone od siebie regiony świata. Korelacja światowych giełd jest tak duża, że tego rodzaju dywersyfikacja wydaje się być często niewybaczalnym błędem. Przyjrzyjmy się rysunkowi nr 1.


Rysunek 1.

W naszym portfelu inwestycyjnym na pierwszy rzut oka znalazło się siedem różnych rodzajów instrumentów inwestycyjnych. W rzeczywistości tak zbudowany portfel możemy podzielić jeszcze bardziej.

Akcje zawsze z rozwagą.

Zacznijmy od funduszy akcyjnych. Ich procentowy skład w portfelu naszego inwestora określiliśmy na poziomie 15%. Niezbędny tutaj powinien być podział na fundusze z rynku polskiego i te zagraniczne. Dobór funduszy zagranicznych uzależniony musi być od aktualnej sytuacji ekonomicznej i politycznej kraju, w którym dany fundusz inwestuje swoje aktywa. Swego czasu wyjątkowo wysokie stopy zwrotu zyskiwały fundusze z Rosji, Chin, Indii i Brazylii, tzw. fundusze BRIC. Każdy inwestor powinien mieć te regiony nadal na uwadze, choć wejście w te rynki wymaga głębokiej analizy i racjonalnej oceny. Zalecam dokładną obserwacje tych właśnie rynków. Bardzo dużo ostatnimi czasy mówi się o inwestycjach w krajach Europy Wschodniej i Środkowej. Turcja to jeden z inwestycyjnych hitów ostatnich lat. Dziś inwestowanie w fundusze lokujące swoje aktywa na tym rynku wymaga ogromnej ostrożności i związane jest z dużym ryzykiem. Podobnie jak w przypadku BRIC-ów ważna jest uważna analiza tego regionu, bez wątpienia bowiem potencjał wzrostu gospodarczego Turcji jest nadal duży. Uwagę wielu inwestorów przyciągają fundusze akcji inwestujące w Afryce, Tajwanie czy Tajlandii. Według niektórych analityków te regiony świata powinny w najbliższym dziesięcioleciu cieszyć się dużym zainteresowaniem i powodzeniem wśród inwestorów a stopy zwrotu w znacznym stopniu przewyższą te z tradycyjnych lokat bankowych. Z racji na małą stabilność polityczną tych obszarów świata zalecana jest tu nadzwyczajna czujność a tego rodzaju inwestycje polecić można jedynie inwestorom doświadczonym, akceptującym znaczące wahania jednostek w czasie.

Duży może więcej?

Na pewno tak. Czy duży jednak w przypadku funduszy inwestycyjnych to dobry wybór? Odpowiem na przykładzie, który usłyszałem wiele lat temu, gdy zaczynałem swoją pracę jako doradca finansowy. Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się na targu. Na jednym stoisku jedna ze sprzedawczyń ma do sprzedania 30 kg bardzo dobrych jabłek. Obok inna ma ich tylko 2 kg i są równie dobre. Która sprzeda swoje jabłka pierwsza? Statystycznie rzecz biorąc zapewne ta druga. Ten przykład, choć odległy od świata funduszy inwestycyjnych pokazuje, jak w przypadku nagłego załamania koniunktury zarządzający małym funduszem inwestycyjnym zdecydowanie szybciej pozbędzie się niechcianych walorów w swoim portfelu starając się chronić kapitał swoich klientów. Zarządzający większym funduszem będzie miał spory problem zanim pozbędzie się tych samych składników w znacznie większej ilości, a co za tym idzie fundusz taki zdecydowanie dłużej będzie reagował na spadki a jego elastyczność jest mocno ograniczona.

Wróćmy do naszego modelowego portfela.

Zabezpiecz swój portfel inwestycyjny i pozostaw znaczną część w inwestycjach płynnych i bezpiecznych.

Kolejne 40% należy do funduszy obligacyjnych i pieniężnych. Te drugie powinny znaleźć się w portfelu inwestycyjnym zawsze. Choć stopy zwrotu z tych funduszy zbliżone są do lokat bankowych to jednak ich przewagą nad tradycyjnymi lokatami bankowymi jest duża elastyczność. Odkupienie jednostek uczestnictwa takiego funduszu w niektórych towarzystwach odbywa się w ciągu jednego dnia i w przeciwieństwie do lokat nie ryzykujemy utratą wypracowanych odsetek. Fundusze te charakteryzują się bardzo dużym bezpieczeństwem i są szczególnie polecane dla osób, które myślą jedynie o zabezpieczeniu swoich oszczędności oraz inwestują krótkoterminowo. W przypadku inwestycji długoterminowych posiadanie części aktywów w tego rodzaju funduszach chroni nas w przypadku nagłej konieczności wyciągnięcia części aktywów w razie nieprzewidzianych wydatków.

Fundusze obligacyjne podzielić powinniśmy na te, które lokują swój kapitał w obligacje zarówno skarbowe jak i te korporacyjne. Te drugie związane z większym ryzykiem dają tym samym szanse na większe zyski.

Złoto lekarstwem na kryzys.

Eksperci są zdania, że minimum 10% naszych oszczędności lokować powinniśmy w złoto. W naszym portfelu udział złota to 15%. Dlaczego tak dużo? Argumentów przemawiających za inwestycją w złoto jest tak wiele, że temu tematowi poświęcam szczególną uwagę w osobnym artykule. Tutaj skupię się na tych najważniejszych:
Złoto jest odporne na kryzysy i stanowi ubezpieczenie na wypadek kryzysów finansowych
Złoto przetrwało każdy kryzys gospodarczy, każdy kryzys walutowy i każde bankructwo państwa
Złota i srebra jest mało, a popyt rośnie
Popyt przewyższa produkcję
Złota nie da się sztucznie wyprodukować
Złoto zachowuje swoją siłę nabywczą
Złoto wolne jest od podatku od zysków akapitowych (podatek Belki)
Złoto jest zwolnione z podatku VAT
Zyski są zwolnione z podatku po 12 miesiącach depozytu

Te podstawowe argumenty, które przemawiają za rozsądną decyzją posiadania w portfelu inwestycyjnym minimum 10% aktywów w złocie. Możliwości inwestowania w złoto jest wiele. Poświęcam im sporo uwagi we wspomnianym już osobnym artykule.

Inwestuj w dobra lubiane, na które zawsze będzie popyt.

W naszym inwestycyjnym koszyku powinny znaleźć się również instrumenty odporne na nastroje inwestorów i wahania giełdowe. Dobrą propozycją wydają się inwestycje w takie dobra jak wino czy whisky. Nie mam tu oczywiście na myśli zakupu tego rodzaju trunków w sklepie i dalsze przechowywanie ich w domowych barkach. Poza ryzykiem, że zawsze może przyjść nam ochota na otworzenie cennego alkoholu i nasza inwestycja zakończy się dużo przed czasem, musimy również pamiętać, że zarówno najcenniejsze wina jak i whisky wymagają specjalistycznego przechowywania. Do tego rodzaju inwestycji służą dużo bardziej wyspecjalizowane narzędzia inwestycyjne, a specjalne portfele oparte o te instrumenty alternatywne dostępne są u najlepszych doradców finansowych w kraju.

Wino zawsze będzie miało swoich zagorzałych zwolenników.

Według prognoz w samej tylko Polsce w ciągu najbliższych 5 lat popyt na wino wzrośnie o około 100%. Żyjemy w coraz bogatszym społeczeństwie a co za tym idzie coraz bardziej dążymy do życia w luksusie nie tylko od święta. W wielu domach do obiadu coraz częstej pojawiają się na stołach butelki wina wartego kilkaset czy nawet kilka tysięcy złotych. I o inwestycji w takie wina powinniśmy pomyśleć. Dla potwierdzenia mojej tezy kilka liczb:
Na znanym winie z rocznika 2006 do stycznia 2010 roku można było zarobić 343%.
Na innym winie z rocznika 2008 do stycznia 2010 roku inwestorzy osiągnęli zyski na poziomie 97%
Przy tego rodzaju bezpiecznych inwestycjach stopy zwrotu przekraczały w przeszłości 50% a nawet 100% zysku rocznie.

Jednak:

Cena innego znanego wina z rocznika 2007 do stycznia 2010 wzrosła o 32%, a to samo wino z rocznika 2008 do stycznia 2010 przyniosło zysk rzędu 221%

Jaki z tego wniosek?

Nawet przy tego rodzaju inwestycjach konieczna jest dywersyfikacja.

Nie wielu jednak inwestorów ma dostateczną wiedzę, aby samemu zająć się tego rodzaju inwestycjami. Polecam tu specjalne portfele modelowe, które już z góry według umowy z zarządzającym dają nam gwarancję lokowania naszych środków w wina z różnych roczników najlepszych światowych producentów. Poza z góry określoną dywersyfikacją dostajemy tym samym możliwość przechowywania naszych win w specjalnych, odpowiednio do tego przygotowanych magazynach, tak aby wino nie traciło swoich cennych właściwości, kluczowych dla jego inwestycyjnej wartości. Jednocześnie w każdej chwili na nasze zamówienie zakupione przez nas skrzynki wina mogą zostać przetransportowane pod wskazany adres. W swojej pracy spotykam się z ogromnym zainteresowaniem wśród klientów tego rodzaju dodatkiem do portfela inwestycyjnego. Dodatkiem, który szczególnie w sytuacji złej koniunktury na giełdzie daje bardzo satysfakcjonujące stopy zwrotu. Musimy jednak pamiętać, że inwestycje zarówno w wino jak i whisky nie powinny być traktowane jako krótkoterminowe lokowanie nadwyżek naszego kapitału. Tematowi whisky i wina również poświęcam osobny artykuł. W niniejszym zaznaczam jedynie, że w idealnym portfelu inwestycyjnym warto rozważyć umieszczenie tego rodzaju walorów. Na spotkaniach z moimi klientami zawsze dokładnie wyjaśniam celowość takiej inwestycji i omawiam jej szczegóły.

Czy nadal można zarobić na nieruchomościach?

Można. Trzeba tylko odpowiednio wybrać rodzaj inwestycji i z rozsądkiem lokować swoje oszczędności. Złote czasy, kiedy na tak zwanych „dziurach w ziemi” (zakupione od dewelopera mieszkania sprzedawane były na rynku wtórnym, jeszcze przed wybudowaniem) można było zarobić kilkadziesiąt procent mamy już dawno za sobą. Inwestorzy z dużym kapitałem powinni jednak pomyśleć o ulokowaniu części swoich nadwyżek w grunty orne w pobliżu dużych aglomeracji miejskich. Na ich podziale i przekształceniu w działki budowlane istnieje duża szansa osiągnięcia sporego zysku. Kto jednak nie ma czasu, aby zająć się tym sam powinien dołączyć do specjalnie przygotowanych do tego inwestycji grupowych. Stara zasada głosi, że w ilości siła. Dzięki dołączeniu do sporej grupy z dużym kapitałem mamy większe możliwości negocjacyjne przy zakupie dużej ilości działek już na starcie zyskując na ich wartości. Jednocześnie jako udziałowiec w inwestycji mamy wgląd w to, co dzieje się z naszymi środkami i w jaki sposób są lokowane. W minionych latach tego rodzaju inwestycje mogły pochwalić się zyskami na poziomie przeszło 300% w ciągu 3 – 4 lat. Biorąc po uwagę, że Polacy coraz częściej wybierają własny dom za miastem zamiast mieszkania, popyt na działki budowlane wokół miast rośnie. Trend ten będzie się nasilał wraz ze wzrostem gospodarczym, a ziemia pozostanie jedną z najbardziej atrakcyjnych lokat kapitału (źródło: Wealth Solutions). Podstawową zasadę tej inwestycji można określić krótko: kupić tani hektar – sprzedać drogi metr. Wyspecjalizowane firmy inwestycyjne zajmą się wszelkimi procedurami za nas, a my po kilku latach cieszyć się będziemy według prognoz sporym zyskiem (te szacunkowe na najbliższe lata mówią o minimalnej stopie zwrotu na poziomie 20%). Oczywiście jak zawsze tu również musimy akceptować pełen pułap ryzyka. Swoim klientom zalecam udział w inwestycjach przygotowanych przez specjalne firmy inwestycyjne. To swego rodzaju zabezpieczenie niepowodzenia inwestycji na danym regionie. Dzięki udziałowi w dużej grupie kupowane grunty znajdują się w różnych lokalizacjach. To dywersfikuje ryzyko na wypadek, gdyby któraś z lokalizacji cieszyła się dużo mniejszym powodzeniem. Jeśli nasz doradca finansowy nie jest tylko sprzedawcą funduszy inwestycyjnych warto z nim porozmawiać o takich rozwiązaniach.

I na hosse i na besse.

Kilka procent naszych aktywów powinno zostać ulokowane w fundusze hedgingowe. W Polsce jest tylko kilka Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych, które zajmują się tego rodzaju inwestycjami. Choć fundusze te obarczone są sporym ryzykiem, to jednak mogą okazać się lekarstwem na długotrwające spadki na giełdach. Dzięki wyspecjalizowanym mechanizmom opartym o kontrakty terminowe fundusze hedgingowe mają możliwość zarabiania zarówno na spadkach jak i na wzrostach. Ich wadą jest dość nieprzewidziane zachowania w przypadku trendów bocznych. Rok 2007 i 2008 bez wątpienia należał właśnie do tego rodzaju funduszy. Gdy inne fundusze akcji traciły kilkanaście czy kilkadziesiąt procent w skali roku najlepszy fundusze hedgingowe wypracowywały zyski przekraczające 20%. W sytuacji bessy niewątpliwie jest to wynik godny uwagi. Z racji na spore ryzyko związane z tymi funduszami zalecam lokowanie w tego rodzaju instrumenty maksymalnie 10% swoich oszczędności – optymalnie 5%.

Podsumujmy.

Budując swój portfel inwestycyjny musimy wziąć pod uwagę aktualną koniunkturę. Opieranie się jedynie na danych historycznych często prowadzi do porażki. Rozsądek jest tu najlepszym doradcom. Warto jednocześnie zasięgnąć opinii u kogoś, kto inwestycjami zajmuje się od wielu lat i może pochwalić się szeroką gamą instrumentów finansowych. Sami jednak musimy określić horyzont trwania inwestycji - nie zrobi tego za nas nawet najlepszy doradca, bo jedynie my znamy swoje plany na przyszłość. Im większa różnorodność cechować będzie nasz portfel inwestycyjny, tym mniejsze związane z nim ryzyko. Dobrze zbudowany portfel inwestycyjny nawet w czasach poważnego kryzysu nie musi wiązać się ze stratą naszego majątku. A pieniądz? Aby nie tracić na wartości musi pracować. Lokaty bankowe nie zawsze uchronią przed stratą jego wartości w czasie. Przy obecnym poziomie inflacji i podatku „Belki” oprocentowanie lokat na poziomie 5% trudno uznać za „super ofertę”. Cierpliwość, różnorodność, rozsądek i mądrość w podejmowaniu decyzji – te cechy niech nam towarzyszą zawsze przy budowaniu idealnego portfela inwestycyjnego.

Autor:

Piotr Goliszewski
Specjalista ds. Inwestycji

www.doradcafinansowy.net.pl


Artykuł nie jest rekomendacją inwestycyjną w świetle obowiązującego prawa a jego treść przedstawia subiektywne opinie autora.
Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne
podjęte pod wpływem niniejszego artykułu.

---

Piotr Goliszewski

Dyrektor Zarządzający
Specjalista ds. Inwestycji i Kredytów Hipotecznych

www.doradcafinansowy.net.pl
p.goliszewski@financialfuture.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl