czwartek, 5 maja 2011

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Podatek giełdowy: nie daj się naciągnąć

Autorem artykułu jest Bartosz Stawiarski



Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny.
Zbliża się gorący czas rozliczenia podatników z fiskusem za 2007 r., przy czym już czwarty rok obowiązek ten dotyczy również rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety napływają smutne i godne napiętnowania sygnały, że system w "osobie" aparatu skarbowego ucieka się nieraz do sztuczek noszących znamiona próby wyłudzenia zbyt wysokiej daniny. Poniżej opiszemy konkretny, realny przypadek sprzed kilku dni.

W tym z życia wziętym rozwoju wydarzeń pozwoliłem sobie jedynie zmienić (z oczywistych względów) personalia inwestora, nie podając ani lokalizacji, ani nazwy obsługującego go brokera.

Pan Zdzisław jest zwykłym, niewyróżniającym się pod względem majątkowym inwestorem z kilkuletnim stażem aktywności na Giełdzie Papierów Wartościowych. W zeszłym roku, przewidując schyłek bańki spekulacyjnej, swój portfel inwestycyjny postanowił częściowo ubezpieczyć i rozbudował go o opcje sprzedaży na indeks WIG20. Na niektórych seriach udało mu się zanotować zysk, na innych zaś poniósł stratę, przy czym część opcji przetrzymał do ich bezwartościowego wygaśnięcia tracąc tym samym premię włożoną w ich nabycie (zajmował wyłącznie pozycje długie). Jakież było zdumienie naszego bohatera, gdy niedawno otrzymał od swojego biura maklerskiego bilans zysków i strat, z którego wynikało, że w 2007 r. zarobił niemal 20 tysięcy złotych. Jakoś dziwnie nie czuł tak znacznego polepszenia majętności, toteż postanowił zweryfikować wiarygodność otrzymanego wyniku.

Czując, że zaistniała z tytułu giełdowego wzbogacenia wierzytelność podatkowa w wysokości 3,5 tys. zł i zapadająca już z końcem kwietnia jest nader wątpliwa, pan Zdzisław udał się do swojego biura maklerskiego. Zażądał pełnej dokumentacji wykonanych przezeń transakcji giełdowych w ubr. i począł przedzierać się przez otrzymane dwadzieścia stron wydruku. Okazało się, że w zestawieniu zabrakło... nabytych opcji out-of-the-money, które następnie wygasły bezwartościowo. Po prostu: inwestycja - widmo! A uwzględniwszy owe nietrafione zakupy, nasz bohater notuje zysk ledwo przekraczający 5 tys. zł, czyli należny podatek wynosi około 1000 zł. Skutkiem tego kwota niesłusznie nadpłaconego świadczenia sięgnęłaby 2,5 tys. zł!

Broker łatwo odżegnuje się od odpowiedzialności za niepełną informację. Mianowicie pisemnie nadmienia, że "ze względu na brak jasnych interpretacji niektórych przepisów" podane informacje nie stanowią jedynego dokumentu, w oparciu o który należy się rozliczyć z fiskusem. Powstaje fundamentalne pytanie: komu uwierzy urząd skarbowy? Czy niekompletnej, ale jedynej dostępnej informacji otrzymanej od brokera prowadzącego rachunek inwestora, czy też jego zeznaniu PIT-38, uwzględniającemu "cudownie" pominięte transakcje? Mając na uwadze przywiązanie do surowej biurokracji i nadgorliwość niektórych urzędników rosnącą proporcjonalnie do braku racji po ich stronie, można przypuszczać, że batalia zwykłego obywatela z aparatem fiskalnym o swoje słuszne interesy będzie trudna. Mimo to szansa na odniesienie sukcesu w tym konkretnym przypadku wydaje się bardzo duża, choć rozstrzygnięcie zapadnie dopiero w kolejnych tygodniach.

Nasz inwestor zażądał wyjaśnień od dyrektora swojego lokalnego biura maklerskiego. Ten zaś przedstawił niesamowite kulisy ściągania owego nieszczęsnego podatku. Otóż według informacji zasięgniętych przez dyrektora w centrali, biura maklerskie (nie wiadomo czy wszystkie, czy tylko niektóre) w odpowiedzi na zapytania o interpretację przepisów otrzymały od urzędów skarbowych pisemne zalecenia, aby w przesyłanych zestawieniach nie uwzględniać transakcji z zerowym przychodem (pomimo poniesionych kosztów). Dotyczy to więc m. in. strat powstałych wskutek: bezwartościowego wygaśnięcia opcji; upadłości spółek, których walory do końca były trzymane na rachunku inwestycyjnym; wygaśnięcia nabytych, ale niewykorzystanych praw poboru.

Wygląda to na ewidentne działanie na szkodę podatnika poprzez dezinformację działającą wyłącznie w jedną stronę i zmierzającą (w przypadkach, których to dotyczy) do nadpłacenia podatku. Czyżby próbowano żerować na tym, że nikt lub prawie nikt tego procederu nie odkryje?

Swoją drogą, czy ktokolwiek zna skalę problemu? O ile z upadłością spółki giełdowej i zakończeniem "życia" jej walorów na giełdzie od dawna nie mieliśmy do czynienia, o tyle opcje na indeks WIG20 zyskują na popularności wśród indywidualnych inwestorów. Na wygasających bezwartościowo co kwartał kolejnych seriach do końca utrzymywanych jest po kilkaset lub ponad tysiąc pozycji (sprzedaż opcji out-of the-money kwotowanej za ułamek punktu nawet nie pokrywa prowizji, stąd przyzwolenie na ich "wyzerowanie" przez brokera). Opcje te mogły być nabywane nawet po kilkaset złotych za sztukę (1 punkt to 10 zł), zwłaszcza jeśli czas do ich wygaśnięcia był odległy. W powyższej sytuacji mogło się zatem znaleźć kilkuset inwestorów, których zysk będzie wskutek opisanego postępowania zawyżony. Sumarycznie nienależny podatek może więc iść w milionowe kwoty. Ten negatywny bilans jeszcze się zwiększy, jeśli uwzględnić niewykorzystane a wygasłe prawa poboru akcji nowej emisji, których ostatnimi czasy było przecież niemało.

Warto przeprowadzić dochodzenie we własnej sprawie nawet za cenę nadwerężającej nerwy walki, gdyż patologia przemilczana bądź niezauważona jest patologią niebyłą. Szansa na skuteczne zatrzymanie nienależnej daniny jest spora, gdyż racja podatnika nie podlega tutaj dyskusji. Potrzeba jedynie nieco determinacji (wskazane jest podjęcie podobnych kroków do tych poczynionych przez głównego bohatera niniejszego materiału). Nagrodą będzie wymierna korzyść materialna legalnie zatrzymana w portfelu inwestora oraz - w skali ogólnej - wykorzenienie kolejnej z wielu polskich fiskalnych paranoi. Oczywiście, że w obliczu bessy wpływy do kasy państwowej z tytułu podatku giełdowego muszą spaść, jednak nie jest to żadne usprawiedliwienie dla takich wątpliwych posunięć ze strony aparatu fiskalnego.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Inwestuj świadomie - pomnażaj zyski, ograniczaj straty

Autorem artykułu jest Sławomir Sidorek



Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.
Inwestowanie na oślep na giełdzie i za pośrednictwem funduszy jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Po beztroskich latach wzrostów nadeszły trudniejsze czasy, kiedy świadome inwestowanie nabiera nowego znaczenia.
Powstał serwis, który na podstawie analizy technicznej podpowie Ci, kiedy kupować, a kiedy sprzedawać akcje lub jednostki funduszy.

Poświęć chwilę czasu, wejdź na http://www.czasnazysk.pl i zapoznaj się z najważniejszym z do tej pory wynalezionych wskaźników rynkowych – procentowym wskaźnikiem hossy WSE BP. Zobacz, jak w maju 2006 i 2007 roku ostrzegał przed spadkami, podczas gdy w mediach huczało o trwającej nieustannie hossie.

Do oceny sytuacji na rynku stosujemy głównie analizę metodą punktowo-symboliczną. Metoda punkowo-symboliczna nie jest nowością, jest po prostu sztuką zapomnianą. Wielu inwestorów straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych, a ich uwagę przyciągają pojawiające się co chwila nowe metody analizy i systemy transakcyjne.

Fundamentem zmian na rynkach finansowych zawsze jednak pozostanie niepodważalne prawo popytu i podaży, a wykresy punktowo-symboliczne to nic innego, jak logiczny, uporządkowany sposób zapisywania wielkości tych wartości.

Metoda ta jest bardzo prosta. Nie wymaga od inwestora szerokiej wiedzy o rynku finansowym. Dla wprawnego gracza może stać się uzupełnieniem dotychczas stosowanej analizy, dla rozpoczynających swą przygodę z giełdą będzie prostym i łatwym w interpretacji sposobem na odnalezienie się w niełatwym temacie, jakim jest inwestowanie.

Serwis czasnazysk.pl prezentuje niezbędne narzędzia do kompleksowej analizy metodą punktowo-symboliczną zarówno pojedynczych spółek giełdowych, jak i całego rynku, na które składają się m.in.: codzienny komentarz oraz statystyka sesji, w tym sygnały kupna i sprzedaży. Inwestor znajdzie tutaj wykresy X/O i liniowe spółek oraz wskaźników rynkowych, automatycznie odświeżające się notowania akcji i indeksów GPW oraz indeksów światowych - w tym liczne w czasie rzeczywistym.

Ciekawym sposobem sprawdzenia przydatności analizy X/O oraz umiejętności inwestycyjnych jest Gra giełdowa symulująca realne warunki działania na rynku kapitałowym. Jej niewątpliwą zaletą jest to, iż gracz ma możliwość natychmiastowego sprawdzenia rezultatów podjętych decyzji inwestycyjnych.

Jeśli jesteś osobą cierpliwą, konsekwentną i panującą nad swoimi emocjami, z pewnością w niedługim czasie nauczysz się korzystać z analizy punktowo-symbolicznej, a zdobyta wiedza pozwoli Ci efektywnie inwestować.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Alleluja i do przodu

Alleluja i do przodu

Autorem artykułu jest Maciej Kossowski



Z biura prasowego Jasnej Góry dowiedziałem się o planach SKOK-ów - chodzi o utworzenie funduszu inwestującego zgodnie z zasadami etyki. Podejrzewam, że chodzi o etykę chrześcijańską - konferencja poświęcona planom SKOK-ów (a dokładnie TFI SKOK) odbyła się właśnie na Jasnej Górze
Z biura prasowego Jasnej Góry dowiedziałem się o planach SKOK-ów - chodzi o utworzenie funduszu inwestującego zgodnie z zasadami etyki. Podejrzewam, że chodzi o etykę chrześcijańską - konferencja poświęcona planom SKOK-ów (a dokładnie TFI SKOK) odbyła się właśnie na Jasnej Górze.

SKOK-i są mocno kontrowersyjną organizacją. Sporo już o niej napisano i kilku dziennikarzy musi się za to włóczyć po sądach. Z pewnością działalność SKOK-ów - przynajmniej tych większych - ma niewiele wspólnego z misją społeczną a jest normalnym biznesem. No bo jak się ma sieć oddziałów w największych miastach czy kampania reklamowa w telewizyjnych kanałach informacyjnych z misją oferowania tanich i dostępnych pożyczek dla ludzi pomijanych przez banki (bo za biedni, za mało potrzebują, mieszkają tam gdzie bank nie ma oddziału itp.)?

SKOK-i mają już ofertę bardzo zbliżoną do tego co oferują banki. W tym wyrafinowane produkty inwestycyjne (ciekawe kiedy zaczną oferować lokaty strukturyzowane?). Ceny produktów w SKOK-ach nie są niższe niż w bankach. Fakt, że więcej można zarobić na lokatach, a to m.in. dlatego że SKOK-i nie oddają części środków do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (mają swój własny system ubezpieczeń). Z drugiej strony mocno promują kredyty konsumpcyjne więc potrzebują depozytów.

Teraz SKOK chce być świętszy od innych graczy na rynku. Zresztą idzie z trendem - produkt który chcą wprowadzić do Polski plasuje się w kategorii social responsible investments (SRI), do której zalicza się w tej chwili głównie spółki z sektora energii odnawialnej (zresztą dające dobrze zarobić w ostatnich latach). Kategoria SRI oczywiście wyklucza firmy zajmujące się wyrobami tytoniowymi, alkoholowymi, hazardem, bronią czy pornografią. Przykładów inwestycji "anty-SRI" jest niewiele - chociażby amerykański Vice Fund.

A co zamierza wprowadzić do Polski SKOK? Fundusz Oppenheim Ethik Bond Opportunities - jak widać z nazwy fundusz obligacji, oczywiście starannie dobieranych według etycznego klucza (w tym przypadku przez firmę E. Capital Partners). Zastanawiam się dlaczego akurat taki fundusz. Nie sądzę żeby w Polsce była szansa na sprzedanie zagranicznego funduszu obligacji, który od momentu powstania w lipcu 2003 roku, a więc przez prawie 5 lat zarobił nieco ponad 15 proc., a w ostatnim roku jest ponad 3 proc. na minusie. Ten wynik nie jest oczywiście katastrofalny jak na tę kategorię - fundusz ma przyzwoite 3 gwiazdki od Morningstara. Ale czy Polacy rzeczywiście potrzebują takiej właśnie oferty? Są przecież znacznie ciekawsze fundusze akcji spółek działających etycznie chociażby z grupy Ave Maria (sic!).

Co więcej, SKOK - z tego co widzę - chce "sklonować" fundusz austriacki, a więc uruchomić swój własny fundusz, który większość aktywów będzie lokował w oryginalnym funduszu. To oczywiście dodatkowe koszty dla inwestora. Przykłady pokazują że takie klonowanie funduszy zagranicznych kończy się podniesieniem oryginalnej opłaty za zarządzanie (przykłady niektórych funduszy Pioneer Pekao i AIG TFI).

Jaki jest sens uruchamiania takiego produktu? Oczywiście tylko i wyłącznie wizerunkowy. "Dobre SKOK-i" sprzedają "dobry fundusz". I pozwólcie im - drodzy dziennikarze - spokojnie prowadzić działalność komercyjną, która tak dobrze im wychodzi. Swoją drogą media pokornie i bezkrytycznie wypromowały niusa o pierwszym "dobrym funduszu". Tymczasem to produkt jak każdy inny - jak ktoś ma to kupować musi wiedzieć czy jest dobre ale nie w kontekście moralnym ale finansowym.
---

skok, fundusze inwestycyjne,


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zapomniana sztuka - Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną

Zapomniana sztuka - Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną

Autorem artykułu jest Sławomir Sidorek



"Jeśli zastanowimy się przez chwilę, to okaże się, że metoda punktowo-symboliczna nie jest wcale metodą nową. Jest po prostu sztuką zapomnianą. Używam tego określenia, gdyż większość inwestorów, zarówno zawodowych, jak i indywidulanych, straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych. ...
"Jeśli zastanowimy się przez chwilę, to okaże się, że metoda punktowo-symboliczna nie jest wcale metodą nową. Jest po prostu sztuką zapomnianą. Używam tego określenia, gdyż większość inwestorów, zarówno zawodowych, jak i indywidulanych, straciło z oczu główną przyczynę zmian kursów papierów wartościowych. ...Prawo podaży i popytu rządzi ruchem zarówno kursów papierów wartościowych, jak i wszystkich innych rzeczy: jeśli jest więcej kupujących niż chcących sprzedać, kurs rośnie; jeśli jest wiecej sprzedających niż chcących kupić, kurs spada." Thomas J. Dorsey

Inwestowanie jest jedną z podstawowych działalności człowieka. Jest to konieczny warunek rozwoju w gospodarce rynkowej. Rozwój rynku kapitałowego spowodowany wprowadzeniem na początku lat dziewięćdziesiątych reformy rynkowej zaowocował uruchomieniem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Był to okres znaczących przemian w systemie ekonomicznym kraju, który stał się zapowiedzią wolnego rynku i wolnej konkurencji. Powstanie nowego zjawiska w polskiej rzeczywistości: inwestowania, stworzyło dla wielu ludzi szanse na rozwinięcie własnych pomysłów oraz poprawę sytuacji materialnej. Pojawiła się również możliwość inwestowania w papiery wartościowe, dzięki czemu spółki akcyjne mogą osiągać dodatkowy kapitał, a instytucje wspomagające je mogą osiągać zyski. Inwestowanie obarczone jest ryzykiem, dlatego istnieje potrzeba oceny tego ryzyka i podjęcia decyzji, która uwzględnia jego występowanie. Nie jest to zagadnienie proste, dlatego sposoby jego rozwiązania muszą być precyzyjne. Służyć temu będą odpowiednie narzędzia. Ogólnie narzędzia te nazywane są analizą techniczną. Istnieje jednak kilka sposobów tejże analizy, a jednym z nich jest analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną. Jest to metoda dosyć stara, ale też dosyć prosta. Stosowana jest przez grupę analityków amerykańskich skupionych głównie wokół firmy Thomasa J. Dorsey'a: Dorsey, Wright & Associates, Inc. oraz wokół Mika'a Burke'a, wydawcy pisma „Chartcraft/Inwestors Inteligence” i serwisu internetowego www.inwestorsinteligence.com. Jak się okazuje, przydatności tego sposobu analizowania na stosunkowo młodym polskim rynku giełdowym jest nieoceniona.
Konstrukcja wykresów oraz znaczenie formacji jest dosyć proste. Istotnymi elementami tejże analizy jest rachunek siły relatywnej, a także wskaźniki krótko i długoterminowe, z których najważniejszym jest procentowy wskaźnik hossy giełdy warszawskiej WSE BP. Wiodące znaczenie ma także zagadnienie analizy sektorowej – sporządza się wskaźniki hossy dla każdego sektora.
Podjęcie świadomej decyzji inwestycyjnej wiąże się z przejściem przez kilka etapów:
1. dokonanie oceny procentowego wskaźnika hossy giełdy warszawskiej WSE BP,
2. dokonanie oceny wskaźników krótkoterminowych: procentowego wskaźnika liczby spółek powyżej ich własnych dziesięciotygodniowych średnich WSE 10Wk oraz wskaźnika High-Low Idx,
3. dokonanie oceny procentowych wskaźników hossy w sektorze i wybór sektora,
4. wybór z tego sektora grupy spółek silnych fundamentalnie, analiza wykresów punktowo-symbolicznych wybranych spółek, ustalenie momentu zakupu,
5. podjęcie decyzji o realizacji zysków.

Etap piąty, czyli realizowanie zysku, może okazać się jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie musi podjąć inwestor. Zwłaszcza gdy kursy akcji rosną. Zbyt długie wyczekiwanie może jednak okazać się zgubne.
Analiza techniczna metodą punktowo-symboliczną zmusza inwestora do podjęcia działań w momencie, gdy wszystko wygląda pozytywnie, ale o wiele łatwiej jest sprzedać akcje, kiedy jest na nie dużo chętnych.

---

inwestowanie, analiza techniczna, notowania, wykresy spółek, analiza punktowo-symboliczna


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zalety posiadania własnego mieszkania

Zalety posiadania własnego mieszkania

Autorem artykułu jest Agnieszka Bartoszewska



Zalety posiadania własnego mieszkania w dużym mieście
Każdy z nas chciałby mieć swoje miejsce na ziemi i swój własny kąt. Mieszkając z rodzicami marzymy o tym, by nadszedł wreszcie ten moment, gdy wyfruniemy z gniazda i staniemy na własnych nogach. Gdy pójdziemy na studia zastanawiamy się nad wynajmem lub kupnem mieszkania. Jakie są zalety posiadania własnego mieszkania Warszawa?

Po pierwsze, gdy kupimy sobie swoje własne mieszkanie możemy mieć poczucie stabilizacji i mocnych podstaw w życiu. Gdybyśmy wynajmowali mieszkanie to co jakiś czas prawdopodobnie musielibyśmy się przeprowadzać i zmieniać mieszkania, ponieważ właścicielowi może coś nie pasować, albo my nie będziemy zadowoleni itp. Mieszkając we własnym mieszkaniu mamy poczucie, że jest to nasze stałe miejsce na ziemi.

Po drugie posiadanie mieszkania Wrocław gwarantuje bezpieczeństwo i komfort psychiczny. Człowiek nigdzie nie czuje się lepiej niż we własnym domu, w którym czuje się bezpiecznie i swobodnie. Dzięki temu wiemy, że nic nam nie zagraża i że cztery ściany są naszą twierdzą.

Po trzecie, gdy chcemy założyć rodzinę i mieć dzieci to raczej mieszkanie wynajmowane nam tego nie umożliwia. Mieszkania Katowice nasze własne pozwalają na stabilizację rodziny i podstawy do tego, by starać się o potomstwo.
---

Mieszkania Warszawa


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl