poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zysk w trudnych czasach dzięki short funduszom

Zysk w trudnych czasach dzięki short funduszom

Autorem artykułu jest Andrzej Broniszewski Analityk


Zarabianie na rynku finansowym w okresie prosperity jest przyjemne. Zielenią się wskaźniki, rynek rośnie, a wraz z nim inwestycje. Kiedy jednak nastaje korekta optymizm ulatuje. Chęć zysku zastępuje obawa przed stratami, w najlepszym przypadku wyjście na zero.

Optymalnym rozwiązaniem dla takiej sytuacji jest znalezienie inwestycji zachowującej się odwrotnie do wskaźników giełdowych. Rozwiązaniem mogą być fundusze inwestycyjne zarabiające w czasie bessy. Jest to rozwiązanie dla odważnych i doświadczonych inwestorów. Wejście w taką inwestycję powinno mieć miejsce w czasie wyraźnych spodków. Korekta ma być wtedy większa niż wzrosty. Korzyścią dla inwestora może być odrobienie potencjalnych strat na akcjach spowodowanych korektę na giełdzie. W przypadku zmiany trendu tego typu fundusze będą notowały jednak straty.

Skład portfela funduszu uzależniony jest od sytuacji jak jest w danym momencie na rynku. W momencie, kiedy zarządzający są przekonani o nieuchronności spadków, proporcje w portfelu będą się zmieniały na korzyść instrumentów pochodnych. Fundusze short mają powód, aby grać ostro. Mogą stosować strategie zarezerwowane dla funduszy inwestycyjnych zamkniętych (FIZ). Właścnie dzięki temu w strukturze aktywów są instrumenty pochodne.

Odniesieniem do sprawdzania, czy inwestycja jest korzystna czy nie może być indeks WIG20short w 100%. Tak jest w przypadku polskich funduszy short.
Minimalne kwoty wejścia w inwestycję to 200 000 tys. złotych. Poziom ten regulują przepisy zawarte w ustawie o specjalistycznych funduszach inwestycyjnych (SFIO). Kolejna wpłata to min. 100 zł.

skład portfela


Portfel funduszu short może wyglądać na przykład tak:

Kontrakty terminowe na WIG20, WIG40 (krótka pozycja) - 70%

Instrumenty dłużne - 30%


lub tak, gdzie papiery skarbowe stanowią większość

Papiery dłużne skarbowe - 70%

Inne aktywa - 30%: Instrumenty pochodne, waluty, nieruchomości, środki pieniężne i należności, jednostki uczestnictwa, certyfikaty inwestycyjne, depozyty. skad_portfela_1_TFI_Team

Za możliwość inwestowania w te, bądź co bądź bardzo wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne opłaty są równie specjalne. Opłata za nabycie to max. 3,5% (min. to przedział od 0,75% w górę), za zarządzanie max. 4,0%. W całej grupie short dostępnych dla inwestorów jest bardzo duże zróżnicowanie zarówno w strategii jak i konstrukcji funduszy. Z 38 funduszy zdecydowana większość bo 36 to fundusze walutowe, a 2 to złotówkowe.

Celem inwestora w przypadku inwestycji w fundusze short powinno być zabezpieczenie portfela przed stratami. Drugą możliwością jest celowa gra na spadki, kiedy inwestor ma świadomość trendów jakie zachodzą na rynku. Dzięki funduszom inwestycyjnym nie ma konieczności śledzenia inwestycji tak pieczołowicie jak w przypadku kontraktów terminowych.

---

www.TFITeam.pl

www.fundusze.strend.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zarządzanie ryzykiem na rynkach finansowych

Zarządzanie ryzykiem na rynkach finansowych

Autorem artykułu jest robert kfx


Zarządzanie ryzykiem jest najważniejszą ze wszystkich lekcji do jakiej każdy gracz rynku powinien przykuć najwięcej uwagi. Żadna technika inwestowania nawet najlepsza nie przyniesie pożądanego efektu na rynkach finansowych bez prawidłowego zarządzania kapitałem.

Zarządzanie pieniędzmi odnosi się do złagodzenia niepewności w inwestowaniu.

Do zobrazowania jak ważne jest zarządzanie ryzykiem przedstawiamy poniższe dane według skali ważności czynnika otwarcia pozycji na rynku:

- zarzadzanie ryzykiem 50 %

- psychologia 40%

- wyjście z rynku 8%

- wejście na rynek 2%

Powyższe dane przedstawia najważniejsze czynniki odpowiedzialne za osiągnięcie sukcesu na rynku forex. Jak widać za połowę sukcesu odpowiada zarządzanie ryzykiem, a nie jak mogłoby się zdawać moment wejścia na rynek czy wyjścia z rynku.

Według matematycznych obliczeń nawet jeśli będziemy mieli tylko 35% trafnych decyzji to wciąż możemy osiągnąć sukces, ale pod warunkiem, że zastosujemy odpowiednie zarządzanie ryzykiem.

Oto podstawowe zasady zarządzania ryzykiem.

Nigdy nie narażać więcej niż 6% wszystkich środków na rachunku kiedykolwiek będących sumą wszystkich otwartych pozycji. Nigdy nie ryzykować więcej niż 2% naszego "equity" na jakiejkolwiek otwartej pozycji.

Poprzez ryzykowanie nie więcej niż 2% naszego kapitału możemy się pomylić nawet 10 razy i wciąż mieć do 80% swojego stanu konta. Jeśli inwestujecie ze strategią, która nakłada na was używanie dalej położonych zleceń "stop" to powinniście użyć mniejszej pozycji na otwarciu.

Jedna z pomyłek inwestorów jest otwieranie zbyt dużych pozycji do stanu posiadanego rachunku. Co często kończy się dużymi stratami w przypadku podjęcia nietrafnej decyzji.

W inwestowaniu nie liczy się kowbojski stosunek do inwestycji, ale myślenie długoterminowe. Które pozwoli nam przy przestrzeganiu powyższych zasad zachować bardzo dużą szansę na sukces nawet jeśli będziemy mieli w najgorszym scenariuszu tylko 35% trafnych decyzji.

Aby osiągnąć ten poziom zrozumienia zarządzania ryzykiem musimy się nauczyć zaakceptować straty. Przyjąć je jako naturalną formę prowadzenia inwestycji oraz być kompletnie zdyscyplinowanym. W skład zarządzania ryzykiem ściśle wchodzi umiejętność składania zleceń stop, dźwignia finansowa oraz stosunek zysku do ryzyka. Zrozumienie wszystkich powyższych czynników dopiero otwiera drogę do osiągnięcia sukcesu na rynkach finansowych a w szczegolności na rynku forex.

---

Forex

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Inwestycje w nieruchomości

Inwestycje w nieruchomości

Autorem artykułu jest Tomasz Frycz


Czasami trudno jest określić jaka inwestycja przyniesie nam naprawdę duże korzyści materialne. Jednakże wiele osób zakłada wysokooprocentowane lokaty w bankach, inni kupują złoto i diamenty a jeszcze inni inwestują w zakup nieruchomości.

Domy oraz mieszkania w nadmorskich miejscowościach zawsze cieszyły się sporą popularnością. Zakup mieszkania nie jest złym pomysłem, aczkolwiek często wiąże się z kredytem hipotecznym, który trzeba spłacać przez co najmniej kilkanaście lat. Sporo osób kupuje mieszkanie dla dziecka, które wybiera się na studia do innego miasta. Aczkolwiek jest to wbrew pozorom o wiele lepsza inwestycja niż wynajmowanie mieszkania w drugim mieście, ponieważ student nigdy nie mieszka sam, zawsze mieszka ze znajomymi z uczelni, dlatego też przedsiębiorczy rodzice mogą pobierać opłatę za wynajem mieszkania od znajomych dziecka i w ten sposób opłacać kredyt mieszkaniowy. Mając odłożone pieniądze na inwestycje warto pomyśleć nie tylko o mieszkaniu na jakimś osiedlu akademickim, ale także o apartamentach nad morzem. Wbrew pozorom wiele apartamentów turystycznych położonych nad morzem to zwyczajne mieszkania dostosowane do potrzeb turystów.

Popularne apartamenty w Świnoujściu można znaleźć w średniej cenie 120 złotych za noc od osoby, jednakże można znaleźć także oferty wynajmu takich apartamentów w cenie 200 złotych za noc bez ograniczenia ilościowego osób przebywających w apartamencie. Apartamenty w Świnoujściu to zawsze dobra inwestycja, ponieważ w sezonie z ich wynajmu można zarobić nawet kilkanaście tysięcy złotych, które przydadzą się w sezonie zimowym na pokrycie rat kredytu, kiedy gości z powodu pogody jest mniej. Wydaje się, iż inwestycja w apartament wakacyjny przynosi roczny zwrot z kapitały na poziomie lokat bankowych, a więc około 5 procent.

---

Apartamenty w Świnoujściu - ogromny wybór

Roman Bentke

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

10 kroków nierozważnego inwestora, czyli jak chronić swoje oszczędności

10 kroków nierozważnego inwestora, czyli jak chronić swoje oszczędności

Autorem artykułu jest Rafał Niewiadomski


"Jeśli nie nauczyliśmy się wyciągać wniosków z historii, musimy nauczyć się przeżywać ją na nowo..." - czyli 10 najpowszechniejszych zachowań nierozważnych inwestorów, występujące w każdym cyklu koniunkturalnym.

Dobrze wiemy, że lokata nie należy dziś do efektywnych sposobów pomnażania naszych oszczędności. Jest dziś wiele innych ciekawych instrumentów, które dają wyższe stopy zwrotu, jednak przed wybraniem odpowiedniej dla siebie formy inwestycji przemyślmy dokładnie co chcemy osiągnąć.

Czy chcemy zarobić minimalnie więcej niż na lokacie, ale zbyt wiele nie ryzykując, czy chcemy zyski na poziomie 10-15%, gdzie występuje ryzyko umiarkowane, czy jednak mając spory zapas gotówki chcemy zaryzykować kupując akcje? To podstawowe pytanie powinniśmy sobie zadać przed każdą inwestycją… Ile tak naprawdę chcę zarobić i jakie jestem skłonny ponieść ryzyko?

fotolia14004520xs

Dziś jednak wielu niedoświadczonych inwestorów daje się ponieść emocjom, zapomina określić cel inwestowania i ewentualne poniesione ryzyko, więc kieruje się opinią publiczną, opinią znajomych i co najgorsze opinią wszechogarniających reklam z telewizji, prasy, internetu i bilboardów, obiecujących niebagatelne zyski na poziomie 20-40% na podstawie swoich tajemniczych danych historycznych z ostatnich kliku miesięcy. W żargonie finansowym to zjawisko jest określane jako owczy pęd czyli gwałtowne i nieuzasadnione kupowanie lub sprzedawanie akcji naśladujące aktualny trend giełdowy. Niedoświadczeni inwestorzy skuszeni ogromnymi zyskami biegną tam, gdzie ich najbliżsi sąsiedzi, znajomi. Kursy akcji na giełdach są zawsze uzależnione od zleceń na ich kupno, więc owczy pęd na kupno akcji ma wpływ na gwałtowny wzrost ich kursu. Sytuacja ta nie trwa jednak zbyt długo, ze względu na to, że nie ma pokrycia w rzeczywistej sytuacji finansowej spółek, a kurs akcji zostaje sprowadzony do poziomu racjonalnego odzwierciedlającego rzeczywistość.

Najważniejszą decyzją przy inwestycjach jest ta, kiedy decydujemy się wejść na rynek oraz kiedy z niego w porę uciec. Stanowi to niejako sedno całego rozważania o inwestycjach, stanowiące o naszych przyszłych zyskach lub stratach. Na poniższym wykresie WIG 20 czyli najważniejszym indeksie giełdowym 20 największych spółek, notowanych na warszawskiej GPW, zauważamy doskonale 2 kryzysy: ten z roku 2000 dotyczący spekulacji na akcjach firm informatycznych czyli tzw. „bańka internetowa” oraz ten bardziej nam znany, kryzys zapoczątkowany upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers w USA, który rzekomo również nas dotknął. Właśnie na przykładzie kryzysu zapoczątkowanego w USA przedstawię 10 najczęstszych kroków wyjaśniających jak zachowuje się przeciętny inwestor, dopiero rozpoczynający swoją przygodę z inwestycjami.

Notowania indeksu Wig20 od 1.01.1999 –17.04.2012 r.

wig20kka

Źródło: opracowanie własne

1. Wszystko zaczyna się od wygasania poprzedniego kryzysu. Zaufanie do sektora finansowego praktycznie nie istnieje. Przedsiębiorstwa starając się poprawić swoją kondycję finansową, kontynuują redukcję zatrudnienia, tną pensje pracowników, likwidują stanowiska pracy, ograniczają koszty produkcji. Przeciętny Kowalski nie chce mieć nic wspólnego z inwestycjami. Wśród znajomych, prasie, telewizji, internecie ciągle słyszy jak kolejni potracili całe swoje oszczędności lub co gorsze go również to dotknęło. Uważa, że jak zwykle go oszukali i najskuteczniejszym środkiem pomnażania pieniędzy są lokaty. Banki nie chcą dawać kredytów na rozwój firm, kredytów konsumenckich, bo w czasie kryzysu większość przedsiębiorstw wykazywała straty, a mając nadwyżki pieniędzy z lokat zniechęconych akcjami klientów, same je inwestują przyczyniając się do poprawy koniunktury i płynności na rynkach finansowych.

2. Przedsiębiorstwa tnące koszta produkcji, zaczynają odrabiać straty, produkcja staje się bardzie efektywna co powoduje wzrost ich zysków i wzrost ich notowań na giełdach. W tym samym czasie bezrobocie jeszcze może rosnąć. Po pewnym czasie oczyszczenia gospodarki i stabilnego rozwoju firm, WIG wzrośnie o 100% .

3. Przedsiębiorcy widząc poprawę koniunktury, zwiększającą się sprzedaż a zarazem wzrost zysków, rozpoczynają tworzyć nowe miejsca pracy, zatrudniając nowe osoby i tworząc nowe stanowiska, inwestują w nowe technologie produkcji. Kredyty dla firm stają się łatwiej dostępne, gdyż firmy dobrze funkcjonują, rozwijają się i przynoszą wysoki przychód. Przeciętny Kowalski nie chce podejmować nawet tematu inwestycji, bo przecież trwa kryzys. WIG wzrósł właśnie o 200%….

4. Bezrobocie zaczyna wyraźnie spadać, aż w końcu kształtuje się na bardzo niskim poziomie. Średnie pensje zaczynają rosnąć. Gospodarstwa domowe w końcu mogą odłożyć na koncie kilka lub kilkadziesiąt tysięcy zł. oszczędności na czarną godzinę. Panuje umiarkowany optymizm. Zamiast wakacji w Rewalu planujemy wyjazd do Egiptu, a samochód zmieniamy na nowszy, ponieważ banki poluźniły procedury przyznawania kredytów. Zyski na lokacie rosną zbyt wolno mimo zgromadzonych kilkudziesięciu tyś zł., więc zaczynamy interesować się innymi, bardziej zyskownymi inwestycjami. Zaczynamy czuć się pewnie, reklamy pokazują zyski z inwestycji po kilkadziesiąt procent. Kupujemy pierwsze jednostki funduszy akcyjnych i lokujemy oszczędności bezpośrednio na giełdzie, za pośrednictwem biura maklerskiego.

5. Pewnego dnia, idąc do pobliskiego warzywniaka na zakupy starsza pani zza lady wspomina, że kupiła już kilka jednostek funduszy akcyjnych i, że za dzisiejszy utarg ze sprzedaży planuje dokupić kolejne, bardziej ryzykowne, ponieważ wczoraj w przerwie M jak Miłość leciała reklama gwarantująca 40% zysków rocznie!!! Każdy dookoła nas zarabia… Masowo przelewamy pieniądze z lokat na te instrumenty z bilbordów zapewniające wysokie stopy zwrotu. Rany się zagoiły po poprzednim kryzysie, wchodzimy w inwestycje na samej górce nie widząc jej. Nie dostrzegamy ryzyka, a to jest właśnie ten moment kiedy doświadczeni inwestorzy wycofują swoje oszczędności z ryzykownych instrumentów finansowych i alokują je w bezpieczne obligacje.

6. Następnie nadchodzi nagłe tąpnięcie, załamanie kilkunasto procentowe zwiastujące koniec hossy. Wiedzą o tym tylko nieliczni. Zostają oni zakrzyczeni przez firmy sprzedające inwestycje, którym zależy tylko aby nie zmniejszyć zyskownych w sprzedaży ryzykownych instrumentów finansowych. Niestety to załamanie zostaje nadrobione, nawet z nawiązką, co nas utwierdzi, że dobrze zrobiliśmy nie sprzedając aktywów i daje złudne przekonanie o swojej nieomylności. Dobre nastroje tworzą fazę przegrzania. Doświadczeni inwestorzy już dawno uciekli z giełdy widząc wszechogarniający optymizm inwestowania.

7. Kolejne załamanie o kilkanaście procent… Kowalski uspokaja siebie, tłumacząc – spokojnie, przecież już miesiąc temu tak było i nawet to odrobiłem. Kolejne kilkanaście procent – spokojnie straciłem już 30 %, jest to największe załamania od kilku lat, więcej już na pewno nie spadnie. Po prostu odpuścimy w tym roku wakacje w Turcji i pojedziemy do Rewala.

8. Przy kolejnych spadkach zbierają się „eksperci” od inwestycji, rynku i gospodarek światowych czyli kilku wujków, ciocia, szwagier i dziadek z pokaźną emeryturą, który nie ma pojęcia gdzie są jego pieniądze na lekarstwa. Wszyscy twierdzą, że skoro już tyle straciliśmy lepiej nie wychodzić, bo co gorszego może się stać…. Odpuścimy już w tym roku Rewal i siądziemy przy grillu na balkonie.

9. Po ostatniej fazie spadków wszyscy są tak załamani, że zgodnie wycofują pieniądze z posiadanych inwestycji, by starczyło choć na waciki. Zaufanie do sektora finansowego praktycznie nie istnieje.

10. Przedsiębiorstwa mają małą płynność finansową, tracą ich akcje na wartości, zaczynają redukcję zatrudnienia, tną pensje. Banki posiadają nadwyżki pieniędzy z lokat zniechęconych akcjami klientów, i same je inwestują przyczyniając się do poprawy koniunktury i płynności na rynkach finansowych, a doświadczeni inwestorzy wybierają się na zakupy…

Aby odnieść sukces w inwestycjach i osiągnąć pokaźne zyski, nie możemy ulec owej presji owczego pędu. Oczywiście nie łatwo jest nie ulec masowej histerii – poddawać w wątpliwość większość informacji finansowych, czy żywić przekonanie, że finansiści kłamią na korzyść swoich korporacji, albo dali się zwieść. Jak wynika z tych 10 przedstawionych powyżej kroków, najlepszym momentem wejścia w inwestycje jest ten tuż po uspokojeniu i wygaszeniu nastrojów poprzedniego kryzysu, kiedy większość społeczeństwa jest do nich zniechęcona, a notowania są bardzo niskie. Takim momentem był początek roku 2009. Zauważmy również, że w sierpniu 2011 miała miejsce pokaźna korekta na rynkach spowodowana m.in. obniżeniem ratingu USA z AAA do AA, co spowodowało znaczną przecenę większości akcji na rynkach światowych. To może oznaczać, że dziś jesteśmy w momencie uspokojenia nastrojów inwestorów i w dobrym momencie na zakupy.

Taki podobny schemat występuje praktycznie przy każdym cyklu koniunkturalnym i jest wciąż popełnianym błędem nierozważnych inwestorów. Skutkiem tego, są straty wielu tysięcy ludzi chcących tylko zarobić te obiecane przez wszystkie reklamy i bilboardy 20%. Zadajmy sobie pytanie przed rozpoczęciem inwestycji – dlaczego inwestujemy, co chcemy osiągnąć, jakie ryzyko akceptujemy i sztywno się tych ustalonych zasad trzymajmy. Warto również zasięgnąć porady niezależnego doradcy, mającego w swojej ofercie nie jeden, a kilka produktów, o różnym stopniu ryzyka, opartych nie tylko o akcje, fundusze, obligacje ale również o instrumenty niezależne od koniunktury giełdowej. Pomoże on nam zrozumieć funkcjonowanie danego produktu, obiektywnie wyjaśni wszystkie koszty z nim związane, możliwe ryzyko i będzie na bieżąco monitorował rynek, dając nam sygnały ostrzegawcze. Miejmy tylko nadzieję, że przy obecnym cyklu wyciągniemy odpowiednie wnioski z historii i nie popełnimy tych samych błędów, a przynajmniej tego pod numerem piątym i szóstym.

---

Rafał Niewiadomski; Doradca ds. Inwestycji i Kredytów hipotecznych

www.finansowy-doradca.pl

www.facebook/FinanseBliżejCiebie/.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy inwestowanie jest przewidywaniem? Rzecz o strefach wsparcia i oporu.

Czy inwestowanie jest przewidywaniem? Rzecz o strefach wsparcia i oporu

Autorem artykułu jest Wiesław Zajiczek


Ludzie nie związani z inwestowaniem zadają często pytania typu ,,W co zainwestować?”, ,,Mam kilka tysięcy zł i w co powinienem je włożyć”. Pytania te zdradzają intuicyjne przekonania dotyczące inwestowania. Na ile inwestowanie jest przewidywaniem, a na ile przygotowaniem się na dany scenariusz – dowiesz się w tym artykule.

Czy inwestowanie jest przewidywaniem?

W inwestowaniu są sytuacje, kiedy inwestor przewiduje. Na poziomie inwestowania fundamentalnego gdy np. amerykańska rezerwa federalna ogłasza masowy program poluzowania ilościowego (dodruku dolara), to inwestor może przewidywać, że efektem tego programu będą silne trendy wzrostowe na surowcach. Gdy jakaś spółka przynosi straty wykazane w sprawozdaniach finansowych, inwestor przewiduje, że nie uzyska z takiej spółki wysokich dywidend. Gdy rosną wolne przepływy pieniężne w spółce dywidendowej inwestor może przewidywać, że spółka wykorzysta ją na działalność inwestycyjną (np. zakup aktywów) i/lub na wypłatę wyższej dywidendy. Przykładów przewidywania można podać wiele. Umiejętność przewidywania jest bardzo ważna, ale inwestor nie może tylko na niej się opierać, musi być przygotowany na sytuację, w której jego przewidywania okażą się nietrafne, albo warunki rynkowe zmienią się. Większość ludzi, którzy zaczynają przygodę z inwestowaniem sądzi, że profesjonalni inwestorzy osiągają dobre rezultaty dlatego, że np. wiedzą jaka będzie wartość indeksu WIG, czy cena jakiejś spółki za miesiąc czy rok. Widać to po wywiadach w mediach z różnej maści analitykami. Gdy jest jakiś mocniejszy spadek n giełdzie, dziennikarze rozemocjonowani pytają analityka, co będzie dalej z indeksem. Nawet jeśli taki analityk przewiduje, co się stanie, to dla przeciętnego człowieka taka informacja jest bez znaczenia. Dlaczego? O tym w następnym punkcie.

Inwestowanie jest bardziej przygotowaniem

W inwestowaniu technicznym, czyli opierającym się na analizie wykresów możliwe jest wyodrębnienie pewnych trendów: wzrostowych, spadkowych bądź bocznych. Przykładowo w trendzie wzrostowym ceny poruszają się w pewnym kanale, który jest rosnącą funkcją czasu. Wewnątrz tego kanału ruch cen jest zwykle dość nieregularny – przeważają wzrosty, ale są i spadki. W ramach danego trendu, posługując się analizą techniczną, można wyróżnić tzw. strefy wsparcia i strefy oporu. Przykładowo, jeśli obecna cena waloru wynosi 100, to inwestor mógł wyznaczyć strefę wsparcia na 95-96 i strefę oporu na 109-111. (Nie będę tu omawiał technik wyznaczania tych stref, chodzi mi o wytłumaczenie samego znaczenia tych stref). Co mówią inwestorowi te strefy? Gdyby indeks znajdujący się na trendzie wzrostowym spadł w rejon strefy wsparcia 95-96, to inwestor obserwuje czy strefa ta zatrzymała spadki. Jeśli tak, to po potwierdzeniu, że indeks wzrasta inwestor kupuje akcje. Rozważmy teraz inną sytuację. Kurs wynosi 100 (inwestor nie ma akcji), następnie dociera do strefy oporu na 109-111 i przebija ją (dalej róśnie). Co zrobi doświadczony inwestor? Uzna, że potwierdza to siłę trendu i kupi po cenie powyżej 111 zł. Dla kogoś, kto zaczyna inwestowanie, takie zachowanie inwestora może się wydawać absurdalne. Spyta: ,,a dlaczego inwestor nie kupował jak kurs wynosił 100?”. I tu zawodzą tzw. zdroworozsądkowe przekonania o inwestowaniu. W inwestowaniu technicznym nie chodzi o to, by kupić jak najtaniej, tylko o to, by kupić wtedy, kiedy jest szansa na dalsze wzrosty. Analiza techniczna wykresów cenowych pozwala wyodrębnić na wykresach cenowych miejsca takie, że jeżeli indeks do nich dotrze, to nastąpi punkt zwrotny. Strefa oporu może nie zostać przebita i wtedy indeks spada aż przetestuje jakąś strefę wsparcia. Gdy inwestor na jakimś walorze znajdzie ważną strefę wsparcia bądź oporu (potwierdzoną różnymi technikami analitycznymi), to powyżej tej strefy daje zlecenie kupna, a poniżej – zlecenie sprzedaży (jeśli ma możliwość tzw. krótkiej sprzedaży) i w obu przypadkach zarabia – czy będą wzrosty czy będą spadki. Istnienie stref wsparcia i oporu powoduje, że pytanie o kurs waloru za miesiąc czy rok nie ma sensu. Inwestor znajdując punkty zwrotne dopuszcza również to, że z jakichś powodów sytuacja rynkowa ulegnie diametralnej zmianie, dlatego musi się zabezpieczyć przed niepożądanym ruchem indeksu. Kupując akcje, gdy indeks odbił się od jakiejś strefy wsparcia inwestor powinien ustawić poniżej tej strefy tzw. zlecenie stop-loss, czyli bezwarunkowe zlecenie sprzedaży kupionych akcji, gdyby indeks ponownie przetestował daną strefę wsparcia i ją przebił. W ten sposób inwestor ogranicza ewentualne straty. Gdy natomiast wszystko idzie po jego myśli, kurs rośnie i pokonuje kolejne opory, inwestor podnosi zlecenie stop loss do poziomów coraz wyższych także już powyżej ceny kupna i w ten sposób zaczyna chronić wypracowane już zyski. Inwestowanie techniczne jest więc bardziej sztuką kontrolowania ryzyka i zabezpieczania się przed niepożądanymi ruchami cen, a dopiero w drugiej kolejności jest przewidywaniem. Początkujący inwestorzy często skupiają się na przewidywaniu i lekceważą zasady dotyczące kontrolowania ryzyka. Gdy np. wyczytają na forum opinie, że cena jakiejś akcji pójdzie w górę, to kupują takie akcje za znaczną część swoich środków. Cena zaczyna spadać, inwestorzy nie chcą przyznać się do błędu (bo przecież cena akcji miała rosnąć), straty pogłębiają się i stanowią znaczny procent wartości depozytu, a inwestorzy zniechęcają się do inwestowania. Jak więc bezpiecznie inwestować? Prócz umiejętności zidentyfikowania stref wsparcia, oporu , ważna jest umiejętność stawiania stop-loss-ów oraz zarządzanie wielkością pozycji . Gdy rozważasz kupno jakiegoś waloru (akcji, surowców, czegokolwiek), ustaliłeś cenę, przy której kupisz i cenę, przy której sprzedasz bezwarunkowo gdyby kurs nie poszedł po Twojej myśli. Teraz b. ważne – znając różnicę cenową pomiędzy ceną kupna i ceną stop lossa (czyli dopuszczalną stratę cenową w pojedynczej transakcji) musisz ustalić, ile kupisz danych akcji, czy ile jednostek surowców kupisz, czyli ustalić wielkość pozycji. Zwykle przyjmuje się taką wielkość pozycji by ewentualna strata nie przekraczała ok. 3% całkowitej wartości depozytu jaki przeznaczasz na inwestowanie. Tzn różnica cenowa (kupno – stop loss ) razy ilość akcji nie powinna być większa od 3% całkowitej sumy, którą masz w akcjach i środkach pieniężnych na rachunku maklerskim (czy jako depozyt zabezpieczający na koncie forexowym). Oprócz tego, gdy wszystko idzie po Twojej myśli i po kupnie ceny akcji rosną, nie powinno się ucinać zysków, tzn. nie powinno się sprzedawać akcji za wcześnie. Zbyt wczesne ekscytowanie się zyskami i sprzedawanie jest częstym błędem początkujących. Najczęściej przyjmuje się, że książkowa odległość pomiędzy ceną kupna i ceną sprzedaży powinna być co najmniej 2 razy większa niż odległość pomiędzy ceną kupna a stop lossem!. Dotyczy to oczywiście sytuacji, w których stop loss nie zadziałał. Jeśli indeks odbił się od ważnej strefy wsparcia, a tuż powyżej ceny kupna jest silna strefa oporu, to należy zaniechać wykonywania transakcji i wykonać ją dopiero po ewentualnym przebiciu strefy oporu. Są to żelazne zasady, które czynią inwestowanie techniczne bezpiecznym, ale początkujący inwestor może czuć silną pokusę, żeby ich nie stosować. Skupia się wtedy tylko na bieżącym wzroście indeksu, a nie na potencjale dalszych wzrostów. Tylko odrzucenie tej pokusy i inwestowanie z kontrolą własnych emocji jest gwarantem sukcesu inwestycyjnego.

---

Artykuł pochodzi z serwisu przeplywypieniezne.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl