piątek, 8 marca 2013

Dlaczego nie Forex - część 2.

Dlaczego nie Forex - część 2.

Autorem artykułu jest oneeuro


Prawie każdy, kto rozpoczął na poważnie przygodę z rynkiem Forex, prędzej czy później traci zainwestowane tam pieniądze, z czego doskonale zdają sobie sprawę brokerzy operujący na tym rynku. Oto drugi z serii kilku artykułów, w których próbuję przeanalizować to zjawisko z pozycji "weterana".

AdrenalinaW pierwszym artykule z tej serii (jeśli jeszcze go, Szanowny Czytelniku, nie czytałeś, to zachęcam - sensownym będzie zapoznać się z nim teraz) stwierdziliśmy, że brokerzy operujący na rynku Forex mogą być prawie pewni, iż niemal każdy ich klient detaliczny skazany jest na porażkę. Najistotniejszy mechanizm doprowadzający klientów do strat ma swoje źródło w naszej ludzkiej konstrukcji psychicznej, a ściślej mówiąc, fizjologicznej, ukształtowanej miliony lat temu w procesie ewolucji. Inaczej mówiąc, ewolucja sprawiła, że organizm ludzki nie jest przystosowany do day-tradingu – a taki właśnie charakter ma Forex - i niewiele możemy na to poradzić!!!

Historia, którą teraz opowiem zaczęła się ponad 500 milionów lat temu, gdy na Ziemi pojawiły się pierwsze kręgowce. Nasi zwierzęcy przodkowie wyposażeni już w układ krwionośny zamknięty, zamieszkiwali zazwyczaj jaskinie, nory lub inne słabo zabezpieczone przed naturalnymi wrogami miejsca. Wrogami tymi mogły być inne zwierzęta drapieżne, ale także niebezpieczne zjawiska atmosferyczne, mniej pokojowo nastawione osobniki tego samego gatunku, itp. W owych czasach czynnikiem, który decydował o przeżyciu naszych przodków była więc zdolność do szybkiej ucieczki lub do podjęcia skutecznej walki z przeciwnikiem. Od czego ta zdolność zależała? Otóż tym co decyduje o naszej sprawności fizycznej w stopniu skądinąd o wiele większym, niż stan umięśnienia, są hormony wydzielane przez małe gruczoły zlokalizowane na szczytach nerek zwane nadnerczami. Nadnercza wydzielają do krwioobiegu wiele hormonów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu kręgowców, w tym ludzi, jednak głównym bohaterem tej historii jest adrenalina. Normalnie adrenalina jest wydzielana do krwi w niewielkich ilościach w sposób ciągły, jednak gwałtowna zmiana emocjonalna w postaci strachu lub gniewu, powoduje, że jest ona dosłownie wyrzucana do krwi w dużych ilościach (stąd adrenalina często zwana jest „hormonem strachu”).

Adrenalina powoduje zwiększenie ciśnienia krwi, przyspieszenie bicia serca, przyspieszenie krążenia, zwiększenie dopływu tlenu do mózgu, rozszerzenie źrenic, a co najważniejsze, zwiększenie dopływu tlenu i substancji odżywczych (wraz z krwią) do mięśni. Jeśli więc nasz drzemiący w jaskini przodek usłyszał pomruk niebezpiecznego zwierzęcia, czy też podejrzane odgłosy mogące zwiastować nadejście wroga, doznawał nagłego wyrzutu adrenaliny i niemal od razu był gotów do walki lub… do ucieczki! Im lepiej ten mechanizm był u danego osobnika rozwinięty, tym większa była jego szansa na przeżycie i… przekazanie go potomstwu. Po milionach lat ewolucji odziedziczył go również człowiek współczesny i na razie nic nie wskazuje na to, by miał go utracić.

Co się więc dzieje w naszym organizmie, gdy otwieramy pozycję na rynku Forex? Prawie zawsze otwarta pozycja zaczyna zmieniać swoją wartość – na plus lub na minus – niemal od razu. Zmieniające się szybko cyferki powodują ekscytację, potęgowaną przez efekt lewarowania. Za podniecenie odpowiedzialna jest oczywiście adrenalina, jednak początkowo wyrzut hormonu do krwioobiegu jest niewielki. Jego poziom jest wyższy, niż przeciętny, ale odczucie jest w sumie dla organizmu przyjemne.

Załóżmy teraz, że pozycja schodzi nam na minus i przybliża się do stoplossa. Wyrzuty adrenaliny stają się coraz silniejsze, gdyż pojawia się strach przed utratą części kapitału. Strach każe nam uciekać, czyli odsunąć stoploss dalej, potem jeszcze dalej, a w końcu może nawet w ogóle go zlikwidować. Uczucie towarzyszące strachowi przestaje być przyjemne – zaczynamy się pocić, serce bije coraz silniej, czasem pojawia się ból głowy. Oczywiście nie jesteśmy w stanie nic zjeść, gdyż adrenalina powoduje efekt „kluchy” w żołądku (uciekający przed napastnikiem osobnik nie musiał tracić czasu na posiłek, co zwiększało jego szanse na skuteczną ucieczkę). W końcu pojawia się jeszcze większy strach, strach przed utratą całości kapitału, który staje się silniejszy od strachu przed przyznaniem się do błędu i w końcu likwidujemy pozycję na ogromnej stracie zamiast na założonej na początku stracie niewielkiej! I oto mamy gwóźdź do trumny tradera numer 1.

Teraz załóżmy, że mamy jednak trochę szczęścia, nasza pozycja wchodzi na plus i zaczyna zmierzać w kierunku takeprofit. Jednak jak wszyscy wiemy, kursy walut rzadko kiedy poruszają się po linii prostej. Pozycja robi 3 kroki do przodu, po czym następują 2 kroki do tyłu. Im bardziej ruch nabiera dynamiki tym bardziej dynamiczne są również te 2 kroki w tył. Nawet jeśli pozycję mamy już wyzerowaną (stoploss posunięty do punktu otwarcia transakcji) i tak pojawia się strach – tym razem przed utratą już osiągniętego zysku! Choć obawa jest irracjonalna – przecież pozycję mamy wyzerowaną i już nic nie ryzykujemy – to im bardziej kurs się cofa, a papierowy zysk topnieje, tym mocniej się boimy. I w końcu trach, zamykamy pozycję na zysku daleko odbiegającym od tego, jaki osiągnęlibyśmy trzymając się do końca początkowego planu! Gwóźdź do trumny numer 2.

Załóżmy wreszcie, że wytrzymaliśmy i wszystko poszło według planu, to znaczy zamknęliśmy pozycję na założonej niewielkiej stracie, lub osiągnęliśmy wynikający z planu transakcji zysk. I tu czai się kolejne niebezpieczeństwo! Chodzi o to, że ogólnie nasze ciało, a w szczególności nasz mózg świetnie się czuje pod wpływem działania adrenaliny. Efekt, jaki adrenalina wywiera na mózg tradera jest podobny do efektu, jaki wywiera kokaina na mózg narkomana. Podobieństwo jest szczególnie bliskie, gdy zamkniemy pozycję z "pełnym" zyskiem, gdyż do adrenaliny dołączają jeszcze wydzielane przez mózg, jak przy kokainie, endorfiny zwane dla odmiany „hormonami szczęścia”. Po zamknięciu się pozycji poziom adrenaliny - a gdy pozycja była zyskowna, również poziom endorfin – stopniowo opada. To się oczywiście naszemu mózgowi niezbyt podoba i chce on za wszelką cenę przywrócić dotychczasowy, podwyższony poziom hormonów, podobnie jak narkoman szukający kolejnej działki. W efekcie trach i nie wiedząc nawet kiedy, po co i dlaczego, znów jesteśmy w pozycji! Za chwilę w kolejnej! A po pewnym czasie w jeszcze następnej… W ten sposób rodzi się overtrading, gwóźdź do trumny tradera numer 3. W końcu poranek i konieczność pójścia do pracy odrywają nas od klawiatury, ale stan naszego konta jest już w tym momencie opłakany…

I nie ma co robić sobie wyrzutów, że jesteśmy niezdyscyplinowani, za mało zdeterminowani, niedouczeni itp. Choć przez pewien czas może nam się udawać, takich reakcji jak wyżej opisane, nie da się oduczyć, gdyż są one elementem naszej ludzkiej fizjologii. To tak, jakbyśmy próbowali oduczyć kota polować na myszy. A wszystko to doskonale wiedzą naciągający nas na intensywną grę market-makerzy!

Ale to niestety jeszcze nie koniec. Opisany wyżej mechanizm działa destrukcyjnie na graczy operujących nie tylko na rynku Forex, ale wszędzie tam, gdzie gracze próbują stosować metody oparte o day-trading. Jest jeszcze (co najmniej) jeden problem, problem specyficzny wyłącznie dla Forexu, ale o nim napiszę już w kolejnej części, którą - jak poprzednio - obiecuję udostępnić nie później, niż 7 dni od daty opublikowania niniejszej części drugiej.

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dlaczego nie Forex - część 1.

Dlaczego nie Forex - część 1.

Autorem artykułu jest oneeuro


Prawie każdy, kto rozpoczął na poważnie przygodę z rynkiem Forex, prędzej czy później traci zainwestowane pieniądze. Przyczyn porażki upatrujemy w braku dobrego systemu, dyscypliny czy doświadczenia. Jak jest naprawdę? To pierwszy z serii kilku artykułów, w ktorych spróbuję udzielić odpowiedzi na to pytanie z pozycji weterana.

ForexJeśli zasmakowałeś już trochę w grze na Forex, to Twój opór przed akceptacją tezy postawianej we wstępie jest niemal namacalny! No tak, przyznasz, co prawda coś tam straciłeś, ale gdybyś miał większe konto, lepszy system, więcej czasu na poświęcenie się grze... Zresztą przecież ostatnio poszło Ci całkiem dobrze, a trudno spodziewać się dobrych wyników od razu. A teraz policz dokładnie, bez żadnych wykrętów i usprawiedliwień, ile do tej pory straciłeś i przyznaj się do tego przed samym sobą. W zamian ja przyznam, że owszem, edukacja może zwiększyć Twoje szanse, dlatego... powinieneś czytać dalej!

Jak zapewne wiesz, Forex jest rozproszonym, nieregulowanym rynkiem walutowym, rynkiem niemającym jakiegoś scentralizowanego miejsca obrotu np. w postaci stacjonarnej giełdy. Uczestnicy tego rynku komunikują się ze sobą za pomocą ogólnoświatowej sieci Interbanku, w której „wysyłają w eter” swoje zlecenia wymiany dowolnych pakietów walutowych. Indywidualny gracz nie ma oczywiście dostępu do sieci Internanku, dlatego musi korzystać z usług instytucji pośredniczącej - brokera.

Na rynku działają generalnie dwa typy brokerów: brokerzy ECN i tak zwani market-makerzy. Broker ECN pełni dla inwestorów funkcję takiej lokalnej mini-giełdy: zbiera w sieci Interbanku najkorzystniejsze oferty kupna i sprzedaży pakietów walutowych, zestawia je i udostępnia swoim klientom, aby ci mogli z nich skorzystać. Jako swoje wynagrodzenie broker ECN pobiera niewielką prowizję od transakcji, które zawarli za jego pośrednictwem jego klienci.

Brokerzy ECN obsługują zazwyczaj klientów średniej wielkości. Są to małe banki, które nie mają bezpośredniego wejścia do sieci Interbanku, a także duzi inwestorzy indywidualni, klienci instytucjonalni, duże firmy itp. Z myślą o klientach detalicznych brokerzy ECN udostępniają zazwyczaj lewar, czyli dźwignię finansową, ale nie jest to cecha decydująca o ich popularności, gdyż brokerzy ECN obsługują głównie klientów hurtowych, których celem jest zwykle nie tyle spekulacja, co wymiana dużych pakietów walut lub inwestycje długoterminowe.

Zupełnie inaczej działa broker typu market-maker. Broker taki udostępnia swoim klientom elektroniczną platformę do „handlu” (najczęściej jest to platforma typu Meta Trader, ale zdarzają się też market-makerzy oferujący platformy własnej konstrukcji). Na takiej platformie market-maker udostępnia klientom strumień notowań poszczególnych par walutowych zawierający zawsze dwie ceny: Bid i Ask. Po cenie Bid klient market-makera może sprzedać daną parę walutową, a po cenie Ask – kupić daną parę. Cena Bid jest zawsze troszkę niższa, niż cena Ask, a różnica, zwana spreadem, stanowi wynagrodzenie market-makera. To trochę tak jak w kantorze, przy czym przedmiotem obrotu nie są fizyczne waluty, tylko wspomniane pary walutowe. Podsumowując, market-maker nie wpuszcza swoich klientów do sieci Interbanku, a jedynie organizuje obrót po kursach pochodzących z tej sieci.

Teoretycznie spread to jedyne wynagrodzenie market-makera, podkreślam – TEORETYCZNIE.

Moglibyśmy się zatem spodziewać, że składając nasze zlecenie – obojętne kupna, czy sprzedaży – na platformie market-makera, będziemy musieli trochę poczekać na jego realizację. Przecież nawet jeśli dany market-maker ma setki, czy nawet tysiące aktywnych klientów, trudno oczekiwać, że natychmiast znajdzie się klient chcący zająć pozycję przeciwstawną do naszej dokładnie tej samej wartości i na tym samym poziomie cenowym. Tymczasem nasze zlecenia są realizowane natychmiast, lub prawie natychmiast. Co więcej, często market-makerzy prześcigają się w oferowanym krótkim czasie realizacji zleceń, realizacji bez obsuwy pipsowej (tzw. slippage) itp. Jak to możliwe? Jak to się dzieje?

Otóż prawie za każdym razem, gdy składamy zlecenie na platformie market-makera, to właśnie nasz market-maker przyjmuje rolę drugiej strony naszej transakcji! Inaczej mówiąc, każdą pozycję zajmujemy przeciwko naszemu market-makerowi! I nie ma w tym nic nienormalnego, nic z teorii spiskowych! Po prostu to właśnie, czyli dostarczanie na rynek płynności jest głównym zadaniem market-makera (i stąd nazwa market-maker, czyli ktoś, kto „tworzy” rynek).

Napisałem „prawie”, gdyż czasem zdarza się, że market-maker się zabezpiecza. Dzieje się tak w przypadku bardzo dużych zleceń, zwykle powyżej miliona $, czyli 10 lotów. W tych wypadkach market-maker wyszukuje odpowiadające klientowskiemu wielkością i kursem zlecenie w sieci Interbanku (jeśli ma do niej dostęp) lub u obsługującego go brokera ECN, zajmuje analogiczną pozycję na własny rachunek i dopiero wtedy, gdy już nic nie ryzykuje, realizuje duże zlecenie klienta przeciwko sobie. Jeśli natomiast nie znajdzie odpowiedniej oferty, po prostu zlecenia klienta nie wykonuje.

Oczywiście takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko, gdyż broker typu market-maker działa z myślą o klientach detalicznych, których celem nie jest wymiana dużych pakietów walut, czy inwestycje, a spekulacja i którzy dysponują zwykle stosunkowo niewielkim kapitałem. Na swoich platformach market-makerzy obowiązkowo oferują lewar.

Powstaje pytanie czy market-makerzy nie obawiają się przyjmowania roli „drugiej strony” transakcji klienta. Otóż nie obawiają się (zaraz napiszę dlaczego), co więcej, dochody ze stratnych transakcji klientów stanowią PRAKTYCZNIE główne źródło zysków market-makerów! Mówiąc wprost, oczywiście w pewnym uproszczeniu, wpłaty klientów na ich rachunki market-makerzy od razu księgują jako przychód z działalności, a dopiero ewentualne wypłaty księgowane są jako koszty. A ponieważ te „ewentualne” wypłaty następują bardzo rzadko (o ile w ogóle), prowadzenie biznesu w formie forexowego market-makera jest przedsięwzięciem niezwykle dochodowym! I wcale nie dzieje się tak dlatego, że market-makerzy polują na nasze stoplossy…

Otóż market-makerzy doskonale wiedzą, że 98% klientów wpłacających do nich pieniądze, po prostu musi się z nimi pożegnać! Czasem zdarza się, że ktoś coś ugra, a nawet wypłaci więcej, niż wpłacił, ale takie sytuacje są niezwykle rzadkie – przy dłuższej grze klient nie jest w stanie systematycznie uzyskiwać dobrych wyników. Wygląda to podobnie jak w kasynie – czasem ten czy ów klient trochę wygra, czasem nawet „rozbije bank” (co skądinąd kasyna, podobnie jak market-makerzy uwypuklają w swoich strategiach marketingowych), jednak przy dłuższej grze kasyno zawsze jest do przodu! W wypadku kasyn taki stan rzeczy ma źródło w konstrukcji systemu stawek i wygranych, dającej kasynu niewielką, kilkuprocentową przewagę.

W wypadku Forexu mechanizm doprowadzający klientów do strat jest trochę inny i nie ma tu znaczenia, czy mamy konto u market-makera, czy u brokera ECN; mając konto u brokera ECN po prostu tracimy nasze pieniądze na rzecz banków, funduszy inwestycyjnych i innych dużych uczestników rynku. Mechanizm ten ma swoje źródło w... Ale o tym napiszę już w następnej części, którą obiecuję Ci solennie, Drogi Czytelniku, udostępnić nie później, niż w 7 dni od daty opublikowania niniejszej części pierwszej.

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 10 lutego 2013

Na co zwracać uwagę przy wyborze lokaty?

Na co zwracać uwagę przy wyborze lokaty?

Autorem artykułu jest Robert Malanowski


Lokaty są obecnie jedną z najbardziej znanych i często wybieranych form inwestowania własnych oszczędności. Właściwie dobrana lokata to potencjalnie większe zyski.

Nie ulega wątpliwości, że najlepsza lokata to taka, która ma najlepsze oprocentowanie w skali roku. Mechanizm działania systemu lokat jest dziecinnie prosty. Klient przekazuje bankowi zgromadzone oszczędności w dowolnej kwocie, ale powyżej wymaganego przez bank minimum. Następnie należy wybrać rodzaj lokaty – np. terminową lub dynamiczną lokatę. Obie mają swoje zalety, ale różnią się pod względem możliwości wypłaty zgromadzonej kwoty.

Co ma wpływ na atrakcyjność lokaty?

Lokaty bankowe są atrakcyjne głównie ze względu na łatwość inwestycji oraz jej bezpieczeństwo. To te dwa elementy są gwarancją komfortu, który oferuje lokata. W przypadku bardziej ryzykownych form inwestowania nie ma możliwości bezpośredniej oceny sukcesu i zagrożenia. Lokata jest inwestycją stabilną. Pozwala na łatwe osiągnięcie konkretnych zysków – może nie tak dużych, jak w przypadku inwestycji ryzykownych o większej możliwości zysku, ale za to stabilnych i pewnych. To jest podstawa bezpieczeństwa inwestycji – pewność co do zysku.

Stałe oprocentowanie lokaty jest najbezpieczniejszą jej formą. Na starcie mamy bowiem ustalone oprocentowanie i konkretne wyliczenie zysku z lokaty, które bez względu na czynniki zewnętrzne nie ulegnie zmianie. Z kolei przy oprocentowaniu zmiennym należy się liczyć z chwiejnością systemu bankowego oraz czynnikami rynkowymi, np. inflacją, które mogą mieć wpływ na wysokość zmiennego oprocentowania.

Czym się sugerować, wybierając lokatę?

Wybór lokaty, tak jak każdy inny wybór w życiu człowieka, winien być poprzedzony analizą (choćby krótką) rynku i prognoz na przyszłość. W wybraniu odpowiedniej lokaty pomoże z całą pewnością aktualny ranking lokat. Tego typu rankingi ukazują się bardzo często – najczęściej raz w miesiącu. Porównanie lokat przy pomocy rankingu daje możliwość wyboru najodpowiedniejszej lokaty w danym momencie.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tworzymy coś z niczego, czyli... jak zgromadzić kapitał początkowy na inwestowanie

Tworzymy coś z niczego, czyli... jak zgromadzić kapitał początkowy na inwestowanie

Autorem artykułu jest oneeuro


Z poprzednich artykułów dowiedzieliśmy się jak "cód" procentu składanego w powiązaniu z odpowiednią metodą inwestycyjną może pomnożyć nasz kapitał do zaskakujących rozmiarów. Cała ta wiedza będzie jednak zupełnie nieprzydatna, jeśli nie będziemy mieli CZEGO pomnożyć.

Kapitał PoczątkowyKapitał to wydzielona pula naszego majątku, którą możemy przeznaczyć na inwestycje, a w związku z tym wystawić na towarzyszące inwestowaniu ryzyko. Błędem byłoby sądzić, że zgromadzenie kilku tysięcy złotych kapitału jest problemem jedynie dla osób o niskich dochodach. Osobiście znam grupę osób zarabiających sporo ponad średnią krajową, jednak nie posiadających ani grosza wolnych środków. Niniejszy artykuł adresowany jest do obu tych grup, a jeśli przypadkiem znalazłeś się w tej pierwszej, wcale nie musisz czuć się gorszy od tych drugich, gdyż Wasza sytuacja jako potencjalnych inwestorów nie różni się ani o jotę!

Oszczędzanie to przeznaczanie części strumienia wydatków z konsumpcji na kapitał. Jak z tego wynika, oszczędzanie ZAWSZE wiąże się z pewnym ograniczeniem konsumpcji. Wyznaczenie oszczędzaniu konkretnego celu sprawia, że ograniczenie konsumpcji jest jedynie czasowe. Jeśli cel ten wiąże się z przeznaczeniem oszczędności na inwestycje, otrzymasz nagrodę. Nagrodą jest późniejszy przyrost dochodów w stopniu przewyższającym pierwotne ograniczenie konsumpcji.

Chwileczkę - zaoponujesz - o oszczędzaniu pisze niemal każdy i nie ma w tym nic odkrywczego! Być może, ale... proszę Cię, czytaj dalej.

Każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia, które kosztują pewną - choćby nawet niewielką - kwotę pieniędzy. Pomyślałeś zapewne o nałogach, ale ich pozbyć się jest trudno, więc choć potencjalnie mogą stanowić największe źródło mikro-oszczędności, nie będziemy ich omawiać. Chodzi o przedmioty lub usługi, za które płacisz codziennie lub prawie codziennie. Może to być:

- kupowanie gazet-dzienników,
- kupowanie czasopism,
- picie kawy w kawiarni,
- jedzenie ciastek w cukierni,
- kupowanie dzieciom słodyczy,
- robienie zakupów spożywczych w sklepie osiedlowym.

Co możesz z tym zrobić?

- Zamiast kupować gazety, oglądaj lub słuchaj wiadomości w radiu i telewizji.
- Zamiast kupować czasopisma, odwiedź ich strony w Internecie.
- Zamiast kawy w kawiarni, wypij ją w domu. Brakuje Ci towarzystwa? Usiądź z żoną lub mężem, zaproś sąsiada lub przyjaciela. W ten sam sposób rozpraw się z cukiernią.
- Zamiast kupować dzieciom słodycze, kup im owoce – będą zdrowsze. Nie lubią? Tym lepiej – owoce starczą na dłużej.
- Zamiast robić zakupy w sklepie osiedlowym, poświęć chwilę na przemyślenie potrzeb na kilka dni i sporządzenie listy zakupów. Zakupy zrób w sklepie dyskontowym lub hipermarkecie; na osiedlu powinieneś kupować jedynie chleb i może mleko. Obawiasz się o biznes sklepikarza? Zatroszcz się najpierw o swój. Ale sklepikarz to Twój przyjaciel? Doradź mu, aby zlikwidował sklep i kupił akcje Tesco.

A teraz najważniejsze: aby te poświęcenia miały sens, musisz codziennie lub wręcz za każdym razem, gdy czegoś nie zrobisz, odkładać zaoszczędzone pieniądze!!! Nie zasłaniaj się trudnościami finansowymi – przecież gdybyś te pieniądze wydał, to byś ich nie miał… Przygotuj na ten cel skarbonkę lub osobny portfel. Jeśli nie możesz ufać sobie, powierz pieniądze przyjacielowi. Jeśli przeciwnie, masz wystarczającą dozę samodyscypliny, przeznacz na ten cel osobne subkonto w banku internetowym i codziennie wieczorem przelewaj tam zaoszczędzone kilka złotych. Zadbaj, aby przelewy były darmowe, a subkonto – oprocentowane.

Na tym nie koniec:

- Jeszcze dziś przejrzyj umowy na wszystkie abonamenty telefoniczne, które posiadasz i ustal, kiedy się kończą. W razie potrzeby zadzwoń do biur obsługi. Ustal, co trzeba zrobić, aby rozwiązać najwcześniej wygasającą umowę i zrób to! Nie spóźnij się – rezygnacja złożona 1 dzień po terminie zwykle skutkuje koniecznością opłacenia abonamentu za kolejny miesiąc.
- Masz tylko jeden numer abonamentowy? Tym lepiej, możliwie najszybciej pozbądź się abonamentu i przerób numer na kartę.
- Masz abonament, którego z pewnych względów nie możesz się pozbyć? Zadzwoń do biura obsługi i spytaj, od kiedy najszybciej możesz przejść na nowe, korzystniejsze warunki. Firmy telekomunikacyjne zwykle zezwalają na przejście na nowe warunki już na 1–3 miesięcy przed końcem umowy.
- Jeśli w/w sytuacja dotyczy numeru komórkowego, przedłuż umowę bez nowego aparatu – to zwykle oznacza obniżkę kosztów rzędu 50% i inne bonusy.

W ten sam sposób potraktuj wszystkie inne umowy, które ktoś kiedyś Ci „wcisnął”, np.:

- Na telewizję – ogranicz pakiet kanałów (przecież i tak wszystkich nie oglądasz).
- Na jakiekolwiek nieobowiązkowe ubezpieczenie – przestań je opłacać natychmiast i zorientuj się, czy czegoś nie da się odzyskać od ubezpieczyciela
- Na ubezpieczenia obowiązkowe – poświęć trochę czasu i energii i przy najbliższej okazji przenieś się do towarzystwa, które zaproponuje Ci najtańszą ofertę.
- Na Internet – jeśli masz kilka, zostaw jedną. Ale pamiętaj, w dzisiejszych czasach inwestowanie odbywa się zwykle przez internet, więc jeśli chcesz zostać Inwestorem przez duże I, musisz mieć dobre i niezawodne łącze internetowe!

I znów ta sama zasada: w terminie płatności zaoszczędzone w ten sposób pieniądze dołóż do puli już zebranej w wyniku mikro-oszczędności. Jeśli zwykle nie płacisz w terminie, odprowadź środki w dniu, w którym byłbyś zmuszony je zapłacić (np. pod groźbą wyłączenia usługi).

Największe kontrowersje wzbudza zazwyczaj pomysł pozbycia się ubezpieczeń. Wynika to z faktu, iż potrzeba bezpieczeństwa jest wpisana w konstrukcję psychiczną większości z nas. Co więcej, dokładają się do tego doświadczenia - nasze bądź zasłyszane - polegające na tym, że ubezpieczyliśmy się „tuż przed tym” jak spotkało nas coś niedobrego. Pomyśl jednak logicznie: z Twoich składek finansowane są:

- sute prowizje agentów;
- koszty utrzymania biur terenowych;
- koszty utrzymania central i zarządów, zarówno te rzeczowe, jak i te pracownicze;
- koszty opłacania całej rzeszy ekspertów ubezpieczeniowych i rzeczoznawców;
- koszty odszkodowań wypłacanych oszustom żyjącym z naciągania towarzystw ubezpieczeniowych i zapewne jeszcze wiele innych.

Mimo tych wszystkich kosztów, ubezpieczyciele nie dokładają przecież do interesu! Przeciwnie, branża ubezpieczeniowa charakteryzuje się jedną z lepszych rentowności, a na bazie biznesów ubezpieczeniowych powstały niektóre z największych współczesnych fortun, np. Warrena Buffeta. Zastanów się więc, czy naprawdę chcesz to wszystko finansować swoimi składkami? Jeśli chcesz zostać profesjonalnym inwestorem, zamiast fundowania sobie komfortu bezpieczeństwa, musisz nauczyć się zarządzać ryzykiem, ale to już temat wykraczający poza ramy niniejszego artykułu.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga, gdyż nie chciałbym być źle zrozumiany. Ja nie propaguję oszczędzania jako sposobu na życie. Przeciwnie, w przedstawionym tu modelu jest to proces ograniczony w czasie, którego cel jest konkretny i skończony, np. uzbieranie kwoty 2000 zł z przeznaczeniem na inwestycje. Po osiągnięciu celu możesz powrócić do dawnego standardu życia, a gdy inwestycje zaczną przynosić wymierne efekty - podnieść ten standard na ilościowo i jakościowo wyższy poziom!

---

Autor jest Inżynierem Zarządzania Finansami i wieloletnim praktykiem w inwestowaniu na rynkach finansowych. Na swojej stronie internetowej oraz blogu propaguje elitarną, skuteczną metodę inwestycyjną, której jest współtwórcą.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wartość pieniądza w czasie

Wartość pieniądza w czasie.

Autorem artykułu jest Rafał Łucki


Inwestowanie w nieruchomości związane jest przede wszystkim z koniecznością pozyskania środków na realizację przedsięwzięcia. Mimo, iż szkoła podstawowa, później średnia, a czasem nawet studia uczą różnych skomplikowanych zagadnień, rzadko wyjaśniają podstawowe pojęcia związane z zarządzaniem pieniędzmi.

Inwestowanie w nieruchomości związane jest przede wszystkim z koniecznością pozyskania środków na realizację przedsięwzięcia. Mimo, iż szkoła podstawowa, później średnia, a czasem nawet studia uczą różnych skomplikowanych zagadnień, rzadko wyjaśniają podstawowe pojęcia związane z zarządzaniem pieniędzmi. Nie znając podstawowych zasad ekonomii nie będziesz w stanie podejmować trafnych decyzji inwestycyjnych.

Jak duża jest skala tego problemu, widać po liczbie ludzi, którzy nie są w stanie odróżnić „dobrego kredytu” od „złego kredytu”. Konsekwentnie zadłużają się ponad stan i często kończy się to dla nich tragicznie.

Robert Kiyosaki wielokrotnie powtarza w swoich książkach, aby każdego dnia uczyć się słowniczka finansowego, który pomoże ci wydostać się z „wyścigu szczurów”.

Jest wiele zalet takiego postępowania. Umiejętność rozróżniania „pasywów” od „aktywów”, rozumienie przepływów pieniężnych, czy też uświadomienie sobie wartości pieniądza w czasie może zdecydowanie poprawić jakość twojego życia.

Pieniądze mają to do siebie, że ich wartość zmienia się w czasie. Pozornie może się wydawać, że papierowa „stówka” dziś i za rok to ten sam pieniądz. Nic bardziej mylnego. Głównym powodem spadku wartości pieniądza jest inflacja, ale to nie jedyny powód. Pieniądz posiadany dziś ma większą wartość przede wszystkim z tego względu, iż możesz go zainwestować i zwiększyć jego wartość.

Istnieje prosty sposób na porównanie strumieni pieniężnych w czasie, nazywa się to dyskontowanie. Reguła dyskontowania przedstawia wartość bieżącą przyszłego pieniądza.

FV = PV*(1+r)

FV – wartość przyszła,

PV – wartość bieżąca pieniądza,

r – nominalna stopa procentowa.

Przykład:

Obliczamy ile będzie warte 1000 zł za rok, jeśli założymy lokatę bankową na 5% w skali roku.

FV = 1000 * (1+5%)¹ = 1000*(1+0,05)¹ = 1050

a zatem 1000 zł za rok warte będzie 1050 zł.

Analogicznie możemy obliczyć ile jest warte dziś 1000 zł, które otrzymamy dopiero za rok.

PV = 1000/(1+5%)¹ = 1000/(1+0,05)¹ = 952,38

a zatem jeśli otrzymamy za rok 1000 zł to tak naprawdę dziś jest warte 952,38 zł.

Procent składany

Poniższy wzór umożliwia obliczanie procentu składanego, czyli reinwestowanie środków np. z lokaty w kolejnych okresach kapitalizacji odsetek.

FV = PV*(1+r)^n, gdzie

n to ilość okresów kapitalizacji

Przykład:

Obliczamy ile będzie warte 1000 zł za 3 tata, jeśli założymy lokatę bankową na 5% w skali roku.

FV = 1000*(1+0,05)^3 = 1157,62 zł

Przytoczone przykłady w prosty sposób wyjaśniają zjawisko utraty wartości pieniądza w czasie. Nie warto trzymać pieniędzy „w skarpecie”, lokowanie gotówki w banku pozwala „złagodzić” zjawisko inflacji, ale pamiętajmy, że nasz zysk pomniejszy podatek dochodowy. Zdecydowanie lepiej szukać innych, alternatywnych źródeł pomnażania pieniędzy.

Warto poszerzać swój słowniczek finansowy. Sprawi to, że w końcu zaczniesz rozumieć język finansowy, swobodnie dogadasz się z doradcą finansowym, czy przedstawicielem banku. Zmieni się także podejście do pieniądza, który jest nieodłącznym elementem naszego życia.

---

Rafał Łucki

Gospodarka przestrzenna, Nieruchomości, Inwestycje

www.rafallucki.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl